Programistka = niedoruchana feministka
Uczę się programować. W Ruby. Taki język obiektowy. Jest też taki drugi język, nazywa się Python. Generalnie (jak powiedział mi ktoś mądrzejszy ode mnie) języki te są do siebie całkiem podobne (tak, wiem, Python nie ma bloków, i w ogóle, ale to uproszczone porównanie wyłącznie na potrzeby tego wpisu). Wybór, którego dokonywałam 2-3 miesiące temu dotyczył więc nie tyle samego języka, co społeczności, która się wokół niego wytworzyła. To będą ludzie, do których będę się zwracać, gdy pojawi się jakiś problem w trakcie nauki, to będą również ludzie, z któymi będę pracować, gdy już opanuję wystarczająco dużo.
Znam kilka osób, które uczyły się programować w Ruby i obecnie w ten sposób zarabiają. Są fantastyczne: bardzo miłe, pomocne, nie ulegają stereotypom, angażują się społecznie. Popełniłam błąd uważając, że wszyscy w społeczności tacy są.
Istnieje coś takiego, jak WRUG, czyli comiesięczne spotkania warszawskich programistów Ruby. I choć nie mogę jeszcze nazwać siebie programistką, gdyż z powodu zaangażowania w TAK dla Kobiet nie zostaje mi na naukę tak dużo czasu, jakbym chciała, to chodzę na WRUGi, gdyż chcę poznawać ludzi, i słuchać, uczyć się.
Generalnie WRUG to część edukacyjna, a następnie pójście na piwo. Na piwie można porozmawiać, poznać ludzi, słuchać, uczyć się. Drugi raz z rzędu byłam tam jedyną kobietą.
Ktoś się mnie spytał, czym się obecnie zajmuję. Powiedziałam, że "TAK dla Kobiet". Niedługo później ktoś inny postanowił zepsuć mi wieczór.
Nie rozumiem, na jakiej podstawie ktoś, kogo widzę na oczy po raz pierwszy, rości sobie prawo do wywlekania mojego życia seksualnego na forum publicznym. Czy to, że jestem kobietą i (gasp!) feministką oznacza, że można mówić tak żenujące rzeczy na spotkaniu branżowym?
Czy ja idę na spotkanie fanów robienia na drutach i wypytuję obecnych tam mężczyzn, kiedy ostatnio, za przeproszeniem, ruchali?
Nie.
Dlaczego więc na dzisiejszym spotkaniu dyskutowano o tym, że jestem feministką, bo "nikt mnie nie wyruchał", i dopytywano, "czy mam chłopaka", oraz stwierdzano z troską, że "wszystko mi przejdzie", jak tylko ktoś mnie "porządnie wyrucha"?
Czy tak ma wyglądać przyjazna, otwarta i pomocna społeczność Ruby w Warszawie? Jeśli tak, to ja dziękuję, wysiadam i idę się uczyć Pythona, bo warszawska społeczność zawiodła mnie na polu równouprawienia już po raz drugi z rzędu.
Po usłyszeniu tego wszystkiego podziękowałam grzecznie za wieczór, wstałam i wyszłam. A później się popłakałam. To tyle jeśli chodzi o przezwyciężenie wewnętrznej walki z zagrożeniem stereotypem.
Tekst został pierwotnie opublikowany na blogu: http://paciorkowska.blogspot.com/2011/09/programistka-niedoruchana-femin...