Prawica pomoże budować salonową lewicę
Nie wiem ilu z naszych czytelników czyta "Dziennik" więc powiem, że kilka razy w tej gazecie były artykuły o "przyszłości lewicy". Wczoraj "Dz" zorganizował debatę w Warszawie na ten temat. Gościem spotkania był Slavoj Żiżek. Dziś "Dz" opublikował artykuł "Po co nam Żiżek w Warszawie". Jest bardzo ciekawy. Co piszą?
"A wierzymy, że polski liberalizm, polski kapitalizm, nawet polski antykomunizm - potrafią odpowiedzieć na krytykę Żiżka."
"...zaprosiliśmy Żiżka, aby pokazać polskiej lewicy, że jej światowy nurt wygląda inaczej. Że myśli o czym innym i żyje czym innym. Że stawia sobie cele szersze niż zachowanie starych postkomunistycznych baronów przy stole i w polityce. A przez lewicowość rozumie coś innego niż mętne uwagi o sprawiedliwości z podręczników marksizmu-leninizmu."
"...chcemy pokazać, że śmieszna jest nie tylko lewicowość SLD-owskich dinozaurów, ale też niektórych modnych na polskich salonach intelektualistów. Tandetna jest ich nowoczesność, pozorna jest ich otwartość. Patrząc na oryginał myśli lewicowej - w dodatku człowieka, który do głównego nurtu światowej filozofii nie przebił się z Paryża czy Berkeley, ale z Lubljany, z takich samych postkomunistycznych peryferiów jak Polska - nie sposób dostrzec, jak żałosne bywają jej niektóre nadwiślańskie kopie."
"...myślącym czytelnikom DZIENNIKA i "Europy" próbujemy pokazać, że wybuch rewolucji, o której marzy Żiżek, jest w istocie mało realny. Przynajmniej na razie. A jego radykalizm - bez względu na intencje autora - salonowy. Myśl lewicowa jest dziś w większym dołku, niż się komukolwiek wydaje. Nawet jej najbardziej niezależni liderzy nie są w stanie wyjść poza rolę koncesjonowanego opozycjonisty, jaką wyznacza im późny kapitalizm i liberalna demokracja. Co więcej, wie o tym doskonale sam autor "Rewolucji u bram". Właśnie dlatego prowadzi subtelną grę, nakładając w różnych miejscach różne maski - krwawego leninisty, hollywoodzkiego błazna, zatopionego z subtelnościach psychoanalizy akademickiego myśliciela."
Więc wygląda na to, że prawdziwymi zbawicielami polskiej lewicy mają być nie partie lewicowe, ani salonowa lewica, tylko redakcja "Dziennika". Ma ona ratować lewicę od braku swiadomości, że jest beznadziejna.