Filmowe lokowanie produktu

Kraj | Blog | Technika

Nie jestem psychologiem, nie podjąłem się też żadnych badań w temacie, ale takowe zostały już nie raz przeprowadzone i publikowane były choćby w tak mało naukowych pismach dot. Psychologii jak „charaktery”. Warto jednak zdać sobie sprawę a tym którzy nie znają tematu w ogóle przybliżyć problem.

Chodzi mianowicie o tak nie winną sferę naszego życia jaką jest oglądanie filmów. Wiem że wielu ludzi z lubością oddaje się temu zajęciu, poświęcając na to wiele godzin dziennie, mni. wielu z ruchu. Znam wiele przypadków kiedy dane osoby interesują się historią kina, kinematografią, czy samymi aktorami. Nie są to dla mnie do końca jasne zainteresowania, gdyż osobiście uważam oglądanie filmów za stratę czasu i nie potrafię na nich spokojnie usiedzieć i bez zbędnego wywyższania się wolę słowo pisane, poza tym sam film przypomina mi jedną wielką bardzo sztuczną reklamę ale o tym później. Uznajmy jednak że jest to jakaś dziedzina życia którą można się interesować „hobbystycznie”, oczywiście nikomu tego nie zabronimy a filmów wartych uwagi także mamy „na pęczki”, czy to tych dostępnych na alterkino, czy tych krótkich z lokalnych akcji/eventów.

Problem zaczyna się w momencie gdy trafiamy na filmy „dla mas”. Myślę że nie będzie to dla niektórych odkryciem i pewnie doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że film przemyca nam pewne idee, pewne wartości bądź wprost produkty. Problem jednak w tym, że pomimo tego, że ewentualne reklamowanie produktu podczas filmu/serialu opatruje się uprzednim komentarzem pt.: „audycja zawiera lokowanie produktu” – w skrócie, ma to tworzyć iluzję ostrzeżenia danego nam przez producenta, który ostrzega nas przed złą i nie dobrą reklamą. Nasza reakcja to ziew, jeśli mamy taką możliwość to przewinięcie tego fragmentu, ewentualnie jeśli jej nie mamy, to oglądamy go skupiając się na tym by olać produkt – swoją drogą nie jestem pewien na ile wyparcie działa tym silniej na psychikę powodując odwrotny efekt. Nie o tym jednak chciałem, gdyż chodzi o to że lokowanie produktu odbywa się podczas całego filmu/serialu, bez przerwy.

Dochodząc więc do sedna „problemu”, wiemy, że wciąż prowadzone są szerokiej skali badania wpływu reklam na nasz mózg. Firmy pompują w te badania nieokreślenie wielkie sumy pieniężne, dzięki czemu z jednej strony poznajemy wciąż najbardziej skomplikowany mikrokomputer jakim dysponujemy – czyli nasz mózg – to z jednej strony. Z drugiej zaś, informacje te z pewnością zostaną wykorzystane w dalszym procesie do wpłynięcia na nas w ten czy inny sposób.

Moim zdaniem kwestie podświadomości, lokowania produktu i badań nad oddziaływaniem tego rodzaju marketingu, najlepiej sprawdzają się i ogniskują właśnie w kinematografii.
Jeśli spojrzymy na jakikolwiek film – nie jestem w stanie podać czy możemy tutaj podać korelację z koprodukcją czy konkretnym państwem, gatunkiem filmu – to możemy go podzielić na ewidentne i te mniej wyraźne momenty reklamowe, choć całość tak jak wspominałem jest wyłącznie reklamą. Proste sceny gdzie czy to mężczyzna czy kobieta przyjeżdżają do domu, nie ma tutaj już znaczenia odwoływanie się do konkretnych filmów. Najpierw widzimy samochód, garaż, wolnostojący dom poza miastem, wszystko oczywiście w otoczeniu „soczystej” zieleni (gra kolorów), bielące się okiennice, kwiaty, itp.

Jasnym jest że przyjeżdżając do takiego domu właściciel mógł by w prawdziwym życiu zaraz po wyjściu z samochodu wdepnąć w gówno, dlatego, przynajmniej dla mnie, takie lokowanie jest dość łatwo zauważalne.
Problemem moim zdaniem jest sytuacja kiedy na ekranie widoczne są emocje, najłatwiej wtedy zapewne o „wtłoczenie” czegoś w podświadomość. Efekty działania podświadomości bardzo łatwo jest zaobserwować na sobie, wystarczy spojrzeć na produkt po który sięgnęliśmy w sklepie ze zwykłego „chce mi się” i cofnąć się myślami w czasie do momentu kiedy ktoś lub coś nam to zasugerowało – sprawdziłem na sobie i często nie idzie dojść do tego momentu ale czasami się naprawdę udaje.

Wracając więc do bardziej podprogowych sugestii, wtedy kiedy emocje grają u nas ważną rolę, można z naszym mózgiem więcej. Nie jestem psychologiem, nie znam się do końca na tych mechanizmach, skąd więc, prócz intuicji i obserwacji te wnioski?

Jestem uczestnikiem jednego z internetowych paneli badawczych, gdzie za wypełnianie kwestionariuszy ankiety otrzymuje się punkty a za punkty nagrody – ot takie dodatkowe źródło „dochodu”. W ostatnim pojawiło się parę motywów, nie wiedzieć dlaczego zestawiony był wybór produktów w sposób w jaki dobywa się to na półkach sklepowych i oglądanie zwiastuna filmu który w niedługim czasie ma pojawić się na ekranach kin, po czym następowały pytania tak o film jak i produkty. Dodatkowo na początku panelu pokazano billboardy stojące na osiedlach z różnego typu reklamami.

Nie są dla mnie jasne te powiązania, tak jak wspomniałem nie jestem psychologiem, nie znam się na marketingu i jego strategiach, nie lubię i nie oglądam filmów. Wiem natomiast, że gdzieś w filmowym nie-realizmie krzyżuje się chęć lokowania mózgów, a to już warte jest opisywania.

Uwierz mi Renegade, że

Uwierz mi Renegade, że kolosalnie większą krzywdę i narzucanie myślenia machinalnego w przypadku np. wyboru danego produktu w sklepie, wyrządzają wszechobecne reklamy na ulicach, billboardach, w gazetach, internecie, autobusach itd. itp. Samej kinematografii zaś będę zawsze bronił, zwłaszcza tej sprzed okresu rozhulanego marketingu i nachalnej reklamy, bo film to bardzo wartościowa gałąź sztuki, która jest nośnikiem wielu cennych idei i punktów widzenia świata etc. Niemniej, refleksja Twoja ciekawa. Pozdro!

swoją drogą w ksiązkach

swoją drogą w ksiązkach niby nie ma lokowania produktów?

A jest? Ja nie przeczytałam

A jest? Ja nie przeczytałam żadnej, w której się lokuje produkt, ale też nie jestem szczególnie obeznana w literaturze współczesnej...

pierwszy z brzegu przykład

pierwszy z brzegu przykład to bodajże "mężczyźni którzy nienawidzą kobiet" gdzie bohaterka wychwala pod niebiosa swojego nowego MACa

Acha, to ciekawe... Jednak

Acha, to ciekawe... Jednak miałam nadzieję, że w typowych książkach z fabułą takich rzeczy nie ma jeszcze... Smutne to, ale też interesujące, bo książki nie kojarzą się w pierwszym momencie z reklamą (pomijam autobiografie gwiazd pisane przez ghost writerów czy inne książki typu "sexy mama" czy ta ibisza...). Wiem, że w podręcznikach szkolnych pojawiają się już ukryte reklamy, a w podręcznikach zawodowych są to reklamy jawne, bo zwykle produktów sponsorów.

Kurko, w podręcznikach (nie

Kurko, w podręcznikach (nie tylko szkolnych, przeznaczonych dla uczniów), ale także, a może nawet zwłaszcza, tych kierowanych do grona dydaktycznego, reklam jest w chuj. Właściwie wydawnictwa te stoją reklamą. Matka moja zrobiła podyplomówkę z logopedii i nie widziałem jeszcze książki z Jej zbioru, w której nie roiło by się od reklam. Jednak jeśli ktoś jest entuzjastą klasyki literatury (niekoniecznie tylko tej wiekowej), to na marketingowe zjawy się raczej nie nadzieje :) Oby tak pozostało!

Oj, wiem aż za dobrze jak

Oj, wiem aż za dobrze jak wygląda rynek wydawniczy dla nauczycieli, w tym przypadku języków obcych... poza tym cieszę się, gdy w książce poza historiami typu from rags to richies (błee) pojawiają się też problemy społeczne we w miarę strawnej i prowokującej dyskusję formie... nie spodziewałam się tego tylko po książkach fabularnych, a i zdałam sobie sprawę, że trochę zanadto je idealizuję, bo od dawien dawna istnieje literatura popularna, która propaguje różne nie mniej krzywdzące praktyki.

Śmiech Chaplina.

Renegade moim zdaniem jesteś trochę zbyt surowy w ocenie kinematografii.Rozumiem że wolisz literaturę(również stawiam literaturę i muzykę wyżej niż film pomimo iż jestem pasjonatem filmu) ale filmy odpowiednio dobrane i o interesującej nas tematyce są ważnym zródłem przeżyc,wzruszeń a nawet wiedzy(szczególnie filmy dokumentalne).Żeby uniknąc lokowania produktu w filmie wystarczy pomijac superprodukcje,kino amerykańskie i komercyjne.W kinie artystycznym takie przypadki nie występują.Najbardziej raziło mnie lokowanie produktu w polskich filmach "Kiler" i "Kingsajz"(Polo Cocta")..Amerykańskiego kina komercyjnego unikam jak ognia bo to gówno więc nie pamiętam takich przypadków.
W książkach czasami za reklamę możemy uznac nawet to jakie media ją polecają:wszystko zależy co jest dla nas reklamą.Poza paroma najnowszymi powieściami nie spotkałem się z przypadkiem lokowania produktu w literaturze.
Bardziej od kwestii reklamy produktów niepokoi mnie propaganda polityczna i obyczajowa w kinie i książkach..

Kolego, bo kino produkowane

Kolego, bo kino produkowane w USA (oczywiście nie dotyczy to całości!) zazwyczaj jest najbardziej narażone na wpływy reklamodawców. Polecam europejskie filmy, są głębsze, z przesłaniem, dają do myślenia i nie są komercyjne.

Eh, idę do sklepu po

Eh, idę do sklepu po flaszkę martini, bo widziałem, że Bond to pije...

Popieram.

Oczywiście Jaromirze masz rację.Kino Europejskie jest zdecydowanie ciekawsze,lepsze i dające do myślenia.Jest kręcone w bardziej naturalistyczny,często paradokumentalny sposób i porusza niewygodne tematy.Do artystycznego kina Europejskiego dorzuciłbym jeszcze mocne kino azjatyckie i z krajów Ameryki Łacińskiej.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.