Chile: Zwyciężyli obrońcy edukacji rynkowej
Mimo siedmiu miesięcy protestów chilijscy studenci żądający darmowej edukacji wyższej przegrali pierwsze starcie. Władze przyznały na edukację więcej pieniędzy, ale zasadniczy postulat oddaliły. - Ta reforma to nędzne oszustwo - mówili jednym głosem rzecznicy studentów.
W maju studenci wyszli na ulice, żądając zniesienia systemu edukacji wprowadzonego 30 lat temu za dyktatury gen. Augusto Pinocheta i przywrócenia powszechnej, darmowej i publicznej edukacji. Podczas protestów doszło do dwóch strajków generalnych i przeszło 40 wielkich manifestacji i marszów w Santiago i innych miastach. Dochodziło do starć z policją, byli ranni i aresztowani.
Demonstracje były największymi protestami wobec rządu od przywrócenia demokracji w 1990 roku. Zdaniem 80 proc. Chilijczyków to studenci mają rację, a spełnienie ich postulatów byłoby ostatecznym zerwaniem z dziedzictwem dyktatury. Od czasów Pinocheta studenci biorą na studia kredyty, które spłacają latami po zakończeniu nauki (ponad 110 tys. nie jest w stanie spłacić pożyczek). Chilijska edukacja należy do najdroższych na świecie zaraz po USA. Państwo pokrywa koszty edukacji jedynie w 15 proc., resztę płacą obywatele.
Rząd broni modelu liberalnego opartego na bogatych uczelniach prywatnych i biednych samorządowych oraz edukacji finansowanej w ponad 80 proc. przez samych studentów. Studenci żądali wpisania do konstytucji publicznej i darmowej edukacji jako podstawowego prawa obywateli. Dowodzili, że dzięki świetnie rozwijającej się od 20 lat gospodarce państwo zarabiające m.in. krocie na eksporcie miedzi jak najbardziej stać na przywrócenie powszechnej edukacji finansowanej przez państwo. Tak jak to było w latach 50. i 60. przed zamachem stanu w 1973 roku. Chile ma dziś dochód na mieszkańca siedmiokrotnie wyższy niż w latach 60.
Opozycja w postaci socjalistów i chrześcijańskich demokratów poparła studentów i usiłowała ich żądania przeforsować w parlamencie. Kompromisowy projekt opozycji przewidywał na razie zwiększenie wydatków na edukację w 2012 roku, tak aby 70 proc. studentów miało zagwarantowane darmowe studia. Prawicowy rząd nie zgodził się na ten projekt, tak jak wcześniej odrzucił pomysł ustanowienia publicznej i darmowej edukacji finansowanej z podatków. Zwiększył natomiast budżet na szkolnictwo, ale tylko o 10 proc., doprowadził do zmniejszenia oprocentowania kredytów studenckich z 6 do 2 proc. i przedłużył spłatę tym, którzy z nią zalegali.
Decydujące głosowanie rząd wygrał trzema głosami należącymi do posłów niezależnych, których w ostatniej chwili przeciągnął na swoją stronę.
- Brawo, zwyciężyli obrońcy edukacji rynkowej - mówił socjalista Carlos Montes. Rozczarowani byli też nauczyciele akademiccy wspierający studentów. - Bardzo źle się stało - oświadczył szef kolegium profesorów Jaime Gajardo.
Studenci: - To haniebne, że po miesiącach żądań i dyskusji, gdy miliony Chilijczyków powiedziało, że żądają reform, posłowie głosują za zachowaniem systemu, którego nie da się utrzymać - mówił Camilo Ballesteros z Uniwersytetu Chilijskiego w Santiago.