Jak prawica próbowała zagościć na UW (wspomnienie z lat 90-tych)
W latach dziewięćdziesiątych skrajna prawica unikała organizowania spotkań na Uniwersytecie Warszawskim, bo zainteresowanie nie było duże i zawsze spodziewać się należało wizyty osób o odmiennych poglądach. Najczęściej swoje spotkania organizowali w parafiach warszawskich kościołów, a jeżeli robili coś na UW to w sposób niemalże konspiracyjny.
W październiku 1995, nowo powstałe Studenckie Koło Politologów zwróciło się do dziekana Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW z prośbą o udostępnienie sali na spotkanie, którego tematem miał być „System polityczny Francji”. O całym spotkaniu wiedzieli tylko nieliczni, nie było żadnych plakatów, tak samo o tym iż gościem będzie Bruno Gollnisch, wiceprzewodniczący francuskiego Frontu Narodowego.
Pomimo tej konspiracji wiadomość o tym spotkaniu dotarła do nas. Na wezwanie działających wtedy w Warszawie RAAF (Radykalna Akcja Antyfaszystowska) i MRE (Młodzież Przeciwko Rasizmowi w Europie) na Krakowskim Przedmieściu zjawiło się ok. 200 osób. To pokazuje, jak zorganizowane i zmobilizowane było nasze środowisko, bo bez telefonów komórkowych, internetu i Facebooka udało nam się zorganizować to w ciągu dwóch dni.
Zebraliśmy się przed budynkiem na Krakowskim Przedmieściu 3. Grupa ok. 20 uczestników spotkania (sami organizatorzy podawali liczbę 40 osób) próbowała blokować wejście do budynku, przed drzwiami stało ok. 10 policjantów zupełnie zdezorientowanych, nie wiedzieli nic o spotkaniu, przyszli widząc tłum przed budynkiem. Mundurowi chcieli zapanować nad sytuacją, ale nie bardzo wiedzieli, co robić. Minęliśmy ich mówiąc, że jesteśmy studentami i idziemy na spotkanie. Zresztą policjanci szybko się zwinęli.
Po krótkiej szarpaninie odblokowaliśmy drzwi wejściowe i weszliśmy do budynku, prawuski zablokowały wejście na korytarz stołem i wokół niego była przepychanka. Media pisały później, że „anarchiści walcząc z prawicowcami zdemolowali cały budynek”... Prawda jest taka, że cała zadyma miała miejsce tylko na parterze, przy wejściu na boczny korytarz. Reszta parteru, nie mówiąc o pozostałych piętrach, nie ucierpiała. Po drugie, demolka to zasługa prawusków, którzy próbowali nas zatrzymać, rzucając czym popadnie, a później robiąc barykadę ze stołu. Następnie w ruch poszły gaśnice; pierwszą odpalili blokujący widząc, że ich barykada zaczyna się sypać, kolejne odpalone przez nas zakończyły całe zajście; cały korytarz wypełnił dym, blokujący nam wejście uciekli do sali, a stamtąd przez okno na ulicę, skąd policja zabrała Gollnischa i całą 20 uczestników spotkania.
Po wszystkim spokojnie się rozeszliśmy, nie niepokojeni przez policję....Studenckie Koło Politologów zakończyło swoją działalność. Dziekan WDiNP UW nie miał do nas pretensji za akcję. Gdyby wiedział o tym kto ma być gościem nie wyraziłby zgody na takie spotkanie.
Rupert