Pracownicy służby zdrowia nie składają broni i gwiżdżą na premiera
W demonstracji pracowników Służby Zdrowia ostatecznie wzięło udział 8 tysięcy osób. Protest rozpoczął się na placu Zamkowym, następnie manifestujący przeszli przed Sejm, a potem przed kancelarię premiera. Po drodze złożyli petycję skierowaną do minister Zyty Gilowskiej.
Do protestujących wyszli: szef rządu Kazimierz Marcinkiewicz i minister zdrowia Zbigniew Religa. Zostali przywitani gwizdami.
Lekarze i pielęgniarki dowiedzieli się, że obecnie jest przygotowywana ustawa, która ma gwarantować wzrost płac pracowników fachowych o 30 procent w przyszłym roku, "ale nie dla wszystkich po równo" jak powiedział premier. Ma też więcej pieniędzy z budżetu iść na służbę zdrowia. 5 % a nie jak domagają się protestujący 6 % PKB.
Rozmowy z premierem i ministrem zdrowia nie usatysfakcjonowały protestujących lekarzy. Będziemy dążyć do strajku generalnego, mówią protestujący. Uważają, że rząd chce skłócić lekarzy z pielęgniarkami.
Od lat rządzący obiecują poprawę sytuacji pracowników służby zdrowia - i na obietnicach się kończy. Tym razem protestujący, jak podkreślają, będą pilnować, by się wywiązali z obiecanych podwyżek. Inaczej lekarze i pielęgniarki odejdą od łóżek, a opieke zdrowotną czeka zapaść.