Skrajna prawica niebawem ponownie w polskim parlamencie?
Poniższy tekst powstał na bazie informacji uzyskanych od członków Młodzieży Wszechpolskiej oraz zebranych przez działacza antyfaszystowskiego, który przeniknął na kilka miesięcy do struktur ONR
„Marsz na Warszawę” miał służyć narodzinom nowej skrajnie prawicowej partii politycznej, a nie obchodom Święta Niepodległości. Wszystko było już zaplanowane, ale...
ONR-Podhale
Falstart pod pomnikiem Dmowskiego
Panowie Winnicki, Żaryn czy Bosak, zapewniali wszystkich, że tzw. „Marsz Niepodległości” jest niczym innym, jak próbą uczczenia pewnej tradycji, demonstracją patriotyzmu przez zwykłych Polaków. Tymczasem sam Marsz okazuje się być tylko przykrywką. I to nie tylko dla zgromadzenia skrajnie prawicowego tłumu. Polacy, którzy przybyli na MN, nieświadomie brali udział w spektaklu służącym powołaniu nowego ruchu skrajnych nacjonalistów pod nazwą „Ruchu Narodowego”.
11 listopada pod pomnikiem Dmowskiego miało zostać ogłoszone powstanie zalążka czegoś, co trzeba nazwać polską partią faszyzującą. Nie wyszło, bo jej przyszli adepci, zamiast czekać na ceremonię ogłoszenia, rozbiegli się siać terror w mieście. Być może nie zrobiliby tego, gdyby wiedzieli jak wzniosłe wydarzenie ich czeka. Ale nie wiedzieli. Tylko liderzy ONR i MW znali te plany. Wyszedł więc swoisty falstart. Ceremonia ogłoszenia nowego tworu została przełożona na najbliższą przyszłość. Być może dojdzie do tego lada dzień, gdyż wszystko było już przygotowane. Jedno jest pewne. Tak jak przemarsze skrajnej, faszyzującej prawicy ukryto obecnie pod nazwą „Marszu Niepodległości”, tak proces prowadzący skrajną prawicę do parlamentu dostanie lada dzień mylącą nazwę „Ruchu Narodowego”.
Żniwa po tumulcie w Święto Niepodległości
Skrajna prawica na swoich forach internetowych ogłosiła 11.11.11 dniem przełomowym. Pisze o narodzinach wielkiego narodowego ruchu. Oblicze tego ruchu oglądaliśmy już setki razy. Na Podlasiu, w Białymstoku, na obozach integracyjnych z faszystami z całej Europy na Węgrzech i raz jeszcze na ulicach Warszawy 11 listopada tego roku. O tym, że ma on faktycznie liczne zaplecze i brutalny potencjał nikt już nie może mieć wątpliwości. Skrajnie prawicowe bojówki organizują się na stadionach i poza nimi w całym kraju. Teraz potencjał ten ma zostać zagospodarowany poprzez wepchnięcie go w ramy nowego ruchu – „Ruchu Narodowego”. Formalizacją i strukturami tego ruchu zajmą się wspólnie neofaszystowski ONR i skrajnie prawicowa Młodzież Wszechpolska.
Właściwie ogłoszenie „Ruchu Narodowego” miało się odbyć na zakończenie tzw. „Marszu Niepodległości” pod pomnikiem Dmowskiego. Jednak nieustanne ataki uczestników Marszu na Warszawiaków, antyfaszystów, media i policję nie były atmosferą, w której mogło się odbyć „uroczyste” ogłoszenie nowego, skrajnie prawicowego tworu. Moment ten przeniesiono wiec taktycznie o kilka dni, kiedy zgliszcza i atmosfera strachu, pozostawione po skrajnie prawicowym terrorze, nieco opadną. Będzie to zebranie żniw atmosfery uniesienia, jaka panuje w ugrupowaniach skrajnej prawicy po tumulcie wywołanym w Święto Niepodległości w Wwie. Spodziewajmy się tego lada dzień.
Na wzór węgierski
Nowe Stowarzyszenie „Ruch Narodowy” (RN) ma być przykrywką dla nowego ruchu. Jego zadaniem jest przykrycie biało-czerwoną flagą wylęgarni skrajnie prawicowych i neofaszystowskich bandytów w tym kraju. To kontynuacja strategii przykrywania marszu organizowanego przez ONR i MW formułą i nazwą „Marszu Niepodległości”. Nowy „RN” ma być na zewnątrz „patriotyczny” (podobnie jak tzw. „Marsz Niepodległości”), a do wewnątrz skrajnie prawicowy. Na zewnątrz ma głosić idee umiarkowano-prawicowe (nowoczesna ksenofobiczno-homofobiczna nowomowa), zaś do wewnątrz organizować skrajnie prawicowe struktury i krzewić przy ich pomocy najskrajniejsze prawicowe postawy. Właśnie te, które dały kolejny pokaz „patriotyzmu” 11 listopada tego roku.
Członkowie MW od kilkunastu tygodni opowiadają w swoim środowisku, że chodzi o zagospodarowanie niezorganizowanej do tej pory rzeszy zwolenników środowisk nacjonalistycznych i skrajnie prawicowych. Nowy ruch miałby dotrzeć i zaanimować skrajnie prawicowe środowiska we wszystkich zakątkach kraju. Liderzy MW debatowali ostatnio głośno na temat idei stworzenia gęstej sieci struktur powiatowych tego ruchu. Wszystko po to, aby na mapie Polski nie było już miejsc, w których mniejszości narodowe, seksualne czy kulturowe mogłyby czuć się swobodnie i bezpiecznie. Ruch miałby pełnić dokładnie tę samą rolę, którą pełni neofaszystowski Jobbik na Węgrzech. Wspólny wyjazd członków ONR i Młodzieży Wszechpolskiej na neofaszystowskie zgromadzenie na Węgrzech latem tego roku służył zbieraniu doświadczeń. Obecność węgierskich neofaszystów z organizacji Jobbik na tegorocznym „Marszu Niepodległości” w W-wie jest potwierdzeniem kierunku.
Z placu Konstytucji prostą drogą do parlamentu
Dyskusje o nowym tworze trwają na skrajnej prawicy już od dawna. Jego schemat powstał jakiś czas temu. Strona internetowa jest właściwie gotowa.
Samą decyzję o zawiązaniu konkretnego stowarzyszenia podjęto już wiele miesięcy temu na wspólnym zamkniętym zjeździe ONR i Młodzieży Wszechpolskiej we Wrocławiu. Członkowie MW głoszą, że stowarzyszenie ma działać 2 lata jako ruch, a następnie przekształcić się w partię.Ktoś mógłby zapytać czemu nie od razu partia? Pewnie dlatego, że wpychanie w ramy partii rozbuchanej masy, która odnalazła swoje powołanie kilka dni temu na Placu Konstytucji, mogłoby skończyć się awanturą w szeregach skrajnej prawicy. „Kibole” jako pierwsi dostaliby szału, być może większego niż pod pomnikiem Dmowskiego (plac na Rozdrożu). Głodni władzy członkowie MW zdając sobie z tego sprawę stwierdzili, że dopną swego w czterech taktach. Tak więc najpierw z jawnie faszyzującego, corocznego 11-listopadowego marszu zrobiono „Marsz Niepodległości” (jesień 2010). Następnym krokiem jest rejestracja Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” (do końca nie wiadomo, czy się do tej pory udało). Wreszcie stowarzyszenie to ma przekształcić się w stowarzyszenie „Ruch Narodowy”. Stowarzyszenie „RN” ma mieć na tyle elastyczną formułę ideową, aby zgromadzić wokół siebie całą skrajną prawicę i okolice. Taki twór ma stać się faktycznym ruchem, by wreszcie przekształcić się w partię polityczną. Jej celem byłoby wejście do parlamentu. Według pewnego działacza MW, na wszystko dano sobie od 12 do 24 miesięcy – ważne, aby zdążyć ze wszystkim przed kolejnymi wyborami (2014). To logiczne. Nowy faszyzujący twór o nazwie „Ruch Narodowy” przekształci się w partię zapewne dokładnie wtedy, gdy właśnie dojrzeje do wyborów. Tempo ładowania się skrajnej prawicy do parlamentu jest więc istnie węgierskie, jeśli nawet nie bawarskie. Prosto z „rozpierduchy pod pomnikiem Dmowskiego” na pełnym gazie do sejmu.
Oto jak Młodzież Wszechpolska, która miała już swoje 5 minut w parlamencie jako młodzieżówka LPR, zamierza do niego powrócić zainspirowana drogą jaką przyjęła skrajna prawica na Węgrzech. Oto w jaki sposób również ONR oraz ich przyjaciele od Autonomicznych Nacjonalistów, przez „White Legion” po „Blood&Honour”, którzy będą się mogli swobodnie czuć w elastycznej strukturze „RN”, zamierzają wkroczyć po raz pierwszy do polskiego parlamentu. Oto jak ludzie z ONR, obecni skini i „bohaterzy z placu Konstytucji”, chcą mieć wpływ na losy tego kraju.
Pod czyim przywództwem?
Jeżeli chodzi o podział władzy w „Ruchu Narodowym” to, jak słychać z obu środowisk, ma to być „sprawiedliwy układ” pomiędzy ONR i MW. W zarządzie zasiąść ma po tyle samo osób z obu organizacji. Pozostałymi kluczowymi stanowiskami ONR i MW również podzielą się pół na pół. Tyle tylko, że nie od dziś wiadomo, że ONR tworzą raczej chłopcy od bicia „wrogów narodu”, a MW produkuje raczej kadry gotowe do przejmowania władzy (skąd my znamy te struktury od przejmowania ulic i przejmowania władzy równolegle...). Wystarczy spojrzeć na same twarze i przeszłość obecnych władz obu organizacji. Liderzy MW, Winnicki i Tumanowicz, jeżdzą po Europie i spotykają się z przywódcami skrajnej prawicy, m.in. na Węgrzech oraz brylują we wszystkich stacjach telewizyjnych wypowiadając słowo „lewacki” we wszystkich liczbach i przypadkach. Natomiast rzecznikiem prasowym ONR (i wschodzącą gwiazdą organizacji) jest były skinhead, bramkarz z dyskoteki i instruktor z siłowni, niejaki Marian Kowalski z ONR-Lublin, zamieszany w sprawy sądowe związane z szerzeniem antysemityzmu. Czy w takich okolicznościach „sprawiedliwy podział władzy” pomiędzy obiema organizacjami jest w ogóle możliwy? ONR zdaje się w to wierzyć. Członkowie MW twierdzą, że wyjdzie dopiero w praniu kto tak naprawdę jest zdolny do zarządzania tak dalekosiężnym przedsięwzięciem.
„Ruch Narodowy” ma za zadanie zgromadzić całą formalnie niezorganizowaną skrajną prawicę (grupy, projekty, środowiska, bojówki), a także wchłonąć wszystkie organizacje skrajnie prawicowe w kraju. Tylko czy zgodzi się na to Narodowe Odrodzenie Polski (NOP), które ma równoległe do ONR i MW aspiracje do przewodzenia skrajnej prawicy w Polsce? Członkowie MW twierdzą, że NOP jest w kryzysie i niedługo po powstaniu „RN”, albo będzie zmuszony się przyłączyć, albo kompletnie zniknie z mapy skrajnej prawicy w kraju. Nie wiadomo do końca jak zapatruje się na to sam ONR, ale wiadomo, że unia z MW oznacza zostawienie NOP z tyłu i odcięcie w ten sposób konkurentom tlenu. Może faktycznie NOP nie będzie miał wyjścia i dołączy do nowej inicjatywy, ale biorąc pod uwagę fakt, że podział władzy jest już ustalony, będzie się musiał podporządkować odwiecznej konkurencji. Niezbyt interesująca perspektywa dla struktury mającej zdecydowanie największe międzynarodowe poparcie spośród całej skrajnej prawicy w kraju.
Kto w to wejdzie?
Członkowie MW twierdzą, że zgarną do „RN” m.in. wszelkich monarchistów, nowe środowisko Giertycha oraz resztki LPR. Dla tych ostatnich to idealny sposób na reinkarnację. Kolejnym motorkiem napędowym „RN” będą zapewne „Solidarni 2010”. Dla ONR jest to zbyt kontrowersyjne, mało radykalne i zbyt oszołomiarsko-klerykalne towarzystwo, ale wizja rośnięcia w siłę i nadchodzących dni władzy może okazać się silniejsza od zdrowego, faszyzującego rozsądku. Tym bardziej, że podpisany „sprawiedliwy układ władzy” w przyszłym „RN” gwarantuje przywództwo nad tymi wszystkimi prawicowymi elementami. O ile MW ich nie wykiwa ze „sprawiedliwego podziału władzy” używając swoich wygadanych głów. Gdyby nie odraza do faszyzmu to należałoby właściwie martwić się o los ONR w tym całym tworze.
Oczywiście do „RN” przystąpi zapewne i Korwin-Mikke, który wzywa do bicia lewaków bardziej dobitnie niż sam RedWatch. Z drugiej strony ciążko jest sobie wyobrazić fakt podporządkowania się Korwina liderom ONR. Nie tyle ze względów ideowych, ile fetyszu władzy jakim człowiek ten emanuje.
Jedno jest pewne: w nowo powstałym „Ruchu Narodowym” jego zarząd będzie musiał trzymać całe to towarzystwo krótko za ryj. Inaczej się wszystko rozleci w drobny mak. Tyle tylko, że każda faszyzująca organizacja tak właśnie działa: terror na zewnątrz i terror do wewnątrz. Dlatego, mimo wszelkich paradoksów, twórcy „RN” optymistycznie patrzą w przyszłość. Ciekawym pytaniem jest jednak to, kto zostanie polskim Fuhrerem: prezes Winnicki (MW) czy jednak były skinhead i bramkarz z dyskoteki Marian Kowalski (wschodząca gwiazda i rzecznik ONR).
Jak połączyć i wykorzystać do tego samego celu potencjał kibiców i Jarka Kaczyńskiego?
„RN” ma zagospodarować na stałe i wykorzystać wybuchowy potencjał kibiców. Problem w tym, że władze MW z Winnickim na czele oficjalnie się od „kiboli” odcięły bezpośrednio po 11-listopadowych zadymach. Teraz jest problem. Trzeba ich jakoś za to przeprosić, bo przecież potrzebni są na listach „Ruchu Narodowego”, gdyż najbardziej liczą się liczby („11 tysięcy na 11 listopada”). Potrzebni są też na następnych akcjach MW i ONR, aby latali za antifą, bo sami faszyści (ci w glanach i ci w garniturach) mają jednak troche pietra. I słusznie. Członkowie MW liczą, że przeprosiny/podziekowania dla kibiców wyjdą ze strony ONR i w ten sposób mimo jawnego odcięcia się od nich samej MW, pozostaną oni dalej do dyspozycji tych dwóch faszyzujących ugrupowań.
Tak właśnie liderzy MW i ONR, mimo że kadry obu organizacji nie bardzo za sobą przepadają, wspierają się nawzajem w ciężkich momentach. Jedni się od kibiców odetną, drudzy ich przeproszą i na przekór wszelkim paradoksom, towarzystwo trzyma się dalej razem. Pozostaje pytanie jak długo będą to tolerowali sami kibice. MW i ONR już teraz współpracują z policją co jest dla większości kibiców problematyczne. Stanie się jeszcze bardziej, gdy „Ruch Narodowy” przekształci się w partię. Chyba, że faszyzująca partia będzie reprezentacją „kiboli” w parlamencie. Tyle tylko, że ta reprezentacja już istnieje, a jest nią sam PiS.
Tu właśnie pojawia się pytanie czy w proces tworzenia projektu polskiej partii faszystowskiej włączy się też prawe skrzydło PiS. Sądząc po wypowiedziach niektórych posłów dotyczących wydarzeń 11 listopada, nie jest to wykluczone! Podobno MW prowadziła na ten temat rozmowy z kimś z „Ziobrystów”, co jest już znamienne, niezależnie od ostatecznego efektu tych rozmów. Narzuca się też pytanie o to, jak blisko skrajnej prawicy znajduje się obecnie sam Jarosław Kaczyński. To zastanawiające dlaczego, mimo jego wypowiedzi dotyczących ataków na Podlasiu („To prowokacja”), sympatii do autorytarnego Budapesztu, oraz antyniemieckich i antyrosyjskich fobii, taki Marian Kowalski (rzecznik z siłowni ONR) wciąż uważa go za zbyt umiarkowaną prawicę. Świadczy to chyba tylko o tym jak daleko na prawo sam ONR się znajduje.
Na dziś dzień wydaje się całkiem prawdopodobne, że Jarosław Kaczyński, który przekroczył już chyba wszelkie granice dobrego smaku, mógłby zostać honorowym członkiem nowego faszyzującego ruchu. Do MW nikt go nie przyjmie ze względu na wiek. ONR go nie przygarnie, gdyż jego stosunek do „kiboli” jest zmienny w zależności od tego na ile ich w danym momencie potrzebuje. Jednak twór o tak abstrakcyjnej nazwie jak „Ruch Narodowy”, a więc skrajna prawica ukryta pod kolejną warstwą pudru, może się okazać idealnym ogniwem łączącym poglądy Jarosława i ONRowców. I właśnie po to ten twór powstaje. Aby każdy Kowalski (nie tylko Marian) i każdy Kaczyński (nie tylko Jarosław) oraz wszyscy inni „urodzeni 11 listopada 2011 pomiędzy Placem Konstytucji a placem na Rozdrożu”, mogli wejść w ten nowy twór o nazwie „Ruch Narodowy” jak w masło.
Czy mamy jeszcze przyszłość?
Cała idea stowarzyszenia, ruchu i partii „RN”, której materializacji świadkami staniemy się lada dzień, jest dowodem na to, że skrajna prawica w Polsce nie odwołuje się już tylko do przeszłości. Nie odwołuje się już tylko do czasów, gdy wolno było gonić ulicami za Żydami i nie jest zainteresowana jedynie sianiem w miastach terroru jak podczas swoistego „najazdu na Warszawę”, ale coraz śmielej spogląda w przyszłość. Oznacza to m.in. nawarstwianie się takich wydarzeń z jakim mieliśmy do czynienia 11 listopada 2011 w Warszawie, oraz nasilanie się zdecentralizowanych aktów prawicowego terroru, takich jak te na Podlasiu.
Tylko, że przyszłość skrajnej prawicy wyklucza przyszłość wielu innych. I to przede wszystkim dlatego twór o nazwie „Ruch Narodowy” jest zagrożeniem dla nas wszystkich!
http://11listopada.org/wiadomosc/skrajna-prawica-niebawem-ponownie-w-pol...