Kanada wycofuje się z Protokołu Kioto
Kanadyjski Minister Środowiska Peter Kent ogłosił, że Kanada wycofuje się z Protokołu Kioto, czyniąc ojczyznę „smołowych piasków” (powszechnie w Kanadzie występujące złoża piasków roponośnych, mieszanka gliny, asfaltu, wody i ciężkiego czarnego oleju, której wydobywanie metodą odkrywkową znacznie niszczy środowisko- przyp. red.) pierwszym krajem, który opuszcza grupę państw sygnujących protokół w 15-letniej historii jego istnienia. Minister stwierdził, że protokół Kioto nie stanowi przyszłościowej drogi dla Kanady i staje się niniejszym przeszłością.
Według jego obliczeń koszta, jakie ponosi Kanada z racji konieczności przestrzegania protokołu to 13,5 mld dolarów rocznie, co w przeliczeniu daje 1,600 dolarów na gospodarstwo domowe i to jest oficjalnym powodem wystąpienia z porozumienia. Koszta ponoszone przez Kanadę są stosunkowo wysokie ze względu na świadomą, całkowicie naganną gospodarkę w strefach wydobywania i uzdatniania „smołowych piasków”, gdzie procesy wydobywcze nie zmieniły się niemal wcale od dziesiątek lat i są prowadzone ze znaczną szkodliwością dla środowiska.
Aby unaocznić, jak lukratywnym biznesem jest uzyskiwanie ropy z tego typu złóż wystarczy zaznaczyć, iż Kanada jest jest największym dostawcą ropy naftowej i produktów rafinacji ropy do USA (większym nawet niż Arabia Saudyjska). Wygłaszając swoje oceny nt. kanadyjskiego systemu ochrony środowiska, polityki energetycznej kraju i kosztów uczestnictwa w projekcie Kioto, kanadyjski minister całkowicie pomija kwestię wielkości przychodów z tytułu eksploatacji złóż ropy ukrytej w piaskach i ich rentowności.
W celu inwestowania w ten projekt, przynoszący nieprzyzwoicie wysokie zyski ze sprzedaży ropy do USA i innych krajów, kanadyjski przemysł wydobywczy przez lata swojej działalności siłą usuwał ludzi z terenów, które ich przodkowie zamieszkiwali od tysięcy lat. Podczas gdy minister Kent i jego rządowi kumple dyskretnie czerpią zyski z eksploatacji złóż, koszta jakie są z tym związane przerzucają na podatników i kondycję środowiska naturalnego, jednocześnie stosując tanie chwyty PR’owe przeciwko rywalizującym z nimi politykom lewicowym, którzy z polityką Kent'a nie zgadzają się.