Korwin-Mikke obraża niepełnosprawne dzieci
Janusz Korwin-Mikke na prawyborach we Wrześni ogłosił, że w klasach integracyjnych dzieci zdrowe przejmują schorzenia od chorych. Potem powiedział niepełnosprawnej dziewczynce, że nie puściłby swojego dziecka do klasy z dziećmi niepełnosprawnymi.
Jak poddaje "Dziennik" 7 października we Wrześni na mównicy pojawiał się Korwin-Mikke. Działaczka Partii Kobiet była tam wraz z nastoletnią córką, która od kilku lat porusza się na wózku inwalidzkim. Kiedy Korwin-Mikke twierdził, że nie życzy sobie, by jego dziecko chodziło do klasy z niepełnosprawnymi, kobieta podchodzi do niego. Mówi, żeby spojrzał teraz w oczy jej córce, która chodzi do klasy integracyjnej i powtórzył swoje opinie. I on to zrobił.
To był dopiero początek. "Powiedział mi, że jestem zarażona śmiercią. A ja jemu, że przed nim już Hitler głosił takie poglądy" - opowiada matka dziewczynki.
Sam Korwin-Mikke wydarzenie opisał na blogu. "Podleciała do mnie jakaś narwana Partyjna Kobieta i zaczęła mnie ciągnąć do stoiska Partii Ekshibicjonistek, żądając, bym podszedł do ich namiotu i powiedział to w oczy jej córce, siedzącej na wózku inwalidzkim. Poszedłem. Powiedziałem. Była to miła panienka, bardzo inteligentna na oko" - czytamy.
Wczoraj "Dziennik" jeszcze raz go zapytał, czy powiedział niepełnosprawnej dziewczynce, że nie posłałby dziecka z nią do klasy? Chwila ciszy. "Swojego dziecka bym nie posłał. Oczywiście, że nie. Dlatego, że jeśli ja sam się jąkam i przebywam z człowiekiem, który się jąka, to ja zaczynam się jąkać jeszcze bardziej" - tłumaczył. On dodał: "To rodzice powinni decydować, do jakiej klasy poślą swoje dziecko, a nie jacyś faszyści z SLD".