Czy wietnamska bezpieka przesłuchuje uchodźców zatrzymanych przez polską Straż Graniczną?

Kraj | Dyskryminacja | Represje

Dochodziła godz. 6, gdy w środę do trzech hoteli w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej weszło stu uzbrojonych funkcjonariuszy Straży Granicznej. Według mieszkających tam uchodźców z Azji funkcjonariusze nie mieli tłumacza i nie informowali, dlaczego chcą ich przesłuchać. Zatrzymali 89 Wietnamczyków i sześciu Chińczyków.

- Siłą wyciągali z pokoju wszystkich, nawet kobietę w ciąży. Jak ktoś nie zdążył otworzyć drzwi wyważali je, zakuwali ludzi i kazali kłaść się na ziemi - relacjonuje jeden z zatrzymanych. Został wypuszczony, bo jest w Polsce legalnie.

- Powtarzałem, że mam prawo pobytu. Wyciągałem paszport, ale wytrącili mi go, uderzyli kolbą i wyprowadzili ze wszystkimi - opowiada ze łzami starszy Wietnamczyk. pokazuje nam młodego Chińczyka: - Chłopak legalnie przebywający w Polsce skarżył się, że ma zbyt mocno skrępowane ręce. Strażnik uderzył go w twarz i kazał milczeć - mówi.

Wielu osobom nie pozwolono się ubrać. Świadkiem zdarzenia była pani Magda, polonistka współpracująca z Chińczykami.

- Wyglądało to strasznie. Zachowywali się jakby mieli do czynienia z groźnymi terrorystami - twierdzi.

- Przyjechałem na miejsce chwilę po godz. 7. Zobaczyłem stłoczonych na placu, zaszczutych ludzi. Poprosiłem o rozmowę z dowódcą. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi - denerwuje się Le Thiet Hung, prezes Stowarzyszenia Przyjaźni Wietnamsko-Polskiej. Stowarzyszenie Chińczyków w Polsce chce złożyć skargę na działania Straży Granicznej.

- Pogwałcono podstawowe prawa ludzi - uważa Grzegorz Nowicki, pełnomocnik obcokrajowców.

SG: nikomu nie stała się krzywda

Straż Graniczna zaprzecza, że zatrzymania były brutalne. - Nikomu nie stała się krzywda. Pani, która była w ciąży, dostała nawet krzesełko, a innej, która zasłabła, udzielono pierwszej pomocy - twierdzi podpułkownik Wojciech Zacharjasz, rzecznik Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Mówi też, że jeden z zatrzymanych chciał dźgnąć funkcjonariusza nożem. - Mamy nagrania - zapewnia Zacharjasz.

Polscy pogranicznicy i wietnamska bezpieka

Ale brutalność funkcjonariuszy to nie jedyny problem w przypadku akcji prowadzonych w ostatnich miesiącach wobec nielegalnych emigrantów z Wietnamu. Robert Krzysztoń, opiekun Wietnamczyków i współpracownik Amnesty International mówi, że środowisko to jest mocno penetrowane przez wietnamską służbę bezpieczeństwa, która współpracuje z polską Strażą Graniczną. A Wietnam to jeden z ostatnich na świecie komunistycznych reżimów totalitarnych.

- Jedenastu z zatrzymanych w Wólce jest na liście wietnamskiej bezpieki, która chce ich przesłuchać lub deportować do kraju - mówi "Gazecie" Krzysztoń .

Już raz - latem - do Polski przyjechała ekipa funkcjonariuszy wydziału A18 Milicji Ludowej Socjalistycznej Republiki Wietnamu. W asyście pracownika ambasady Wietnamu usiłowali przesłuchać kilkudziesięciu zatrzymanych Wietnamczyków. Część z nich odmówiła składania zeznań, część została przesłuchana na terenie polskich aresztów w Krośnie Odrzańskim, w Lesznowoli i na Okęciu. - Otrzymałem szereg relacji, z których wynika, że rozmowy te miały charakter rozmów werbunkowych. Przesłuchiwanych pytano o gotowość współpracy na terenie Polski, straszono ich, że odmowa współpracy pociągnie za sobą deportację - mówi Krzysztoń.

Jeśli funkcjonariusz wietnamskiej bezpieki zidentyfikuje nielegalnego imigranta, to można go odesłać do Wietnamu. Jeśli powiedzą Straży Granicznej, że nie mogą ustalić, kim jest, zatrzymany zostaje on w Polsce.

A18 w Milicji Ludowej to wydział, przeznaczony do inwigilacji środowisk emigracji wietnamskiej, podporządkowanych bezpośrednio rządowemu Komitetowi do spraw Wietnamczyków za granicą.

- Żaden z zatrzymanych nie był przesłuchiwany przez obcą służbę. Pracowników ambasady wzywamy tylko wtedy, gdy życzy sobie tego zatrzymany. Przy przesłuchaniach uczestniczą tylko tłumacze przysięgli - twierdzi pułkownik Zacharjasz.

Fatalna umowa z Wietnamem

Okazuje się, że jest podstawa prawna, na której funkcjonariusze wietnamscy mogą przesłuchiwać w Polsce obywateli swojego kraju. Daje ją zawarta w 2004 r. umowa o wzajemnym przekazywaniu obywateli pomiędzy Polską a Wietnamem. Pozawala "w uzasadnionych przypadkach upoważnić przedstawicielstwo dyplomatyczne lub urząd konsularny" do "przesłuchiwania osób". Jak to możliwe, że zawarliśmy taką umowę z państwem, które łamie prawa człowieka?

- Umowa w takim kształcie nie powinna być zawarta. Ale kraje demokratycznego Zachodu mają na sumieniu wątpliwe umowy np. z krajami afrykańskimi - mówi prof. Zbigniew Hołda, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka - Ta umowa nie zwalnia Polski od odpowiedzialności za to, co wietnamskie służby robią na naszym terytorium z Wietnamczykami. Mamy prawny obowiązek chronić każdego, kto znajdzie się na naszym terytorium przed niewłaściwym traktowaniem i łamaniem jego praw- podkreśla Hołda.

Źródło: Gazeta Wyborcza

strona internetowa

strona internetowa luis-llach.pl znowu jest czynna; zmienil sie jedynie adres srewera.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.