Fundacja „Ja Wisła”, przypadek czy celowość?
Warszawska fundacja „Ja Wisła” działająca na rzecz ochrony i promocji Wisły, na wzór poprzednich lat, również w tym roku zorganizowała edukacyjno-przyrodnicze rejsy po rzece od dawnego Portu Czerniakowskiego przy Cyplu Czerniakowskim do warszawskich Bielan. Rejsy odbywały się krypą Basonia zbudowaną w 2008 roku we wsi o tej samej nazwie w województwie lubelskim. Krypa Basonia jest niewywracalną łodzią w całości wykonaną z drewna (waga ok. trzy i pół tony). Napędzana czterema wiosłami ma wymiary jedenaście i pół metra na trzy metry. O jej niezatapialności poświadcza 96 letni przewoźnik z Basonii Pan Józef Walczak. O tym, że krypa jest łodzią bezpieczną, „o wielkim zapasie wyporności w stosunku do przewożonych osób”, możemy znaleźć na stronie internetowej www.jawisla.pl. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie fundacji, „Krypa Basonia jest łodzią Fundacji , która nade wszystko dba o bezpieczeństwo ludzi”. Rejsy „odbywały się”, ponieważ aktualnie łódź znajduje się na komisariacie policji rzecznej w Porcie Praskim i jest do dyspozycji prokuratury Pragi Północ.
Wspomnianego dnia, w trakcie jedenastego planowego rejsu Basonii w ramach festiwalu „Przemiany”, około godziny osiemnastej trzydzieści w kanale portowym na wysokości ul. Fabrycznej, krypa został zatrzymana przez policjantów ze stołecznego Komisariatu Rzecznego Policji. Przemkowi Paskowi, prezesowi fundacji znajdującemu się w chwili zatrzymania na łodzi, pełniącemu rolę sternika i przewodnika oraz jego pomocnikowi – Piotrowi Malitce, został postawiony zarzut umyślnego narażenia na utratę życia lub ciężkie uszkodzenie ciała uczestników rejsu. Jest to czyn obciążony karą do trzech lat pozbawienia wolności. Policja nie wylegitymowawszy się, bez żadnych wyjaśnień zaczęła spisywać pasażerów oraz załogę. Cała akcja miała dość spektakularny przebieg przypominający obławę na przemytnika narkotyków. W akcji wzięły udział „dwie motorówki obsadzone dziesięcioma policjantami, czterech 'tajniaków' z Komendy Stołecznej Policji, przedstawiciel wydziału prasowego z kamerą i fotograf policyjny”, opowiada Przemek Pasek w wywiadzie dla portalu mmwarszawa.pl. Policjant kierujący akcją zarzucił prezesowi fundacji „Ja Wisła”, że krypa nie spełnia wymogów bezpieczeństwa i sterować nią może osoba ze stopniem kapitana. Tym czasem tajemnicą nie jest, że do przewożenia nie więcej niż dwunastu osób wystarczy patent sternika motorowodnego (krypa posiadała silnik zaburtowy Yamaha 25 KM). Pozostałe zarzuty dotyczą niespełniania wymogów obowiązujących statki pasażerskie a nie małe łodzie jak krypa Basonia.
Sprawa zatrzymania krypy przez policję jest jednak niejasna. To, że policja już od dłuższego czasu zasadzała się na prezesa fundacji nie jest tajemnicą. Wiedział to sam Pasek, wiedzieli też urzędnicy miejscy. Przemek Pasek narobił sobie wrogów po stronie przedsiębiorców wysypujących tony gruzów i popiołów na tereny międzywala w Józefowie, Wawrze i Nowym Dworze. Wśród urzędników miejskich zasłynął arogancją i pieniactwem a w gronie innych organizacji realizujących projekty nad Wisłą jak i w środowisku wodniackim znany jest ze swojej bezczelności i autorytaryzmu. Druga strona medalu przedstawia Przemka Paska jako aktywnego ekologa i animatora nadwiślańskiej kultury, współpracującego z licznymi organizacjami pozarządowymi we wspólnych wydarzeniach kulturalnych i projektach ekologicznych, z policją rzeczną przy znakowaniu rezerwatu czy ochronie przyrody nad Wisłą i wreszcie z miastem, od którego dostaje wsparcie finansowe na działalność fundacji. W 2005 roku wynosiło 5 tysięcy złotych, w tym roku 600 tysięcy. Nie zmienia to jednak faktu, że policja plącze się w zeznaniach a miasto realizuje działania dziwnie zbieżne z tymi, które niweczy fundacji Ja Wisła. Rzecznik policji wodnej Paweł Brzeziński, w rozmowie z dziennikarzem Życia Warszawy stwierdził, że krypę skontrolowano wieczorem, po porannym anonimowym zgłoszeniu jakoby łódź nie spełniała warunków bezpieczeństwa. Informator miał się zjawić osobiście na komisariacie policji rzecznej w Porcie Praskim. Później jednak, jeszcze w trakcie tej samej rozmowy, Brzeziński wycofał się ze wszystkiego przyznając, że widział się z tym człowiekiem wcześniej, w innym miejscu („Życie Warszawy”, 16 lipca 2009). Nie wspominając, że zatrzymania dokonano w trakcie jedenastego rejsu podczas gdy identycznych dziesięć odbyło się wcześniej bez problemów. Warto dodać, że fragment trasy rejsu przebiega w bezpośrednim sąsiedztwie komisariatu. Wygląda na to, że nie była to rutynowa czynność policji rzecznej…
Tym czasem fundacja, by wywiązać się z umowy z miastem, uruchamia nową łódź na wiślane kursy do Bielan. „Dostaliśmy z miasta dotację na ten cel w wysokości ok. 38 tys. zł i chcemy wywiązać się z umowy - mówi Pasek „Gazecie Wyborczej”. I mimo, że Mariusz Ochmański, rzecznik ratusza w wywiadzie dla „Życia Warszawy” zapewnia „Na razie nie ma mowy o zerwaniu współpracy i cofnięciu dotacji. Jeśli jednak oskarżenia się potwierdzą, będziemy musieli zastanowić się, jak ma wyglądać dalsza współpraca”. To, jak podaje Telewizyjny Kurier Warszawski, " Ratusz nie wyklucza odebrania części kilkuset tysięcznej dotacji przekazanej w tym roku Fundacji ”.
Niepokojąca wydaje się zbieżność pewnych faktów. W zeszłym roku miasto cofnęło dotację fundacji na rejsy łodzią „Stwora” w zamian wydając pozwolenie prywatnemu armatorowi. Czyżby zatem w tym roku, urzędnicy miejscy uświadomiwszy sobie, że można Wisłą pływać dalej niż do Mostu Gdańskiego, co pokazały rejsy krypą Basonia, ostrzą sobie pazurki na kolejny dochodowy interes? Podobnie było z zeszłorocznymi rejsami nocnymi „Ja Wisły” kiedy to zakazane fundacji świetnie się sprzedały w trakcie obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Czyżby kapitalistyczna logika urzędników miała pozbawić miasto darmowych lub półdarmowych rozrywek i wydarzeń kulturalnych? Nasuwa się smutna refleksja, że niektórym decydentom marzy się gentryfikacja pełną gębą. Nie dość, że miasta mają być zaprojektowane pod potrzeby bogatych to jeszcze cała kultura ma spełniać rolę tej najwyższej, dostępnej jedynie dla uprzywilejowanych elit. Wszyscy zaś usługujący elitom mogą zadowolić się filmową szmirą w telewizji i katarynką na starym mieście. To, co się dzieję aktualnie wokół fundacji „Ja Wisła” powinno być niepokojącym sygnałem dla mieszkańców stolicy, że miasto podejmuje działania i decyzje w stylu wysoce niedemokratycznym. Nie możemy pozwolić by o kształcie naszego otoczenia autorytarnie decydowali urzędnicy państwowi. To my tworzymy świat wokół nas i mamy niezbywalne prawo domagać się uczestnictwa w procesie jego kształtowania. Mamy prawo otwarcie krytykować sytuacje, w której zjawiska społeczno-ekonomiczno zostają podporządkowane zyskowi a nie człowiekowi. Wniosek taki płynie z prostej konstatacji, że nie wszystkich stać na willowe dzielnice, ekskluzywne sklepy, elitarne parki rozrywki i komercyjne rejsy po Wiśle…
Przemek Pasek, prezes fundacji „Ja Wisła” ma przypuszczenie co do celowości działania wymierzonego w fundację o czym mówi dla portalu mm warszawa.pl: „[…]żeby utrudnić nam życie, żeby zdyskredytować, żeby zniszczyć to, co my siłą społeczną, energią i godnością osobistą od lat budujemy. Komuś się to wyraźnie nie podoba. Komuś wyraźnie to przeszkadza w jakimś planie. Pytanie: w jakim?”.