Wolność i demografia
Niemal 60% Portugalek i Portugalczyków głosujących w referendum opowiedziało się za prawem kobiet do decydowania o swoim macierzyństwie. Choć głosowanie, ze względu na frekwencję, nie ma mocy obowiązującej, to parlament niemal na pewno potwierdzi tę decyzję. Klubik państw zmuszających kobiety do rodzenia niechcianych dzieci wkrótce zmniejszy się więc jeszcze bardziej.
Polscy publicyści katoliccy podniosą pewno zaraz alarm przeciwko "cywilizacji śmierci" i jak zwykle będą sięgać po argument demograficzny. Mniejsza już o to, że w podtekście kryje się nieraz rasizm ("Zaleją nas Murzyny i Araby, panie, biała rasa zagrożona..."). Najzabawniejsze, że kraje które represjonują kobiety za usunięcie zygoty, mają raczej nieprzesadnie dobre wyniki, jeśli chodzi o dzietność.
Ot, na przykład wielka Polska katolicka - dzietność 1.25 (i spada równym rytmem, równolegle do zaostrzania się antyaborcyjnej obsesji elit). Albo Portugalia - 1.47. Oba poniżej europejskiej średniej 1.5. Wśród państw, które najlepiej radzą sobie z problemem demograficznym, jest natomiast ateistyczna i rozwiązła Francja, w której aborcja jest dostępna na życzenie (europejski lider, dzietność 2.01) tudzież libertyńsko-socjalistyczne Szwecja (1.66), Finlandia (1.73) i Dania (1.80)...
Europa się starzeje - to fakt. Skądinąd podobnie jak Indie czy Chiny, więc na dłuższą metę nadzieje na zbilansowanie ubytku demograficznego samą imigracją są zapewne złudne. Jeśli pokolenie dzisiejszych studentów ma liczyć na jakiekolwiek emerytury, to państwo musi wspierać wychowywanie dzieci. Efektywna polityka pronatalistyczna nie polega jednak na wymuszaniu policyjną pałką woli księży biskupów. Dzieci muszą być chciane, inaczej nie będzie ich w ogóle.
Kraje takie, jak Szwecja czy Francja, pokazują jak to robić. W skrócie - chodzi o pomoc finansową państwa dla rodziców i zorganizowanie bezpłatnego, dostępnego dla wszystkich systemu opieki nad dziećmi. Na dzieciaki czekają darmowe przedszkola, rozbudowany system opieki pozaszkolnej itp. Ale do tego trzeba, cholera, podnieść podatki. I jak tu ma walczyć o dzietność polski konserwatywny liberał, którego sercu "świętość życia w każdej postaci" jest równie bliska co interesy właścicieli przedsiębiorstw?...
Na koniec jeszcze jeden problem dla naszej "moralnej większości" - w krajach, które mają wysoką dzietność, w przeciwieństwie do Polski znaczna część dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Ot, na przykład Szwecja (55.4%), Francja (45.2%) czy nawet katolicka Irlandia (31.4%). Te liczby wyraźnie pokazują, ze efektywna polityka pronatalistyczna wcale nie musi być polityką prorodzinną (przynajmniej w katolickim pojęciu słowa rodzina). Co wybieracie, panie i panowie? Demografia czy obrona świętości sakramentu? Więcej dzieci czy przyjemność piętnowania rozpustnych związków pozamałżeńskich?
Autor: john ball