Działacze KWK pobici przez policje w Krasnymstawie
14 VII 2007 dwoje działaczy Komitetu Wolny Kaukaz zostało brutalnie pobitych przez policje na komisariacie w Krasnymstawie. Wcześniej uczestniczyli w festiwalu filmowym na który Komitet został zaproszony ze stosikiem informacyjnym.
Wszystko zaczęło się około północy. Mariusz, Iwona oraz ich znajomy nie związany z Komitetem stali w okolicach sklepu nocnego przy ul. Chmielnej. Iwona oraz jej kolega kupili dwa piwa i zdążyli je otworzyć kiedy przyszedł patrol policji. Dowodzący patrolem funkcjonariusz Andrzej Tracz powiedział ze dostaną mandaty w wysokości 100 zł za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Doszło do utarczek słownych.
Mariusz próbował coś powiedzieć, lecz pan Tracz powiedział: „Ty się nie odzywaj, już masz stówkę i zatrzymanie”. Działacz KWK powiedział, iż nie miał piwa, więc nie ma jakichkolwiek podstaw do wystawienia mandatu. Policjant zasugerował, że jak będzie chciał to może zrobić wszystko bez jakichkolwiek podstaw (odpowiedział: „Bo ja tak chce”). Nerwowa sytuacja sprawiła, że doszło do utarczek słownych między działaczami KWK a policją. Nagle funkcjonariusze rzucili się na aktywistów Komitetu i skuli kajdankami Mariusza, po czym zaciągnęli go za sklep. Nagle pojawili się także policjanci w cywilnych strojach. Mariusz został za sklepem dotkliwie pobity. Następnie działacze KWK zostali zaciągnięci do nieoznakowanego policyjnego samochodu i przewieszeni na komendę policji w Krasnymstawie. Tam również zostali brutalnie pobici. Policjanci ich także lżyli np. „takich wszarzy z Wolnego Kaukazu następnym razem, tylko bić i patrzeć czy żyje”. Z komisariatu Mariusz i Iwona wyszli o 3.03 i natychmiast udali się do lekarza.
Relacja Iwony:
„Kiedy weszliśmy do budynku komendy, pan Tracz popchnął mnie na ścianę i uderzył z całej siły w twarz otwarta dłonią. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i oparłam się o druga ścianę. Wtedy funkcjonariusz Tracz zaczął krzyczeć i mnie wyzywać. Używał bardzo wulgarnych słów, m.in. „Ty kurwo! Ty szmato! Ty wszarzu!”. Po każdym obraźliwym epitecie padał cios w twarz. Byłam oszołomiona i przerażona. Pan Tracz cały się trząsł, był blady i zachowywał się bardzo agresywnie. Wyglądał jakby był miał napad szału lub jakby był po spożyciu jakiegoś narkotyku. W tym momencie z pokoju obok wyszedł policjant odbywający wówczas dyżur na komisariacie. Ucieszyłam się gdyż myślałam, że powstrzyma dalsze bicie mnie. Funkcjonariusz jednak oparł się o ścianę i bez słowa patrzył na to jak Pan Tracz mnie tłucze. Nic nie mówiłam, stałam zakuta w kajdanki i oparta o ścianę, kiedy spadały na mnie kolejne ciosy. Funkcjonariusz Tracz powiedział: „Jeszcze Ci załatwię prysznic ty kurwo, wleją Ci zimną wodę do pizdy!” po czym kolejny raz mnie uderzył. Ciosy były bardzo bolesne. Było ich około dziesięciu i padały dopóty, dopóki nie przestałam podnosić oczu na agresora. Następnie został przyprowadzony mój chłopak Mariusz - miał opuchniętą twarz. Potem pan Tracz zaprowadził mnie na do pokoju, gdzie zaczął mnie przeszukiwać. Bardzo mocno złapał mnie za piersi i powiedział „Cycki to nawet masz”. Czułam się poniżona i bezsilna, bałam się odezwać, robiłam wszystko co mówił. Następnie zostałam przeprowadzona do pokoju, gdzie już razem z współzatrzymanymi czekaliśmy na ukończenie czynności policyjnych. Pan Tracz zaproponował ugodę polegającą na tym, że przeprosimy funkcjonariuszy i otrzymamy po 100 zł mandatu, a w zamian zostaniemy zwolnieni do domu. W obecności kilku funkcjonariuszy przeprosiliśmy pana Tracza, który uznając przeprosiny za satysfakcjonujące zwolnił nas. Udaliśmy się na obdukcje.”
Relacja Mariusza:
„ Funkcjonariusz dowodzący wraz z jednym z nieumundurowanych wykręcili mi ręce do tyłu i założyli kajdanki. W związku z tym, że byłem, zdenerwowany a czynności podejmowane przez policjantów sprawiały mi ból i czułem się porwany przez Policję (nie dowiedziałem się w jakim celu jestem zabierany na komisariat, nie spożywałem przecież alkoholu w miejscu publicznym), powiedziałem do funkcjonariuszy „cieciu puść mnie”. Funkcjonariusze zaprowadzili mnie za blok w pobliżu sklepu i jeden z nich zaczął mnie bić po twarzy. Uderzenia były na tyle silne, że robiło mi się ciemno przed oczami. Zostałem kilka razy uderzony po twarzy i policjant krzyczał pytanie „cieciem jestem, cieciem?” i uderzał mnie bardzo silnie otwarta ręką, za każdym w twarz. W chwilę potem do samochodu doprowadzeni zostali moja dziewczyna i kolega. Na komisariacie (cały czas miałem założone kajdanki) jeden z policjantów, ten który był bez munduru zaprowadził mnie do pokoju na górę i zaczął mnie bić. Krzyczał kolejne pytania: „czy myślisz, że mam niższe wykształcenie niż ty?”(zwracał się do mnie per TY) i uderzał mnie zaciśniętą pięścią w brzuch i klatkę piersiową, następnie pytał „czy myślisz, że znam mniej języków niż ty?” i uderzał mnie po raz kolejny w brzuch, następnie „czy myślisz, że mam mniej kursów niż ty?” i mnie uderzał po raz kolejny. Byłem bity kilkakrotnie w brzuch i klatkę piersiową zamkniętą ręką oraz otwartą ręką w twarz. Bicie sprawiało mi ogromny ból a policjant bił mnie dotąd dopóki nic nie odpowiadałem i przestałem na niego patrzeć. Następnie zostałem sprowadzony na dół. Tam, zobaczyłem moją dziewczynę. Miała opuchniętą i zaczerwieniona twarz. Nic nie mówiła. Drugi policjant wziął mnie pod rękę i popychając zaprowadził do drugiego pomieszczenia. Tam zaczął krzyczeć do mnie pytając dlaczego nazwałem go cieciem i zaczął mnie bić. Byłem bity po twarzy otwartą ręką. Uderzenia były bardzo silne. Otrzymałem kilka ciosów w twarz. Następnie policjant kazał mi dmuchać w ustnik do pomiaru zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu. Ciężko było mi złapać oddech po tym jak byłem bity po klatce piersiowej i po twarzy więc nie mogłem odpowiednio dmuchać w urządzenie. Po dwóch nieudanych próbach policjant powiedział mi, że jeśli jeszcze raz nie wyjdzie to mnie zabije. Przestraszony i pobity zmobilizowałem się i próba okazała się udana. Policjant podczas bicia zachowywał się bardzo dziwnie. Sprawiał wrażenie człowieka nieopanowanego. Bałem się, że może bardzo poważnie zagrozić mojemu zdrowiu. Jak się dowiedziałem podczas obdukcji, opisując lekarzowi zdarzenie, stwierdził on, że policjanci bili mnie w sposób umiejętny, to znaczy żeby sprawić jak największy ból a jednocześnie zminimalizować widoczne skutki bicia. „