Symbolizm/wandalizm?
Jednym z najczęsciej podnoszonych efektów sobotniej demonstracji są hasła wymalowane na elewacji Urzędu Miasta. W stosunku do głównych tematów, wokół których skupiał się przekaz demonstracji, tematów dotyczących antyspołecznej polityki miasta nastawionej jedynie na zysk podmiotów ekonomicznie dominujących, zupełnej ignorancji władz miasta odnoście zrozumienia artykułowanych potrzeb części mieszkańców Poznania, a skupienie tak dużej uwagi na nieznacznych zmianach estetycznych elewacji, jest zdecydowanie nieproporcjonalne.
Zarówno podkreślanie kwestii napisu jak i nazywanie zdarzenia terroryzmem, jest dążeniem władz miejskich do odwrócenia uwagi od podstawowych zarzutów kierowanych przez demonstrantów w ich stronę, próbą kanalizowania poruszonych problemów i wandalizowaniem całego zdarzenia. A należy zauważyć, że jeszcze za czasów PRL-u ówczesna opozycja, której niektórzy przedstawiciele stanowią dzisiaj trzon partii monopolizującej "rynek" polityczny zarówno kraju jak i Poznania, sami sięgali po to narzędzie ekspresji i przekazu, wymalowując antykomunistyczne hasła na murach. Wtedy partia też nazywała takie antysystemowe praktyki wandalizmem, a przeciwników wandalami. Wtedy kanały informacyjne zmonopolizowane były przez władze peerelowskie, dzisiaj są zawłaszczone przez podmioty posiadające wystarczające środki finansowe, pozwalające na wykup za ogromne pieniądze przestrzeni w mieście przeznaczanych na billboardy reklamowe i plakaty.
Graffiti zawsze będzie przez władzę prawnie represjonowane, gdyż nie może ona nad jego przekazem (zwłaszcza niewygodnym) sprawować innej kontroli. Pewne osoby bulwersuje fakt, iż napisy są umieszczane na odmalowanych elewacjach budynków. Ale kiedy z tych odpicowanych kamienic przed ich rewitalizacją eksmitowano ubogich ludzi, albo podnoszono czynsze tak, aby zmusić ich do wyprowadzki - te same osoby, nie zwracały na to uwagi. Nie przykuwa ich zainteresowania proces kryjący się pod pojęciem rewitalizacji - remontowanie starych budynków mieszkalnych w centrum Poznania nie po to, by podnieść standard życia mieszkańców od dawna je zamieszkujących, ale by wysiedlić ich na obrzeża miasta, nierzadko do skupisk kontenerów socjalnych. Zrewitalizowane częściowo ze środków publicznych centrum ma być przyjazne jedynie ośrodkom finansowo-usługowym i zamieszkane przez ludzi bogatych. Czym jest więc pusta estetyka kolorowych kamienic, względem sprzeciwu wobec fałszywej polityki rewitalizacyjnej, skierowanej przeciwko uboższym (stanowiącym większość) mieszkańcom?
Ponadto, o czym zdążyliśmy się już przekonać, włodarze ze środowiska PO, odnoszą się z pełną ignorancją do postulatów i żądań kierowanych do nich dozwolonymi środkami. Nie zwracają uwagi na głosy poznaniaków kierowane do nich z sali sesyjnej Rady Miasta, nie odpowiadają na kierowane do urzędników pisma, nie pozwalają ludziom zamieszkującym określone dzielnice i osiedla uczestniczyć w planowaniu rozwoju swojej przestrzeni życiowej. Nic dziwnego, że we mgle tego ignorowania postulaty przedstawione w postaci graffiti na murach bastionu POlityki miejskiej, tak rażą i kują w oczy. Mimo to nie dajmy sprowadzić poważnej dyskusji na temat kształtu i jakości życia mieszkańców miasta, do poziomu wrzasku o zakłócenie estetycznej równowagi bardziej wrażliwych mieszczuchów.
(basta) www.rozbrat.org