100% patriot - made by LPR
Michał Borowy
Śpiewa hymn (całe 2 zwrotki i tylko czasem myli tekst) przed każdą szkolną uroczystością. Jak mantrę powtarza trzy słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna”, na mszę chodzi co niedziela. Widzi wszystkie straszne niebezpieczeństwa na które narażony jest jego ukochany kraj - Unię, w której wszyscy tylko chcą nas wyrolować, Niemców którzy jeszcze nie odpuścili nam za Grunwald, Układ i Żydów w kraju… Zna historię Polski, widzi w niej jasno jak wszyscy gnębili nas przez lata. Chce swojej Ojczyzny bronić, niszczyć jej wrogów. Po cichu marzy, by zostać bohaterem narodowym.
A na tyłku ma dyskretną metkę - „made by LPR”.
Ekipa rządząca dziś na każdym rogu chce wieszać polską flagę. Każe w szkołach śpiewać hymn, gdzie tylko może opowiada o polskości , o obronie Polski, o naszej wspaniałej historii. Tego też chce uczyć dzieci - na specjalnych lekcjach. A nazywają to wszystko patriotyzmem. Powstał swoisty monopol PiS, LPR itp. na patriotyzm, forsowane jest rozumienie go jako postawy opisanej powyżej. Słowo to zaczęło się jednoznacznie kojarzyć z narodowcami, prawicowym, konserwatywnym światopoglądem itp. Wyszło z użycia, straciło pierwotne znaczenie.
Patriotyzm (łac. patria = ojczyzna) – postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia dla niej ofiar. Charakteryzuje się też przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobistymi, a często także gotowością do poświęcenia własnego zdrowia lub życia. (Na podst. Wikipedii)
Pokutuje przekonanie, że na wojnie patriotę spotkasz tylko w okopach. Bo cywil usiłujący zachować to, co piękne w kraju najwyraźniej na takie określenie nie zasługuje. Z niewiadomych przyczyn wyznajemy patriotyzm militarny - patriotą jest oficer z II W.Św, powstaniec warszawski - ale już nie nauczyciel, który 30 lat pracował za marne pieniądze i uczył dzieci, bo chciał dać ojczyźnie wykształconych ludzi. Nie jest nim urzędnik, który całe życie nie brał łapówek i starał się by administracja lepiej funkcjonowała. A przynajmniej nikt o nich tak nie mówi. Brakuje świadomości, że „postawa oddania własnej ojczyźnie” jest wyrażana w codziennym życiu, nie tylko na froncie.
Kolejną cechą patriotyzmu „made by LPR” jest „obrona Polski”. Ze wszystkich stron otaczają nas wrogowie, UE i Niemcy nie mają nic lepszego do roboty, jak tylko nas gnębić. Geje, Żydzi, komuniści, Układ… a czasem nawet masoni. Aż dziw, że jeszcze nas nie zjedli. Wszelkie pytania o sens rozwiewają najróżniejsze teorie spiskowe. PiS posługuje się tą samą retoryką - co chwilę chcą nas przed czymś bronić. Zamiast budować otwarty, cywilizowany kraj, zachowujemy się jak zbity pies, najchętniej zamknęlibyśmy się w swoim zaścianku i zachwycali własną historią.
Właśnie, historia. Pełna bohaterskich zrywów, powstań, rzeczywiście jest ciekawa. Można też na przykład postawić sobie muzeum powstania warszawskiego. Tylko dlaczego w tym muzeum dzieci w ramach zajęć bawią się w powstańców-układają worki z piasku i strzelają z plastikowych karabinów do Niemców? Czemu powstanie jest tam przedstawiane wyłącznie jako fajna i wspaniała karta naszej historii? Jednoznacznie, prawomyślnie, czarno-biało… Bo po co komu refleksja nad wymordowaniem najlepszych z całego pokolenia, nad kontekstem politycznym powstania? Było fajnie, jak będzie trzeba zrobimy kolejne…
Pamiętajmy o historii, ale niech nie przysłoni nam ona przyszłości. Muzea, pomniki, rocznice są ważne, ale nie ważniejsze od problemów teraźniejszości. Czemu nikt nie zada sobie trudu, by rozwiązać np. problem jakości nauczania j. polskiego obcokrajowców, wspierania zdolnych dzieci z biednych rodzin, ochrony parku Rospudy, czy choćby zaniku architektury regionalnej. Łatwiej zrobić defiladę, niż przeprowadzić projekt dopłat dla osób budujących zgodnie z tradycją mazurską.
Ta dziwna wersja patriotyzmu przypomina poruszanie się rakiem - do przodu, ale patrząc w tył. Taki „tylny” patriotyzm.
Osobiście skłaniałbym się bardziej do zdefiniowania patrioty jako kogoś, kto dba o przyszłość swojego kraju, działa w celu polepszenie stanu ojczyzny. W tym sensie patriotami są członkami IU - nie zaś ci, którzy o patriotyzmie krzyczą przy każdej okazji. Bo chcemy aby chociaż ten jeden kawałek Polski był lepszy, niż jest. Aby szkoły były wolne, uczyły samoorganizacji. Chcemy, aby uczniom w Polsce żyło się lepiej. Jesteśmy więc patriotami, choć nie zgadzamy się z rządem, nie organizujemy defilad i nie śpiewamy hymnu tak pięknie jak pan premier Kaczyński.
Łatwiej wynajdować tematy zastępcze, jak rozdzielenie historii Polski od historii powszechnej, krzyczeć dużo o patriotyzmie. Pomachać flagą, zdobyć punkt w sondażach, albo i dwa. Tyle zostało z określenia patriota w dzisiejszej debacie politycznej.
W obliczu obowiązującego, „tylnego” patriotyzmu, osoby myślące konstruktywnie, pragnące z tego kraju zrobić miejsce nieco ładniejsze, bardziej cywilizowane i wolne, są ignorowane. Chyba, że zostają uznane za „zdrajców narodu” - jeśli ich wizja nie jest zgodna z rządową.
W momencie gdy, dzięki skrajnie prawicowej retoryce, patriotyzm oznacza dziś konserwatyzm, nacjonalizm i puste gesty…czuję się dumny z bycia „zdrajcą narodu”.
Artykuł zostanie opublikowany w pierwszym numerze pisma "Edukatorzy".