Lębork: Nowe zarzuty wobec Kauflandu

Zwolnione pracownice hipermarketu Kaufland twierdza, że kazano im sprzedawać stare mięso i fałszować daty ważności żywności. Gazeta Pomorska opisuje jak przeterminowane sery i wędliny w opakowaniach były rozpakowywane i sprzedawane na kilogramy. Gdy były zielone, dyrektorka kazała odkroić plasterek, a resztę sprzedawać.

– Gdy bułki, które wypiekaliśmy na miejscu, nie zostały sprzedane, na drugi dzień wypiekałyśmy je znowu. Po godzinie były tak twarde jak kamienie. Miałyśmy je mieszać ze świeżymi. Dyrektorka komentowała: niech wpierdalają. – mówi Andżelika J., która w czerwcu została wyrzucona z pracy. Jak twierdzi za to, że upomniała się o przerwy śniadaniowe.

Andżelika skarży się, że zmuszano ją do sprzedawania towarów nieświeżych. Przede wszystkim mięs: wołowiny, mięsa rosołowego, na gulasz. – Czasami tak śmierdziało, że po cichu mówiłam ludziom, żeby go nie kupowali – mówi pani Andżelika.

Potwierdza to inna była pracownica. – Przeceniane były towary przeterminowane. Szczególnie drogie mięsa. Z zamrażalni najpierw miałyśmy wyciągać te, które najdłużej leżały – wtórują. – Podobnie było z mięsem grillowym, które ma bardzo krótki termin ważności. Potem klienci skarżyli się na biegunkę.

Ich zdaniem dyrektorka wcześniej wiedziała o kontroli zwierzchników czy sanepidu. Opowiadają o ubiegłorocznej aferze, kiedy jeden z klientów kupił makaron z robakami.

– Miała być kontrola z sanepidu. Pracownicy od 5 rano porządkowali półki. Na drzwiach wisiała kartka, że sklep będzie otwarty później. Pracownicy wyrzucali produkty, w których były robaki. Te, w których ich nie było, zaklejali taśmą i odkładali na bok.

Kobiety stawiają też cięższe zarzuty. – Po otwarciu sklepu osoby z rodziny dyrektorki i głównej kasjerki przechodziły przez kasy z pełnymi koszami zakupów. Kosze są ogromne, a one płaciły ledwie po 30 zł
– wyznaje Mariola L.

Zbigniew Barański, dyrektor lęborskiego sanepidu, przyznaje, że po kontrolach już kilka razy zamykano sklep.

Takich kauflandów czy

Takich kauflandów czy innych " sklepów " tego rodzaju jest setki, sprzedają zepsute jedzenie, kierownictwo opłaca odpowiednie instytucje (np. sanepid), pracownikom grozi się wyrzuceniem z pracy i biznes się kręci, ciekawe czy w krajach skąd pochodzą marketowe firmy jest uprawiany taki proceder? (nie wydaje mi się). W Polsce za to jest podatny grunt na takie praktyki (bieda i ludzie boja się o pracę, karierowicze co by ludziom gówno sprzedali żeby tylko dyrektorzy ze starej unii byli zadowoleni, korupcyjni urzędnicy co gówno pozwalają sprzedawać żeby parę złotych ekstra dostać). Niedługo jak za komuny - trzeba będzie załatwiać jedzenie na wsi, tylko nie dlatego że nie ma w sklepach, ale dlatego żeby się nie otruć.

po prawdzie to już trzeba

po prawdzie to już trzeba załatwiać na wsi. Poza tym "zepsute" - co to znaczy? Że było za mało E i innych chemikaliów, że coś zdążyło urosnąć? Jedzenie sprzedawane w kauflandach i innych supermarketach jest zepsute, ale dlatego, że przetworzone i pełne chemii. Do tego produkowane z surowców wielokrotnie przetwarzanych. Ja kupuję jedzenie na wsi, piwo robię sam, piekę swój chleb. Bojkot supersamów..

Jeśli sie jeszcze

Jeśli sie jeszcze onanizujesz, to jestes w pelni samowystarczalny. Podziwiam!

osobiście kupujac białe

osobiście kupujac białe kiełbaski w Kauflandzie w Lęborku większość była nie zjadliwych.To podłe tak oszukiwać klijentow zwłaszcza że kiełbaski miały być dla dzieci.Obślizgłe ,śmierdzące sprzedane po normalnej cenie ,i bez ostrzeżenia o przeterminowanej dacie przydatności zostało wciśnięte mi do koszyka.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.