Przepisy ruchu drogowego tylko dla zwykłych obywateli
Hulaj dusza piekła nie ma - tak musiał myśleć kierowca, który wiózł Bronisława Komorowskiego na piknik. Mając na pokładzie parę prezydencką, nie przejmował się on żadnymi przepisami, tylko gnał na złamanie karku, by Anna i Bronisław Komorowscy nie mieli szansy zgłodnieć po poprzednim posiłku.
Niedawno kierowcy zastanawiali się, czy po polskich drogach jeździ Michael Schumacher, czy też wracający do zdrowia Robert Kubica. 140 km/h, rajdowe umiejętności, slalom między innymi samochodami. Długo by opisywać czego dokonywał kierowca czarnego luksusowego wozu, który najpierw mknął po ulicach Warszawy, by w końcu dotrzeć do małej miejscowości znajdującej się niedaleko stolicy.
Przy tak dużej prędkości udało mu się tego dokonać w relatywnie krótkim czasie, dzięki czemu misja "zjedzmy poza Belwederem" została zwieńczona sukcesem. Zleceniodawcami misji była wygłodniała, jak przysłowiowe wilki, pierwsza para.
Trzeciego maja, po zakończeniu oficjalnych obchodów Bronisław i Anna Komorowscy wsiedli do limuzyny, z podręcznym koszykiem w rękach i pojechali spożyć posiłek na łonie natury. Komorowski za nic ma przepisy drogowe i nie przeszkadza mu, gdy jego kierowca gna na złamanie karku. 140 km/h, to więcej niż zezwalają przepisy, ale wystarczająco szybko, by prezydenta i małżonki nie dopadł mały głód.
Nie jest to zresztą przypadek odosobniony wśród polityków. Jan Tomaszewski notorycznie łamie przepisy, parkując samochód przed swoim biurem poselskim. Mieści się ono przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie obowiązuje zakaz wjazdu. - Będę popełniał te wykroczenia, bo nie przyjeżdżam tam na wódkę, czy na tańce, tylko po to, aby spotkać się z wyborcami - mówił wzburzony poseł PiS. Tomaszewski nie czuje się jednak przestępcą i zapowiada, że nie przestanie łamać przepisu, chyba że Sejm uchyli mu immunitet.
W takim razie zwykli obywatele także nie powinni czuć się przestępcami, a także poczuwać się do płacenia mandatów.
Swoistym klasykiem łamania przepisów drogowych jest europoseł Jacek Kurski. Praca w Parlamencie Europejskim zmusza go do pokonywania dużych odległości. Jedną z najsłynniejszych podróży Kurskiego była jednak ta do Olsztyna. Europoseł spieszył się na otwarcie swojego biura poselskiego. Jego BMW X5 zostało zatrzymane przez olsztyńskich policjantów. Polityk przekroczył dozwoloną prędkość o blisko 40 km/h. Nie dostał jednak ani 300 złotych mandatu, ani sześciu punktów karnych. Rzeczniczka Olsztyńskiej Policji powiedziała, że europoseł zasłonił się immunitetem. Jacek Kurski nie potwierdził tej informacji. Przyznał, że został tego dnia zatrzymany przez policjantów, gdyż został przez nich rozpoznany. Mandatu uniknął zaś dlatego, że policjanci chcieli aby zdążył.
Parlamentarzyści od dawna pokazują, że ustanawiane przez nich prawo dotyczy przede wszystkim zwykłych obywateli.
Źródło: politykier.pl