Amerykanie "wyzwoliciele kobiet" pakują manatki z Afganistanu
Kilka tygodni po rozpoczęciu kampanii wojennej w Afganistanie w 2001 r., żona prezydenta Laura Bush stwierdziła: „Walka z terroryzmem jest również walką o prawa i godność kobiet”.
Nonsens powyższej wypowiedzi jest widoczny gołym okiem. Nowe władze w Iraku pod pewnymi względami są gorsze od Saddama Hussaina, np. w kwestii zniesienia prawa dziedziczenia kobiet. Klimat społeczny w Iraku zmienił się do tego stopnia, że kobiety już nie ośmielają się opuszczać domu bez islamskiego okrycia. Również w Afganistanie tzw. „zwycięstwo nad Talibami” nie uwolniło kobiet spod tyranii fundamentalizmu.
Po dziś dzień kobiety w Afganistanie muszą nosić burki okrywające je od stóp do głów, gdyż mogą je spotkać represje ze strony ugrupowań ekstremistycznych, których liderzy zasiadają w rządzie Hamida Karzaia. Zresztą nie tylko Talibowie, których Amerykanie nigdy naprawdę nie pokonali i z którymi zawsze chętnie współpracowali, są fanatycznymi wyznawcami prawa szariatu. W kwietniu zeszłego roku legalnie działający sąd w północnej prowincji Badachszan skazał 29-letnią kobietę na ukamieniowanie za cudzołóstwo.
Liczba gwałtów, wymuszonych małżeństw i przemocy w domu jest tak duża, że coraz częstsze są przypadki samospalenia kobiet (154 znane przypadki w zeszłym roku w samej strefie zachodniej).
Talibowie powrócili do swojej starej taktyki atakowania szkół, aby uniemożliwić dziewczętom naukę. W grudniu ubiegłego roku nauczyciel mieszanej klasy został zastrzelony, gdy odmówił zaprzestania nauczania dziewcząt. W ostatnich miesiącach wydarzyło się około 30 takich ataków.
Administracja Busha z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wycofuje się z Afganistanu, pozostawiając chaos i zniszczenie spowodowane kampanią bombardowania i działaniami Talibów – sojuszników wspieranych przez Amerykę w czasie walk z ZSRR i dogodnych figurantów, którym można obecnie przypisać wydarzenia 11 września. Prawa kobiet nie posunęły się naprzód ani o krok, ale nikt nie pociągnie administracji amerykańskiej do odpowiedzialności za jej kłamstwa i obłudę.