Kilka słów o Leninie

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Bez wątpienia praca Lenina jest pracą konkretną, zakorzenioną w danym momencie historycznym. Odpowiadającą na bieżące problemy ruchu rewolucyjnego, na pytania jakie tam i wtedy postawił przed lewicą rozwój społeczny. Z tej perspektywy jest to dokument do badań historycznych, mogący interesować filozofa jedynie jako przykład praktycznej filozofii, jako coś teoretycznie niesamoistnego, a tym samym bez bezpośredniego wpływu na rozwój idei. Można to równie dobrze odczytać po prostu jako wypowiedź polityka – jednego z wielu żyjących w przełomowych czasach.

Takie odczytanie byłoby jednakże pobieżne, ponieważ pomimo zakorzenienia, pomimo polemiki z konkretnymi działaczami politycznymi i próby wypracowania programu dla tamtej Rosji, w tamtym świecie, myśl Lenina opiera się na teorii i jest tej teorii podporządkowana. Teorii, której jednak nie ma co szukać poza dziełami Lenina, ale w nich samych, w samym "Co robić?". Stanisław Kozyr-Kowalski i Jarosław Ładosz autorzy podręcznika "Dialektyka a społeczeństwo", będącego wstępem do marksizmu, piszą: „Spotyka się nadal pogląd, że prace Lenina mają przede wszystkim charakter polityczny, pozbawione są problematyki teoretycznej w ścisłym sensie tego słowa. Nie jest on uzasadniony, wyrasta z powierzchownej lektury pism Lenina, zawierających oryginalne i samodzielne ujęcie fundamentalnych problemów marksistowskiej teorii procesu społecznego”. Właśnie Lenin jako filozof będzie nas tutaj interesował. Postaramy się oddzielić to co przypadkowe, wynikające z danego układu sił, od tego co ogólne i teoretyczne. Rozdzielenie takie w przypadku praktycznej filozofii jest dość problematyczne, zwłaszcza, że nie znajdziemy tutaj ambicji do prawd wiecznych i niezmiennych, idea jest w rozwoju, w rozwoju historycznym, sprzężona z rozwojem stosunków produkcji. Rozróżnienie to w tym przypadku nie będzie polegać na jasnym cięciu, oderwaniu się od empirii i zamieszkaniu w pałacach czystej myśli. Refleksja teoretyczna wciąż będzie nas odsyłać do wtedy i krytycznie do teraz – wtedy dopiero ukaże się teoria, jak i jej wartość, nie ponadhistoryczną, ale dzisiejszą.

Wspomniani autorzy piszą: „Co robić? To nie tylko rozprawa zawierająca leninowską koncepcje rewolucyjnej partii proletariatu, ale również studium o tak ogólnych problemach materializmu historycznego, jak świadomość klasowa a ideologia, przekształcenie się klasy w sobie w klasę dla siebie, miejsce idei w warunkowaniu przebiegu historii ludzkiej.” Krótko mówiąc chodzi o problem świadomości, który jest problemem kluczowym – i nim się zajmiemy.

Pytaniem podstawowym, wokół którego ogniskują się rozważania Lenina, jest problem spontaniczności rozwoju świadomości proletariatu. Na ile wyzwolenie robotników może być ich samodzielnym czynem, na ile kontr świadomość wyłania się z samej praktyki – rozumianej dwojako: jako praktyka produkcyjna, wymiana materii z przyrodą w określonych stosunkach społecznych oraz jako praktyka rewolucyjna, walka klasowa. W zależności od odpowiedzi na to pytanie kształtuje się rola partii, zadania stające przed rewolucjonistami, również kwestia władzy, jak relacja między przedstawicielami a reprezentowanymi.

FABRYKA A KAPITALIZM

Lukacs pisząc o podmiocie poznania w marksizmie wskazywał, że ujęcie totalności wymaga innego podmiotu, że z punktu widzenia jednostki świat rozpada się na fragmenty, jest wycinkowy, pozbawiony historii. To co się jawi indywiduum, jawi mu się jako dane, jako coś co po prostu istnieje, zaś przekroczenie tego co dane może przybierać jedynie formy religijne, nie jest możliwe realnie. Raz, taka możliwość nie jest w stanie się ukazać w indywidualnej perspektywie poznawczej, gdyż obraz jest statyczny albo poruszany mistycznymi siłami; dwa, nie ma miejsca na praktykę rewolucyjną – co najwyżej terroryzm. Dlatego poznanie i zmiana muszą się oprzeć na podmiocie całościowym, na klasach.

Perspektywa indywidualna objawia się również, gdy badamy rozwój historyczny z punktu widzenia wyizolowanego państwa narodowego, gdy nie patrzymy na wzajemne powiązania. Tutaj podmiot zbiorowy jest podmiotem mitycznym, nie istniejącym realnie. Róża Luksemburg pisze na ten temat, analizując przyczyny pierwszej wojny światowej „oparta na historycznej analizie polityka proletariatu nie może powodować się subiektywnymi zamysłami jednego tylko kraju, musi ona internacjonalistycznie kierować się na całokształt światowej sytuacji politycznej.” Inaczej jest się zdanym na frazesy klas uprzywilejowany, nie jest się w stanie wypracować polityki klasowej, ani tym bardziej ukazać, że tak zwana wojna obronna to jedynie wojenny rekwizyt, a gra rozgrywa się o kolonie. O złoża naftowe w Iraku. Dopiero spojrzenie całościowe daje odpowiednią perspektywę poznawczą.

Rozpatrując kapitalizm przez pryzmat oderwanej fabryki, pojedynczego przedsiębiorcy, również stajemy na gruncie burżuazyjnej ideologii, poznania indywidualistycznego. Państwo narodowe, jednostka, ale też i fabryka wpisują się w perspektywę urzeczowionej świadomości, w walkę niesamodzielną, nie rewolucyjną, a reformistyczną. Punkt widzenia pojedynczej fabryki reprezentują u Lenina ekonomiści w ruchu lewicowym, którzy redukują walkę klasową do walki między pracownikiem a pracodawcą i rządem ignorując, czy nawet uważając za szkodliwe pozostałe płaszczyzny: teoretyczną i polityczną. Nie wychodzą oni poza trade-unionistyczną świadomość. Nie potrafią osiągnąć poziomu świadomości klasowej, czy jak czasem nazywa ją Lenin, świadomości socjaldemokratycznej.

ŚWIADOMOŚĆ TRADE-UNIONISTYCZNA

Ryszard Botwina w artykule "Dialektyka świadomości klasowej klasy robotniczej i empirycznej świadomości członków klasy robotniczej" przeprowadza charakterystykę tych dwóch form świadomości. I tak: „Świadomość trade-unionistyczna, wpisana w świadomość potoczną, ma za podstawę strukturę doświadczenia wynikającego z codziennej obserwacji i z codziennego uczestnictwa w procesie kapitalistycznej produkcji i wymiany”. Odzwierciedlanie rzeczywistości jest tu ‘konkretnosytuacyjne’, co znaczy, że jest fragmentaryczne, oparte na nagiej empirii, rzeczywistość utożsamia się z tym co się przejawia, dane empiryczne są też kryterium prawdziwości danej formy świadomości. Jak pisze Botwina: „stanowi raczej zbiór przepisów działania niż ogólne ujęcie rzeczywistości.”

Świadomość trade-unionstyczna rodzi się żywiołowo, wynika z położenia robotników w systemie produkcji. Jednakże jej nastawienie na walkę tu i teraz, powoduje że jest ona pozbawiona wszelkiej teoretyczności, nie jest w stanie naukowo ująć wyzysku. Wartość dodatkowa, będąca zyskiem kapitalisty z nieopłaconej płacy robotnika, nie pojawia się w tej perspektywie – tu potrzebne jest wyjście poza empiryczność, teoretyczne ujęcie całości systemu produkcji. Wyzysk objawia się tu jedynie jako zbyt mała płaca czy nieprzestrzeganie przepisów BHP, niepłatne nadgodziny. Postulatem walki trade-unionstystycznej jest hasło: godziwa płaca za godziwą pracę, nie zaś zniesienie pracy najemnej. Tego przejścia od zanegowania i protestu przeciwko nadużyciu ze strony pracodawców i rządu do uznania zbrodniczości samego systemu nie jest się w stanie dokonać pozostając na gruncie codziennego doświadczenia robotników, nawet gdy się dokona zbioru opisów z różnych fabryk, w jednej książce zbierze spowiedzi rożnych robotników – aby ująć rewolucyjnie doświadczenie potrzebna jest teoria. Toteż ta forma świadomości pozostaje wewnątrz systemu kapitalistycznego, nie podważa go, a jedynie stara się ulepszać, zniwelować najbardziej widoczne przejawy wyzysku. W tym kontekście Botwina uważa ją za świadomość burżuazyjną, przeciwstawiając, jako świadomość rewolucyjną, świadomość klasową.

Podejście Botwiny jest podejściem bardzo bliskim leninowskiemu. Sam Lenin nie szczędzi słów krytyki tej formie świadomości, której politycznymi nosicielami są tak zwani ekonomiści. Krytyka ich praktyki to również krytyka trade-unionistycznej świadomości. Przyjrzymy się teraz bliżej ogólnej koncepcji wyłaniania się świadomości klasowej.

SPONTANICZNY ZRYW MAS

Jak wspomnieliśmy, świadomość trade-unionistyczna kształtuje się żywiołowo i to podejście do żywiołowości jest kluczowym problemem wokół którego kształtuje się różnica między ekonomistami a socjaldemokratami.

Lenin opisując pokrótce żywiołowy rozwój świadomości, uznaje ją za ‘zaczątkową formę świadomości’, która pod wpływem doświadczeń walki klasowej ewoluuje, jednak tylko do pewnego momentu. Ujawnia się w niej sprzeczność pomiędzy klasami, tylko że nie jest to sprzeczność rewolucyjna, nie jawi się jako fundamentalna, antagonistyczna w swych postawach, bezkompromisowa. Forma ta ma swoje granice poza które wykroczyć nie może, pewną perspektywę, która świadczy bez wątpienia o przebudzeniu się proletariatu, ale świadczy jedynie o tym. Żywiołowo nie może się wytworzyć świadomość klasowa, a jedynie świadomość trade-unionistyczna, która jest świadomością burżuazyjną. Przyczyny tego są dwojakie:

Raz, Lenin uznaje, że świadomość klasowa proletariatu nie rodzi się w łonie klasy robotniczej a jest wypracowywana przez intelektualistów, przez klasę uprzywilejowaną. Jak pisze: „teoria socjaldemokracji powstała zupełnie niezależnie od żywiołowego wzrostu ruchu robotniczego, powstała jako naturalny i nieunikniony rezultat rozwoju myśli wśród inteligencji rewolucyjno-socjalistycznej.” Walka ekonomiczna proletariatu a wypracowywanie, narodziny i ewolucja samoświadomości robotników w postaci rewolucyjnej teorii toczą się osobno, gdyż teoria jest dziedziną nauki, która rządzi się tu autonomicznymi zasadami i wymaga opanowania całej nauki burżuazyjnej. Robotnicy o tyle tworzą ideologię socjaldemokratyczną, o ile są jednocześnie teoretykami. Toteż socjalistyczna świadomość przychodzi z zewnątrz, jest wnoszona, robotnicy muszą się jej nauczyć tak, jak uczą się łaciny, pod nadzorem mistrza, nie zaś w codziennej walce.

Po drugie, nie ma stanów neutralnych, form świadomości ponadklasowych, światem żądzą dwie ideologię – socjalistyczna i burżuazyjna. Wszystko co nie jest świadomością socjalistyczną, musi podane być panowaniu ideologii klas uprzywilejowanych. Skoro zaś socjalistyczna świadomość jest świadomością teoretyczną wypracowywaną przez niektórych intelektualistów i wnoszona, mozolnie wtłaczana, studiowana podczas przerw w pracy i przy lampce nocnej, to żywiołowość nie może nieść treści traktatów. Lenin pisze wręcz: „Ale dlaczego – zapyta czytelnik – ruch żywiołowy, ruch po linii najmniejszego oporu, zdąża właśnie ku panowaniu ideologii burżuazyjnej? Dla tej prostej przyczyny, że ideologia burżuazyjna jest z pochodzenia swego o wiele starsza niż socjalistyczna, że jest o wiele wszechstronniej opracowana, że posiada bez porównania więcej środków do tego by się szerzyć”.

Nie ma tutaj uprzywilejowanego położenia klasy robotniczej w systemie produkcji, nie praktyka rozumiana jako wymiana materii z przyrodą, jako praca, ma być źródłem tworzenia się świadomości klasowej, nawet nie praktyka rewolucyjna rozumiana jako ekonomiczna walka klasowa – lecz edukacja. Coś zupełnie oderwanego od codzienności, potoczności, obiegowym przekonaniom.

Żywiołowość Lenin określa wręcz jako nieświadomość. Podobnie jak instynktowność. Jako coś, co jest chaotyczne, niezrozumiałe, ślepe – a przez to nie może planowo przekształcić rzeczywistości, dokonać rewolucji świadomie. Korzenie się przed nią jest grzechem śmiertelnym ekonomistów i terrorystów. Żywiołowe ciążenie klasy robotniczej ku socjalizmowi wynika jedynie z tego, że socjalizm lepiej wyjaśnia kryzysy kapitalizmu i niepowodzenia ruchu robotniczego, jego porażki. Działa tu czysty mechanizm rynku myśli.

GRZECHY EKONOMISTÓW

Kamieniem węgielnym ekonomizmu, hasłem bojowym, jest uznanie priorytetu walki ekonomicznej, tej walki typowo robotniczej. Ma ona zapewnić samodzielność ruchowi, wypracować jego własną politykę i świadomość poprzez strajki, demonstracje, akcje solidarnościowe, w zmaganiach o codzienne ulepszenia doli szarego robotnika. Panowanie burżuazji jest ugruntowane na panowaniu ekonomicznym a wszelkie polityczne instytucje to tylko nadbudowa, to fabryka jest resortem siłowym. Zmiany zaś w strukturze społecznej są uwarunkowane zmianami w sferze produkcji. Siłę ruchu widzą w jego spontaniczności, żywiołowości, w nieuleganiu obcym wpływom. Działalność lewicowych intelektualistów-kierowników uważają za niebezpieczną, za przeszkodę w rozwoju realnej samoświadomości ludu pracującego. Zarzucają oni zwolennikom Lenina, że nie potrafią zrozumieć żywiołowości oraz że pomniejszają rolę czynnika obiektywnego, redukują walkę klasową do walki koncepcji naukowych, do starcia Marksa z Hayekiem.

Lenin nie pozostaje dłużny, dokonując bezwzględnego rozprawienia się z ekonomizmem, przy czym głównie nakreśla radykalnie inne podstawy dwóch sposobów myślenia, percepcji świata oraz strategii działania. Nie chodzi tu o korektę jakichś tez, czy taktycznych poczynań, ale o zupełnie inne założenia, podstawy. Pokazując konkretne, szczegółowe braki w ekonomizmie, ich mielizny, czyni to, by obalić fundamenty na których solidnej budowli postawić się nie da, fundamenty, które, jego zdaniem, nie biorą pod uwagę empirii.

Lenin mówi wręcz, że zdobycze, ustępstwa ekonomiczne, są najtańszymi ustępstwami dla rządu absolutystycznego. Nie podkopują jego pozycji, ale ją nawet umacniają, maskują antagonizm między klasą robotniczą a całościowymi stosunkami społecznymi, między rządem. Zamiast rozbudzać sytuację rewolucyjną, studzą ją, mamiąc pozornymi zmianami, pseudozwycięstwami. Potęga systemu nie tkwi w fabryce, a w rządzie, w politycznych, a nie ekonomicznych zarządzeniach.

Największym grzechem, jak wspominaliśmy powyżej, jest korzenie się przed żywiołowością, uznanie, że świadomość klasowa rodzi się samodzielnie, w wyniku walki klasowej. Z przyczyn również wymienionych Lenin odrzuca tę tezę, jako szkodliwe bajkopisarstwo i sprowadzenie w gruncie rzeczy świadomości na poziom trade-unionistyczny. Praktycznie takie postawienie przez ekonomistów problemów powoduje, że ciągną się oni w ogonie ruchu rewolucyjnego, są jedynie sługami robotników, jak też nie potrafią wypracować własnej polityki, wzmacniają jedynie, paradoksalnie, wpływy burżuazji na ruch robotniczy. Odrzucając dalekowzroczną strategię i nie wypracowując jasnej teorii, obniżają tym samym inicjatywę.

Mylą się ci, którzy głoszą, że za walką ekonomiczną idzie posłusznie polityka i tylko poprzez walkę ekonomiczną można wyłonić i ukształtować politykę robotnicza. Lenin pisze: „Z tego, że interesy ekonomiczne odgrywają rolę decydującą, bynajmniej nie wypływa wniosek o pierwszorzędnym znaczeniu walki ekonomicznej (tj. zawodowej), ponieważ najistotniejsze, ‘decydujące’ interesy klas mogą być zaspokajane tylko przez gruntowne przekształcenie polityczne w ogóle; w szczególności podstawowe interesy ekonomiczne proletariatu mogą być zaspokojone jedynie przez rewolucję polityczną, która w miejsce dyktatury burżuazji postawi dyktaturę proletariatu.” Potrzebne jest przejęcie aparatu państwowego, wszelkich instytucji, by świadomie, przy pomocy uchwał, posłać kapitalizm do piachu. Zorganizowanie społeczeństwa socjalistycznego odbywa się tutaj od góry, przez zastosowanie teoretycznych ustaleń wypracowanych przez zawodowych rewolucjonistów.

Polityczne postulaty robotnicze nie wynikną z walki ekonomicznej jeszcze z tego powodu, że polityka a ekonomia to oddzielne jakby płaszczyzny. Skoro świadomość klasowa będąca wyrazem interesów robotników jest wypracowywana poza nią, tak też i postulaty polityczne, jako konkretyzacja tejże świadomości, są odeń niezależne. Nie tylko więc niemożność praktyczna, ale i niemożność teoretyczna ujawnia się w ekonomizmie. Lenin jako argument przytacza stwierdzenie, że walka ekonomiczna może być prowadzona pod rożnymi sztandarami, realizować różne polityki – jak choćby prywatny związek zawodowy papieża „Solidarność”, że się wspomni Beya, czy narodowi syndykaliści.

Nie można, w znaczeniu polityki socjaldemokratycznej, nadać politycznego charakteru walce ekonomicznej. Ramy zaś walki ekonomicznej są zbyt wąskie, mają wewnętrzne ograniczenia. Jak pisze Lenin: „Walka ekonomiczna – to zbiorowa walka robotników przeciw przedsiębiorcom o korzystne warunki sprzedaży siły roboczej, o poprawę warunków pracy i życia robotników. Walka ta z konieczności jest walką zawodową, warunki bowiem pracy w różnych zawodach są w najwyższym stopniu różnorodne, zatem walka o poprawę tych warunków nie może być prowadzona nie według zawodów(…). Nadać ‘samej walce ekonomicznej charakter polityczny’ oznacza zatem domagać się urzeczywistnienia tych właśnie żądań zawodowych, tego właśnie zawodowego polepszenia warunków pracy przez ‘zarządzanie ustawodawcze i administracyjne’.” Jest to zamaskowany berensteinizm, głoszący naturalne, ewolucyjne przejście od kapitalizmu do socjalizmu. Dodatkowo, w walce tej ujawnia się jedynie stosunek robotników do jednej klasy, pracodawców – nie ujmuje się zaś ze stanowiska klasowego całokształtu stosunków społecznych.

Ekonomistom wydaje się, że rewolucja zrobi się sama, zakładają ręce wobec problemu ruchu masowego. Nie dostrzegają w nim nowych zagadnień i zadań jakie stają przed ruchem, mało tego, uważają, że wszelkie problemy, dawne i nowe, ruch ten rozwiąże sam. Zrzekają się wszelkiej interwencji, poza demaskowaniem ekonomicznym, w jego rozwój, Lenin złośliwie pisze: „boją się, by świadomość nie prześcignęła żywiołowości”. W gruncie rzeczy są zbędni dla ruchu, bo w stosunkach fabrycznych robotnik zorientuje się sam, i nie tego oczekuje od awangardy rewolucyjnej. Tymczasem, tam gdzie jest prawdziwe zadanie dla socjaldemokraty – demaskowanie polityczne – tam ekonomiści oddają bez walki pole liberałom.

Atakując teorię, mówiąc o jej nie przystawalności do życia, abstrakcyjności, i że jedynie może inspirować niebieskie ptaki a nie robotników, na których walkę się nie przekłada, sami pozostają sługami żywiołowości, miotanymi przez burze dziejowe, których pojąć nie potrafią, a tym samym dróg znaleźć. Zamiast teorii przedstawiają wyodrębnione przykłady nadużyć fabrycznych, wygrażają konkretem, którego nie potrafią powiązać z całością – a co dopiero dokonać całościowego przeobrażenia stosunków społecznych. I tak, nie podnoszą świadomości, nie ciągną ruchu ku górze, a w dół. To oni, mówi Lenin, sprowadzają walkę robotników na poziom burżuazyjny a nie socjaldemokracji.

ŚWIADOMOŚĆ SOCJALDEMOKRATYCZNA I POLITYKA SOCJALDEMOKRACJI

Socjaldemokracja stawia sobie przede wszystkim inne cele niż ekonomiści, reformy interesują ich o tyle, o ile są częścią działań wojennych przeciwko pracy najemnej. Nie redukują się do sporów między pracownikami, a pracodawcami, ale dążą do rewolucji socjalistycznej. Jak pisze Lenin: „Socjaldemokrata kieruje walką klasy robotniczej nie tylko o korzystne warunki sprzedaży siły roboczej, lecz i o zniesienie tego ustroju społecznego, który zmusza klasy nieposiadające do sprzedawania się bogaczom.”

Aby reagować na nadużycia pracodawcy, by wywalczać reformy polepszające byt danej grupy zawodowej nie potrzeba teorii. Bitwa ta odbywa się wewnątrz świadomości burżuazyjnej, nie narusza zasad istnienia systemu, nie podważa jego praw. Prawa te dalej działają i nie ma najmniejszej potrzeby, aby je rozpoznawać, badać i próbować znaleźć słabe punkty, pęknięcia, a następnie zastąpić je innymi, wypracowanymi. Całościowe ujęcie systemu kapitalistycznego jest dla trade-unionistycznej strategii luksusem. Inaczej sprawa się ma, gdy chce się przekształcić całościowo stosunki społeczne, zrobić rewolucję, i to rewolucję socjalistyczną. Lenin pisze wręcz: „Bez rewolucyjnej teorii niemożliwy jest i ruch rewolucyjny”. Bez teorii nie ma klasowej świadomości, a tym samym świadomościowego czynnika, podmiotu przewrotu. Brak teorii to bycie miotanym wichrami dziejów, to błądzenie po ciemku, brak strategii, długofalowego działania i korzenie się przed wszystkimi złudzeniami i iluzjami, podążanie za emocjami, instynktami. To nie kontrolować, a być kontrolowanym i sterownym przez ciemne siły.

Świadomość klasowa jest świadomością teoretyczną, wypracowywaną przez intelektualistów i musi być wnoszona do robotników. Cała polityka jest więc podporządkowana temu wnoszeniu i edukacji przez praktykę socjaldemokratyczną proletariatu. Wypracowywanie jej przez przedstawicieli klasy uprzywilejowanej nie oznacza, że to profesorowie są nośnikami świadomości klasowej. Kołakowski wskazuje, że to partia, gdzie zaciera się różnica między intelektualistą a robotnikiem, przemieniają się w zawodowych rewolucjonistów, jest tym medium. Pisze on: „Tak więc partia, wedle Lenina, jako że dysponuje ‘poprawną’ świadomością teoretyczną, jest nosicielem świadomości proletariackiej zupełnie niezależnie od tego, jaka jest świadomość rzeczywistego, empirycznego proletariatu i zupełnie bez względu na to, jak ów rzeczywisty proletariat do niej się odnosi”.

Socjaldemokrata, jak przystało na awangardę ruchu rewolucyjnego, nie korzy się przed żywiołowością, ale bierze nad nią kontrolę, uświadamia ją. Nie ogranicza się do walki ekonomicznej, lecz wysuwa postulaty polityczne, obejmuje wszelkie kwestie społeczne – w tym też kwestie ekonomicznego wyzysku - wypracowując klasowe spojrzenie i rozwiązanie danego problemu. Socjaldemokracja reprezentując robotników, ich stanowisko klasowe w kontaktach z innymi klasami i państwem, działa przede wszystkim demaskująco, ujawnia prawdziwe interesy, ich związek i rozbieżność ze sprawą socjalizmu, wyrabia tym samym prawdziwie polityczną świadomość klasową. Lenin pisze: „Świadomość mas robotniczych nie może być świadomością prawdziwie klasową, jeżeli robotnicy na konkretnych, a przy tym bezwarunkowo palących (aktualnych) faktach i wydarzeniach politycznych nie nauczą się obserwować każdej innej klasy społecznej we wszystkich przejawach życia umysłowego, moralnego i politycznego tych klas – jeżeli nie nauczą się stosować w praktyce analizy materialistycznej i oceny materialistycznej wszystkich stron działalności i życia wszystkich klas, warstw i grup ludności”. I jeszcze: „Socjaldemokrata reprezentuje klasę robotniczą nie w jej stosunku do danej grupy przedsiębiorców, lecz w jej stosunku do wszystkich klas społeczeństwa współczesnego, do państwa, jako zorganizowanej siły politycznej”. Mamy tu ujęcie całościowe, ujmujące całokształt stosunków społecznych i ich wzajemne relacje, konkret jest tu ujmowany przez pryzmat teorii i wyjaśniany za jej pomocą.

Podkreślając klasowy charakter działalności socjaldemokratów we wszelkich aspektach życia społecznego, próbuje wykorzystać istniejące niezadowolenie grup nieproletariackich, tak pokierować ich wzburzeniem, by wspierało to sprawę wyzwolenia proletariatu. Stara się demaskować wszelki wyzysk i wciągać do frontu proletariackiego wszelkie klasy ujarzmione. Jednocześnie stara się angażować robotników w protesty nierobotnicze, pokazywać, obnażać, wszechzniewolenie i represje. Ukazywać, że studentów gnębi ten sam żandarm co robotników; że to nie studenci są rozpasani, ale rząd. Ci trybuni ludowi, rozsyłają swoich agentów do wszelkich klas, stawiają i popierają wyzwoleńcze dążenia inteligencji czy burżuazji, jednocześnie nie ukrywając swojego socjalizmu. Bo być socjaldemokratą, to być awangardą, to stać na czele całego ruchu rewolucyjnego. „Nie jest socjaldemokratą ten, kto zapomina w praktyce o swym obowiązku: być na czele wszystkich w sprawie stawiania, zaostrzania i rozpatrywania wszelkich ogólnodemokratycznych zagadnień”.

GOOD BYE LENIN

Myśl Lenina należy odczytywać przez pryzmat aktualności rewolucji. To zagadnienie, czy dane stwierdzenie, dana praktyka służą sprawie socjalistycznej rewolucji czy też nie było kryterium prawdziwości. I jako wódz się sprawdził, mimo iż sama rewolucja nie za bardzo.

Nie chcemy badać rewolucji październikowej, na ile była realizacją marksistowskiego snu, na ile była wypaczeniem – i co te wypaczenia spowodowało. Pozostajemy jeszcze w czasach przedrewolucyjnych, w czasach wykuwania się leninizmu. I bardziej meandrami myśli się zajmiemy. Nie chylimy czoła przed geniuszem Lenina, nie uważamy go za najwyższy etap w rozwoju marksizmu – fakt, że pewne tendencje znajdują tutaj skrajną swą formę, ukazując, jak pod mikroskopem problemy związane z danymi tezami. Odwołując się do Róży Luksemburg, jej krytyki rewolucji rosyjskiej, traktujemy ten tekst, jako polemikę z teoriami, bez wgłębiania się w to, czy bolszewicy mogli, czy nie mogli postąpić inaczej.

Spory wokół Lenina toczyły się między innymi, jak podaje Kołakowski, o to, czy leninizm jest samoistną doktryną, odstępstwem od teorii marksistowskiej, czy też jej nienagannym zastosowaniem. Jest to przede wszystkim spór o charakterze politycznym, nierozwiązywalny według Kołakowskiego na gruncie teoretycznym, gdyż sama doktryna Markasa była niedokończona, wielu miejscach wieloznaczna i też nie mogła przewidzieć wszystkiego co nowe, co stanie przed przyszłymi pokoleniami. „Mimo to sprawa ciągłości między leninizmem a marksizmem nie jest całkiem bez znaczenia. Najstosowniej wszelako rozważać ją nie w kategoriach ‘wierności’, ale raczej zastanawiając się nad tym, jaką wspólna tendencja prześwieca wszystkim poczynaniom teoretycznym, w których Lenin marksistowskie dziedzictwo usiłował ‘zastosować’, czy też dopełnić.” . W tym kontekście perspektywa Lenina jest znacznie uboższa, zagadnienia teoretyczne traktowane są instrumentalnie, sama filozofia, wszelkie wytwory myśli, uznane zostają za służące panowaniu klasowemu. Można zarzucić mu brak subtelności, gdy uznaje on dyktaturę proletariatu, za dyktaturę po prostu, a nie demokracje robotniczą. Zarzut ten jako jeden z głównych wytacza przeciwko bolszewikom Róża Luksemburg. Pisze ona: „Zasadniczym błędem teorii Lenina i Trockiego jest to, że – dokładnie tak jak Kautsky – przeciwstawiają dyktaturę demokracji”. I dalej: „Historycznym zadaniem proletariatu, gdy dochodzi do władzy, jest stworzenie demokracji socjalistycznej w miejsce demokracji burżuazyjnej, a nie zniesienie wszelkiej demokracji”. Odrzucenie demokracji, uznanie jej za burżuazyjną ułudę, ma bardzo poważne konsekwencje, którą między innymi jest niemożliwość znalezienia problemów dla rewolucji – upada aktywność mas, ten motor i twórca socjalizmu, tym samym niemożliwe staje się wyszkolenie i edukacja robotników, pozostają oni poza społeczeństwem, i to z niezmienioną świadomością. Dyktatura proletariatu przemienia się w dyktaturę urzędników, inteligentów, partii. „Praktyka socjalizmu wymaga całkowitego przewrotu duchowego w masach, degenerowanych w ciągu stuleci mieszczańskiego panowania klasowego. Instynkty społeczne w miejsce instynktów egoistycznych, inicjatywa mas w miejsce bezwładu, idealizm przezwyciężający wszystkie dolegliwości, itp. Nikt o tym nie wie lepiej, nie przedstawia wnikliwiej, nie powtarza uporczywiej niż Lenin. Myli się on tylko całkowicie w doborze środków: dekret, dyktatorska władza nadzorców fabrycznych, drakońskie kary, rządy terroru, wszystko to są paliatywy. Jedyną drogą do odrodzenia jest szkoła życia publicznego, nieograniczona najszersza demokracja, opinia publiczna”. Róża Luksemburg uważa, że ta antydemokratyczna praktyka wynikała ze specyficznej sytuacji wczesnej Rosji. Po części może to i prawda, lecz trzeba powiedzieć, że dyktatura została wypracowana już w teorii. Demokracja robotnicza u Lenina jest przesunięta w mglistą przyszłość. Nie może on przecież pozwolić na realną władzę robotników, skoro robotnicy mają jedynie burżuazyjną świadomość, wszelkie takie ustępstwa to ustępstwa na rzecz wroga klasowego, to obniżanie poziomu świadomości.

Utrzymując, że tylko partia posiada wiedzę socjalistyczną, prawdziwą świadomość klasową, sprawia, że socjalizm nie powstaje żywiołowo, że walka robotników nie może być źródłem inspiracji, inspiracja jest w nauce, w doktrynie. W tym przypadku nie ma innego wyjścia jak zadekretować socjalizm. „Dorozumianą przesłanką teorii dyktatury w sensie lenionowsko-trockistowskim jest pogląd, iż partia rewolucyjna ma w kieszeni gotową receptę na przewrót socjalistyczny. Trzeba ją potem tylko energicznie wykonywać. Niestety – albo na szczęście – wcale tak nie jest. Urzeczywistnienie w praktyce socjalizmu jako systemu gospodarczego, społecznego i prawnego jest dalekie od sumy przepisów gotowych do zastosowania: jest ono całkowicie ukryte we mgle przyszłości”. Wprowadzając socjalizm wiemy tylko co czynić negatywnie, co burzyć, budowanie musi być udziałem szerokich mas społecznych, ich inicjatywą.

Róża Luksemburg wskazuje jeszcze na niedocenianie przez bolszewików związku między reprezentantami a reprezentowanymi. Lenin w przeciwieństwie do ekonomistów utrzymuje, że ekonomia idzie posłusznie za polityką. Stąd po części bierze się jego ‘blankizm’. Przypisuje wielką rolę uświadomionym zawodowym rewolucjonistom, czynnikowi subiektywnemu, rozumianemu pedagogicznie - w stylu mieszczańskiej szkoły, rewolucjonistom, którzy rozwiązują wszystko, a masy mają tylko wykonywać polecenia, przekładać cegły i strzelać, gdy padnie rozkaz. Zaś przekształcenia w bycie społecznym, sama praktyka, inna niż praktyka partii – nie zmienia nic.

Jak wspominaliśmy, błąd tkwił w koncepcji świadomości. Uznając, że robotnicy posiadają zawsze świadomość burżuazyjną, zaś jedynie partia posiada świadomość klasową, totalne potępienie żywiołowości, to logiczne widzenie rzeczywistości w kategoriach zero-jedynkowych, spowodowało, że dyktatura proletariatu musiała przekształcić się w dyktaturę partii. Kołakowski pisze mętnie: „Tak więc nie ‘elitaryzm’ i nie teoria wnoszenia świadomości socjalistycznej w żywiołowy ruch robotniczy uczyniła z partii leninowskiej scentralizowaną, bezmyślną, dogmatyczną i nader skuteczną maszyną, jaką miała się stać, zwłaszcza po rewolucji; źródłem teoretycznym, czy też raczej usprawiedliwieniem owego mechanizmu politycznego, jest właśnie Leninowskie przeświadczenie, że partia dzięki temu, że panuje nad wiedzą naukową o społeczeństwie, jest jedynym prawomocnym źródłem inicjatywy politycznej”. Nie zauważa on jasno, że wnoszenie świadomości, elitaryzm, jak też prawomocność inicjatywy partii, nawet wbrew robotnikom, jest zakorzenione i znajduje legitymizację w ujęciu świadomości.

Wnoszenie świadomości do ruchu żywiołowego, jak i elitaryzm, wiążą się z przeświadczeniem o posiadaniu wiedzy przez tych co wnoszą, z tym, że świadomość klasowa dostępna jest jedynie wyszkolonym teoretykom. Możliwe, że stanowisko Lenina jest skrajne, ale dzięki temu ukazuje jaśniej zagrożenia tkwiące w niedocenianiu ruchu żywiołowego i spontanicznego kształtowania się świadomości proletariatu. Komuny Paryskiej nie stworzyli inteligenci – zawodowi rewolucjoniści jedynie pomagali.

Althusser w artykule "Marksizm dziś" stwierdza, że uznanie przez Lenina teorii marksistowskiej za wytwór burżuazyjny, niezależny od samego ruchu robotniczego, kieruje go na pozycje burżuazyjne, nie zaś robotnicze. Jak pisze: „Zza tego postrzegania marksizmu jako teorii naukowej, stworzonej przez intelektualistów burżuazyjnych i ‘wniesionej z zewnątrz do ruchu robotniczego’, wyziera bowiem cała koncepcja stosunków między teorią a praktyką, stosunku partii do ruchu masowego i działaczy partyjnych do zwykłych członków, która oddzielając je i ich od siebie odtwarza burżuazyjne formy wiedzy i władzy”. Według Althussera teoria Marksa rozwinęła się w łonie ruchu robotniczego, starała się być krytyką rzeczywistości z punktu klasy robotniczej. Organicznie złączoną z samym ruchem, zmieniająca się wraz z nim. Była próba, nie wszędzie udaną, zmiany terenu, zerwania z tradycją myślenia burżuazyjnego. Tego Lenin nie zrobił. Podjął refleksje Marksa, którą on sam nie za bardzo się zajmował, dotyczącą kwestii organizacji proletariatu, jednak zaprzepaścił ducha Marksa. Powtórzył jedynie jego burżuazyjne widzenie sprawy w kwestii polityki i państwa. Na to też uwagę zwracali anarchiści - rozwijajac od strony politycznej teorię socjalistyczną.

Nie ma też oczywiście co chylić głowy przed żywiołowością. Często instynkt klasowy może być tłumiony, zakłamywany przez propagandę klas uprzywilejowanych. Problemy przedstawiane w krzywym zwierciadle: jak czasem jest z bezrobociem, gdy jego przyczyn chce się szukać w napływie taniej siły roboczej z krajów peryferyjnych. Nie można założyć rąk i czekać, aż wszystko się samo zrobi. Ale problem żywiołowości a wypracowywanej teorii może być rozwiązany inaczej. Nie trzeba być bolszewikiem. Można nawet powiedzieć, że będąc bolszewikiem, nie można rozwiązać problemu.

Dobrze, ale po co

Dobrze, ale po co poświęcac tyle uwagi Leninowi..
.. Hitler też chciał dobrze :]

a po co krytykowac, po co

a po co krytykowac, po co mysleć, po co dyskutowac - lepiej pic piwa ;)
i krytyka Hitlera by się przydała... Zresztą jest różnica miedzy Hitelrem a Leninem.
nie wiem po co poswiecac czas Marksowi, Bakuninowi, Kropotkinowi... i mamy ruch jaki mamy - że poza libralizm nie wyjdze.

po to

Ale zejdz na ziemię. To co napisałes, to takie popłuczyny po... no właśnie, nie wiadomo kim, bo całość sprawia wrażenie mało spójne. Wiek XIX juz się dawno skończył. Tzw. "klasycy" może i są fajni, tylko że zauważ, że świat poszedł do przodu i te teksty bardziej nadają sie obecnie do kabaretu. Ale oczywiście tego nie zauważysz. Liczy sie przecież Święta Religia Anarchii.

teoria kieruje sie inymi

teoria kieruje sie inymi kryterami niż czasowymi. nie widze takiego postepu strasznego, a nawet jeśli, to nie wiem czy pojawiłą sie teoria wyjasniajaca rzeczywistosć. najczęsciej ci co krzyczą o niprzystawalności klasyków do rzeczywistości klasyków nie znają. wiadomo ze Kropotkin ze swoim scjentyzmem moze śmieszyć, ale czy to oznacza, że nalezy rzucić go w kont. raczej nie - mówił on rzeczy które moga inspirować współczesnych.
do kabaretu nadaje sie Fukujama.
nie przecze, że świat się 'jakoś' zminił, sądze jednak ze to nie zwalnia nas ze znajomości klasyków, choćby zeby wiedzieć gdzie się zminił. Nie chodzi o slepe przyjmowanie tego co mowią, ale o krytyczne podejście. podejscie takie ze świat się zmienił totez klasycy, hi hi, zwalnia z myslenia.

oski, jesli...

teoria mająca tłumaczyć wydarzenia, która nie może zostać sfalsyfikowana przez wydarzenia, jest bezwartościowa. ma tyle wartości, co bajki, ewangelie czy opowieści mężczyzn o swoich osiągach seksualnych

naiwny popperyzm i

do jasia s.:

naiwny popperyzm i bezrefleksyjny pozytywizm, równie przydatny co w/w opowieści mężczyzn i ewangelia, zawsze kończący się metafizycznym akcentem a'la "ostateczne uzasadnienie", vel. "absolutna weryfikacja". pytanie za sto punktów: gdzie szukać kryterium tego, czy dana teoria falsyfikuje wydarzenie, jeżeli nie w samej teorii, a więc interpretacji faktu, będącego już uprzednio konstruktem teoretycznym? jeżeli znasz odpowiedz, proponuję napisać traktat epistemologiczny. będziesz wielki.

agreg - nie zupełnie wiem,

agreg - nie zupełnie wiem, o co ci chodzi, ale ja po prostu chce tego, żeby teoretycy przewidywali pryszłe zjawiska precyzyjnie albo pudłowali. tak mają być konstruowane teorie, przy pomocy których mam działać - mam wiedzieć, co z teorii wynika dla mnie tu i teraz. ma być to tak wypowiedziane, bym mógł stwierdzić, czy koleś sie myli, czy nie. tekst u góry w ogóle mnie nie dotyczy. i większości mieszkańców tego kraju. dla nikogo problemem nie jest walka klasowa (oczywiście poza bojownikami klasowymi)... co najwyżej upierdalanie się z ciulem-właścicielem kamienicy i pracodawcą-oszustem. albo strażnikiem miejskim, który podjeżdża i rekwiruje towar. możesz mieć, jak dla mnie, jakiekolwiek myśli w głowie, ale jeśli nie potrafisz wyrazić ich sprawdzalnymi dla mnie zdaniami dotyczącymi takich sytuacji, to wydaje mi się, że twoje myślenie jest bezwartościowe

nie jetem popperystą, byc może mam sympatie pozytywistyczne. co niby takiego zgubnego jest w tym?

po pierwsze, zgadzam się,

po pierwsze, zgadzam się, że nie zupełnie wiesz o co chodzi, po drugie, nie piszesz o teorii, tylko ideologii. samo w sobie nie jest to nic złego, jeżeli się dostrzega tą, wcale nie subtelną, róznicę.

pozytywizm ("radykalny",ten wiedeński i pokłosie ), to skrajny przykład degeneracji myślenia refleksyjnego i krytycznego.ot, można by powiedzieć, że "upadek rozumu" (habermas)lub rozum "właściwy" (adorno, horkheimer), którego materializacją, wcieleniem, był holokaust (vide:"dialektyka oświecenia", "krytyka instrumentalnego rozumu"). w dodatku jest to stanowisko wewnętrznie sprzeczne (nie da się po prostu, absolutnie uzasadnić żadnego stanowiska w teorii wiedzy, czy metody.), co mi akurat nie przeszkadza, jako, że nie odróżniam ideologii od teorii. pytanie, czy ty je odróżniasz? jeżeli tak, to jesteś, najzwyczajniej w świecie, naiwny, bądż też (tu termin używany przez IU):zideologizowany.

buziaki teraz!

greg

ps.wybacz te odwołania do klasyków. nie lubię argumentów na autorytet, ale tym razem nie mogłem się oprzeć pokusie.

w jakim sensie klasyczny

w jakim sensie klasyczny anarchizm czy marksizm sie zdezawoluowały ? czy nie mamy już dzisiaj stosunków społecznych opartych na podziale klasowym i relacjach władzy? rozwój pewnych zjawisk powoduje rozwój teorii która powinna je uwzględniać- skutkiem czego teoria podlega modyfikacjom, ulega uwspółcześnieniu.Nowe zjawiska społeczne czy gospodarcze nie zaszły w jakiejś próżni tylko na bazie stosunków które przecież opisywały i diagnozowały klasyczne teorie. Zresztą istnieją bardziej współczesne(niz tradycyjny anarchizm) wersje lewicowo-krytycznych teorii
(odzwierciedlające w swoich analizach choćby społeczne skutki postępu technologicznego) jak np. szkoła frankfurcka - Marcuse, Fromm..

Akurat część analityczna

Akurat część analityczna marksizmu bardzo dobrze pasuje do zjawisk współczesnej globalizacji, czyli np. tego, jak zmiana w strukturze środków produkcji (czyli przejście z ekonomii przemysłowej na ekonomię usług i opartą na własności intelektualnej) rozsadza stosunki społeczne ukształtowane w poprzednim systemie polityczno-ekonomicznym (państwa narodowe ukształtowane razem z rewolucją przemysłową). Państwa narodowe właśnie rozchodzą się w szwach i powstaje nowy system społeczno-polityczny, gdzie władza jest już gdzie indziej.

A anarchistyczna analiza korumpującego charakteru władzy chyba nie mogła znaleźć lepszego potwierdzenia, niż w ciągu 20 ostatnich lat.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.