Łukasz Cholewicki: Jeśli nie będę mógł grać w piłkę, to nie będzie moja rewolucja

Kultura | Publicystyka

Żyjąc w świecie, w którym każde pojęcie ma wiele znaczeń, a każda narracja pretenduje do miana równoważnej i przynajmniej tak samo właściwej jak inne, otóż poruszając się w takiej rzeczywistości, wytłumaczmy sobie na początek czym futbol nie jest.

Z futbolem nie ma nic wspólnego ani UEFA ani FIFA. Organizacje te tym są dla piłki, czym państwo dla społeczeństwa. Przez lata płatni intelektualiści i łzawo – patriotyczny lud próbowali obronić pogląd, że społeczeństwo i państwo to jedno, że tak naprawdę są to pojęcia, które zachodzą na siebie i że – co najważniejsze – mówiąc o pierwszym, powinniśmy myśleć jednocześnie o drugim. Rzeczywistość XXI wieku odesłała te mrzonki do lamusa, państwo narodowe, za którym płaczą czasem nawet anarchiści (ach, gdzież ten łatwy i czytelny wróg ?!) rozmyło się już ostatecznie, a jego pogrobowcy są niczym synowie ściętych monarchów na wygnaniu, liczący że jeszcze uda im się powrócić na tron. FIFA rości sobie prawo do sprawowania władzy nad każdym kopnięciem piłki na świecie. W każdym kraju posiada swoje płatne, sformalizowane, centralistyczne agendy, które mają za zadanie dbać, aby nie rozegrano żadnego wolnego meczu. Każdy piłkarz musi być skategoryzowany, zarejestrowany, zapisany do odpowiedniego klubu, musi mieć zrobione odpowiednie badania, podpisane określone umowy... Każdy klub musi być spółką handlową, dającą wyżywienie rzeszy działaczy, prezesów, tych hien cmentarnych futbolu. Klub to marksowski wyzyskiwacz, a piłkarz to należący do niego robotnik, w każdym calu swego życia, zmuszony podporządkować się swojemu możnowładcy. Grający trzy razy w tygodniu, bo tego wymagają od niego sponsorzy, telewizja, wreszcie kibice, narkomani, żądający co środę, sobotę, a czasem i poniedziałek, nowej dawki narkotyku.

Liga Mistrzów to barokowa wersja opery za trzy grosze, stworzona równie wielkim nakładem, jak i z odpustowym efektem. Liga Mistrzów to objazdowy cyrk, z herosami, którzy łamią podkowy, sprzedawcami waty cukrowej i kieszonkowcami, wyciągającymi zapatrzonym w te wszystkie cuda ludziom, drobne z kieszeni. Brakuje tylko baby z brodą, w tym egotyczno – seksistowskim światku, ale jej pojawienie się jest już tylko kwestią czasu. Bombastyczne słowa przeboju Queen „We are the champions”, grane przed każdym meczem, mają nas przekonać, że oto grają prawdziwi wirtuozi – jak w każdym cyrku występował największy siłacz na ziemi, tak i dziś każdy mecz jest niepowtarzalny, naj, naj, naj... Komentatorzy sportowi urośli do rangi komiwojażerów, pełnym entuzjazmu głosem obwieszczający ileż to stacji telewizyjnych zakupiło prawa do transmisji tego spotkania, ilu ludzi będzie oglądać je na stadionie, a ilu przed telewizorami, wreszcie ile pieniędzy warci są poruszający się na boisku piłkarze. Płacisz, więc dostajesz towar najwyższej jakości, swą pompatycznością dorównujący podświetlanym schodom z festiwalu piosenki w San Remo. Piłkarze są trybikami w tej machinie, kluby przekładniami, łożyskami, mechanizmami, zainteresowanymi wiecznym trwaniem. Współczesna wersja tęsknoty za perpetuum mobile, w wersji gospodarki towarowo – pieniężnej będącego towarem, który można sprzedać nawet milion razy, w tym samym opakowaniu, tym samym ludziom.

Wreszcie piłka nożna nie ma nic wspólnego z pieniędzmi, sławą i byciem popularnym. Stadiony dziś to multipleksy handlowe gdzie jeszcze chyba tylko przez sentyment rozgrywa się mecze futbolowe. Prezydenci państw, sławni aktorzy, biznesmeni pojawiający się na trybunach napawają mnie lękiem. Na bilety pierwszoligowych meczy (nie mówię już nawet o europejskich pucharach) stać już tylko najbogatszych. Piłka nożna rozrywką working class? Nie rozśmieszajcie mnie, nie dzisiaj. Już uczciwszy jest golf i rozgrywki polo.

Piłka nożna nie ma nic wspólnego z uczciwością i równymi szansami. Na jej przykładzie widać wyraźnie, że mur berliński nie został zburzony, a żelazna kurtyna ma się dobrze jak nigdy dotąd. Bogaci chcą grać tylko z bogatymi, Liga Mistrzów to piłkarska Unia Europejska, w której nie ma miejsca dla maluczkich z peryferii Europy. Te same kluby grają co roku z tymi samymi klubami, aby przypadkiem do ich grona nie dostał się nikt z zewnątrz, urządzili trzystopniowy etap eliminacji dla biedaków. I drużyna z Rumunii ogrywa zespół z Łotwy, potem z Polski, a następnie wpada niby przypadkiem na czwartą drużynę ligi włoskiej lub hiszpańskiej, którą zawsze jest ktoś pokroju Barcelony. Sorry, ale mieliście szansę, cóż, jesteście za słabi. Spróbuj za rok, Kopciuszku. Wtedy też będzie bal. Definicja Górskiego, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie jest prawdziwa jedynie w teorii. Mecze są ustawiane, a sędziowie przekupywani. Im niższa klasa rozgrywkowa, tym kwoty są mniejsze, a wałki większe. Każdy kibic jest równie głupi jak wyborca, który przy każdych wyborach daje się oszukać, a za cztery lata znów idzie głosować.

Piłka nożna może być inna. W piłkę możesz grać z kumplami, z koleżankami, synem, z kimkolwiek. Możesz kibicować swojej ukochanej drużynie a- klasowej, w której gra twój sąsiad i trzech kolegów jeszcze z podstawówki. Możesz cieszyć się piłką. Traktować poważnie porażki, i równie poważnie zwycięstwa. Czemu nie?

Tekst pochodzi z pisma Inny Świat nr 18

Dzisiejsze rozgrywki Ligi

Dzisiejsze rozgrywki Ligi Mistrzów to tak naprawde rozgrywki Ligi najbogatszych. Decydujacym momentem była decyzja Bekenbauera, ktory nie mogl zniesc, ze jego Bayern przeggrywał z Borussia Dortmund i wpłynal znaczaco na zmiene formuły rozgrywania elitarnych rozgrywek pucharowych. Kiedys w LM grali mistrzowie danych krajów (po jednym z danego kraju) - chyba do 1997 roku. Takze były eliminacje, ale łatwiej było sie zakwalifikowac, poniewaz nie stawały np.polskim klubom w eliminacjach takie potegi jak Barcelona, Manchester United. Te potegi maja prawo do "dzikiej karty" i wstepu do maszynki przynoszacej ogromne pieniadze. Ciagle sie bogaca, kiedy mniejsze kluby ze słabszych lig z roku na rok maja problemu z dostaniem sie do tych rozgrywek na czym traca i coraz bardziej oddalaja sie.

Rozgrywki zamieniły sie w zawody najbogatszych i najbardziej utytułowanych lig europejskich (Anglia, Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Portugalia), choc wyjatkiem jest np. Ukraina (2 zespoly).

Zlikwidowano Puchar Zdobywców Pucharów, poniewaz nei przynosił korzysci finansowych (mała ogladalnosc, mniejsze pieniadze). Jest teraz Puchar UEFA.

Kiedys Górski mówił, ze gra w piłke była gra dla przyjemnosci i sportu. Kasa nie grala kiedys takiej roli. Dzisiaj nie ma co sie oszukiwac, ze futbol to wielkie pieniadze, prestiz i sława. Rynek reklamowy i prawa telewizyjne to wielomiliardowe inwestycje, ktore przynosza jeszcze wieksze obroty wielkim koncernom medialnym oraz najwiekszym korporacjom. Piłkarze takze zarabiaja wielkie pieniadze (z najsilniejszych lig). Kazdy piłkarz podarza głownie za profitami pienieznymi (przykład argentynskich piłkarzy, gotowych uciec z kraju w kazdej nadarzajacej sie okazji do europejskiej piłki, gdzie sa wielkie pieniadze i mozliwosc promocji i osigniecia niewyobrazalnego poziomu zycia) oraz tam podwyzszeniu przy okazji poziomu gry, rywalizacji z najlepszymi.

Co do ostatniej kwestii. Wielu kibiców chodzi na piłkarskie rozgrywki np. klasy C (jak kiedys grałem), ale to na wioskach raczej. Sport wywołuje takze i tam konkurencje. Roznica jest tylko to, ze kluby te sa strasznie biedne, nie posiadaja prawie zadnych pieniedzy (niektore nie stac nawet na stroje i buty do gry a nawet piłke!). Co lepsi zawodnicy z tych małych klubików sa wysprzedawani do wyzszych lig, wiec poziom rozgrywek tam nie rosnie.

Swiatem rzadzi pianiedz i władza, a pieniadze i władza zawsze znajda sie tam, gdzie znajduje sie prawdziwa konkurencja i centralno-korporacyjne instytucje. Tam sa mozliwosci zarobienia kasy, wiec tam uciekaja młodzi piłkarze w poszukiwaniu zatrudnienia i godnego zycia.

Piłka nozna dla samych piłkarzy jest przyjemnoscia i sportem. Prawie kazdy piłkarz powie, ze zabiłby tego, kto z jego druzyny "sprzedałby" mecz. Konkurencja jest zdrowa jesli chodzi o nich samych, ale czesto poprzez wpływ pieniedzy, wartosc samych piłkarzy na rynku - prowadzi to do niezdrowej konkurencji, poniewaz czesc z nich nalezy wystawiac, poniewaz sa pewne decyzje z góry, pewne inne wazniejsze sprawy, ktore sa ponad sportowymi. Przykładem jest chociezby wystawianie piłkarza, ktory przynosi wielkie obroty klbowi poprzez sam marketing, a nie gre (poniewaz gra słabo, wiec sportowo nie wnosi nic do gry zespołu, lecz wrecz ja osłabia).

Pozdrawiam.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.