Pogrom w Karelii
Mieszkańcy Kondopogi przegnali z miasta wszystkich przybyszów urodzonych na Kaukazie. Pogrom był 2 nocy bójek i palenia kramów.
Zaczęło się od awantury w restauracji Czajka między pijanymi klientami oraz barmanem urodzonym w Czeczenii. Kłótnia przerodziła się w chuligańską bitwę kilkunastu młodych ludzi, w której zginęło co najmniej dwóch Rosjan. Od tej iskry rozgorzał nacjonalistyczny pożar podsycany przez działaczy Ruchu przeciw Nielegalnej Imigracji, którzy zaczęli się tam zjeżdżać z Moskwy i innych dużych miast.
Podczas dwóch nocy - od piątku do niedzieli - blisko 200 młodych Rosjan paliło kramy i sklepy należące do przybyszów z Kaukazu (łącznie zniszczono kilkadziesiąt), podpalało ich samochody oraz dewastowało restaurację dzierżawioną przez "czarnych". Nikt w mieście otwarcie się temu nie przeciwstawił. Przeciwnie, kiedy w sobotę jedną z głównych ulic przeszło ponad 2 tys. demonstrantów domagających się przegnania obcych (lub objęcia ich policyjnym nadzorem), do ich postulatów przyłączyła się rada miejska.
W niedzielę bojówki nacjonalistów spacyfikował przybyły spoza miasta Specnaz.
Podobnie jak w przypadku niedawnego zamachu bombowego na moskiewskim Targowisku Czerkizowskim lokalne władze utrzymują, że zamieszki nie miały podłoża nacjonalistycznego, lecz były "brutalnym chuligaństwem".
Prezydent Karelii Siergiej Katanadow tłumaczył też wczoraj, że konflikt w Kondopodze wzmogły "spory biznesowe" między miejscowymi a przyjezdnymi (etniczni Rosjanie to 76 proc. ludności Karelii). To przykład powszechnej w Rosji retoryki maskującej uchylanie się władz od odpowiedzialności za walkę z nacjonalizmem. Często mówi się tu o wrogości wobec "źle zachowujących się sąsiadów" (a nie np. "obcych z Kaukazu"), pobicia tłumaczy się niechęcią wobec "nieuczciwych handlarzy" (a nie "obcej konkurencji"), milicja ściga "obywateli lekceważących prawo meldunkowe" (a nie "obcych, którzy się nazjeżdżali do Rosji"). Pozwala to lokalnym władzom twierdzić, że brunatnienie Rosji to wymysł obrońców praw człowieka, a nacjonalizm to problem innych regionów kraju.
Zdaniem ośrodka badawczego SOWA w Rosji w tym roku dokonano co najmniej 28 zabójstw oraz ponad 130 ciężkich pobić na tle rasowym. Ich ofiarami padają najczęściej ludzie z Kaukazu oraz Zakaukazia. - Wrogość wobec tzw. osób pochodzenia kaukaskiego coraz bardziej przypomina rosyjski antysemityzm z początku XX w. - twierdzi socjolog Andriej Lewinson.
Rosjanie, co podkreśla Lewinson, zarzucają przybyszom, że monopolizują drobny handel i przedsiębiorczość.
Z rosyjskich opozycjonistów mało kto trwa jeszcze przy niedawnych twierdzeniach, że brunatna fala to tylko straszak Kremla, który ma pozwolić Władimirowi Putinowi na dalsze ograniczenie praw obywatelskich w walce z rzekomym nacjonalistycznym zagrożeniem. Część demokratów zarzuca jednak Kremlowi, że to jego wielkomocarstwowa retoryka przyczyniła się do rozbudzenia ksenofobii.
- W Rosji odradza się archaiczny, XIX-wieczny nacjonalizm, który wypełnia poradziecki brak nowoczesnej idei narodowej i obywatelskiej. Władze istotnie nie potrafią się temu przeciwstawić - mówił nam niedawno socjolog Lew Gudkow.