Bardziej wystraszeni niż premier
Protest przereklamowany jako „strajk generalny” i „wyraz ogromnej determinacji społeczeństwa Śląska” minął, nie pozostawiając za sobą specjalnego wrażenia. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro protestujący dołożyli starań, by strajk nikomu zanadto nie przeszkadzał.
Jak podały agencje prasowe, firmy komunikacji miejskiej były pierwszymi, które wzięły udział w zorganizowanym przez związki zawodowe proteście. Zastrajkowały wcześnie rano, by nie utrudniać pasażerom dojazdu do pracy i szkoły. Między 5 a 6 ruch tramwajów i autobusów był już realizowany zgodnie z rozkładem. Według przedstawicieli KZK GOP, między 3.15 a 4.15 komunalni przewoźnicy autobusowi nie zrealizowali niespełna 30 kursów.
W kopalniach też wszystko odbyło się tak, by nie spowodować strat dla pracodawcy. Większość śląskich kopalń węgla kamiennego rozpoczęła we wtorek wydobycie węgla z sięgającym maksymalnie dwóch godzin opóźnieniem. Przedstawiciele górniczych spółek ocenili, że nie spowodowało to żadnych strat.
Rzecznik największej górniczej spółki, Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej, powiedział: "Trudno tu mówić o wymiernych stratach. Godzina to zbyt krótki czas, by móc wyliczyć ewentualny ubytek w wydobyciu". Według rzeczniczki notowanej na giełdzie Jastrzębskiej Spółce Węglowej, przestój nie spowodował znaczących strat - „dwie godziny na jednej zmianie to zbyt krótki czas, by nastąpił znaczący ubytek".
Także wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski ocenił, że strajk nie spowoduje znaczących strat. Jego zdaniem, niewielki ubytek w wydobyciu nie powinien wpłynąć na wyniki kopalń, tym bardziej, że jest łatwy do nadrobienia.
Trudno właściwie zrozumieć, jak związkowcy wyobrażali sobie, że ich protest zrobi jakiekolwiek wrażenie, skoro był zaprojektowany tak, by nikogo nie obrazić i nikomu się nie narazić. Jedyną możliwą reakcją przedsiębiorców mogło być tylko wzruszenie ramion.
Premier Tusk uznał jednak za stosowne by sprzedać delikatnego kopniaka czołgającemu się przeciwnikowi. "Nie rozumiem tych marzeń opozycji i działaczy związkowych, aby Polska zaczęła się kojarzyć ze strajkami, koktajlami Mołotowa i manifestacjami" - powiedział.
Bez obaw. Związkowcy są bardziej wystraszeni tych marzeń niż pan, panie premierze.