Antysemityzm – Stereotypy i kreowanie fałszywych pojęć
Polityka państwa Izrael jako usprawiedliwienie anty-semickich uprzedzeń
Dyskurs nacjonalistyczny i prawicowy zakorzenił się tak głęboko w głównym nurcie, że wielu ludzi zaczęło traktować go jak coś logicznego i prawdziwego. Ogólna akceptacja tego dyskursu jest czymś oczywistym. Jednak jego wpływ przybiera czasem bardziej szkodliwe postaci, gdy za pośrednictwem mediów lansuje się oczyszczoną, często rewizjonistyczną wersję historii. Niewiele jest przekazów, które by się temu sprzeciwiały i „media alternatywne” czasem nie są odporne na wpływ elementów myślenia prawicowego i nacjonalistycznego, choć w postaci zmodyfikowanej i zniekształconej.
Niestety mało zrobiono, by poddać badaniu resztki wychowania państwowego w myśleniu osób o lewicowych, lub wolnościowych poglądach. Te elementy pozostają w tle i są często traktowane jako oczywiste i niekwestionowane „prawdy”.
Jedna z takich niekwestionowanych “prawd” ostatnio pojawiła się w komentarzach na CIA i zasługuje na dłuższą odpowiedź, niż typowy szybki komentarz, gdyż ta odpowiedź musi zdekonstruować założenia głęboko zakorzenione w świadomości jako “prawda”. Dyskusja o której tutaj mowa dotyczyła wiadomości o znieważeniu przez Mela Gibsona dużej grupy społeczeństwa amerykańskiego przez antysemickie i seksistowskie komentarze. W komentarzach opublikowanych na CIA, oraz w komentarzach, których postanowiliśmy nie opublikować napisano, że incydent jest typowym przykładem „poprawności politycznej”, oraz że istnieje „żydowskie lobby”, które kontroluje media, że Żydzi wykorzystują polityczną poprawność, aby nazwać każdego, kto ich krytykuje antysemitą i że obcokrajowcy ogólnie zawsze przesadzają we wszystkim, zwłaszcza (jak można się domyślać) w kwestii istnienia antysemityzmu.
Tego rodzaju stwierdzenia zdradzają ignorancję, która nie jest jedynie jednostkowa. Wypowiadane komentarze jedynie odzwierciedlają społeczny konsensus obecny w polskim społeczeństwie, nawet jeśli został poddany pewnej lewicowej filtracji. Jest to świadectwem braku inteligentnych alternatywnych źródeł informacji mogących zakwestionować powszechnie obowiązujący światopogląd.
W artykule o rozsądnej długości nie da się zamieścić wszystkich argumentów na poparcie moich tez, ale mam nadzieję, że niektóre fakty, które zamieszczam poniżej mogą stanowić odpowiedź na strumień fałszywych informacji i interpretacji, pod wpływem których najwyraźniej znajduje się wielu ludzi.
Nieprawdziwe twierdzenie nr. 1: Mel Gibson słusznie krytykował politykę Izraela
Ludzie zainteresowani polityką państwa Izrael mogą ją potępiać, pisać krytyczne artykuły i uczestniczyć w demonstracjach. Jednak jeżeli atakują (werbalnie, lub fizycznie) Żydów na ulicy, jest to oczywisty przejaw antysemityzmu, gdyż w ich głowach powstał fałszywy znak równości pomiędzy wszystkimi Żydami, a działaniami państwa Izrael. Pan Gibson jest znany z tego, że pochodzi z antysemickiej rodziny i z posiadania skrajnych poglądów. Nie skrytykował on Izraela w normalnym kontekście, ale podczas aresztowania. Ponadto stwierdził on, że Żydzi są odpowiedzialni za wszystkie wojny i spytał się policjanta, czy jest Żydem.
Stwierdzenie, że Żydzi są odpowiedzialni za wszystkie wojny jest w oczywisty sposób nieprawdziwe. Stanowi przesadę, której jedynym celem może być oczernianie wszystkich Żydów i wzmacnianie nastrojów anty-żydowskich. Kontekst sytuacji w której to stwierdzenie zostało wypowiedziane nie miał żadnego związku z Żydami, ani z państwem Izrael, więc możemy jedynie się domyślać, dlaczego pan Gibson chciał poskarżyć się na Żydów. Jedynym prawdopodobnym wytłumaczeniem jest to, że czuł, że jest poddawany „represji” przez policję, a w jego chorym światopoglądzie istnieje nierozerwalne powiązanie pomiędzy represją, a Żydami.
Nieprawdziwe twierdzenie nr. 2: Wszyscy Żydzi są odpowiedzialni za politykę Izraela i jej okrucieństwa
To niesłychanie niepokojące, że ludzie nie są wystarczająco dobrze poinformowani, lub niedostatecznie wrażliwi, by zrozumieć, że słowa “żydowski” i “izraelski” odwołują się do zupełnie różnych rzeczy. Takie pomieszanie odzwierciedla zarówno złą praktykę mediów i duży stopień ignorancji społeczeństwa w kraju, w którym Żydzi zostali praktycznie całkowicie wytępieni.
Garść podstawowych informacji: tylko około 1/3 Żydów na świecie mieszka w Izraelu. 40% Żydów mieszka w USA, a więc jest Amerykanami, a około połowa światowej ludności żydowskiej mieszka w Ameryce Północnej lub Południowej.
Każdy, kto mówi o “Żydach”, gdy ma na myśli Izrael miesza dwie zupełnie różne grupy ludzi. „Żydzi”, to Żydzi amerykańcy, argentyńscy, rosyjscy, a nawet liczni Amerykanie, którzy mają jakiegoś żydowskiego dziadka, lub rodzica, którzy nie przyjęli religii żydowskiej, ale czują się w jakiś sposób związani z etykietką „Żyd”.
Ponieważ incydenty z p. Gibsonem miał miejsce w USA i jest związany z Żydami, a nie Izraelczykami, jego stwierdzenia odnoszą się do innej grupy ludzi zdominowanej przez Żydów amerykańskich.
Nie może być żadnych wątpliwości, że rząd USA wspierał i wspiera państwo Izrael finansowo i militarnie. To poparcie nie odzwierciedla jednak opinii wszystkich Amerykanów, w tym Żydów amerykańskich. Z całą pewnością duża część amerykańskiej opinii publicznej wspiera hasło „wojny z terroryzmem” i jeśli podaje się im informacje, że wojny prowadzone przez Izrael są związane z walką z terroryzmem, mogą popierać te wojny (nie jest to jednakże w żadnym stopniu wyłącznie amerykańskie zjawisko, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę, że w Warszawie niedawno odbył się duży wiec pod takimi samymi hasłami, choć pomysł na akcje wyszedł od chrześcijan).
Co do amerykańskich Żydów, nie istnieją wiarygodne sondaże badające, co myślą na ten temat. Wielu ludzi jest przekonanych, że większość amerykańskich Żydów wspierających istnienie państwa Izrael wspiera również izraelską agresję. To jednak przesada polegająca na pomieszaniu opinii większości z opinią wszystkich. Jak na ironię, wielu amerykańskich Żydów anty-syjonistów przesadza w taki sam sposób, zwłaszcza ci, którzy wywodzą się z pewnego pokolenia, jak Immanuel Wallerstein (Zob. jego artykuł w „Dzienniku” z 4 sierpnia. Angielski tytuł brzmiał „What Can Israel Achieve?” (Co może osiągnąć Izrael), a w polskim tłumaczeniu „Jak długo przetrwa Izrael” – co zresztą jest ciekawym wyborem tłumacza) Wallerstein jest jednym z wielu, którzy bardzo dobrze pamiętają czasy, kiedy Żydzi byli bardziej podzieleni w kwestii syjonizmu. Dziś może się wydawać, że większość Żydów popiera istnienie Izraela i militarne działania tego państwa. Wallerstein może się czuć przygnębiony taką zmianą i często pisze z żalem o tym, że większość Żydów na świecie popiera Izrael, choć są powody by sądzić, że ma na myśli zorganizowane grupy żydowskie, a nie zwykłych ludzi. Niedawne badania wykazały, że aż 40% amerykańskich Żydów nie czuje się związanych w jakikolwiek sposób z państwem Izrael.
Jest faktem, że państwo amerykańskie postawiło na geo-polityczną pozycję Izraela w późnych latach 60-tych i wczesnych 70-tych (w epoce silnej militaryzacji i interwencjonizmu wojskowego w polityce USA), kiedy OPEC stało się tak wpływowe i kiedy pan-arabscy socjaliści tacy, jak Kaddafi doszli do władzy i zyskali wsparcie ZSRR. Propaganda związana z Izraelem była w takim samym stopniu wytworem interesów amerykańskich, w tym polityki zimnowojennej i polityki ropy naftowej, jak i interesów izraelskich. Jak wykażę później, większość pro-izraelskiej propagandy nie jest prowadzona przez Żydów, choć Żydzi, którzy też prowadzą taką propagandę są za nią obwiniani w pierwszej kolejności.
Wielu intelektualistów amerykańskich żydowskiego pochodzenia napisało ważne prace krytykujące politykę państwa Izrael. Niektórzy z nich popierają istnienie państwa Izrael, lub nawet uważają się za syjonistów, jak np. Noam Chomsky. Według Chomskiego, więcej dyskutuje się o jego ideach w Izraelu, niż w USA. Chomsky, podobnie, jak Wallerstein, uważa, że większość amerykańskich Żydów popiera państwo Izrael. Chomsky twierdzi, że w samym Izraelu bardziej krytykuje się politykę tego państwa, niż w USA ze względu na amerykańską tendencję do rozwiązań militarnych. Ale sam fakt, że Chomsky jest tak znany i popularny świadczy o tym, że duża część amerykańskich intelektualistów jest zainteresowanych krytyką polityki USA i Izraela. Być może większość amerykanów popiera wojnę, ale skala protestów anty-wojennych i inne wskazówki pokazują, że choć zwolennicy militaryzmu mogą się wydawać przytłaczającą większością przeciwnicy wojny krytyczni wobec polityki USA stanowią znaczącą część populacji, choć może nie są równie widoczni.
Jeżeli przyjrzymy się Żydom amerykańskim możemy stwierdzić, że również wśród tej grupy nie wszyscy są równie dobrze widoczni. Ludzie działający w organizacjach są bardziej wpływowi, niż zwykli ludzie z ulicy. Bogaci wszystkich wyznań i wszelkiego pochodzenia mają zwykle więcej możliwości wypowiedzenia się niż inni. Żydzi świeccy są też bardziej wpływowi, niż Żydzi tradycyjni.
Chasydzi - ortodoksyjni Żydzi, którzy mają tradycyjne fryzury i ubiory – są często atakowani na ulicy przez antysemitów z powodu swojego rozpoznawalnego wyglądu. Jak na ironię, właśnie Chasydzi są najbardziej zajadłymi krytykami syjonizmu. Niektóre grupy Chasydów są anty-syjonistyczne w takim stopniu, że popierają Organizację Wyzwolenia Palestyny. Tendencje religijne, takie jak Neturei Karta, lub Satmar Hasidim są radykalnie anty-syjonistyczne. Jednakże pomimo tego, nowojorscy Chasydzi byli kiedyś celem antysemickich ataków dokonanych przez młodych ludzi związanych z Narodem Islamu. Przywódcy tej organizacji oczerniali wszystkich Żydów, a nie Izraelczyków i nie militarystycznie nastawionych Izraelczyków. To w jasny sposób pokazuje niebezpieczeństwo retoryki polegającej na wymiennym stosowaniu słów „Żyd” i „Izraelczyk”. Uważam nawet, że oskarżanie wszystkich Izraelczyków za działania państwa Izrael, też jest głęboko niesprawiedliwe.
Istnieje przynajmniej 20 odmian ortodoksyjnego judaizmu znanych z postawy anty-syjonistycznej.
Jak wspomniano wyżej, Żydzi wywodzący się z pewnego pokolenia dobrze pamiętają czasy, gdy przynajmniej połowa wszystkich Żydów sprzeciwiała się stworzeniu państwa żydowskiego w Palestynie. Niektórzy syjoniści twierdzą, że 99% Żydów jest syjonistami, jednakże jeśli badania wśród amerykańskich Żydów są choć w części prawdziwe, te liczby są znacznie przesadzone. Nie znam żadnych autorytatywnych studiów na ten temat, gdyby takie studium powstało z pewnością wszystkie strony podważałyby jej rezultaty. Problem komplikuje się tym bardziej, że termin „syjonizm” wiąże się ze stworzeniem ojczyzny w Palestynie. Tak więc ci, którzy uważają, że Żydzi powinni żyć w Palestynie, ale w państwie arabskim, ci, którzy wspierają rozwiązanie oparte na dwóch państwach, ci, którzy wspierają państwo Izrael w granicach sprzed 1967 r. są wrzucani do jednego worka z napisem „syjoniści”, choć mogą w rzeczywistości być zajadłymi przeciwnikami USA i agresji izraelskiej przeciw Arabom - jak np. Noam Chomsky.
Tak więc stawianie znaku równości Żyd=Izrael=wojna jest topornym uproszczeniem zazwyczaj używanym przez antysemitów i nacjonalistów. Prawdziwa historia debat dotyczących Bliskiego Wschodu jest daleko bardziej zróżnicowana i interesująca.
Nawet jeśli dziś Żydzi syjoniści mają donośniejszy głos w debacie publicznej, to nie należy zapominać, że Żydzi anty-syjoniści mieli znaczący wpływ na wielu ludzi. Na przykład Joel Teitelbaum, anty-syjonista odłamu Satmar i jego bratanek Mojżesz Teitelbaum (który przeżył Oświęcim i zmarł kilka miesięcy temu) stworzyli rozwiniętą sieć yeshiva, która stanowi czwartą co do wielkości sieć placówek edukacyjnych stanie Nowy Jork (po sieciach w trzech największych miastach). Judaizm Samar jest najszybciej rozwijającą się gałęzią Judaizmu (odłam istnieje też w Izraelu i np. odmawia płacenia podatków w proteście przeciwko militaryzmowi państwa). To jednak mniejszość i ich wpływ nie jest odczuwalny w głównym nurcie. Niemniej jednak są oni jedną z wielu grup Żydów, którzy sprzeciwiają się syjonizmowi i którzy usiłują uzyskać wpływ na młodych ludzi, m.in. za pomocą edukacji. Wielu amerykańskich Żydów askenazyjskich również ma poglądy anty-syjonistyczne. Wiele osób o poglądach lewicowych ma poglądy anty-syjonistyczne (proszę zwrócić uwagę na to, że autor niniejszego tekstu nie stara się promować żadnej z tych anty-syjonistycznych religii i nie widzi w nich niczego szczególnie pozytywnego. Chodzi jednak o to, by pokazać, że istnieje wiele odmian judaizmu, które nawet nie wspierają państwa Izrael. Jest też wielu Żydów, którzy wspierają państwo Izrael, ale nie prowadzone przez nie wojny).
Na marginesie można dodać, że szkoda, że historia anty-syjonistycznych Żydów w Polsce jest tak mało znana, choć wiele klasycznych dzieł anty-syjonistycznych zostało opublikowanych w Warszawie. Gdy „anarchistyczna” prasa publikuje cokolwiek na temat Żydów, to są to nierzetelne teksty pisane przez nacjonalistów o syjonistycznym rewizjoniście Żabotyńskim, który był ideologicznym ojcem partii Likud i rasistowskim autorem „Żelaznej ściany”, który wierzył w dominację Żydów nad Arabami.
Nieprawdziwe twierdzenie nr. 3: Istnieje żydowskie lobby, które potajemnie manipuluje i kontroluje wszystko
To twierdzenie pochodzi z języka używanego przez nazistów i kultywowanej przez nich teorii o spisku żydowskich kapitalistów. Umieszczanie czegokolwiek, co przypomina nazistowski dyskurs na naszej stronie jest niezwykle niepokojące.
Oczywiście istnieje amerykańskie lobby, które wspiera interesy państwa Izrael, tak jak istnieje lobby ropy naftowej, lobby tytoniowe, lobby kubańskie, lobby polskie, itp.
Idea izraelskiego lobby, które może zniszczyć karierę biednego Mela Gibsona nie ma nic wspólnego z ideą „żydowskiego lobby”, w rozumieniu kontrolującego wszystkie media „żydowskiego kapitału”. Ta druga idea jest klasycznym nazistowskim pomysłem powtarzanym przez katolickich fanatyków, takich jak ci związani z Radiem Maryja.
Należałoby zapisać całe księgi, by odpowiednio zdemaskować ten stereotyp, który przeszedł od nazistów do niektórych lewicowców anty-izraelskich. Tu zamieścimy tylko niektóre argumenty.
Po pierwsze, amerykańskie media są ogólnie pro-amerykańskie i wspierają wybory amerykańskiej administracji w kwestii polityki zagranicznej. Nie ma w tym nic specyficznie „żydowskiego” – to tylko nazistowski stereotyp.
Idea o żydowskiej własności mediów też jest tylko anty-semickim nazistowskim stereotypem.
Większość Amerykanów nie myśli w kategoriach “acha, ta gazeta jest własnością Żyda”, lub “ta gazeta należy do protestanta”. Nie słyszy się też, za wyjątkiem głosów promujących nienawiść religijną, sugestii, że Żydzi promują „własne interesy”, w rozumieniu interesów państwa Izrael. Dzieje się tak dlatego, że jest to całkowicie fałszywa korelacja.
Oto garść interesujących faktów, która może uświadomić nieprawdziwość nazistowskich twierdzeń. Każdy, kto obserwuje życie amerykańskie powinien wiedzieć, że jedną z najbardziej patriotycznych i militarystycznie nastawionych stacji telewizyjnych jest Fox News, której właścicielem jest Rupert Murdoch. Rupert Murdoch należy do izraelskiego lobby i na pewno jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w mediach na świecie. Ale Rupert Murdoch jest katolikiem.
Stwierdzenia “Żydzi z Hollywood”, “żydowskie media” itp. są typowymi mitami antysemickimi, które w USA od razu kojarzą się z nazizmem, ale które cieszą się akceptacją w głównym nurcie debaty w Polsce, gdzie fanatycy prawicowi skarżą się na własne „żydowskie media”.
Musiałam odwiedzić nazistowską stronę, aby dowiedzieć się, które korporacje medialne w USA są własnością Żydów, gdyż nikt oprócz nazistów się tym nie interesuje. Znalazłam kilka gazet i stacji telewizyjnych, ale po sprawdzeniu kto jest ich właścicielem i zbadaniu wyznania właścicielu jestem całkowicie pewna, że nie ma nawet liczebnej przewagi żydowskich właścicieli nad właścicielami innych wyznań i innego pochodzenia. Zresztą, jaka to różnica?
Właścicielem CNN jest ateista Ted Turner. Był kiedyś katolikiem, a potem przeszedł do Kościoła Episkopalnego, gdy jego matkę znudził dogmatyzm rzymskiego katolicyzmu. Jego żoną jest Hanoi Jane, znana „anty-amerykańska” i anty-wojenna aktywistka z czasów wojny w Wietnamie. No i co z tego. CNN stosuje pro-amerykańską cenzurę, zwłaszcza w USA, gdzie nadają inny program, niż w Europie.
Może w takim razie New York Times? Ta gazeta ma mieszaną historię w temacie Bliskiego Wschodu. Wielu pro-izraelskich Żydów bojkotowało tę gazetę, oraz inne: Los Angeles Times, Washington Post, Philadelphia Inquirer, Minneapolis Star i National Public Radio. Do kogo należą te media? Choć właściciele zmieniają się często, po długich badaniach udało mi się stwierdzić, że główna osoba w LA Times ma powiązania z rasistowską John Birch Society, a wydawca Washington Post ma powiązania z Grupą Bilderberg. Pomimo tego, obie gazety figurują na liście „Jew Watch”. W rzeczywistości nie istnieje coś takiego, jak „żydowskie media”. W zarządach wielu koncernów medialnych zasiadają najróżniejsi ludzie. Czasem dziennikarz pochodzenia żydowskiego napisze coś w gazecie, której właścicielem jest protestant i narazi się w ten sposób protestantom, lub odwrotnie. Wyznanie właściciela gazety mniej mówi o jej zawartości, niż powiązania biznesowe jej właścicieli. Zresztą czasami zdarza się nawet, że to dziennikarze, a nie redaktorzy i właściciele decydują o zawartości artykułów.
Pomysł, że ludzie są kontrolowani przez jakieś syjonistyczne lobby, że wszyscy Żydzi są agentami tego lobby, że wszystko co robią wspiera to lobby jest skrajnie obraźliwa. To rodzaj metkowania ludzi i szufladkowania ich według stereotypów. To typowy gówniany wynik działalności nacjonalistów.
W jednym z komentarzy wysłanych do CIA znalazło się stwierdzenie, że autor komentarza czytał o żydowskim lobby w gazecie w artykule przetłumaczonym na polski. Przeczytałam ten artykuł, wiele odpowiedzi na niego, jak również artykuły, które go poprzedziły. Muszę stwierdzić, że debaty z nim związane były bardzo interesujące.
Artykuł o którym mowa “Lobby Izraelskie” został opublikowany w piśmie Ulica. Wydają go ludzie współpracujący z niepokojącym pismem Obywatel, a pismo zostało opublikowane na stronie Innego Świata. Sam w sobie artykuł jest dość interesujący, choć przy innej okazji dobrze by było dokonać analizy, jak ten artykuł ma się do wspomnianych publikacji i jak mógłby być interpretowany przez ludzi o światopoglądzie nacjonalistycznym.
W artykule jasno jest napisane:
Nie wszyscy amerykańscy Żydzi są członkami „lobby”, ponieważ Izrael nie dla nich wszystkich jest sprawą istotną. W sondzie, przeprowadzonej w roku 2004, około 36% amerykańskich Żydów oświadczyło, że ich emocjonalny związek z Izraelem jest „słaby” lub „żaden”. Żydzi amerykańscy różnią się również jeśli chodzi o stosunek do polityki izraelskiej. Wiele kluczowych organizacji wchodzących w skład „lobby”, np. Komitet do Spraw Stosunków Amerykańsko-Izraelskich (American-Israel Public Affairs Committee, AIPAC) oraz Zgromadzenie Prezesów Głównych Organizacji Żydowskich (Conference of Presidents of Major Jewish Organisations) są kierowane przez ekstremistów, którzy w większości przypadków popierają politykę ekspansji Partii Likud, a także jej wrogość wobec procesu pokojowego w Oslo. Jednocześnie spora część Żydów amerykańskich jest bardziej skłonna do ustępstw wobec Palestyńczykow, kilka ugrupowań, takich jak Żydowski Głos dla Pokoju, silnie popiera takie działania. Pomimo tych różnic tak ekstremiści jak i umiarkowani członkowie są za udzieleniem stałego poparcia Izraelowi.
Do lobby należą również prominentni ewangelicy, tacy jak Gary Bauer, Jerry Falwell, Ralph Reed i Pat Robertson, oraz Armeya i Toma DeLaya, byli przywódcy większości w Izbie Reprezentantów - wszyscy oni wierzą w odrodzenie Izraela jako wypełnienie się biblijnej przepowiedni i promują jego plany ekspansji. Działać inaczej - to według nich - sprzeciwiać się woli Boga. Neokonserwatywni goje, tacy jak John Bolton, Robert Bartley, były redaktor „Wall Street Journal”; William Bennet, były minister edukacji; Jeane Kirkpatrick, ambasador przy ONZ oraz wpływowy felietonista George Will – również gorąco popierają Izrael.
Nb. Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w London Review of Books, którego właścicielem jest Żydówka i miał sprowokować dyskusję, przede wszystkim w środowisku żydowskim i wśród aktywnych politycznie Żydów.
A czemu w ogóle piszę o izraelskim lobby?
Fakty, takie jak istnienie lobby izraelskiego, pomieszane z wszechobecną mitologią antysemicką, dają w efekcie treść o brzmieniu podobnym do tego:
“Nie można krytykować Izraela, ponieważ Żydzi mają lobby, kontrolują media i pieniądze”.
Niektórzy ludzie mylą antysemickie i paranoiczne tyrady Mela Gibsona z uzasadnioną krytyką państwa Izrael, skutkiem czego stają w obronie antysemickiego nonsensu, takiego jak wypowiedzi Gibsona, lub teorii o spisku mediów, opierając to na selektywnie wybieranych informacjach. Co gorsza, niektórzy dali sobie wmówić, że anty-syjoniści są „represjonowani” przez Żydów, którzy są tak wpływowi, że nikt nie może ich krytykować, a biada tym, kto się na to odważy. To kompletna kpina z wysiłków podejmowanych przez naprawdę dużą liczbę Żydów, którzy próbowali w inteligentny sposób prowadzić dyskusję o problemach Bliskiego Wschodu.
Nieprawdziwe twierdzenie nr. 4: “Poprawność polityczna” jest narzędziem do eliminowania krytycznego myślenia.
W tym ostatnim punkcie chcę napisać o niepokojącym zjawisku mającym miejsce w środowisku wolnościowym i w ruchu anarchistycznym – wciąż znajdującym się pod wpływem libertarian starej szkoły, którzy mieli tendencje prawicowe – polegającym na całkowitym przejęciu prawicowego użycia terminu „poprawność polityczna”. To określenie jest wykorzystywane, by uniknąć dyskusji na tematy zbyt niewygodne, lub wymagające większego wykształcenia.
Na CIA pojawił się komentarz w odpowiedzi na historię o Melu Gibsonie, w którym napisano, że cokolwiek powie się przeciwko Żydom, od razu jest się nazywanym antysemitą. Na tym miałaby polegać „ich” poprawność polityczna (wciąż jestem ciekawa, kim są „oni”, ale słyszałam, że wszyscy obcokrajowcy przesadzają w sprawie antysemityzmu, więc domyślam się, że „oni” to Amerykanie. Oczywiście mówię tu o przesadzie w wypowiedziach tych, którzy mówią o żydowskim lobby).
Takie stwierdzenie jest kpiną z tego o czym była ta historia.
Historia Ameryki jest splamiona setkami lat prześladowań i nienawiści, począwszy od ludobójstwa Indian, do niewolnictwa i segregacji rasowej. Ważne jest jednak, co ludzie robią z taką wiedzą historyczną. Mogą się uczyć o tych wydarzeniach, badać je, dyskutować o tym, dlaczego się wydarzyły i przysięgać, że nigdy więcej się nie wydarzą. Albo wręcz przeciwnie: mogą wybielać historię, zaprzeczać jej, usprawiedliwiać ją, pisać ją na nowo, lub nawet celebrować ją nadal.
W ciągu ostatnich 150 lat bardziej postępowa i humanistyczna część amerykańskiego społeczeństwa próbowała przezwyciężyć rasizm, ksenofobię i nienawiść rasową w jej wielu postaciach. Nie była to łatwa walka. Tysiące ludzi zapłaciły za to stając się ofiarami pobić, a nawet mordów.
Jest jasne, że jednym z podstawowych elementów uprzedzeń są niesprawiedliwe stereotypy i że pozwalanie im na pojawianie się bez odpowiedzi jedynie utrwala nienawiść i dyskryminację. Z tego powodu ludzie, którym na tym zależy reagują, gdy np. rasista wypowiada swoje poglądy. Rasiści musieli z tego powodu zmienić swoją retorykę z prostackiego rasizmu na bardziej subtelny, pseudo-naukowy rasizm próbując nadać swojej ideologii inteligentny i rozsądny wizerunek i przemycić swoje idee tam, gdzie ludzie nie są dość bystrzy, by to zauważyć. Uprzedzenia istnieją w postaci jawnej, którą łatwo zauważyć i potępić, oraz w postaci ukrytej i wyrafinowanej, którą można zdemaskować tylko przy pomocy intelektualnej analizy i krytyki.
Jedną z form uprzedzeń w USA jest antysemityzm. Podobnie jak rasizm i seksizm, jest o wiele mniej rozpowszechniony niż kiedyś. Ludzie tacy, jak Noam Chomsky opowiadają o strachu wywoływanym w latach 30-tych przez Bund (nie chodzi o żydowską organizację działającą pod tą samą nazwą w Polsce, ale o nazistowską organizację w USA). Bund terroryzował ludzi na ulicach miast w Ameryce Północnej (słyszałam wiele historii ludzi, którzy byli wtedy młodzi – dla tych, którzy chcieliby poznać atmosferę tamtych czasów polecam „Spisek przeciw Ameryce” Philipa Rotha). Faktem jest, że te uprzedzenia zostały pokonane (jeśli nie całkowicie wytępione) w życiu Ameryki i wyparte przez rodzaj świadomości, który konserwatyści określają terminem „polityczna poprawność”.
Dziś młody człowiek w USA nie mógłby sobie wyobrazić, że w klasie usłyszy, że homoseksualiści są “zboczeńcami”, że Żydzi są rządzą Hollywood, oraz że Afro-amerykanie mają niższy poziom cywilizacyjny. Tego typu stwierdzenia umacniają nienawiść i uprzedzenia, z którymi walczono przez lata.
Oczywiście są ludzie, którzy nadal wierzą w te stereotypy i wpadają w gniew, gdyż spotykają się z nieprzyjazną reakcją, gdy wypowiadają takie poglądy. Tak więc powołując się na kilka incydentów, stworzono głupią kategorię „politycznej poprawności”, którą wykorzystuje się, by wyszydzić krytykę uprzedzeń.
Idea politycznej poprawności, jako narzędzia do ośmieszania oczywiście zyskała popularność w Polsce, gdzie konserwatyści dążą do promowania wyższości cywilizacji europejskiej, straszą Islamem i wszystkim, co obce, gdzie nie toleruje się „dewiacji” i gdzie Żydzi wciąż są widziani jako potężne i „obce” lobby.
Funkcjonowanie hasła “polityczna poprawność” widzieliśmy w działaniu niezliczoną ilość razy, również w przypadku historii z panem Gibsonem.
Niestety to prawda, że istnieją ludzie, którzy wykorzystują anty-semityzm jako wymówkę dla polityki Izraela. W podobny sposób 11 września jest wykorzystywany do prowadzenia „wojny z terroryzmem”. Ale wracając do tego, że powiedziano mi, że „cudzoziemcy przesadzają z antysemityzmem”, prawdziwą przesadą jest to, gdy uważa się, że gdy ktokolwiek powie coś o antysemityzmie, jest to podejrzane i prawdopodobnie chodzi tylko o to, aby zamknąć usta osobom wypowiadającym uzasadnione pretensje do państwa Izrael (jak w przypadku Mela Gibsona).
Co gorsza, w tracie dyskusji na temat artykułu o Melu Gibsonie jeden z redaktorów CIA zaproponował artykuł Jarosława Denisiuka, w którym znajdował się fragment mający na celu pokazanie, jak bardzo szaleni są Amerykanie, którzy stworzyli obraz Polski jako gniazda antysemityzmu, w oparciu o artykuł w New York Times. Powodem miała być oczywiście ich znana irracjonalna „polityczna poprawność”. Po przeczytaniu oryginalnego artykułu doszłam do wniosku, że Jarosław Denysiuk ma taką samą postać manii prześladowczej, jak Kaczyński. Artykuł Carla Bernsteina w New York Times jest napisany w inteligentny i neutralny sposób i analizuje historię skazania Kazimiery Szczuki na grzywnę 500 tys. zł za znieważenie niepełnosprawnej dziewczynki w zestawieniu z innymi przykładami znieważenia, czyli znieważaniem Żydów, lub gejów w Radiu Maryja, które nie spotkały się z żadną sankcją wymiaru sprawiedliwości. Carl Bernstein postawił naprawdę dobre pytania, a odpowiedź na nie dużo mówi o społecznej polityce państwa.
Autor tekstu zżyma się na panią Szczukę i ubolewa nad tym, że teraz wszyscy jesteśmy antysemitami w oczach świata.
Ciekawe jest to, że mamy do czynienia z wyraźną przesadą, której nie zauważył mój kolega redakcyjny, który nie przeczytał oryginalnego artykułu w NYT, ale który był mimo to pewien, że źli Amerykanie opowiadają przesadzone historie rodem z horroru o Polakach. Może pewnego dnia wyleczymy go z przesadnej paranoi podsycanej przez nacjonalistyczną prasę.
To, że pani Szczuka nie była zbyt miła nie jest związane ze sprawą. Interesujące jest to, że autor artykułu mógł na historię spojrzeć z kilku różnych stron. Mógł zadać sobie pytanie, czy pani Szczuka stała się kozłem ofiarnym i czy mamy do czynienia z hipokryzją władz. Mógłby być zły na to, że mała skrajnie prawicowa grupka psuje wizerunek Polski zagranicą. Ale zamiast tego, cały gniew został skierowany na panią Szczukę, a konkluzją jego przemyśleń jest to, że zachodnia prasa tworzy fałszywy mit o antysemityzmie w Polsce. To umiejscawia autora w tym samym nurcie, co Kazimierza Marcinkiewicza i nacjonalistyczną prasę, która stara się zaprzeczyć, że w Polsce istnieje jakikolwiek przejaw antysemityzmu do tego stopnia, że opinia światowa odniosła wrażenie, że są zbyt zaślepieni ideologicznie i zbyt skoncentrowani na bronieniu własnych racji, żeby zobaczyć to, co jest wokół.
To jest największy mit ze wszystkich, jeżeli chodzi o polityczną poprawność: że każdy, kto mówi o społecznych problemach takich, jak antysemityzm, rasizm, lub seksizm jest lekko szalony i próbuje oczernić całkiem niewinnych ludzi. Np. takiego kochającego Żydów Gibsona, lub ten nieskazitelny przykład tolerancji i zupełnego braku uprzedzeń – Polskę.