Tania siła robocza z Ukrainy w polskim rolnictwie
Chcemy, by Ukraińcy mogli legalnie pracować u polskich rolników - mówi współpracownik minister pracy Anny Kalaty z Samoobrony. Również minister rolnictwa i wicepremier Andrzej Lepper chce otwarcia rynku pracy sezonowej w rolnictwie dla Ukraińców.
Skąd ten pomysł? Chcą tego rolnicze związki i stowarzyszenia, bo niewielu Polaków chce pracować w polu. To ciężka i słabo płatna praca (np. 1 zł za kilogram zebranych truskawek). Rolnicy korzystają więc z usług mieszkańców krajów dawnego ZSRR.
Kiedy rolnicy skarżyli się na brak rąk do pracy, Lepper dziwił się, że przy tak dużym bezrobociu nie można znaleźć chętnych Polaków. Później przyznał, że dobrze byłoby, żeby obcokrajowcy mogli u nas "pracować". Namawiał przy okazji szefa MSWiA Ludwika Dorna, by nie było szczegółowych kontroli na plantacjach.
Samoobrona chce także zniesienia obowiązku opłacania składek na ubezpieczenie społeczne dla osób zatrudnianych do pracy sezonowej (np. do 50 dni). To wymagałoby szybkiej nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia lub szybkiego podpisania odpowiedniego porozumienia z Ukrainą.
Jasny sygnał dała minister Anna Kalata 8 czerwca na sejmowej komisji pracy: - Chcemy zmiany zasad zatrudniania cudzoziemców. Chodziłoby o uproszczenie procedur.