Witajcie w Bogatystanie

Publicystyka

Czy "amerykański sen" zmieni się w koszmar nierówności?

W Stanach Zjednoczonych zawsze istniał kult bogactwa, a dążenie do fortuny było cnotą i powodem do dumy. Teraz jednak ogromne majątki zaczynają niszczyć klasę średnią. Ci, którzy mają wszystko, i ci, którzy nie mają nic, zamykają w odrębnych światach.

Mark Cain pracuje w zwykłej z pozoru agencji oferującej wypoczynek w systemie time-share. Jego klienci wnoszą opłatę wstępną, a potem opłacają roczną składkę. W zamian mogą korzystać z wczasów w różnych częściach świata.

Jednak klienci firmy Solstice, w której pracuje Mark, nie są zwykłymi ludźmi – należą bowiem do grupy najbogatszych Amerykanów. Wystarczy rzut oka na ich zakupy, by dostrzec ogromną, wciąż rosnącą przepaść pomiędzy nimi a resztą społeczeństwa.

Solstice ma około 80 członków. Platynowe członkostwo kosztuje 875 tysięcy dolarów plus roczna składka w wysokości 42 tysięcy. W zamian klienci otrzymują dostęp do dziesięciu domów od Londynu po Kalifornię oraz do prywatnego jachtu na Karaibach. Goście mają do dyspozycji profesjonalny personel, w którego skład wchodzą kucharze, sprzątaczki oraz "menedżerowie stylu życia" gotowi zaspokoić każdą zachciankę, od jazdy na nartach w miejscach dostępnych wyłącznie przy użyciu helikoptera po spotkania z miejscowymi sławami. – Staramy się zaspokoić ogromne pragnienie luksusu – mówi z dumą Mark, który jako specjalista od marketingu najlepiej zna potrzeby klientów.

Amerykańscy bogacze wracają do czasów "ryczących lat dwudziestych". Kiedy reszta społeczeństwa walczy o byt, liczna grupa multimilionerów żyje niemal w innym świecie. Najbogatsi żyją w ogrodzonych pałacach, mają swój własny system edukacji, prywatną opiekę zdrowotną, korzystają z własnych szkół i banków. Podróżują oddzielnie, przyczyniając się do rozkwitu branży prywatnych odrzutowców i jachtów. Ich świat spełnionych marzeń ma już nawet swoją nazwę – "Bogatystan" – wymyśloną przez dziennikarza "Wall Street Journal", Roberta Franka. Jednak dla idei amerykańskiego snu, zgodnie z którą każdy może dołączyć do elity, powstanie Bogatystanu wcale nie musi oznaczać dobrej nowiny. – Stany Zjednoczone zmierzają w kierunku poziomu nierówności charakterystycznego dla krajów rozwijających się. Niedługo możemy stać się drugą Brazylią. Jak to o nas świadczy? Jak to świadczy o Ameryce? – pyta Frank.

W roku 1985 w Stanach było 13 miliarderów. Dziś jest ich ponad tysiąc. W 2005 roku 227 tysięcy Amerykanów dołączyło do grupy milionerów. Badania pokazują, że majątek wszystkich amerykańskich bogaczy wynosi 30 bilionów dolarów, czyli więcej, niż łączny dochód narodowy brutto Chin, Japonii, Brazylii, Rosji i Unii Europejskiej.

Najbogatsi tworzą na swoje potrzeby odrębną gospodarkę. W czasach, gdy średnia pensja zwykłego pracownika ledwie nadąża za inflacją, a 36 milionów ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa, w Bogatystanie operuje się kwotami, które z powodu swego ogromu stają się kompletnie nierealne. W tak zwanym Platynowym Trójkącie, okolicy położonej w Beverly Hills, ceny domów przekraczają 10 milionów dolarów. Madison Avenue na Manhattanie zwana jest dziś Wybrzeżem Klejnotów z powodu licznych sklepów jubilerskich, jakie powstały tu w ostatnim czasie, wychodząc naprzeciw potrzebom bogatych mieszkańców Nowego Jorku. Ci z nich, których majątek przekracza 100 milionów dolarów, mogą wstąpić do ekskluzywnego stowarzyszenia MetCircle.

Zdaniem niektórych ekspertów powodem nagłego rozkwitu bogactwa jest połączenie rozwoju nowych technologii z niepewnymi, opartymi na spekulacjach rynkami. Podobna sytuacja miała miejsce pod koniec XIX wieku. Wówczas do powstania ostentacyjnego bogactwa z jednej i skrajnego ubóstwa z drugiej przyczyniły się koleje oraz rozwój przemysłu. Nie bez znaczenia był fakt, że rząd bardzo oszczędnie przyznawał ulgi podatkowe przedsiębiorcom. W latach pięćdziesiątych udział podatków od firm w dochodach federalnych wynosił 33 procent. W roku 2003 było to jedynie 7,4 procenta. Spośród największych amerykańskich przedsiębiorstw aż 82 nie zapłaciły podatku w ciągu przynajmniej jednego roku z pierwszych trzech lat rządów George’a W. Busha.

Kim są ci nowi bogacze? Niektóre nazwiska brzmią znajomo: Bill Gates, inwestor giełdowy Warren Buffett. Jednak większość z nich to ludzie nieznani, często wywodzący się z tajemniczego świata funduszy hedgingowych. Niejaki James Simons przyjął w ubiegłym roku wynagrodzenie w wysokości 1,7 miliarda dolarów. Średnie zarobki 25 najlepszych menedżerów funduszy hedgingowych wyniosły 570 milionów dolarów. Średni roczny dochód na gospodarstwo domowe w Stanach Zjednoczonych to 50 tysięcy dolarów.

Tacy ludzie jak Simons napędzają gospodarkę dóbr luksusowych Bogatystanu. To dzięki nim odradza się profesja lokaja, która zanikła w latach 70. Dziś tymczasem zaczyna brakować wyszkolonych kadr, a absolwenci coraz liczniejszych ośrodków kształcących służbę domową mogą liczyć na sześciocyfrowe zarobki.

Jednak klienci firmy Solstice, w której pracuje Mark, nie są zwykłymi ludźmi – należą bowiem do grupy najbogatszych Amerykanów. Wystarczy rzut oka na ich zakupy, by dostrzec ogromną, wciąż rosnącą przepaść pomiędzy nimi a resztą społeczeństwa.

Solstice ma około 80 członków. Platynowe członkostwo kosztuje 875 tysięcy dolarów plus roczna składka w wysokości 42 tysięcy. W zamian klienci otrzymują dostęp do dziesięciu domów od Londynu po Kalifornię oraz do prywatnego jachtu na Karaibach. Goście mają do dyspozycji profesjonalny personel, w którego skład wchodzą kucharze, sprzątaczki oraz "menedżerowie stylu życia" gotowi zaspokoić każdą zachciankę, od jazdy na nartach w miejscach dostępnych wyłącznie przy użyciu helikoptera po spotkania z miejscowymi sławami. – Staramy się zaspokoić ogromne pragnienie luksusu – mówi z dumą Mark, który jako specjalista od marketingu najlepiej zna potrzeby klientów.

Amerykańscy bogacze wracają do czasów "ryczących lat dwudziestych". Kiedy reszta społeczeństwa walczy o byt, liczna grupa multimilionerów żyje niemal w innym świecie. Najbogatsi żyją w ogrodzonych pałacach, mają swój własny system edukacji, prywatną opiekę zdrowotną, korzystają z własnych szkół i banków. Podróżują oddzielnie, przyczyniając się do rozkwitu branży prywatnych odrzutowców i jachtów. Ich świat spełnionych marzeń ma już nawet swoją nazwę – "Bogatystan" – wymyśloną przez dziennikarza "Wall Street Journal", Roberta Franka. Jednak dla idei amerykańskiego snu, zgodnie z którą każdy może dołączyć do elity, powstanie Bogatystanu wcale nie musi oznaczać dobrej nowiny. – Stany Zjednoczone zmierzają w kierunku poziomu nierówności charakterystycznego dla krajów rozwijających się. Niedługo możemy stać się drugą Brazylią. Jak to o nas świadczy? Jak to świadczy o Ameryce? – pyta Frank.

W roku 1985 w Stanach było 13 miliarderów. Dziś jest ich ponad tysiąc. W 2005 roku 227 tysięcy Amerykanów dołączyło do grupy milionerów. Badania pokazują, że majątek wszystkich amerykańskich bogaczy wynosi 30 bilionów dolarów, czyli więcej, niż łączny dochód narodowy brutto Chin, Japonii, Brazylii, Rosji i Unii Europejskiej.

Najbogatsi tworzą na swoje potrzeby odrębną gospodarkę. W czasach, gdy średnia pensja zwykłego pracownika ledwie nadąża za inflacją, a 36 milionów ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa, w Bogatystanie operuje się kwotami, które z powodu swego ogromu stają się kompletnie nierealne. W tak zwanym Platynowym Trójkącie, okolicy położonej w Beverly Hills, ceny domów przekraczają 10 milionów dolarów. Madison Avenue na Manhattanie zwana jest dziś Wybrzeżem Klejnotów z powodu licznych sklepów jubilerskich, jakie powstały tu w ostatnim czasie, wychodząc naprzeciw potrzebom bogatych mieszkańców Nowego Jorku. Ci z nich, których majątek przekracza 100 milionów dolarów, mogą wstąpić do ekskluzywnego stowarzyszenia MetCircle.

Zdaniem niektórych ekspertów powodem nagłego rozkwitu bogactwa jest połączenie rozwoju nowych technologii z niepewnymi, opartymi na spekulacjach rynkami. Podobna sytuacja miała miejsce pod koniec XIX wieku. Wówczas do powstania ostentacyjnego bogactwa z jednej i skrajnego ubóstwa z drugiej przyczyniły się koleje oraz rozwój przemysłu. Nie bez znaczenia był fakt, że rząd bardzo oszczędnie przyznawał ulgi podatkowe przedsiębiorcom. W latach pięćdziesiątych udział podatków od firm w dochodach federalnych wynosił 33 procent. W roku 2003 było to jedynie 7,4 procenta. Spośród największych amerykańskich przedsiębiorstw aż 82 nie zapłaciły podatku w ciągu przynajmniej jednego roku z pierwszych trzech lat rządów George’a W. Busha.

Kim są ci nowi bogacze? Niektóre nazwiska brzmią znajomo: Bill Gates, inwestor giełdowy Warren Buffett. Jednak większość z nich to ludzie nieznani, często wywodzący się z tajemniczego świata funduszy hedgingowych. Niejaki James Simons przyjął w ubiegłym roku wynagrodzenie w wysokości 1,7 miliarda dolarów. Średnie zarobki 25 najlepszych menedżerów funduszy hedgingowych wyniosły 570 milionów dolarów. Średni roczny dochód na gospodarstwo domowe w Stanach Zjednoczonych to 50 tysięcy dolarów.

Tacy ludzie jak Simons napędzają gospodarkę dóbr luksusowych Bogatystanu. To dzięki nim odradza się profesja lokaja, która zanikła w latach 70. Dziś tymczasem zaczyna brakować wyszkolonych kadr, a absolwenci coraz liczniejszych ośrodków kształcących służbę domową mogą liczyć na sześciocyfrowe zarobki.

Paul Harris
the Guardian

usa

czesto latam do usa i sie interesuje gospodarka tego kraju, w usa coraz wiecej socjalizmu czyli przymusowych ubezpieczen i innych bzdur dlatego sa coraz wieksze ruznice kiedys bylo duzo lepiej bez komuny!

tak jest, w USA socjalizm.

tak jest, w USA socjalizm. Szkoda, że jeszcze nie napiszesz, że komunizm. Niektórym czytanie Najwyższego Czasu całkiem wyprało mózg. To dzięki "reformom" neoliberałów teraz jest takie rozwarstwienie. Kto rządził przez ostatnie lata w USA? Opanuj się człowieku z tą propagandą, bo nikt w to nie wierzy już.

Pół Hollywood nazywa

Pół Hollywood nazywa siebie socjalistami ale to nie znaczy że nimi są. Socjalista śpiący na pieniądzach i uzależniony od wygód jak dziecko od cycka?

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.