"Triada" – stary i dobrze znany oszust
„Zdecydowanie nie polecam. Byliśmy z tym biurem w Sharm w Egipcie i tak jak nas ostrzegano i czytaliśmy złe opinie, w naszym przypadku się potwierdziło. Egipt to już nie jest bezpieczne miejsce dla turystów, a ze strony Biura nie ma co liczyć na pomoc. Nasz rezydentka (p. Kasia) to nie jest najlepsza wizytówka dla Biura. Zero kompetencji, przekazuje błędne informacje i ma turystów „gdzieś”.
To jedna z opinii na temat biura podróży „Triada”. Wpis pochodzi ze stron Easygo.pl. Na innych forach turystycznych jest podobnie. I tak było od lat. Zły hotel, kiepskie wyżywienie, olewająca wszystkich rezydentka, której nic się nie chciało, bo nie miała płacone od miesięcy. „Triada” przetrwała dwadzieścia lat, to i tak o wiele za długo. System na jakim prosperowało owe biuro podróży można porównać do działalności piramidy finansowej. Od lat wiadomo było, że jeśli jedziemy z „Triadą”, nasz wyjazd do ciepłych krajów opłacają następni wyjeżdżający po nas turyści. Po Warszawie krążyło od dawna, że „Triada”, jak i inne biura podróży w ten sposób prosperują. Każdy rok przynosił „Triadzie” poważne straty finansowe. „Triada” miała problemy z realizowaniem zawartych zobowiązań względem hoteli, linii lotniczych oraz innych podmiotów gospodarczych z branży turystycznej. Zarząd biura zdawał sobie sprawę z tego, że marka „Triady” źle się kojarzy potencjalnym klientom. Słynne już były skargi na oferty „Last Minute” tego biura w 2004 roku. W programie TVN „Uwaga!” można było zobaczyć nakręcone filmy kamerą wideo przez poszkodowanych klientów „Triady” i przekonać się na własne oczy z jakimi „luksusowymi” hotelami mieli oni do czynienia. Zamiast wspaniałego widoku, był widok na podwórko lub kupę gruzu.
Historia polskiej branży turystycznej ostatnich dwudziestu lat obfituje w spektakularne bankructwa, przekręty i rozpacz klientów na lotniskach w całym kraju, rozczarowanych szybkim powrotem z urlopu marzeń. Można było wymieniać bogatą listę biur większych lub mniejszych, które upadały. Jednak nie ma to mniejszego sensu. Powód jest bowiem prozaiczny. Przyczyna, przebieg i skutek tych bankructw był zazwyczaj taki sam. Jak powstały biura, skąd miały kapitał początkowy, czy go miały kiedykolwiek jest owiane mgłą tajemnicą, jak okoliczności ich spektakularnego bankructwa. Można podejrzewać, że kapitałem finansowym tychże biur były głównie pieniądze turystów.
Już wiem dlaczego Polska jest atrakcyjna dla zagranicznych inwestorów. Tu nad Wisłą można robić niezłe przekręty oraz malwersacje finansowe, bez ponoszenia żadnej odpowiedzialności. Tak samo jest z członkami zarządów upadłych biur podróży. Nikt nie poniósł konsekwencji za to, że swoim brakiem odpowiedzialności okradł klientów swojego upadłego biura. Mało kto pamięta, jak w latach 90-tych powstawały jak grzyby po deszczu biura podróży. Polacy bardzo chcieli wyjeżdżać na wakacje do ciepłych krajów, by móc odpocząć, oderwać się od codzienności i w końcu być tam, gdzie są obywatele bogatszych państw zachodnich. Był popyt, była i podaż. Wreszcie rynek turystyczny nie ograniczał się jedynie do kilku państwowych molochów, jakim był np. „Orbis” przez lata PRL-u. Media rozpisywały się, że wyjazdy Polaków zagranicę, są dowodem: Polacy jesteście bogaci! Bogacimy się!
Niestety rzeczywistość zaskrzypiała już pod koniec lat 90-tych. To wtedy zaczęła się czarna seria upadku biur podróży. Ich cechą charakterystyczną było to, że mieli wyjątkowo tanie wakacje, a ich płynność finansowa budziła duże wątpliwości. Jednak Polacy nabierali się na te okazje. No i mieli faktycznie „fantastyczne” powrót z urlopu. Do dziś wielu z nich sądzi się z nieistniejącymi już biurami o odszkodowanie. A figa z makiem! Nic nie dostali i nie dostaną! Nie pomogły ubezpieczenia, fakt przynależności do przeróżnych stowarzyszeń turystycznych, które jedynie zamydlały stan faktyczny danego biura podróży. Rynek turystyczny to największy blamaż polskiego kapitalizmu. Rynek nie był kontrolowany przez nikogo, a każdy mógł robić, co mu się żywnie podobało. I mamy po latach efekty. Upadające biura, zwalniani pracownicy, którym nie płacono od miesięcy czy zostawieni na lodzie klienci.
RobertHist