Trudne pytania o związki administracji Busha z zamachami 11 września

Publicystyka

Fragment książki prof. Davida Ray Griffina pt. Nowy Pearl Harbor, Trudne pytania o związki administracji Busha z zamachami 11 września.

Rozdział pierwszy

Lot 11 i lot 175: Jak to możliwe, że porywaczom się udało?

Jak mówią krytycy oficjalnej wersji wydarzeń z 11 września 2001, pod wieloma względami ich najsilniejsze dowody pochodzą bezpośrednio z tychże wydarzeń. O 8:46 jeden z porwanych samolotów wbił się w północną wieżę World Trace Center (WTC). O 9:03 drugi samolot uderzył w wieżę południową, a o godzinie 9:38 nastąpiło uderzenie w Pentagon. Jednak w świetle standardowych procedur postępowania w przypadku porwań samolotów, ani jedna z tych maszyn nie powinna była dosięgnąć celu, nie mówiąc już o wszystkich trzech. Jest również dalece niejasne, jak mogło dojść do zawalenia się obu wież WTC wskutek tych ataków. Co więcej, istnieją także poważne wątpliwości dotyczące trzeciego z samolotów - mianowicie czy to, co uderzyło w Pentagon, rzeczywiście było samolotem - oraz wątpliwości dotyczące samolotu czwartego - czy nie był to jedyny samolot, który został zestrzelony. Na koniec, po zbadaniu wszystkich pytań stawianych w omówionych sprawach, przyjrzę się wątpliwościom, które wzbudza zachowanie prezydenta Busha tego dnia. Obecny rozdział jednak ogranicza się do lotów 11 i 175 oraz do zawalenia się wież WTC.

American Airlines, lot 11

Pierwszym samolotem, który porwano, był samolot linii American Airlines (AA), lot nr 11, który wystartował z Bostonu o godz. 7:59 rano. O 8:14 samolot ten nie zareagował na wezwanie z wieży kontrolnej, obsługiwanej przez FAA (Federalny Zarząd Lotnictwa Cywilnego), do zwiększenia pułapu lotu, a poza tym wyłączono w nim radio i transponder, co mogło sugerować, że został on porwany. O 8:20, na oczach kontrolerów lotów z FAA wpatrzonych w radary, samolot radykalnie zboczył z kursu, prowadząc kontrolerów do wniosku, że prawdopodobnie został on porwany. O 8:21 z pokładu samolotu zadzwoniły stewardesy, które powiadomiły [kontrolę naziemną], że "lot 11" został opanowany przez porywaczy, którzy zdążyli już zabić kilka osób. O 8:28 samolot obrał kurs na Nowy Jork. (...) O godzinie 8:46 pierwszy boeing wbił się w północna wieżę WTC. Było to 32 minuty po tym, kiedy stwierdzono ewentualność porwania i 25 minut po tym, kiedy stwierdzono, że samolot został porwany na pewno.

Osoby nieuznające oficjalnej wersji wydarzeń nie wierzą, aby samolotowy atak na WTC w normalnych warunkach mógł zakończyć się powodzeniem. Podstawowy argument, jak twierdzą owi sceptycy, jest taki, że istnieją standardowe procedury obejmujące tego typu sytuacje i gdyby się do nich zastosowano, lot 11 zostałby przechwycony przez myśliwce w ciągu 10 minut od pierwszego sygnału mogącego świadczyć o tym, że został on porwany. Gdyby tak przechwycony samolot, zawiadomiony o przechwyceniu za pomocą standardowej sygnalizacji, nie podążył w eskorcie myśliwców do wskazanego lotniska i nie wylądował, zostałby zestrzelony. Po wszystkim byłoby już o 8:24, a najpóźniej o 8:30, zatem kwestia czy zestrzelić samolot pasażerski nad centrum Nowego Jorku w ogóle by nie powstała.

Jako dowód sceptycy przytaczają regulamin FAA, który tak poucza kontrolerów lotów:

Należy uznać, że istnieje sytuacja zagrożenia, jeśli ...nastąpi nieoczekiwana utrata sygnalizacji radarowej bądź połączenia radiowego z jakimkolwiek statkiem powietrznym. ...Jeśli ...istnieją wątpliwości, czy występuje sytuacja zagrożenia lub potencjalnego zagrożenia, należy postępować tak, jakby sytuacja zagrożenia istniała.

Zgodnie z powyższym, już utrata kontaktu radiowego o 8:14 powinna spowodować wszczęcie przez kontrolerów procedur alarmowych. Zamilknięcie sygnałów z transpondera powinno spowodować podwojenie podejrzeń. Kontroler, po stwierdzeniu niemożności ponownego nawiązania kontaktu radiowego, powinien niezwłocznie skontaktować się z Narodowym Centrum Dowodzenia Wojskowego (NMCC), mieszczącym się w Pentagonie oraz z Północnoamerykańskim Dowództwem Sił Powietrznych (NORAD), które natychmiast zarządziłoby start myśliwców z najbliższego lotniska. Według rzeczników NORAD-u od momentu, kiedy FAA wykrywa zagrożenie do czasu skontaktowania się z NORAD-em upływa jedna minuta, następnie w przeciągu kilku kolejnych minut NORAD podrywa myśliwce zdolne osiągnąć dowolny cel w Stanach Zjednoczonych. Jak donosi Nafeez Ahmed, "według informacji ze strony internetowej Sił Powietrznych USA - "myśliwiec F-15 osiąga pułap niemal 9,000 metrów w rutynowym czasie 2,5 minuty od wydania rozkazu poderwania maszyny", po czym jest w stanie lecieć z prędkością ponad 3,400 km/godz.(5) Gdyby przestrzegano normalnych procedur, zgodnie z przytoczonymi danymi lot 11 zostałby przechwycony do godziny 8:24, a z pewnością nie później niż o 8:30, na 16 minut przed jego faktycznym uderzeniem w WTC.

Co więcej, nawet gdyby nie doszło do zerwania kontaktu radiowego i gdyby nie zamilkł transponder, fakt, że samolot zszedł radykalnie z kursu spowodowałby zawiadomienie wojska o tym fakcie przez kontrolę lotów. Każdy samolot ma bowiem plan lotu, składający się z sekwencji punktów geograficznych i, według raportu MSNBC:

Piloci mają za zadanie trafić na każdy taki punkt z zegarmistrzowską dokładnością. Jeśli maszyna zejdzie z kursu o 15 stopni lub o ok. 3 km, kontrolerzy lotów wciskają przyciski alarmowe. Łączą się wówczas z samolotem i komunikują: "American 11, zszedłeś z kursu". Taką sytuację uznaje się za poważne zagrożenie. (6)

Należy zatem uznać, iż nawet gdyby kontrola lotów (FAA) zwlekała z ogłoszeniem alarmu do czasu zejścia lotu 11 z kursu o godzinie 8:20, maszyna zostałaby przechwycona do 8:30, a najpóźniej do 8:35. Jak widać, pozostałoby sporo czasu na powstrzymanie lotu na Nowy Jork.

To, co nastąpiłoby po przechwyceniu, opisuje Ahmed na podstawie podręcznika FAA:

Wojskowy myśliwiec komunikuje się z przechwytywanym samolotem] kołysząc skrzydłami z pozycji nieco ponad i przed tą maszyną, zwykle z jej lewej strony. Znaczenie tych sygnałów jest następujące: "Zostałeś przechwycony". Samolot pasażerski powinien wówczas także zakołysać skrzydłami, sygnalizując w ten sposób, że podporządkowuje się przechwytującemu, po czym myśliwiec wykonuje łagodny poziomy skręt w lewo i obiera pożądany kierunek. Samolot pasażerski odpowiada, podążając za eskortą. (7)

Gdyby lot 11 został w ten sposób przechwycony i nie odpowiedział, zostałby zgodnie z obowiązującymi procedurami zestrzelony. Rzecznik prasowy NORAD-u, major Korpusu Piechoty Morskiej, Mike Snyder, powiedział w wywiadzie udzielonym gazecie Boston Globe, że "myśliwce rutynowo przechwytują samoloty" i dodał:

Kiedy przechwytujemy samoloty, stosujemy zasadę stopniowania sygnałów. Nadlatujący myśliwiec może zakołysać skrzydłami w celu zwrócenia na siebie uwagi pilota. Może przelecieć tuż przed przechwytywanym samolotem, wreszcie może wystrzelić serię rac wzdłuż jego linii lotu. W pewnych warunkach może go także zestrzelić. (8)

Pytanie podnoszone przez krytyków oficjalnej wersji brzmi, oczywiście, dlaczego tak się nie stało w przypadku lotu 11. Dlaczego samolot ten nie został nawet przechwycony? Spore zamieszanie wywołał w tej kwestii vice-prezydent Cheney w programie "Meet the Press" 16 września, w którym zasugerował on, że to, "czy należy przechwycić samolot pasażerski czy też nie, i czy należy go zestrzelić, jest decyzją podejmowaną na szczeblu prezydenckim". Ta wypowiedź, wskazują krytycy, miesza dwa pojęcia: przechwycenia i zestrzelenia. Jak już wiemy, przechwytywanie jest procedurą rutynową i zdarza się znacznie powyżej 100 razy w ciągu roku. (9) Powstaniu zamieszaniu wokół tych dwóch spraw dopomógł także generał Richard Myers, pełniący wówczas obowiązki szefa Połączonych Sztabów. (10) W zeznaniach, jakie 13 września złożył przed Senacką Komisją d/s Służb Zbrojnych, powiedział on: "Po uderzeniu w drugą wieżę rozmawiałem z dowódca NORAD-u, generałem Eberhartem. W tym momencie, jak sądzę, zapadła decyzja, by zacząć podrywać myśliwce". (11) Podobnie jak Cheney, sugerował on, że myśliwce do przechwycenia samolotu mogą zostać wysłane jedynie na rozkaz najwyższego dowództwa. Ale przechwycenie zdarza się rutynowo jako standardowa procedura operacyjna nawet, jeśli decyzja o zestrzeleniu, jak sugerował Cheney, miałaby być podjęta "na szczeblu prezydenckim".

Co więcej, choć niektórzy badacze przyjmują pogląd, jakoby zestrzelenie porwanego samolotu miało wymagać autoryzacji prezydenta, (12) Thierry Meyssan wykazuje, że regulaminy wojskowe zdają się brzmieć inaczej. Według tych regulaminów:

W przypadku porwania samolotu kontrola lotów (FAA) powinna w najszybszy możliwy sposób powiadomić Narodowe Centrum Dowodzenia Wojskowego (NMCC). NMCC powinno, z wyjątkiem sytuacji wymagających natychmiastowego działania, przekazać prośbę o wnioskowaną pomoc ze strony Departamentu Obrony do zatwierdzenia przez sekretarza obrony. (13)

Zgodnie z powyższym cytatem, konkluduje Meyssan, regulamin wojskowy odpowiedzialność za decyzję o zestrzeleniu porwanego samolotu składa na barki sekretarza obrony. Co więcej, fragment rozpoczynający się od słów "z wyjątkiem" pokazuje, że jeśli nie jest możliwy kontakt z sekretarzem obrony w odpowiednio krótkim czasie, inne osoby w hierarchii dowodzenia miałyby możliwość podjęcia stosownej decyzji. Według dokumentu Departamentu Obrony, cytowanego przez Meyssana:

" "Prośbę wymagającą natychmiastowej reakcji" można sformułować na każdym szczeblu dowodzenia. Prośby takie mogą wynikać z sytuacji bezpośredniego zagrożenia, w których jedynie natychmiastowa reakcja ze strony przedstawiciela Departamentu Obrony lub dowódcy wojskowego może uratować wiele istnień ludzkich lub ograniczyć ludzkie cierpienie i wielkie straty materialne". (14)

Według powyższego cytatu, wielu ludzi w hierarchii wojskowej miało wystarczającą władzę, by zapobiec "utracie wielu istnień ludzkich" i "wielkim stratom materialnym", co stało się faktem, kiedy AA lot 11 uderzył w Północną Wieżę WTC.

Można też twierdzić, to jasne, że w owym czasie nikt nie przypuszczał, że samolot zrobi to, co zrobił. Ale, jak odpowiadają krytycy oficjalnej wersji wydarzeń, ten argument - poza niewyjaśnieniem przyczyn, dla których lot 11 nie został co najmniej przechwycony - nie ma zastosowania do drugiego samolotu, które też rozbił się o wieżę WTC.

Sabotaż podstawowych systemów obronnych, kontrolowanych w ramach ścisłej hierarchii dowodzenia, byłby nie do pomyślenia, a cóż dopiero do wykonania, bez zaangażowania najwyższego zwierzchnictwa wojskowego USA. A należą do niego przynajmniej prezydent George Bush, sekretarz obrony Donald Rumsfeld, a także pełniący wówczas obowiązki szefa połączonych sztabów, generał Sił Powietrznych, Richard B. Myers. [fragment tekstu]


United Airlines, lot 175

Samolot United Airlines, lot 175, wystartował z Bostonu o godz. 8:14 rano - dokładnie wtedy, kiedy kontrola lotów otrzymała pierwszą informację o możliwym porwaniu lotu 11. O 8:42 zanikł kontakt radiowy i ucichł transponder, a samolot gwałtownie zboczył z kursu. Wiedząc już w tym czasie o tym, że wcześniejszy lot został porwany na pewno i przelatuje właśnie nad Nowym Jorkiem, przedstawiciele FAA [kontroli lotów] powinni byli być w stuprocentowej gotowości do natychmiastowego powiadomienia wojska o zaistniałej sytuacji. I rzeczywiście, zawiadomili oni NORAD o 8:43. NORAD powinien był wysłać myśliwce przechwytujące do 8:53. I do tego czasu, a było to 7 minut po tym, jak pierwszy samolot roztrzaskał się o WTC, myśliwce powinny być przygotowane do zestrzelenia drugiego porwanego samolotu w przypadku, gdyby ten nie zastosował się do poleceń eskorty powietrznej. Jak wiadomo jednak, lot 175 nie został przechwycony i rozbił się o południową wieżę WTC o godzinie 9:03.

Inną trudną do wyjaśnienia kwestią związaną z tą katastrofą, szczególnie dla rodzin ofiar, jest fakt, iż o 8:55, jak twierdzą świadkowie, w południowej wieży WTC ogłoszono komunikat, z którego wynikało, że budynek jest bezpieczny i ludzie mogą spokojnie wracać do pracy. Komunikaty te nadawane były podobno niemal do momentu uderzenia budynku przez samolot i mogły przyczynić się "do śmierci wielu ludzi". (16) Paul Thompson stawia pytanie: "Wiedząc, że o 8:43 NORAD został zawiadomiony o porwaniu lotu 175, i że samolot ten zmierza w kierunku Nowego Jorku, dlaczego ludzie w wieżowcu nie zostali ostrzeżeni?" Pytanie zatrważające, zważywszy, że Thompson zdaje się sugerować, iż być może komuś, kto niekoniecznie musiał być porywaczem, zależało na tym, aby zginęło naprawdę wielu ludzi.

Tak czy owak wiedząc, że drugi samolot uderzył w WTC 17 minut po pierwszym, żaden z powodów, które mogły by wyjaśnić, dlaczego zawiodły wszelkie rutynowe procedury w odniesieniu do pierwszego samolotu - takie jak to, że zagapili się kontrolerzy lotów, czy że piloci w bazach wojskowych nie byli w pełnej gotowości bojowej, czy wreszcie założenie, że nienormalne zachowanie samolotu nie musi oznaczać porwania - nie mógł zostać użyty do wyjaśnienia, dlaczego lot 175 nie został zestrzelony, czy choćby przechwycony. Wiadomo, że w tym czasie wszyscy technicy nasłuchu w Północno-wschodnim Sektorze Obrony Przeciwlotniczej NORAD-u "mieli na słuchawkach kontrolę lotów z Bostonu i słuchali relacji o locie 11", a zatem NORAD był już w pełni świadomy powagi sytuacji. (17) Jeszcze bardziej zagadkowe jest to, jak po upływie kolejnych 35 minut, o godzinie 9:38, mogło dojść do uderzenia w Pentagon, ale trzeci lot omówimy w następnym rozdziale. Obecnie skupimy się na oficjalnej wersji wydarzeń związanej z dwoma pierwszymi samolotami i na reakcji krytyków na tę wersję.

Dlaczego nie przechwycono ani lotu 11, ani lotu 175?

Jedną z rzeczy, które są zastanawiające dla krytyków oficjalnej wersji jest to, że istniała więcej niż jedna taka wersja. We wspomnianym wcześniej zeznaniu przed Senacką Komisją d/s Sił Zbrojnych, generał Myers powiedział: "Kiedy stało się jasne, jaka jest skala zagrożenia, wysłaliśmy myśliwce". Na pytanie, czy rozkaz wydany został przed czy po uderzeniu w Pentagon, Myers - w owym czasie pełniący obowiązki Szefa Połączonych Sztabów - odpowiedział: "Rozkaz ten, o ile wiem, został wydany po uderzeniu w Pentagon". (18) Problematyczne w tym stwierdzeniu, jak wykazują krytycy, jest to, że to, "jaka jest skala zagrożenia", musiało być dla dowództwa wojskowego (NMCC) oczywiste na długo przed uderzeniem w Pentagon o 9:38. Musiało to być jasne już o godz. 8:46, kiedy pierwszy porwany samolot uderzał w WTC, a drugi leciał w tym samym kierunku. Innym problemem jest to, że po to, by poderwać myśliwce do przechwycenia lotów 11 i 175, jak też każdego innego nieautoryzowanego pojazdu powietrznego, lecącego w kierunku Waszyngtonu, oficerowie NMCC i NORAD-u nie musieli wcale w pełni rozumieć, "jaka jest skala zagrożenia". Rutynowe procedury operacyjne powinny były w zupełności takiemu zagrożeniu zaradzić.

Taka postać oficjalnej wersji wydarzeń została przedstawiona dziennikarzom jeszcze przynajmniej przez dwie osoby. Według relacji opublikowanej przez Boston Globe 15 września, major Mike Snyder, wypowiadając się w imieniu NORAD-u powiedział, że myśliwce wysłano dopiero po uderzeniu w Pentagon. Zaś 16 września, kiedy prowadzący program "Meet the Press", Tim Russert, wyraził w rozmowie z vice-prezydentem Dickiem Cheneyem zdziwienie, że choć wiedzieliśmy o pierwszym porwaniu już o 8:20, to "nie byliśmy w stanie wysłać myśliwców na czas, by ochronić Pentagon" - Cheney nie oprotestował tego sformułowania. (19)

Głównym problemem pierwszej postaci wersji oficjalnej jest to, oczywiście, że mówi ona, iż zachowanie wojskowych stało w całkowitej sprzeczności ze standardowymi procedurami, według których należy wydać rozkaz podniesienia myśliwców natychmiast po otrzymaniu sygnału o porwaniu. Pomimo, iż wypowiedzi Myersa i Cheneya sugerują co innego, nie ma wymogu, by rozkaz startu myśliwców pochodził z samej góry. Dla przykładu - Illarion Bykov i Jared Israel, komentując fakt załamania się 11 września standardowych procedur dla sytuacji zagrożenia, mówią: "To mogło się wydarzyć jedynie pod warunkiem, że jednostki usytuowane wysoko w hierarchii, działały w skoordynowany sposób, by tak się stało". (20)

Tak czy owak, po paru dniach NORAD zaczął lansować nową wersję, mianowicie że wydał rozkaz startu samolotów, ale że przybyły one zbyt późno. (21) Jednak dla krytyków ta druga wersja wydaje się być nie mniej dziwna niż pierwsza. Wedle tej wersji NORAD został powiadomiony o porwaniu pierwszego samolotu dopiero o godzinie 8:40. Byłoby to całe 26 minut po tym, jak zerwany został kontakt radiowy i zamilkł transponder i 20 minut po tym, jak samolot zboczył z kursu. Allan Wood i Paul Thompson piszą:

Czy można wierzyć oświadczeniu NORAD-u? Jeśli tak, to kontrolerzy lotów ...powinni zostać zwolnieni i powinno się postawić im zarzut potencjalnego przestępstwa za niepodjęcie odpowiednich czynności. Jednak do dnia dzisiejszego nic nie słychać o jakiejkolwiek sankcji dyscyplinarnej przeciw komukolwiek. ...Jeśli zaś oświadczenie NORAD-u zawiera nieprawdę, czyli jeśli był on poinformowany na czas, zgodnie z obowiązującymi w FAA procedurami, oznacza to, że NORAD nie zrobił nic przez niemal pół godziny w czasie, gdy porwany samolot pasażerski przelatywał przez jeden z najbardziej zatłoczonych obszarów ruchu lotniczego świata. Mogłoby się wydawać, że to wystarczający powód, by postawić komuś bardzo poważne zarzuty. Nic z tych rzeczy, do tej pory nikt z NORAD-u ani z FAA nie został ukarany. (22)

Brak sankcji dyscyplinarnych może oznaczać albo, że ta historyjka jest nieprawdziwa, albo że odpowiednie czynniki w FAA i/lub NORAD-zie zrobiły to, co im zrobić kazano.

To jeszcze nie wszystkie anomalie tej wersji. Według niej, NORAD wydał rozkaz startu myśliwców o 8:46, czyli dopiero 6 minut po otrzymaniu zawiadomienia o porwaniu. Co więcej, NORAD wydał rozkaz startu nie myśliwcom z Bazy Lotniczej Sił Powietrznych McGuire w New Jersey, położonej o 110 km od Nowego Jorku, lecz myśliwcom z Bazy Lotniczej Gwardii Narodowej Otis w Cape Cod, położonej o prawie 300 km od Nowego Jorku. Nie miałoby to, rzecz jasna, wpływu na lot 11, ponieważ o godzinie 8:46 zderzał się on właśnie z WTC. Jednak w międzyczasie, jak twierdzi NORAD, pojawiło się zawiadomienie z kontroli lotów, że o 8:43 dokonano porwania lotu 175, dlatego dwa F-15, którym wydano rozkaz o 8:46 zostały ostatecznie wysłane do przechwycenia drugiego porwanego samolotu. Jednakże z niewyjaśnionych powodów myśliwce te wystartowały dopiero 6 minut później - o godzinie 8:52.

Jednak prawdopodobnie najdziwniejszym aspektem tej wersji jest, z punktu widzenia jej krytyków, fakt, iż nie wyjaśnia ona, nawet po uwzględnieniu wszystkich opóźnień, dlaczego myśliwce nie zdążyły na czas, by powstrzymać drugi atak na WTC. O 8:52 było jeszcze 11 minut do 9:03, kiedy to lot 175 miał uderzyć w południową wieżę. Według cytowanej w prasie wypowiedzi pułkownika Timothy Duffy'ego, pilota, który miał siedzieć za sterami jednego z F-15, leciał on "na pełnym gazie przez cały czas", co oznaczałoby, że leciał z prędkością prawie 3,500 km/godz. (23) Przy tej prędkości F-15 pokonywałby prawie 60 km na minutę. Stąd przy założeniu, że standardowo potrzeba 2,5 minuty na wzbicie się w powietrze i osiągnięcie maksymalnej prędkości, myśliwce powinny znaleźć się nad Manhattanem po 8 minutach, co dałoby im zapas pełnych 3 minut na zestrzelenie zbłąkanego odrzutowca. A jednak, jak utrzymuje ta druga postać wersji oficjalnej, w momencie zderzenia lotu 175 z południową wieżą F-15 były jeszcze o ponad 110 km od celu. (24) Według NORAD-u ich lot do Nowego Jorku trwał 19 minut. Jeśli więc przyjmiemy nawet, że wersja z myśliwcami z bazy Otis jest prawdziwa, oznacza to, że samoloty te musiały lecieć z prędkością nie większą niż ok. 1100 km/godz., czyli znacznie mniejszą, niż "na pełnym gazie". (25)

Co więcej, nawet jeśli czasy w tej wersji są tak podane, by odpowiadały wersji o spóźnieniu, pozostaje pytanie, dlaczego nie wydano rozkazu startu myśliwcom z Bazy Sił Powietrznych McGuire. Jak podaje Ahmed, F-15 pędzący z prędkością ponad 3,400 km/godz. "pokonałby odległość od swej siedziby w New Jersey do Nowego Jorku w czasie poniżej 3 minut, i mógłby w ten sposób skutecznie przechwycić lot 175". (26) A zatem, podsumowują krytycy, nawet jeśli przyjąć drugą oficjalną wersję jako prawdziwą, druga wieża WTC nie powinna była zostać zaatakowana.

Wreszcie twierdzenie, że poderwano myśliwce, by zatrzymać drugi samolot, w dalszym ciągu nie wyjaśnia przyczyn, dla których standardowe procedury pozostały niewykonane w odniesieniu do pierwszego samolotu. Poza tym przyjęcie drugiej wersji oficjalnej pozostawiłoby jako niewyjaśnioną zagadkę, dlaczego generał Myers, vice-prezydent Cheney i rzecznik NORAD-u uprzednio twierdzili, że żadnych samolotów nie wysłano do momentu uderzenia w Pentagon.

Idąc dalej niektórzy krytycy, w tym niektórzy z doświadczeniem wojskowym, sądzą, że druga wersja została sfabrykowana. Dla przykładu Stan Goff, st. sierż. sztabowy, który wykładał nauki o wojskowości w akademii West Point, konkluduje, że żadne myśliwce nie zostały wysłane do momentu uderzenia w Pentagon. (27) Andreas von Bulow, były sekretarz stanu w niemieckim Ministerstwie Obrony powiedział: "Przez 60 decydujących minut wojsko i agencje wywiadowcze kazały myśliwcom czekać na lotnisku". (28)

Według żadnej z oficjalnych wersji jednakże ataki na WTC nie miały prawa się udać. Pogląd ten znajduje wsparcie także w słowach Anatolija Kornukowa, głównodowodzącego Sił Powietrznych Rosji, którego następującą wypowiedź cytowano 12 września: "Generalnie przeprowadzenie ataku terrorystycznego według scenariusza, który miał wczoraj miejsce w USA, jest niemożliwe. Gdyby coś takiego wydarzyło się tutaj, ja powiadamiany jestem o tym natychmiast i po minucie jesteśmy wszyscy w stanie najwyższej gotowości". Ahmed tak komentuje wypowiedź Kornukowa: "Oczywiście wiadomo, że Siły Powietrzne USA są na znacznie wyższym poziomie niż siły rosyjskie", i dodaje, że można z tego wysnuć parę racjonalnych wniosków - w szczególności ten, że ataki na WTC nie mogłyby dojść do skutku, gdyby nie zawieszono [na niezbędny czas] standardowych procedur operacyjnych.

11 września standardowe procedury operacyjne zostały całkowicie i w niewyjaśniony sposób zaniechane. Nic takiego nie zdarzyło się nigdy przedtem. Powstaje zatem pytanie, kto był odpowiedzialny za to, by standardowych procedur tego dnia nie zastosować. (30)

Bykov i Israel nie mają co do tego specjalnych wątpliwości:

Sabotaż podstawowych systemów obronnych, kontrolowanych w ramach ścisłej hierarchii dowodzenia, byłby nie do pomyślenia, a cóż dopiero do wykonania, bez zaangażowania najwyższego zwierzchnictwa wojskowego USA. A należą do niego przynajmniej prezydent George Bush, sekretarz obrony Donald Rumsfeld, a także pełniący wówczas obowiązki szefa połączonych sztabów, generał Sił Powietrznych, Richard B. Myers. (31)

I to jest właśnie pytanie, które musi zostać postawione: "Czy plan porwania samolotów pasażerskich i rozbicia ich o WTC mógł zostać uwieńczony powodzeniem, gdyby Bush, Rumsfeld i Myers nie zaaprobowali rozkazu "pozostania na ziemi".

Jak pokazują wnioski krytyków oficjalnej wersji wydarzeń z 11 września, oficjalne wyjaśnienia tego, co stało się z lotami 11 i 175, rodzą wiele niepokojących pytań. Kolejne niepokojące pytania rodzą się wokół zawalenia się wież WTC.

c. d. (miejmy nadzieję) n.

[1. Przetłumaczone fragmenty odpowiadają stronom 7-11 książki prof. Davida R. Griffina The New Pearl Harbor, Disturbing ....

2. Liczby w nawiasach okrągłych odpowiadają przypisom w wersji oryginalnej, które jak na razie nie zostały przetłumaczone, ale istnieją i w razie potrzeby będzie się można na nie powoływać.]

tłumaczenie: Romuald Kalicki
Tekst ukazał się na portalu "Lepszy Świat"
http://lepszyswiat.home.pl

Jest także

W 1962 roku armia Stanów

W 1962 roku armia Stanów Zjednoczonych poprosiła prezydenta Johna F. Kennedy’ego o zaatakowanie Stanów Zjednoczonych. Operacja „Northwoods” miała dać pretekst do interwencji na Kubie i wzmóc społeczne poparcie dla wojny. Plan przewidywał atak na amerykańską bazę w Guantanamo, zatopienie własnego okrętu z załogą lub bez niej (w tym drugim przypadku wojsko przewidywało konieczność sfingowania pogrzebów ofiar) oraz zestrzelenie atrapy amerykańskiego samolotu pasażerskiego, oficjalnie pełnego studentów wracających z wakacji na Karaibach.
Równolegle miało dojść do serii zatopień łodzi z kubańskimi uchodźcami i ulicznych rozruchów w Miami, a nawet w Waszyngtonie. Na koniec dorzucono propozycję zranienia w zamachach prominentnych przedstawicieli emigracji kubańskiej, co miałoby wywołać szczególne zainteresowanie mediów i oburzenie opinii publicznej. Prezydent Kennedy odrzucił projekt. Dokumenty przedstawiające plany operacji „Northwoods” zostały odtajnione w roku 1997. Po wydarzeniach 11 września 2001 roku operacja „Nortwoods” została przez zwolenników teorii spiskowych uznana za pierwowzór ataków na WTC i Pentagon.

Podobnie było z Wietnamem.

Podobnie było z Wietnamem. Sfingowany pretekst, realny holokaust a jakby było mało wietnamczycy do dziś ( chyba bo czytałem to parę lat temu przy jakiejś rocznicy My Lai) płacą amerykanom odszkodowania ( możnaby rzec gratyfikacje za obecny napływ kapitału).

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.