Kapitalistyczny mit o dobrowolności pracy

Gospodarka | Prawa pracownika | Publicystyka

Prawdopodobnie często słyszycie, że własność nie może być kradzieżą, bo pracownik pracuje dobrowolnie. Powtarza to każdy liberał.

Jest to chyba ulubione stwierdzenie liberałów obok tego, że pracodawca pracuje ciężej niż pracownik, więc mu się należy. Często mówią też, że pracownicy mogą zakładać własne firmy, nie rozumiejąc, że natura sił rynkowych kapitalizmu nie pozwoli na to, żeby odsetek samo zatrudnionych wynosił więcej niż 10% ludności czynnej zawodowo.

Pracodawcy nie przystawiają rewolwerów do głów pracowników, żeby zmuszać ich do podjęcia pracy najemnej, jednak jedyne co może zrobić pracownik, to starać się o posadę, która mu się podoba. Nie da się natomiast uniknąć oddania swojej ekonomicznej wolności pracodawcy. Analogicznie – można zmieniać obywatelstwo lub zrzec się go w ogóle i stać się bezpaństwowcem, ale nie da się uniknąć podporządkowania instytucji państwa w ogóle.

Pracownik jest zmuszony do poddania się zatrudnieniu w przedsiębiorstwie, gdyż zmuszają go do tego warunki życia. Warunki te nie zostały stworzone przez jakieś ciekawe zjawisko naturalne czy brodatego faceta siedzącego na chmurce, tylko przez ludzi i instytucje.

Kapitalistyczne warunki życia wiążą się ze zniewoleniem mas, dlatego należy poddawać je ciągłym analizom w celu znalezienia drogi zmiany świata na lepszy.

W kapitalizmie NIE MA równości między posiadaczami własności a osobami z własności wydziedziczonymi. Własność stanowi źródło władzy. Gdyby wszystko było znacjonalizowane, a mieszkania socjalne byłyby dostępne, bezrobotni otrzymywaliby zasiłek, ubezpieczenia obejmowały całość społeczeństwa jedynym sposobem do podporządkowania pracowników w sytuacji sporu z państwowym pracodawcą byłoby użycie siły co jest dość ciężkie. Wykonalne i praktykowane, ale mimo to ciężkie. W zasadzie możliwe tylko w krajach totalitarnych. Stąd też prywatyzacja większości kapitału znajdującego się w danym kraju jest praktykowana na coraz większą skalę. Zwłaszcza w krajach postsowieckich.

Oczywistym jest, że nacjonalizacja i prywatyzacja nie są dla siebie rozwiązaniami alternatywnymi z perspektywy pracownika. Nie chodzi nawet o to, że ani w przedsiębiorstwach prywatnych ani państwowych pracownicy nie mają żadnej kontroli nad swoimi zakładami. Nie ma czegoś takiego jak lepszy wyzysk lub gorszy wyzysk.

Bolszewicka Rosja była jednym wielkim obozem pracy pełnym uzbrojonych strażników, gdzie przemoc wobec pracujących była codziennością. Podobnie wyglądały inne podobne reżimy w Azji. W kapitalizmie wolnorynkowym, z jakim mamy do czynienia w krajach pierwszego świata, pracownik posiada dużo większą wolność osobistą, ale nie posiada wolności ekonomicznej.

Pracownik może poszukiwać lepszej posady albo zastrajkować i zażądać wyższej pensji, ale położenie na rynku pracy i tak działa przeciwko niemu. Bo jak nie znajdzie zatrudnienia w ogóle, to nie przeżyje.
Gdy okoliczności regularnie darzą niekorzystną sytuacją pracowników w ich konfliktach z kapitalistami, członkowie klasy uprzywilejowanej czują bardzo niewielką potrzebę stosowania środków przymusu bezpośredniego, by dostać to, czego zechcą.

Utrzymywanie dużego bezrobocia, niskich zasiłków i trudnej sytuacji na rynku mieszkaniowym jest dla kapitalistów jak najbardziej korzystne.

Argumentacja o „dobrowolności” transakcji rynkowej jaką jest poddanie się pracy najemnej jest błędna, bo totalnie oderwana od kapitalistycznych stosunków władzy. Oczywiście większości ludzi wydaje się, że jest to całkiem normalne, gdyż człowiek ma tendencję do przyzwyczajania się do władzy nad sobą, a nawet postrzegania jej jako formy wolności. Wystarczy spojrzeć na Koreę Północną. Wśród nas również istnieją ślepi wyznawcy kapitalizmu, którzy z własności i wolnego rynku zrobili takiego fetysza, jakim dla wielu Koreańczyków omamionych rządową propagandą jest wódz.

Dobrowolność pracy najemnej w kapitalizmie to de facto ponura polityka wyboru, z których większość jest zła.
"Dobrowolne" porozumienia ograniczają wolność. A zatem warunki życia, które popychają ludzi do ich zawierania, muszą być rozważane przy decydowaniu o tym, czy jakieś ograniczenie tego rodzaju ma znaczenie.

Pominąwszy warunki życia, kapitalizm kończy odmawiając spełnienia swoich obietnic - społeczeństwa wolnych jednostek - a zamiast tego proponuje nam społeczeństwo panów i sług.

W artykule wykorzystano kadr z filmu "Pola śmierci" oraz wizerunek przywódcy Korei Północnej. W drugim przypadku należy się zastanowić czy system, w którym państwo ma pełną władzę nad obywatelami i kontroluje każdą ich dziedzinę życia, w którym władzę sprawuje jeden człowiek, którego stanowisko przekazywane jest z ojca na syna, to jeszcze bolszewicki komunizm czy już monarchia absolutna, czy despotyzm na wzór starożytnego Egiptu. Czy mamy tu do czynienia z własnością publiczną, czy z prywatnym poletkiem klanu Kimów.

https://cia.media.pl/roszczeniowcy_1
https://cia.media.pl/jak_prywatyzacja_mienia_komunalnego_ogranicza_wolnos...
https://cia.media.pl/przemysl_bez_szefow
https://cia.media.pl/wlasnosc

Przypomniało mi się jak

Przypomniało mi się jak pracownik empiku po usłyszeniu, że postulujemy m.in. likwidację umów śmieciowych powiedział: "Jezu, to gdzie ja wtedy będę pracował?".

...i miał rację. Sieć

...i miał rację. Sieć Empik stać na zwolnienie połowy załogi.

anarchoetatyzm! o/

"Własność stanowi źródło władzy. Gdyby wszystko było znacjonalizowane, mieszkania socjalne byłyby dostępne, bezrobotni otrzymywaliby zasiłek, ubezpieczenia obejmowały całość społeczeństwa jedynym sposobem do zmuszenia pracowników w sytuacji sporu z pracodawcą byłoby użycie siły co jest dość ciężkie."
anarchoetatyzm, jedna droga dla kraju! o/

Źle zinterpretowałeś

Źle zinterpretowałeś tekst. Autor specjalnie dla osób które nie rozumieją, że na tym portalu nie promuje się nacjonalizacji poprawił tekst tak, żeby to było jasne.

Kto opłaci ubezpieczenia?

Kto opłaci ubezpieczenia? Co jeśli ktoś nie chce się ubezpieczać? Czy on też się będzie składać?
Kto zbuduje mieszkania socjalne? Kto będzie je remontować?
Kto nakarmi bezrobotnych? Kto da im zasiłki?

Odpowiedź na te pytania objawi tyranię utopii.
Utopii w której wyzyskiwaczem staje się klasa obiboków i zastępuje kapitalistę w swych chorych dążeniach do łatwego zysku. Jedyna różnica, że obibokiem łatwiej zostać niż kapitalistą. Z czasem proletariat maleje na rzecz klasy obiboków i ta przejmuje władze w demokracji bezpośredniej. Mamy antykapitalistyczną utopię, która jest koszmarem. Chyba, że coś źle zinterpretowałem...

Widzę, że nadal trudno wam

Widzę, że nadal trudno wam zrozumieć, że "wolność osobista" w "krajach totalitarnych" i współczesnej pseudodemokracji jest dokładnie taka sama - czyli praktycznie żadna, a podstawowa różnica pomiędzy tymi dwoma pozornie różnymi systemami sprowadza się wyłącznie do wyboru metod sterowania masami - siła kontra socjotechniki. Współczesne "demokracje" wcale nie brzydzą się brutalną przemocą ani nie unikają jej w trosce o "wolność" obywateli, to zwykły rachunek ekonomiczny - dyskretne sterowanie jest po prostu tańsze i efektywniejsze. Co ważne, pozorne prawo do protestu i walki o prawa obywatelskie czy pracownicze jest istotnym elementem gry, który z jednej strony służy propagandowej machinie pseudodemokracji a z drugiej wciąga aktywną część społeczeństwa w kapitalistyczną grę rynkową (czyli skłania protestujących do stosowania zasad dobrze znanych kapitalistom, wciąga ich w pułapkę walki na nieznanym terenie wroga).

Zastosowane w tekście porównanie systemów dawnego bloku socjalistycznego i obecnie używanego modelu bardzo rozczarowuje swym - bez urazy, prostactwem.

A byłeś kiedykolwiek na

A byłeś kiedykolwiek na Białorusi albo w jakiejś azjatyckiej dyktaturze? Tam musisz na policji meldować w jakim hotelu kimasz. Już nie mów, że dokładnie taka sama. Przemoc owszem jest, ale nie aż taka. Chociaż oczywiście na Białorusi nikt nie wpuszcza gazu łzawiącego do pomieszczeń zamkniętych co w Warszawie dwa razy miało miejsce.

A ja lubię porównywać obecny system to bolszewickiego tak jak korwiniści lubią porównywać anarchizm ze stalinizmem. Może to jest trochę zejście do ich poziomu, ale może coś do któregoś z nich dotrze.

Skoro poziom niski to....

Skoro poziom niski to.... być może w "państwie totalitarnym" musiałbym meldować "w jakim hotelu kimam", w europejskiej pseudodemokracji nie muszę ale nie stać mnie nawet na krótki wyjazd do innego miasta, o hotelu nie wspominając - czyli na jedno wychodzi, wolność dostępna jest jedynie dla nielicznych a w każdym "totalitaryźmie" też są ludzie, którzy nigdzie meldować się nie muszą. Z drugiej strony twój argument wskazuje raczej na skuteczność metod dyskretnych - skuteczny totalitaryzm musi wiedzieć gdzie poluzować - a niech się bawią, niech sobie krzyczą, niech ćpają i rzygają... ważne żeby nie byli zdolni do skutecznego ataku na system....

"w europejskiej

"w europejskiej pseudodemokracji nie muszę ale nie stać mnie nawet na krótki wyjazd do innego miasta, o hotelu nie wspominając - czyli na jedno wychodzi" - tak, właśnie o to chodzi. Ale nawet nie o hotelu mówię, bo możesz mieć kumpla w tym mieście i u niego kimać.

"skuteczny totalitaryzm musi wiedzieć gdzie poluzować - a niech się bawią, niech sobie krzyczą, niech ćpają i rzygają... ważne żeby nie byli zdolni do skutecznego ataku na system...."

Nie, tak wygląda skuteczny autorytaryzm. A totalitaryzm to pełna kontrola jednostki. Sytuacja w której nawet myśleć inaczej niż władza się boisz bo cholera wie czy się przez sen nie wygadasz i nieżyczliwy sąsiad przez ścianę nie usłyszy.

Na dwoje babka wróżyła.

Nie wiem czy to właśnie autorytaryzm, ale może właśnie dlatego, ten "autorytaryzm" jak go nazwałeś, jest jeszcze bardziej niebezpieczny od totalitaryzmu? W totalitaryźmie ludzie wiedzą co myślą, tylko nie mogą tego mówić. W naszych cudownych, europejskich demokracjach wszyscy mogą mówić wszystko - ale czy ktoś jeszcze myśli?

No Ty myslisz. Jak ktoś ma

No Ty myslisz. Jak ktoś ma czelność myslec inaczej niż Ty to napewno znaczy, że nie myśli.

"Nie, tak wygląda skuteczny

"Nie, tak wygląda skuteczny autorytaryzm. A totalitaryzm to pełna kontrola jednostki."

Nie zamierzam bawić się z tobą w pseudoakademickie "gry słownikowe" ale jeśli zadasz sobie trud i zajrzysz do słownika to przekonasz się, że twoja wypowiedz nie ma sensu.

Celem totalityrazmu jest utrzymanie władzy za wszelką cenę i w tym właśnie celu stosowane są - jakkolwiek rozumiane, mechanizmy kontroli. Wybór tych metod nie ma większego znaczenia dla istoty totalitaryzmu a z punktu widzenia osób sprawujących (czy też usiłujących sprawować) władzę totalitarną liczy się przede wszystkim ich skuteczność. Twój tok myślenia bardzo przypomina opinie w stylu "gwałt z użyciem pigułki gwałtu to nie jest to samo co brutalna napaść seksualna" - w obu przypadkach mamy do czynienia z rażącym naruszeniem wolności osobistem ofiary ale z zastosowaniem całkowicie różnych metod, absurdem jest dowodzenie, że któraś z tym metod jest lepsza z punktu widzenia ofiary. Podobnie jest z metodami stosowanymi przez totalitarne władze - można brutalnie rozpędzać każdą demonstrację albo pozwolić im pokrzyczeć, przedstawić w mediach jako zwykłych chuliganów i zwyczajnie zignorować, można po prostu rozbić siłowo opozycję albo najpierw sprowokować ich do agresji w momencie gdy nie są gotowi na konfrontację i rozbić ich jako terrorystów przy głośnym aplauzie mediów, można cenzurować literaturę albo zasypać społeczeństwo książkami pełnymi zachwytów nad władzą czy promowanym modelem ekonomicznym... Skutek zawsze pozostaje ten sam a faktyczna różnica sprowadza się do umiejętności - sprytna władza przejmuje jedynie kontrolę nad kluczowymi elementami systemu umożliwiającymi dyskretne kontrolowanie społeczeństwa, prymitywna usiłuje kontrolować bezpośrednio wszystkie elementy systemu (i najczęściej źle się to dla niej kończy). Bez względu na wybrane metody pod kontrolą pozostaje całe społeczeństwo. Można tutaj też pokusić o postawienie hipotezy, że w wielu przypadkach bezpośrednią przyczyną stosowania brutalnych metod jest konflikt pomiędzy konkurencyjnymi totalitaryzmami - każdy nowy gracz usiłujący wyrwać dla siebie kawałek tortu staje w obliczu konieczności konfrontacji z liderem, który sprawnie operuje całym wachlarzem socjotechnik i ma praktycznie nieograniczone zasoby finansowe, nowemu nie pozostaje wiele poza prymitywną agresją. Ale to może innym razem.

"Ale nawet nie o hotelu mówię, bo możesz mieć kumpla w tym mieście i u niego kimać"

Uważaj, jeszcze krok i zaczniesz dowodzić, że gdybym się bardziej postarał to miałbym i na podróż i na hotel; wszystko zależy ode mnie i ogólnie jestem leniwym typem użalającym się nad sobą zamiast zabrać się do roboty :D Poruszasz się w obszarze abstrakcji - dokładnie tak samo jak piewcy kapitalizmu, przestawiasz potencjalne możliwości i używasz ich jako dowodu. Przecież obie przedstawione sytuacje sprowadzają się do tego samego - ograniczenia wolności osobistej, różne są tylko metody.

Nie wiem po co to

Nie wiem po co to przepuściłem, ale niech ci będzie.

A co? korci możliwość

A co? korci możliwość przycięcia swobody wypowiedzi w imię "walki z totalitaryzmem"? :D

Śmiecenie w necie na pewno

Śmiecenie w necie na pewno nie jest tożsame z "walką z totalitaryzmem". Chociaż wiem, że niektórzy chcieliby żeby tak było.

Drogi Yaku, powyższy tekst

Drogi Yaku, powyższy tekst jest czarno-biały - uwypukla wybrane fakty, pomija inne i zbyt łatwo (treścią i stylem) wpisuje się w główny nurt propagandy sączącej się wszystkimi możliwymi kanałami akcentując rzekomą wyższość obecnego modelu europejskiego (zachodniego) nad innymi totalitaryzmami. Ale muszę przyznać, że w w ciekawy sposób akcentujecie liberalny charakter serwisu - coraz wyraźniej stawiacie siebie w roli autorytetów a gdy coś nie pasuje to zyskuje miano "śmiecia". Pogratulować.

Właśnie tam

musisz meldować tu na ciebie doniosą

Co do kwestii mieszkaniowej

Co do kwestii mieszkaniowej - nie wiem czy to zasługa "polityki" czy innych czynników ( bańka inwestycyjna, wzrost gospodarczy, fluktuacja demograficzna ), ale sytuacja jest zdecydowanie lepsza niż w XX wieku

idiotyzm

Wolność oznacza możliwość wyboru. Prostym przykładem podobnym do tej z artykułu jest problem własnej wagi. Albo będziesz ciężko ćwiczył i będziesz miał zajebistą sylwetkę albo olewasz to, wpierdalasz i jesteś grubą świnią. A autor artykułu jest jak ten grubas, co by chciał schudnąć bez wysiłku. W tym żadnym przypadku w ciągu całego życia nie ma najlepszych wyborów. Można pracować na siebie, ale wtedy nie masz dni wolnych, urlopu i pracy 8h dziennie tylko cały czas przykładasz się do swojej firmy, szczególnie w sektorze MiŚP. A praca najemna wymaga w swojej naturze mniejszej odpowiedzialności i mniejszej wiedzy, także nie można oczekiwać identycznych grantów jak właściciel. Praca pracy nie jest równa, czego autor nie widzi. Można wziąć pracę biurwy ze skarbówki i pracę budowlańca przy remontach i porównać. Biurwa ma wymóg stopnia magistra, ale sama praca administracyjna niczego nie produkuje de facto, tylko przejada. A praca budowlańca daje konkretny, widoczny efekt i de facto taki człowiek coś produkuje.

Po za tym, jakby nie patrzeć, całe życie człowieka, dzięki socjalistom jest skierowana na pracę. Po to wysyłają Cię do szkół i na studia, byś był dobrym pracownikiem dla władz.

buahahahaha

ten artykul to tak na powaznie? :DDD
"Pracownik jest zmuszony do poddania się zatrudnieniu w przedsiębiorstwie, gdyż zmuszają go do tego warunki życia. " za to zdanie proponuje nagrode nobla, to jest naprawde odkrywcze.

Autor pisze:"Często

Autor pisze:
"Często mówią też, że pracownicy mogą zakładać własne firmy, nie rozumiejąc, że natura sił rynkowych kapitalizmu nie pozwoli na to, żeby odsetek samo zatrudnionych wynosił więcej niż 10% ludności czynnej zawodowo.

Tymczasem w świecie rzeczywistym:

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.