"Warszawa w ogniu" - rosyjscy nacjonaliści o Marszu Niepodległości
Tak cicho ostatnio było o zagranicznych gościach z Marszu Niepodległości, natomiast non stop wypomina się obecność na manifestacjach antyfaszystowskich gości m.in. z Niemiec.
Dziś postanowiliśmy opowiedzieć wam o pewnej grupie z Rosji, która na Marsz przyjechała "na zaproszenie towarzyszy-polskich i białoruskich autonomicznych nacjonalistów". Relacja bije na głowę propagandę TVN i Gazety Wyborczej.
Odbywający się rokrocznie marsz upamiętnia odzyskanie niepodległości Polski w 1918 roku po zakończeniu I Wojny Światowej. Z całego kraju zjeżdżają się na niego reprezentanci wszystkich frakcji ruchów nacjonalistycznych. Co więcej, jest to jeden z nielicznych dni w roku, w którym następuje zawieszenie broni między kibicami walczących ze sobą klubów
piłkarskich. To właśnie oni stanowią główny trzon sił uderzeniowych podczas ulicznych akcji politycznych, co wyraźnie odróżnia ich od ich rosyjskich „kolegów”. 11 listopada 2012 roku, biorąc pod uwagę minimalne szacunki, zorganizowany udział w marszu wzięło 8000 radykałów związanych z ruchem kibicowskim z całego kraju.Drugą znaczącą część uczestników stanowili przedstawiciele licznych oficjalnych nacjonalistyczno-patriotycznych partii i organizacji, których niemała część (np ONR) przejawia niestety szowinistyczne skłonności. Podczas marszu to właśnie ze strony tych środowisk, co pewien czas słychać było obraźliwe okrzyki pod adresem Rosjan, Ukraińców, Białorusinów oraz Litwinów. Żeby sprawiedliwości było zadość, należy podkreślić, że podobne prymitywne, szowinistyczne nastroje umiejętnie podżegali tutejsi burżuazyjni politycy, wykorzystujący stare propagandowe schematy dotyczące Armii Czerwonej, utożsamiania zbrodni Rosyjskiego i Sowieckiego Imperium z rosyjskim narodem, band UPA, kolaboracyjnej policji białoruskiej z okresu II Wojny Światowej, itd. Za podtrzymywanie wśród Polaków podobnych nastrojów, powinniśmy „podziękować” również dużej części Rosjan za ich, w istocie prowokacyjne, zachowania podczas Euro 2012. Wówczas tłumy pijanych kibiców wałęsających się po Warszawie w budionówkach, z czerwonymi sowieckimi sztandarami, rozklejało wlepki „panowie powrócili” i rzucali papierowe samoloty z napisem Katyń.
Ciekawym jest, że ONR nawet przez rosyjskich narodowych socjalistów jest uznawany za szowinistyczny. Śmieszne jest natomiast, że o swoich kibicach piłkarskich mówią dokładnie to samo co polskie gadzinówki. Ciekawe co polscy nacjonaliści będą mówili o Polakach napadanych przez rosyjskich nacjonalistów. Ale to jeszcze nic.
Inną cechą charakterystyczną polskiego ruchu narodowego jest to, że praktycznie zupełnie nieobecni są w nim fanatyczni wyznawcy Trzeciej Rzeszy i niemieckiego narodowego socjalizmu. Bez wątpienia wpływ na to ma nadal żywa pamięć historyczna i poczucie narodowej godności. Dlatego też osoby, które czczą nazistowskie Niemcy w środowisku polskich narodowców znajdują się na wykluczonej pozycji. W związku z tym szczególnie zabawne było obserwować rozklejone po całej Warszawie antyagitacyjne plakaty, zapraszające na imprezę tak zwanych antyfaszystów, którzy najwidoczniej w swoim intelektualnym ograniczeniu drukują wszystkie te wytarte propagandowe frazesy, identyfikujące dowolny nacjonalizm z niemieckim nazizmem. Z tego powodu na plakacie przedstawiona była przekreślona swastyka, krzyż celtycki i reprodukcja maszerujących niemieckich szturmowców z wyciągniętą, w wiadomym geście, ręką.
Rosyjscy przyjaciele naszych rodzimych faszystów nie wiedzieli, że antyfaszystowski plakat nie przedstawiał żadnych niemieckich szturmowców tylko członków ONR sfotografowanych podczas demonstracji kilka lat wcześniej.
Łatwo jest się jednak pomylić. Mundury ONR używane wówczas były łudząco podobne do mundurów SA. Obok hajlującego polskiego patrioty znajduje się flaga wzorowana na fladze III Rzeszy. Zamiast swastyki będącej w Polsce symbolem zabronionym znajduje się krzyż celtycki będący w Polsce symbolem legalnym.
Teraz o tych "dobrych" nacjonalistach:
Najbardziej progresywną i dynamicznie rozwijającą się częścią polskiego ruchu narodowego bez wątpienia są autonomiczni nacjonaliści. To właśnie w ich szeregach skupiła się najbardziej radykalna i bojowa młodzież, która to znalazła się w awangardzie ulicznych walk, które wybuchły w Warszawie wieczorem 11 listopada. W skład ich formacji weszła również nasza internacjonalistyczna grupa, składająca się z Rosjan, Ukraińców, Białorusinów oraz litewskich nacjonalistów. Wspierać swoich słowiańskich braci, przysporzyć bólu głowy policjantom- z takim celem przyjechali również doskonale przygotowani do akcji bezpośredniej czescy autonomiści.
O nacjonalistycznej międzynarodówce można pisać bez końca. Śmiesznym jest jak świetnie dogadują się ze sobą zwolennicy litewskich faszystów, ukraińskich banderowców i polskich narodowych radykałów.
Około godziny 15:30, z małym opóźnieniem, dano znak rozpoczęcia marszu. Biorąc pod uwagę najbardziej minimalne szacunki na ulice w ten dzień wyszło nie mniej niż 7 tysięcy ludzi. Formujemy się w kolumnę, rozkładamy flagi, przechodzimy kilkadziesiąt metrów i nagle pochód zatrzymuje się. Jak się okazało grupa antyfaszystów zablokowała ulicę, tak by zatrzymać marsz, a policja pomaga im w tym, formując własny kordnon.
Jak sami widzimy Antifa jest wszędzie, nawet tam gdzie jej nie ma. Jak się później okazało, nie byli to żadni antyfaszyści tylko kibole, którzy robienie dymu zaczęli już na Centralnym.
Młodzież dla zabicia czasu detonuje bomby własnej roboty, zapala flary - ulice w mgnienie oka obleka gęsty dym. Mniej więcej 300 metrów od nas, w pobliżu budynku Dworca Centralnego, widać grupę policjantów w liczbie 20-30 osób. Od głównego korpusu marszu oddziela się oddział kilkuset radykałów z grupy autonomicznych nacjonalistów i kibiców, razem z nimi biegiem pokonujemy odległość dzielącą nas od policjantów. Gwałtowne natarcie i ACAB (All Cops Are Bastards) doznają pierwszych strat i salwują się ucieczką, porzucając całą swoją amunicję. Na pomoc przychodzą im policyjne jednostki specjalne) (specnaz) i zostajemy zmuszeni do odwrotu. W tym czasie ponownie rusza główna kolumna marszu. Idziemy przez gesty dym, w nieprzerwanym dźwięku wybuchających materiałów pirotechnicznych. Minąwszy dosłownie kilka kwartałów pochód znowu się zatrzymuje. Na przodzie panuje niepojęty chaos i popłoch, wśród chaotycznych ruchów tłumu migają setki białych policyjnych kasków. W tłum demonstrantów zza pleców policjantów przedziera się kilkadziesięciu ludzi w maskach i z okrzykami Antifa i zaczynają bić pałami wszystkich po drodze (...) Wyraźnie widać, że była to zaplanowana policyjna prowokacja.
Antifa, antifa, wsżędzie Antifa... i prowokacja. A w jaki sposób grupy zbrojne z kilku krajów przewiozły materiały wybuchowe? Czyżby zupełnie bez współpracy ze służbami? Pewnie policja w celu sprowokowania zadym specjalnie ich nie rewidowała na granicy.
W tym czasie ma miejsce chwytające za serce wydarzenie- słysząc rosyjską mowę podbiega do nas dwóch krzepkich mężczyzna w bluzach warszawskiej Legii i z okrzykami rosyjscy bracia. Witamy się ciepło. Właśnie w takich momentach rodzi się prawdziwe słowiańskie braterstwo. W stronę formacji w uniformach lecą setki ładunków własnej roboty, kamienie, butelki, betonowe odłamki, armatura, kosze na śmieci, wszystko co znajduje się w zasięgu ręki. Jednemu z policjantów z brygad specjalnych/ sił prewencyjny? (specnazowiec) uniesiono hełm i ktoś wpycha flarę, słychać krzyk, w powietrzu unosi się swąd palonej policyjnej skóry.
Chłopcy sobie palą policjantów, a tymczasem...
...oficjalni organizatorzy marszu prowadzą negocjacje z policja, która ostatecznie zezwala na dalszy przebieg marszu. Kolumny ponownie ruszają, w korowodzie odnajdujemy sowich towarzyszy, dowiadujemy się, że kilku polskich i czeskich autonomistów odniosło rany, pielęgniarki z ich grup sprawnie udzielają pierwszej pomocy. Zbieramy się, okrężnymi drogami podążamy na miejsce zakończenia marszu. Pojawia się informacja, że policja zamierza uformować tam kolejny kordon, rodzi się pomysł zaatakowania ich od tyłu. Przybywszy na miejsce nie spotykamy policjantów. Zbliżają się kolumny uczestników marszu, i co już nas nie dziwi, wszystko pogrąża się w dymie i tysiącu ogni. Marsz zbliża się ku końcowi, zaczyna się mityng, słychać nudne mowy burżuazyjnych polityków, nikogo z nas to nie interesuje, idziemy więc stamtąd- radośni i przepełnieni pozytywnymi emocjami.
Nie ma to jak za Wielką Polskę, Wielkie Czechy, Wielką Litwę, Wielką Białoruś, Wielką Ukrainę i Wielką Rosję zrobić burdel w polski dzień niepodległości. Młodzież uśmiechnięta opuszcza teren i...
Omawia kolejne wspólne akcje i imprezy, w ramach propagowania idei europejskiego wolnościowego nacjonalizmu, po czym wraca do ojczyzny, na zawsze zabierając w sercach wspomnienia o Warszawie.
Tekst został zaczerpnięty stąd: http://pn14.info/?p=123528&cpage=7