Sojusz LPR i UPR
Idą razem do wyborów, by szerzyć ksenofobię, zaściankowość, nietolerancję i wolny rynek. UPR, które głosi dziki kapitalizm: zniesienie pomocy socjalnej, zasiłków dla bezrobotnych, „przywilejów” związkowych, prywatyzację służby zdrowia i edukacji. LPR, które również wychwala własność prywatną i sympatyzuje z konserwatywnymi poglądami UPR.
Narodowa polityka Sojuszu LPR i UPR stawi na pierwszym miejscu własność prywatną. Pomija milczeniem, że właścicielami nie mogą być wszyscy. Pomija milczeniem, że część Polaków jest innego wyznania niż katolickie czy tez nie wierzy w siły nadprzyrodzone. Wyklucza z narodu dzieci i kobiety, stawiając dorosłego mężczyznę jako pana w domu i kraju, którego rozkazów muszą słuchać – a jak nie to… krzesło elektryczne (?).
Biednymi, którzy nie znajdą pracy lub z przyczyn losowych stracą dach nad głową, popadną w nędzę, mają zajmować się prywatni przedsiębiorcy – jeśli oczywiście zechcą. Nie można przecież ograniczać wolności jednostki. Toteż biedny będzie mógł wolnościowo zdechnąć z głodu. Albo trafi do więzienia jako przestępca. Element też nie mieszczący się w polityce narodowej prawicy.
Sojusz nie tylko ukazuje prawdziwą narodową politykę, a raczej politykę klasową prawicy, lecz również obala mit, że wolny rynek wiąże się ściśle ze swobodami obywatelskimi. Mit, który został obalony dawno temu w Chile przez patrona polskiej prawicy – Augusto Pinocheta.
Na koniec krótkiego komentarza codziennego ogólna refleksja.
Na stronach obu partii można poczytać jacy to oni są solidarni i wolnościowi, jacy prospołeczni. Chodzi wszystkim jedynie o dobro Polski i obywateli. Przecież nawet biednym będzie żyło się lepiej, gdy będzie swoboda podejmowania umów o pracę… Gada tak PiS, gada tak PO, gada tak LiD, Samoobrona. Przedwyborcza, mistyfikująca, paplanina. Nawijanie makaronu na uszy. Naród, rodzina, solidarność, wolność, równość, a nawet własność – pojęcia służące maksymalizacji zysków politycznych, ale też maskujące konkretne działania polityczne, określoną politykę klasową. Polityka klasowa ujawnia się w konkretnych poczynaniach. I nie myślę tutaj o Giertychu, który wręcza tysiąc złotych kobiecie, która urodziła dzieci (mały to koszt, jeśli ujmie się to w całości wydatków na kampanię wyborczą), ale o stosunku do działalności związkowej. Na ten temat Giertych powiedział kiedyś: „Wzorem jest dla nas Margaret Thatcher”. To stosunek PiS do strajku pielęgniarek, czy pracowników Poczty Polskiej. Pojęcie narodu okazało się słowem-pałką przeciwko pracownikom walczącym o swoje prawa. Ich też wykluczono – jeśli nawet tymczasowo, na czas małego buntu.