Prawdziwe oblicze terapii szokowej
Dziennikarka z „Gazety Wyborczej” skomentowała jedną z niedawnych eksmisji na bruk jako konieczną „terapię szokową”, która jest rzekomo potrzebna lokatorom. Dzięki dziesięcioleciom prania mózgów, tego typu hasła zyskały popularność wśród pozbawionych ludzkich odruchów „lekarzy”, którzy bezmyślnie zalecają podobną terapię nie zastanawiając się nawet, czym tak naprawdę jest szok.
Szok, to okrutny i obezwładniający cios. Może zabić moralnie, a nawet fizycznie. Ludzie w stanie szoku po ciężkiej utracie ukochanych osób, mieszkania, lub środków do życia, czasem odbierają sobie życie, lub wpadają w spiralę samozniszczenia, z której nie mogą już wyjść. Czasem snują się jak duchy, nie będąc w stanie się pozbierać.
Tak właśnie się czuła nasza przyjaciółka, która w poniedziałek stała się bezdomna. Nie była sobą z powodu doznanego szoku. A kilka dni później, nadal będąc w takim stanie, wpadła pod samochód ciężarowy, co zakończyło się amputacją nogi do połowy golenia. Teraz jest nie tylko bezdomna, ale nie wiadomo, czy w ogóle będzie w stanie zadbać o siebie.
W cywilizowanych krajach, do których Polska z całą pewnością nie należy, gdy ktoś staje się bezdomny, otrzymuje jakąś formę pomocy, jak pomoc mieszkaniowa, psychologiczna, czy pomoc w znalezieniu pracy. Ale nie tutaj. Tutaj nie tylko jest się pozostawionym samemu sobie, ale trzeba jeszcze dodatkowo zmierzyć się z drwiną i atakami psów łańcuchowych neoliberalizmu i prymitywnymi anonimami ziejącymi nienawiścią w internecie.
To właśnie jeden z najtrwalszych skutków „terapii szokowej” zaaplikowanej Polsce. Cały kraj zaszokowano w ten sposób, że jego mieszkańcy utracili ludzkie uczucia, stając się narodem bandytów i pokrak moralnych.