Upolicyjnienie przestrzeni - przykład Uniwersytetu Wrocławskiego

Kraj | Publicystyka

Zahaczyłem o tanią pizzerię. Jako że w środku jak zwykle było duszno, a na dworze letnia temperatura wziąłem jedzenie na wynos. Gdy tylko jednak udałem się w stronę najbliższej ławki lekko zaczął kropić deszczyk. Na szczęście tuż obok znajdowało się kilka budynków mojego pracodawcy (który nie uważa mnie za swojego pracownika), czyli Uniwersytetu Wrocławskiego. Wszedłem na nieogrodzony teren i choć nie znam tego akurat kampusu, trafiłem idealnie - łącznik między dwoma budynkami zadaszał spory kawałek terenu, w tym podjazd dla niepełnosprawnych na którym można było wygodnie usiąść. Już siadając pomyślałem, że skoro to nowy budynek, to na pewno taki łącznik jest monitorowany. Nie przeszło mi jednak przez myśl, że cokolwiek z tego wynika. Nawet gdy już widziałem idącego ochroniarza póki się do mnie nie odezwał nie sądziłem, że fatyguje się do mnie.

Ochroniarz, który ani wyglądem ani strojem nie przypominał policjanta i robił raczej wrażenie poczciwiny powiedział: "Mam taką propozycję, żeby pan opuścił teren Uniwersytetu Wrocławskiego". Gdy spokojnie zapytałem go dlaczego, odpowiedział: "Ponieważ jest to teren Uniwersytetu Wrocławskiego", a po chwili dodał: "W dodatku jest to teren monitorowany", po czym zapytał: "Kim pan jest?". Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że tak się przypadkowo składa, że jestem doktorantem UWr dodatkowo parodiując jego styl dodałem, że "jest to teren zadaszony, na którym aktualnie nie pada". Gość powiedział, żebym dokończył jedzenie. Na tyle mnie to jednak zdenerwowało, że straciwszy apetyt wziąłem pizzę do domu nadziewając się przy okazji na etap najsilniejszej ulewy.

Ciekawa w tym wszystkim była jego odpowiedź, że samo to, że chodzi o teren monitorowany jest już argumentem za tym, żebym tam nie siedział. Teren monitorowany musi na kamerze wyglądać ładnie, prawda? Można siedzieć na uniwersyteckim murku, jeśli nic go nie filmuje. Ochroniarz musi także przed kamerą się wykazać. Jego interwencja się nagra i doda ją sobie do CV. Jest zatem dokładnie odwrotnie niż wskazuje rewanżystowska propaganda - kamera nie zapobiega sytuacjom konfliktowym, ona je tworzy. Druga sprawa to pytanie "Kim pan jest?", czyli o tytuł do zajęcia przestrzeni. Pewnie jakbym z właściwą akademikom arogancją pochwalił się wysoką pozycją w strukturze uczelni, spotkała by mnie fala przeprosin. Oczywiście doktorant i tak brzmiało nieźle, sądzę, że nie mając żadnej pozycji nie dostałbym (jakże wspaniałomyślnego) pozwolenia na zjedzenie pod osłoną gmachu wzniesionego za pieniądze studentów i studentek zaocznych.

Gdy 6 lat temu, mając mniej poukładane w głowie niż teraz zaprosiłem na spotkanie na UWr Rafała Pankowskiego z Nigdy Więcej, a aktywni jeszcze wówczas wrocławscy naziole rozwiesili po okolicy kampusu jego nekrologi podające jako datę śmierci nasze spotkanie, wpadłem w panikę i poprosiłem pracownicę sekretariatu instytutu o wezwanie ochrony. Zdziwiona sekretarka odpowiedziała, że wydział żadnej ochrony nie zatrudnia. Gdy jeszcze parę lat później na kolejne organizowane przeze mnie spotkanie przyszło więcej łysych karków niż publiczności o "normalnych" poglądach, wiedziałem już, że musimy liczyć na siebie, ale bez trudu opanowaliśmy sytuację. Od tego czasu wiele się zmieniło. Teraz mój kampus regularnie patroluje gburowaty koleś w waciaku parodiującym policyjny mundur - jego jedynym zajęciem jest oczywiście wypraszanie studentów i studentek pijących na terenie uczelni piwo, co sam w czasach długich okienek na studiach praktykowałem, nie niepokojony przez nikogo.

Ja mam jakiś tam marny, bo marny dochód, który pozwala mi wynająć na spółkę z kimś mieszkanie i spędzić trochę czasu w knajpach (zwłaszcza dzięki znajomościom wśród barmanek i barmanów), czy innych przybytkach rozrywkowych. Moje życie toczy się więc w dużej mierze w ściśle przeznaczonych do tego miejscach. Gdy jednak zupełnie przypadkowo zamiast zjeść pizzę w pizzerii, postanawiam zrobić to na terenie Uniwersytetu, spotyka mnie policyjna reakcja. Gorzej jednak ma młodzież, która mieszkając z rodzicami całkowicie pozbawiona jest własnej przestrzeni, a często także jakiegokolwiek dochodu uprawniającego do choć chwilowego zajęcia miejsca gdziekolwiek.

Podobna sytuacja spotkała

Podobna sytuacja spotkała mnie ostatnio na dworcu pks w poznaniu, czekałam kilka godzin na autobus, położyłam się na siedzeniach przeznaczonych- jakże inaczej, dla podróżnych, a więc także dla mnie. Nie minęło pięć minut, a pan ochroniarz dał mi do zrozumienia, że lepiej, żebym usiadła, bo "akurat pani jest pod dwiema kamerami". I co z tego, do cholery? Czy śpiąca dziewczyna, o czwartej rano, w opustoszałej poczekalni, może zrobić komuś krzywdę? Nie. Ona zaburza nieskazitelny obraz miasta know-how. No paranoja... Strach zapalić papierosa gdziekolwiek, strach usiąść z piwem w parku, strach się położyć na ławce. Może niedługo niech się wpierdolą z kamerami do naszych domów?

ja ostatnio piłem piwa z

ja ostatnio piłem piwa z ziomkami, w miejscu w którym raczej nikomu nie mogliśmy przeszkadzać, chyba że jakiemuś wędkarzowi i kilku żulom. dostaliśmy po 150 zł za oddawanie moczu w miejscu publicznym i za picie. nie dość, że człowiek zapierdala jak robot przez 5 dni, to jeszcze jak chce się w weekend ustawić z kumplami żeby ponarzekać na swój los, to zostanie ukarany za to... wszak niedziela jest od tego, by pocieszać się w kościele.

Szkoda, że studentom w

Szkoda, że studentom w ogóle ten stan nie przeszkadza. Nie widziałam, żeby ktoś protestował na jakiejkolwiek uczelni we Wrocławiu przeciwko "upolicyjnieniu".

Jako byly student i obecny

Jako byly student i obecny pracownik UWr. musze ze smutkiem dodac, ze zwlaszcza studenci Uniwersytetu sa tu zadziwiajaco bierni. Studenci Politechniki w ciagu ostatnich lat pare razy pokazali jakas namiastke jaj ("Gettonalia" itp.)

Nota bene, ciekawy jestem, na ktorym z campusow doszlo do powyzszej sytuacji?

jako były student i obecny (inny)

chyba na prawie

Czy jesteście ślepi?

Czy jesteście ślepi? Następuje powolna ale systematyczna parcelacja przestrzeni publicznej, poprzez tworzenie systemu nakazów i zakazów. Przestrzeń publiczna to przestrzeń, w której powinno dochodzić do różnorodnych kontaktów międzyludzkich, oraz zwłaszcza przestrzeń finansowana przez finanse publiczne. Prywatyzacja tej przestrzeni doprowadza do tego, iż można dowolnie ją zawłaszczać i ograniczać, a co za tym idzie publiczne nakłady na jej stworzenie zostają sprywatyzowane. Zgodnie z doktryną neoliberalną prowadzi to do całkowitej atomizacji społeczeństwa i urynkowienia każdego zachowania społecznego. Zastraszeni i zatomizowani ludzie nie są już obywatelami mogącymi i pragnącymi cokolwiek zmieniać. Stają się bezkształtną masą ludzką zadowoloną z konsumpcji i z jakiejkolwiek pracy, przynoszącej jakiekolwiek dochody, ), posłusznie wykonujący polecenia podatnicy, zatomizowana (poprzez „niewidzialną” rękę rynku oraz widzialne faszystowskie państwo prawa) bezkształtna masa wyborców oraz tania siła robocza do zbudowania zdewastowanej infrastruktury. Zastraszanie jest podstawą każdego systemu totalitarnego.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.