[Wawa] 24.V - Benefit na Słupsk - Koncert ElBanda etc. na Elbie
UWAGA !!!! UWAGA !!!!!
Zapraszamy wszystkich na "SOLI PARTY"
"DZIS POMAGASZ TY, JUTRO KTOŚ POMOZE TOBIE"
Benefit dla Anarchistyczny Czarny Krzyż (www.ack.most.org.pl) w zwiazku z wydarzeniami jakie miały miejsce podczas Demonstracji Anty-Tarczowej która odbyła sie w Słupsku 29 marca (http://www.rozbrat.org/ack_raport_08.htm , www.tarcza.org i www.m29.bzzz.net)
24.05.2008
Warszawa
skłot "ELBA"
start : 19.30
wjazd 12 zł
zagrają i zabrzdąkaja !!:::::::
EL BANDA (Warszawa) - melodyjny punk rock
KNIFE IN THE LEG (Lublin) - punk/hardcore/rock’n’roll
EDELWEISS PIRATEN (Olsztyn) - scandi crust punk
NOISENSE (Piaseczno/Warszawa)-hardcore/punk/big beat
HATE STORY (Warszawa) - punk/new wave
po koncercie od ok. 23.30-24.00 do ??????
after party poprowadzi:
dj DON VITO CORLEONE (Italia-pizza -spaghetti - makarone tequilla and sombrero)
(disco80,90, reggae, punk, i chuj wie co :-) ale bedzie ostro !!!
PLAKAT, ULOTKI i RAPORT do pobrania tu:
http://muchy.kicks-ass.org/plakat_ulotka_raport.zip
Ponizej raport dotyczacy wydarzen w Sluspsku:
Demonstracja
29 marca w Słupsku zaplanowana została demonstracja przeciwko budowie
elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej (więcej o powodach
zorganizowania protestu można dowiedzieć się ze stron: www.tarcza.org
i www.m29.bzzz.net).
Przed demonstracją zgromadzone zostały duże siły policyjne.
Funkcjonariusze już kilka dni wcześniej nachodzili organizatorów
protestu wypytując o szczegóły protestu i próbując ich zastraszyć.
Podczas samego protestu, który zgromadził według różnych szacunków od
500-800 osób, policja zachowywała się raczej nie konfrontacyjnie.
Oddziały prewencji nie były widoczne, dzięki czemu demonstracja
przebiegała spokojnie. W miejscu wiecu ustawiony został wóz
monitoringu policyjnego służący do obserwowania i nagrywania wydarzeń
w miejscach publicznych.
Sytuacja stała się bardziej nerwowa podczas przejścia części
demonstrantów (ok 100-200 osób) w stronę lotniska w Redzikowie pod
Słupskiem. Nad maszerującymi pojawił się policyjny helikopter, a
dookoła nie oznakowane wozy policyjne. Po dojściu demonstrantów pod
boczne wejście lotniska, ok. godz. 15.30, oddziały prewencji z
tarczami odepchnęły protestujących próbujących wejść na jego teren.
Demonstranci przeszli wówczas pod bramę główną. Oddziały policji tam
zgromadzone użyły pałek i psów w celu odepchnięcia protestujących. Do
większych starć jednak nie doszło. Policja zatrzymała jednak dwóch
manifestantów, którzy zostali wypuszczeni po kilku godzinach.
Już po zakończeniu protestu, ok godz. 17.15, przy ul. Tuwima w
Słupsku, jednego z jego uczestników zatrzymała policja. Jak pretekst
zatrzymania podano trzymane przez niego piwo. Został on ukarany
mandatem w wysokości 650 zł "za zaśmiecanie i spożywanie alkoholu w
miejscu publicznym".
Jako część wydarzeń związanych z protestem przeciwko tzw. "tarczy
antyrakietowej" zaplanowana została impreza muzyczno-taneczna w jednym
z Słupskich pubów (klub "Keller"). Impreza trwała do wczesnych godzin
rannych w niedzielę. Dwie osoby uczestniczące w imprezie zostały
rozpoznane później jako policjanci w cywilu. Uczestnicy imprezy byli
również fotografowani przez policjantów z nie oznakowanego wozu
zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Ten sam wóz widziany był
potem, gdy śledził grupę 25 osób, które po zakończonej potańcówce
udały się do mieszkania przy ul. Bogusława X, gdzie znajdował się
nocleg dla demonstrantów przybyłych z innych miast. Cała grupa dotarła
do mieszkania ok. godz. 4.30 nad ranem.
Napaść policji
Około godziny 5.40 u drzwi mieszkania przy ul. Bogusława X zjawiła się
policja. Znajdowało się w nim wówczas 25 osób. Według ich relacji
odmówiono wpuszczenia policji do mieszkania, ponieważ nie mogli się
oni wylegitymować żadnym nakazem. Kiedy policja nalegała, na klatkę
schodową wyszedł właściciel mieszkania. W czasie rozmowy zaproponował,
że jeden z policjantów może wejść do środka, żeby mógł zobaczyć,
że
wszystko jest w porządku. Od funkcjonariusz policji usłyszeli jednak:
"Co ty mi tu pierdolisz, kto ma wchodzić, kto nie!". Odciągnięto go od
drzwi, przewrócono na ziemię i złożono kajdanki. Pozostali w
mieszkaniu próbowali zamknąć ponownie drzwi, które jeden z policjantów
zablokowała wkładając pałkę w szparę. Do mieszkania wpuszczono gaz.
Następnie kilku funkcjonariuszy wtargnęło do środka.
Tak opisuje zdarzenie jedna z uczestniczek: "Przed godziną 6 rano
usłyszeliśmy walenie do drzwi, chciałabym zaznaczyć ze nie było to
pukanie, tylko walenie pięścią w drzwi. Właściciel podszedł do drzwi i
mówił, że widzi przez wizjer funkcjonariuszy policji, nie powiedział
ilu. Właściciel wrócił do pokoju gdzie znajdowała się większość
osób
jeszcze nie śpiących i powiedział nam o tym co zobaczył. Wyszedł na
klatkę wraz z kolegą, który stanął w futrynie. Funkcjonariusze
zachowywali się w stosunku do nich agresywnie i wulgarnie, podnosili
głos. W pewnym momencie jeden z policjantów przewrócił właściciela
mieszkania, drugi kolega widząc to wszystko próbował zamknąć drzwi,
prosząc o pomoc innych, Wtedy zaczęło robić się rzeczywiście
głośniej,
bo reakcja ludzi na tak brutalne zachowanie policjantów była głośna i
natychmiastowa. Trzymaliśmy drzwi, pytając policjantów, jaki jest cel
tej brutalnej interwencji, prosząc od razu o to by funkcjonariusze
okazali nam swoje legitymacje i podali swoje numery odznak, w
odpowiedzi usłyszeliśmy stek obelg (Otwórzcie kurwa drzwi!, Zamknij
kurwa mordę!, Macie przejebane!). Drzwi były lekko uchylone, ze
względu na to, że jeden z policjantów włożył między nie pałkę.
Trzymaliśmy drzwi jeszcze przez jakiś czas, nagle ludzie zaczęli czuć
ze gryzie ich cos w gardło i pali, policja nie ostrzegała nas o tym,
że wpuszczą do pomieszczenia gaz łzawiący. Ludzie się rozbiegli.
Zaczęli dusić. Podbiegłam do otwartego okna by złapać powietrze i
właśnie wtedy zauważyłam, że na podwórku osiedla biegnie już kilku
policjantów. Do mieszkania wbiegli funkcjonariusze. Wszyscy
momentalnie usiedli gdzie się dało. Policjanci wbiegając do pokoi
deptali po śpiących tam na podłodze, w śpiworach ludziach."
Policjanci wewnątrz zachowywali się bardzo agresywnie bijąc pałkami
(także rękojeścią) i szarpiąc napotkane osoby. Większość osób
spała
wówczas w drugim pokoju. Jak wynika z ich relacji jeden z policjantów
wbiegł do niego, chcąc najprawdopodobniej otworzyć okno (mieszkanie
było "zagazowane") i potknął się o leżące w śpiworach osoby. Kolejni
funkcjonariusze uderzali ich pałkami i siadali im okrakiem na głowach.
Leżącym w jeszcze na ziemi zakładano kajdanki - część z nich została
później oskarżona o napaść na policjantów (sic!). Osoby zakute już w
kajdanki, które próbowały podnieść się z ziemi były przez
policjantów
kopane i popychane, czemu towarzyszyły poniżające komentarze. Prośby o
poluźnienie zbyt mocno zapiętych kajdanek były ignorowane lub
spotykały się z wulgarnymi odpowiedziami policjantów.
Policjanci odmawiali okazania numerów służbowych. Nie potrafili
również podać powodów tej brutalnej akcji. Początkowo mówiono
zatrzymanym, że akcja ma związek z "nadużywaniem przez nich środków
odurzających". Później pojawiła się wersja o "napaści na
funkcjonariusza". Zatrzymani słyszeli rozmowę policjantów, w której
jeden pytał drugiego "Czyj to był pomysł by tam w ogóle jechać?" na co
otrzymał odpowiedź "Góra".
Oficjalną wersję dotyczącą powodów zatrzymania przedstawił dopiero
rzecznik policji dziennikarzom. Według niego powodem interwencji było
"zakłócanie ciszy nocnej", które przeszkadzało sąsiadom. Trudno
dywagować nad tym czy któremuś z sąsiadów faktycznie przeszkadzało
zachowanie zgromadzonych w mieszkaniu. Faktem, który potwierdzają
wszyscy zatrzymani jest, że większa część osób zgromadzonych w
mieszkaniu spała podczas interwencji policji. Po pierwsze świadczy to
o tym, że zbyt głośno być nie mogło, po drugie kuriozalnym jest fakt,
że wszyscy bez wyjątku otrzymali mandaty lub wnioski do sądu
grodzkiego za "zakłócanie spoczynku nocnego". Również potwierdzonym
faktem jest to, że w mieszkaniu nie było żadnego sprzętu grającego,
gdyż mieszkanie zostało opróżnione pod wynajem.
Do tej pory, tylko słowa rzecznika policji potwierdzają fakt
interwencji na wezwanie. Policja doskonale wiedziała, dokąd udała się
grupa osób, która opuściła potańcówkę, gdyż jak wspomniano wyżej
byli
oni śledzeni. Budynek, w którym mieściło się zaatakowane mieszkanie
znajduje się na tzw. "policyjnym osiedlu". Tylko w tym bloku mieszka 5
byłych lub czynnych funkcjonariuszy policji. Osobą, która powiadomiła
policję o rzekomym zakłócaniu ciszy nocnej jest Adam M. (nazwisko
znane autorom raportu), emerytowany policjant ze Słupska. Uzyskanie
pretekstu do interwencji nie było, więc trudne.
Wszyscy zatrzymani jednoznacznie twierdzą, że w interwencji brało
udział od samego początku kilka radiowozów policji, w tym policjanci z
oddziałów prewencji w charakterystycznych kamizelkach kuloodpornych.
Czy tak wygląda standardowa procedura postępowania policji w przypadku
zakłócania ciszy nocnej?
W areszcie
Po interwencji policji, znajdujący się w mieszkaniu aktywiści
zadzwonili po pogotowie. Jeden z mężczyzn po pobiciu przez policję
został przewieziony do szpitala z podejrzeniem złamania ręki (jak się
później okazało miał on "jedynie" poważnie stłuczony łokieć i
potłuczenia od ciosów zadanych policyjną pałką).
Reszta, (23 osoby) zakuta w kajdanki, została przewieziona do komendy
przy ul. 3 Maja w Słupsku. Tam przebadano wszystkich na obecność
alkoholu we krwi (wbrew temu, co twierdził rzecznik policji większość
okazała się trzeźwa, co wywołało konsternację wśród funkcjonariuszy)
oraz skierowano do cel w areszcie. Aktywiści spędzili w nich od
kilkunastu do 30 godzin. W czasie ich tam pobytu złamano większość
praw osób zatrzymanych w tym min.:
- przez 12 godzin nikt nie poinformował zatrzymanych o powodach
zatrzymania, protokół zatrzymania wypełniano dopiero po tym czasie;
- nie przeprowadzono z zatrzymanymi rozmowy o ich stanie zdrowia, nie
zapytano czy potrzebują oni pomocy lekarskiej, mimo że część osób
została wcześniej uderzona przez policjantów;
- mimo usilnych i jednoznacznych żądań odmówiono zatrzymanym kontaktu
z prawnikiem i poinformowania rodziny o zatrzymaniu;
- przez kilkanaście godzin odmawiano zatrzymanym picia i jedzenia;
- część zatrzymanych nie otrzymała materacy na prycze;
- w wielu celach na skutek otwartego okna, którego nie dało się
zamknąć panowała temperatura poniżej 10 st. C. (jedna z osób po
pobycie w areszcie zachorowała na zapalenie oskrzeli)
- zatrzymanych traktowano obcesowo, policjanci zwracali się do nich
wulgarnie, poniżano ich słownie, wywierano naciski, znęcano się
psychicznie obrażając najbliższych;
Także na komisariacie policja stosowała przemoc fizyczną, jak opisuje
jedna z zatrzymanych: "Na komisariacie odmówiono mi prawa kontaktu z
rodziną. Nie pozwolono mi zadzwonić, przy czym nie zostaliśmy o tym
poinformowani. Kiedy jeden z kolegów P.M. [nazwisko do wiadomości
autorów raportu] wyjął telefon komórkowy, rzucił się na niego
policjant wykręcając mu głowę mimo, iż siedział on w kajdankach. Ja,
która siedziałam obok zostałam w tym momencie pokaleczona na ręce
policyjnym butem."
Przesłuchania
Jak już wspomniano pierwsze osoby zostały przesłuchane dopiero po
kilkunastu godzinach od zatrzymania, wtedy również wypełniano
protokoły zatrzymań (te czynności powinny być według prawa wykonane
niezwłocznie po zatrzymaniu). Zatrzymanych wypytywano o szczegóły
demonstracji "antytarczowej", o to w co byli na niej ubrani itd. Co
więcej jedna z aktywistek z Poznania widziała wydruki z informacjami o
kontrolach tożsamości przeprowadzonych na innych demonstracjach.
Pytano ją o udział w demonstracji podczas Europejskiego Forum
Ekonomicznego w Warszawie w 2004 roku (sic!). Jednego z aktywistów
wypytywano natomiast o jego udział w demonstracji podczas wizyty G.W.
Busha na Helu, w zeszłym roku. Nie dość, że świadczy to dobitnie o
tym, że akcja policji była zaplanowana wcześniej, to na dodatek po raz
kolejny widać, że policja (wbrew obowiązującemu prawu) prowadzi
ewidencję i inwigilację osób zaangażowanych w ruchy społeczne i
polityczne.
Policjanci nie chcieli protokółować zeznań, w których zatrzymani
mówili o brutalnym postępowaniu policji. Niektórym osobom próbowano
podsuwać do podpisania zeznania, których nie składali. Osoby, które
odmówiły składania zeznań były nakłaniane do tego twierdzeniem, że
muszą je składać gdyż zeznają jako świadkowie, a nie oskarżeni. Poza
tym stosowano typowe metody manipulacji i kłamstw przy
przesłuchaniach: "nie musisz nic mówić, twoja koleżanka ciebie już
wsypała", "jak tego nie podpiszesz będziesz siedział dłużej".
Zniechęcano do składania zażaleń na zatrzymanie do sądu twierdząc, że
procedury trwają bardzo długo i czas odpowiedzi z sądu zatrzymany
spędzi w areszcie.
Część mniej doświadczonych aktywistów uległa tym manipulacjom,
niektórzy przyjęli mandaty za zakłócanie porządku, mimo tego, że jak
twierdzą nic takiego nie miało miejsca. Perspektywa spędzenia
kolejnych kilkunastu godzin w zimnej celi działa odstraszająco.
Efekty brawurowej akcji
8 osób zostało oskarżonych z paragrafów 222 i 226 kk (znieważenie i
naruszenie nietykalności osobistej funkcjonariusza publicznego) za co
według kodeksu grozi do 3 lat więzienia. Każdy z nich otrzymał dozór
policyjny, zakaz opuszczania kraju i musi wpłacić poręczenie majątkowe
w wysokości 300-500 zł.
Pozostałe 15 osób otrzymało mandaty lub wnioski do sądu grodzkiego za
zakłócanie porządku i spoczynku nocnego (art. 51 kw).
Żaden z policjantów, którzy mieli zostać jakoby zaatakowani przez
"agresywnych" zatrzymanych nie ma nawet pogniecionego munduru.
Natomiast co najmniej 3 osoby (tyle do tej pory zrobiło obdukcję
lekarską) zaatakowane przez policjantów mają obrażenia od stłuczonego
łokcia (uderzenie trzonkiem pałki) po liczne siniaki, otarcia i
zadrapania powstałe w wyniku uderzeń pałką, kopniaków i zbyt mocno
zaciśniętych kajdanek.
Wnioski
Mając na uwadze powyższe fakty należy jednoznacznie i bez
jakichkolwiek wątpliwości stwierdzić, że akcja policji w mieszkaniu
przy ul. Bogusława X w Słupsku miała bezpośredni związek z
demonstracją, jaka odbyła się 29 marca. Można przypuszczać, że jej
celem była zemsta ze strony policji, która "nie wykazała" się dzień
wcześniej. Istnieje także możliwość, że została ona przeprowadzona z
powodów czysto politycznych i jej celem było skompromitowanie oraz
skryminalizowanie uczestników demonstracji "antytarczowej".
Słupsk - miasto policyjne?
Można też zwrócić uwagę na inny aspekt sytuacji. Słupsk posiada
opinię
miasta z silnymi wpływami policji. W Słupsku mieści się Szkoła
Policyjna, większa niż w innych miastach jest liczba mieszkańców
związanych w jakimś zakresie ze strukturami policji (rodzina, znajomi,
kontakty biznesowe).
To właśnie w Słupsku miały miejsce dość kuriozalne przypadki "krycia"
brutalnego zachowania funkcjonariuszy. Dla przykładu w maju 2005 roku,
Głos Pomorza informował o strażniku miejskim podejrzanym o morderstwo,
wobec którego miejscowy prokurator zastosował jedynie dozór policyjny
i wypuścił na wolność. W 2004 roku słupska policja bardzo sumiennie
zabrała się za akcję przeciwko uczestnikom demonstracji podczas
Europejskiego Szczytu Gospodarczego w Warszawie. Dziennikarza
Polskiego Radia Koszalin przez kilka dni nękano telefonami z
pogróżkami i śledzono, gdyż policja uznała go za
"alterglobalistę" (więcej o sprawie zobacz np.
http://pl.indymedia.org/pl/2004/04/5411.shtml)
.
Przypomnieć należy również najgłośniejsze "dokonanie" słupskiej
policji tj. zabójstwo 13 letniego chłopca dokonane w 1998 roku przez
funkcjonariusza Dariusza Woźniaka. Jak się okazało później przeciwko
policjantowi składano wiele skarg ze względu na jego wyjątkową
brutalność. Wszystkie one były ukrywane, lub policja zadbała o to aby
zostały wycofane. Legendarna solidarność słupskich policjantów
działała nawet po ujawnieniu tych skandalicznych praktyk. Związek
Zawodowy Policjantów w Słupsku wpłacił za niego 5 tys. zł kaucji, a po
przesiedzeniu w areszcie jedynie 8 lat więzienia po odbyciu połowy
zasądzonej kary. Dziś policjant żyje z policyjnej emerytury w Słupsku.
To właśnie dzięki "solidarności" grupowej policjantów dochodzi
później
do takich tragedii. Dlatego też sprawę napaści, pobicia i fałszywego
oskarżenia demonstrantów z Słupska powinny potraktować poważnie nie
tylko organizacje antymilitarne i anarchistyczne.
Raport powstał w oparciu o ustne i pisemne relacje uczestników
zajścia, relacje mediów i obserwacje własne.
Anarchistyczny Czarny Krzyż - Poznań
KŁAMSTWA I MANIPULACJE SŁUPSKIEJ POLICJI
Poznańscy działacze Anarchistycznego Czarnego Krzyża przekazali
informacje o wtargnięciu policji do mieszkania, w którym nocowali
uczestnicy demonstracji "antytarczowej" w Słupsku, już kilkanaście
minut po godz. 6 rano w niedzielę. Dziennikarze, którzy dzwonili do
rzecznika prasowego słupskiej policji Jacka Bujarskiego, byli
zaskoczeni skąd rzecznik posiada tyle informacji o interwencji mimo,
że sami zatrzymani ledwo co dotarli na komendę.
Wersja wydarzeń, którą przedstawił Bujarski w niedzielny poranek,
praktycznie nie zmieniła się do dziś. Żenującą postawą wykazały się
lokalne i ponad lokalne media, które praktycznie bezkrytycznie
powielały kłamstwa rzecznika.
Poniżej znajdują się cytaty z wypowiedzi Bujarskiego znajdujące się w
notkach prasowych zamieszczonych w lokalnej Gazecie Wyborczej i na
portalu www.slupsk.naszemiasto.pl. W ten sam sposób wypowiadał się on
również w "Panoramie" TVP Gdańsk.
Gazeta Wyborcza (GW) cytuje Jacka Bujarskiego, rzecznika słupskiej
policji: "Sąsiedzi skarżyli się głośną imprezę, stąd interwencja.
Funkcjonariuszy znieważono wulgarnymi określeniami. Popychano ich.
Wtedy wezwali na pomoc inne patrole. Łącznie interweniowało ośmiu
policjantów."
Kłamstwo. Policjanci nie wzywali posiłków. Od razu pod budynkiem
pojawiło się pięć radiowozów. Policji trudno wyjaśnić, dlaczego do
wezwania o zakłócanie ciszy nocnej wysyła, tak duże siły. No chyba, że
nie chodziło wcale o zakłócanie ciszy nocnej. Co ciekawe podczas
interwencji policji większość osób przebywających w mieszkaniu spała,
niektórych obudziły dopiero pałki i kopniaki policjantów. Zakłócenie
ciszy musiało być wyjątkowo ciche.
GW: "Te osoby zachowywały się agresywnie wobec interweniujących
funkcjonariuszy"
Kłamstwo. W którym momencie 8 osób, którym postawiono zarzut o
naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów miało się
agresywnie zachowywać? Podstawą do wtargnięcia do mieszkania miało być
agresywne zachowanie, natomiast agresywne zachowanie nastąpiło dopiero
w mieszkaniu. Skutek wyprzedził, więc przyczynę. Osoby, które zostały
oskarżone o napaść na policjantów, były wybierane na chybił-trafił,
według postury ciała i wyglądu, aby oskarżenie wyglądało na
"wiarygodne".
GW: "Jeden z nich użył gazu łzawiącego w sprayu."
Należy tutaj dodać, że gaz został użyty nie do odparcia ataku na
policjanta tylko w celu bezprawnego wdarcia się do mieszkania.
GW: [Zatrzymani] "Mieli od 0,7 do 2,5 promila alkoholu." [dzień
później Gazeta Wyborcza powtarza to już nie jako wypowiedź rzecznika
tylko jako fakt pisząc: "Policja zatrzymała wszystkich uczestników
imprezy, mieli od 0,7 do 2,5 promila alkoholu."]
Manipulacja. Po pierwsze interwencja miała miejsce w prywatnym
mieszkaniu, w niedzielny poranek, część osób uczestniczyła wcześniej w
imprezie w jednym z słupskich barów. Policja zapomniała podać, że
większość osób miała pomiędzy 0,0 a 0,2 promila alkoholu w wydychanym
powietrzu - na co istnieje potwierdzenie w postaci wydruków z
alkomatów. Podawanie takich, a nie innych informacji ma na celu
usprawiedliwienie całkowicie bezprawnej interwencji i postępowania
policji.
GW: "Zatrzymani - w wieku od 18 do 25 lat"; slupsk.naszemiasto.pl
"Zatrzymano 25 osób. Są to młodzi ludzie w wieku od 18 do 26 lat."
Kolejna manipulacja, zatrzymano również starsze osoby. Np. jednego z
aktywistów z Poznania w wieku 36 lat, dlaczego policja podaje tylko
wiek niektórych? Dzięki takiemu sformatowaniu informacji ma się
stworzyć wrażenie o grupie pijanej i awanturującej się młodzieży.
GW: "Pałowanie? Nic o tym nie wiem, choć przyznaję, że akcja była
duża"
Kłamstwo. Większość osób została przynajmniej raz uderzona przez
policjanta. Bito, popychano, szturchano również ludzi, którzy spali w
swoich śpiworach oraz osoby zakute już w kajdanki.
GW: "Nikomu nic się nie stało"; Panorama TVP: "W trakcie zatrzymania
żadna z osób nie doznała żadnych obrażeń"
Kłamstwo. Co najmniej kilka osób odniosło obrażenia w wyniku napaści
policji, jedna osoba została wprost z mieszkania odwieziona przez
pogotowie (więcej zobacz Raport A.C.K.). Rzecznik natomiast nie
posiadał wiedzy do tak autorytatywnego stwierdzenia faktu wobec reszty
zatrzymanych. Żaden z nich nie został przebadany przez lekarza, ani
nawet nie zapytano przez kilkanaście godzin o ich stan zdrowia.
slupsk.naszemiasto.pl: "Zatrzymanie w jednym z mieszkań w Słupsku nie
miało nic wspólnego z pikietą" Panorama TVP "Zatrzymanie 25 osób, nie
ma nic wspólnego, nie ma żadnego związku z uczestnikami demonstracji"
Kłamstwo. Pierwszym pytaniem, jakie zadawano zatrzymanym był pytanie o
udział w demonstracji. Wypytywano o to w co byli ubrani zatrzymani
podczas demonstracji. Policjanci komentowali również wobec
zatrzymanych: "I co warto było przyjeżdżać na demonstrację?" "Teraz to
już ci się odechce demonstrowania w Słupsku" itp. Co więcej policja
posiadała informacje o aktywności politycznej części zatrzymanych -
więcej patrz Raport A.C.K.
Strony, na których dostępne są wypowiedzi rzecznika w oryginalnym
kontekście:
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,5071402.html
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,5074896.html