PRAW(DZIWKI) i MUCHOMORY LEWICY
Na swoim blogu, pewien „młody socjaldemokrata” pisze:
Lewica i Demokraci jest dla „prawdziwej” lewicy wrzodem, który należy wycisnąć i zasuszyć boleśnie spirytusem...
Ci „prawdziwi” lewicowcy snują marzenia o powstaniu z kolan, o zaprowadzeniu socjalistycznego porządku w tej spaczonej zgniłym liberalizmem Polsce. Twierdzą, że ich start z list LiD byłby kompromitacją..
Kompromitacją jest wynik wyborów do Parlamentu „prawdziwej” lewicy. Nie przekroczyła ona nawet 1%. Specjalnością „prawdziwków” nie jest wygrywanie wyborów w celu realizacji socjaldemokratycznego programu. Specjalnością „prawdziwków” jest licytowanie się, kto jest bardziej lewicowy”.
Jasnym jest że to komentarz do działań Polskiej Partii Pracy odnośnie Porozumienia Lewicy, któe raz to ma być radykalną frakcją w LiDzie, a wobec LiDu alternatywą. W zależności kto pyta i kto odpowiada. Słowem, normalka.
Pytam się, jaki jest cel bycia bardziej świętym od papieża? - ciągnie dalej socjaldemokrata - Permanentne bytowanie na politycznym marginesie? Siedzenie na kanapie w przyfabrycznej świetlicy i narzekanie jak to jest źle, jak to LiD jest centrolewicowy? Gdyby faktycznie „prawdziwkom” zależało na tworzeniu ich wizji lewicy już dawno przystąpiliby do szerokiego porozumienia Lewicy i Demokratów. Wszystkie znaki na niebie wskazują, że wolą jednak zacietrzewieni siedzieć przed TV i patrzeć jak po raz kolejny nie przekraczają 1%. Może to taki fetysz?
Oczywiście mamy do czynienia z bredniami wypierającymi brednie. Niewątpliwie jest to jednak jakiś sukces chavezistów z PPP. Działania partii zauważają jej oponenci, wyśmiewają posługując się argumentami dziecinie łatwymi do obalenia. I uczyni to zapewne wkrótce PPP z wdziękiem i przytupem piętnując SLD/LiD.
Co wyciągać z tego felietonu może wolnościowy społecznik(1)?
Dwa wnioski: po pierwsze krytyka młodego socjaldemokraty jest poniekąd słuszna – ukazuje bowiem śmieszność postępowania partii pokroju PPP. A w tej sytuacji o kant dupy roztrzaskać można krytykę „radykalnej lewicy” w kierunku naszym. Skoro działania anarchistów, oddolnych lewicowców (poza partyjnych) wydają się jakiemuś „alterglobalistycznemu” karierowiczowi śmieszne to co dopiero możemy powiedzieć o siedzących na kanapie w przyfabrycznej świetlicy i narzekających jak to jest źle członkach PPP? Istotnie, wymaga się zgodzić z autorem bloga, działalność takich partyjek zakrawa na fetysz. Jako anarchista dodałbym jeszcze; dobrze opłacony, czego socjaldemokrata powiedzieć już nie mógł...
Drugi wniosek to smutna wizja przyszłości Polski pod rządami PPP. Jeśli już sobie gdybami i wyobrażamy zwycięstwo PPP (2) to należy zdać sobie z czegoś sprawę. Mimowolnie PPP-owcy musieliby wejść w koalicje ze swoimi wrogami z SLD (względnie z Samoobroną, mają w tym zakresie małe doświadczenie). Na Nową Lewicę już teraz liczyć nie mogą – tajemnicą Poliszynela jest to ze PPP nie znosi NL z wzajemnością. A zatem jedyna szansa dla PPP to sojusz z największymi wrogami (rzekomo). To zaś oznacza albo kłótnie i chaos państwowy (gorszy niż w przypadku POPiSu) albo – w co wypada bardziej uwierzyć – sprzedanie się kapitałowi.
Wnioski są jasne i czytelne dla wszystkich. Wbrew temu co sugerują niektórzy anarchiści, nie ma co cieszyć sie z tego że PPP uzyskałaby reprezentacje w Sejmie. Nie ma również podstaw do sądzenia że z PPP czy NL łączy nas cokolwiek więcej niż z UPR-em czy PSL. Już dziś (jeszcze w miarę czytelnie i wyraznie) widać o co chodzi. Z czasem niektóre kwestie mogą przestać być (dla niektórych) takie klarowne.
Z anarchistycznym, niepoprawnym pozdrowieniem
Podpis Nieczytelny
Cytaty z „Prawdziwki Lewicy” (http://zagorski.socjaldemokracja.pl/18,8222_prawdziwki_8221_lewicy.html)
1)-jako ze socjalista nie równa sie społecznikowi, ostatecznie wolę tę nazwę od określenia libertarian socialist
2) – wszystkim którzy nie wierzą w ewentualne zwycięstwo PPP polecam zapoznać się z historią politycznej kariery Andrzeja Leppera.