Anarchizm a nie żaden "antyfaszyzm" - czyli komentarz do "przemyśleń"
Z zainteresowaniem przeczytałem opublikowane na CIA "przemyślenia" i w pełni się z nimi zgadzam. Jest to chyba najlepsza analiza tego tematu jaka się dotąd ukazała. Chciałem dodać kilka swoich spostrzeżeń jakie nasunęły się po lekturze tekstu
Anarchizm jest społeczną ideologią. Zatem celem anarchizmu jest realizacja swoich postulatów (zmian społecznych) i stąd głównymi wrogami jest i zawsze będzie rząd i kapitaliści + policja (jako siła ochronna systemu). Anarchiści angażują się w konflikty społeczne, promują ideologię itd. Zasadniczymi sprawami dla anarchizmu są w chwili obecnej walki z wyzyskiem pracowników, walka z imperialnymi wojnami, walka z narastającym totalitaryzmem państwa i kontrolą nad społeczeństwem, kwestie lokatorskie, zagadnienia ekologii. Anarchizm angażuje się w te ruchy społeczne po to by nadać im niehierarchiczną strukturę i cele zgodne z naszą (wolnościową) ideologią. Jest to walka polityczna o konkretne cele społeczne ważne z obiektywnego (klasowego) punktu widzenia. Natomiast walka z neonazistami to jest zagadnienie marginalne, poboczne bo są to marginalne środowiska nie mające wpływu na rzeczywistość.
Na odwrót grupki "antyfaszystowskie" w ogóle nie myślą politycznie (tzn. nie planują szerszych zmian społecznych). Zarówno w wersji bojowo-subkulturowej (antifa) jak i grantowo-konfidenckiej (Stowarzyszenie Nigdy Więcej) są to działania nie mające nic wspólnego z realną polityką i walką społeczną. Ich podstawowym celem jest walka (bojowa bądź prawna) z neonazistowskim marginesem. Kwestia ideologii jest poboczna, jeden ma poglądy takie lub inne, inny apolityczny. Tak czy inaczej nie zajmują się one (jako grupy) walką polityczną/społeczną, a jedynie walką w swoim małym getcie. I to jest droga donikąd. Takie coś nigdy nie wyjdzie poza swoje wąskie getto
Prowadzi to do paradoksów gdy dziennikarzyna popierający imperialne wojny przemawia na "antyfaszystowskiej" demonstracji, a prowojenna neoliberalna gadzinówka (Gazeta W.) publikuje pochwalne artykuły. Żenada. Ale nie ma się co dziwić, bo takie są skutki tzw. nieideologicznego "antyfaszyzmu" i czas to w końcu zrozumieć. To kanał wygodny dla Systemu.
Paradoksalnie przynosi to wszystko skutki odwrotne od zamierzonych i ludzie dalej mają rasistowskie uprzedzenia oparte na ekonomicznych podstawach. Rasiści bez problemu wmówią, że imigranci zabierają pracę itd. (co w kapitalizmie wydaje się poniekąd słuszną optyką). I humanitarny "antyrasizm" nic tu nie pomoże. (Patrz: Anglia i konflikty EDL vs UAF).
Zamiast humanitarnego "antyrasizmu" należy wychodzić do ludzi z konkretnym i jasnym przekazem klasowym. Wtedy podziały na "rasy" same znikają gdy wskaże się realne podziały klasowe. Nie żadne "czarni i biali razem" tylko: "Pracownicy razem!". Tzw. "antyrasizm" nie jest w stanie zainteresować szerszych grup społecznych
Trzeba wychodzić w propagandzie zarówno do "tubylców", jak i imigrantów z jasnym przekazem klasowym - jednoczyć na zasadzie wspólnoty proletariackiej w walce z kapitalizmem. To jest perspektywa, która zainteresuje wielu. Wskazujemy pracownikom konkretnego wroga: kapitaliści i rząd i tłumaczymy o co chodzi w anarchizmie. Na takiej podstawie i z tak zdefiniowanymi wrogami pracownicy zrozumieją, że podziały etniczne nie odnoszą się do ich realnych problemów, nie mają znaczenia, bo wrogiem jest kapitalizm a nie inni ludzie.
Tak samo do młodzieży "z blokowisk" trzeba wychodzić z ideologią anarchizmu, np. na płaszczyźnie anarchizmu, jako ideologii antypolicyjnej. To może zjednoczyć zarówno młodzież "tubylczą", jak i imigrancką. Wskazujemy konkretnego wroga: policję i tłumaczymy, że anarchizm jest przeciwko tej instytucji i popiera walkę młodzieży z policją.
Generalnie nie ma sensu określać się jako "anty-...iści"
Zawsze mówmy o sobie jedynie jako anarchiści (anarchistki).
Jesteśmy anarchistami (anarchistkami), bo popieramy anarchizm i w związku z tym zwalczamy wszelkie wrogie wolności ideologie i struktury.
Tyle i aż tyle.