Nadzieja przeciw nadziei: konieczna zdrada

Edukacja/Prawa dziecka | Publicystyka

Artykuł na temat niektórych sprzeczności wewnątrz studenckiego ruchu protestu w Wielkiej Brytanii i żądania „prawa do edukacji” opublikowany na stronie libcom.org

“Co takiego im zabrano, co wzbudziło w nich taki gniew? Zabrano im nadzieję. Ta delikatna bańka mydlana nadziei na awans społeczny, która utrzymywała ludzi w dobrym samopoczuciu przez dekady rosnących nierówności. Nadzieję, że dzięki ciężkiej pracy i posłuszeństwie i kupowaniu odpowiednich rzeczy przynajmniej niektórzy z nas dostaną dobrą pracę i bezpieczne warunki zamieszkania, które nam obiecano."
-Laurie Penny, New Statesman, 3 grudnia 2010 r.

Na jednym zdjęciu z dnia protestów widać konkurujące ze sobą wizje nadziei. Kopniak w szybę budynku Millbank symbolizuje nadzieję na opór, którą żywiło wielu ludzi na lewicy od czasu, gdy rozpoczęły się cięcia socjalne. Ten kopniak wyraża pytanie, które pobrzmiewa w okupacjach uniwersytetów, które rozpoczęły się wcześniej i rozkwitły potem: na co dokładnie mamy nadzieję?

To ważne pytanie, jak studentom udało się zainspirować ludzi do działania, zaangażowania i organizowania się w walce przeciw rządowym planom cięć. Odpowiedź na to pytanie może nie być zgodna z poglądami samych studentów. Warto zauważyć, że nie sama obrona uniwersytetu zmobilizowała ludzi i wzbudziła w nich pragnienia i dążenie do realizacji swoich marzeń. Obrona tzw. „prawa do edukacji” mogła być iskrą, która wywołała bunt studentów, ale ci z nas którzy nie są studentami przyłączyli się dlatego, że chcemy przede wszystkim stawiać opór. Żeby to robić skutecznie, nie możemy być sami. Musimy czuć, że opór jest możliwy i że możemy wygrać. Dotychczasowy opór wobec reżimu cięć był bezpłciowy i nieciekawy: zdradzony strajk tu i ówdzie, zwolniona kadra gdzie indziej....

Mieliśmy drobne zwycięstwa i tysiące słów wypowiedzianych na temat nieuniknionego powstania przeciwko restrukturyzacji. Kopniak w szybę przeniósł nas poza pustą retorykę i czcze marzenia. Pokazał gniew i determinację, żeby walczyć. Okazało się, że sytuacja przerosła gliniarzy i że nie byli oni przygotowani. Biura Torysów zostały splądrowane we wspaniałym akcie powstańczym. To stało się inspirujące i było prawdziwie magicznym momentem. Ludzie na własne oczy zobaczyli, że można prowadzić bitwy, że ludzie chcą walczyć i że zwycięstwo jest możliwe.

Jednak poza tym, jaki jest realny poziom poparcia dla "prawa do edukacji"? To był punkt wyjścia zamieszek i wspólny wątek, który łączył wszystkie demonstracje, protesty i okupacje: cięcia stypendiów, likwidacja całych wydziałów uniwersyteckich i zwolnienie niezliczonych pracowników, podwyższenie czesnego. Restrukturyzacja jest atakiem na „edukację”, w takiej formie, w jakiej istnieje na Uniwersytecie. To całościowe przewartościowanie tego, kto ma prawo dostępu do jakich zasobów edukacyjnych. Może się wydawać oczywiste, że „my wszyscy” wspieramy prawo do edukacji i że wszyscy jesteśmy zjednoczeni w naszej walce o uniwersytet. Ale może tak nie jest?

Co jeśli łączy nas gniew, a nie nasze nadzieje? Co jeśli jesteśmy razem tylko dla walki, ale nie będziemy razem dla zwycięstwa?

Laurie Penny dobrze rozpoznała motywację stojącą za zamieszkami – nadzieję. A raczej restrukturyzację nadziei i jej coraz większą rzadkość. Nadzieja nie jest ani czymś wiecznym, ani czymś przemijającym. Nadzieja, to materialna rzecz, która jest produkowana przez instytucje społeczne i dystrybuowana społecznymi kanałami. Takimi instytucjami, jak uniwersytet.

Co mam na myśli pisząc o społecznie produkowanej nadziei? Różne społeczeństwa produkują inne rodzaje nadziei - każde społeczeństwo inne. Nadzieja mobilizuje i nadaje kształty organizacyjne i kierunek naszemu życiu. Pamięć kształtuje nasze zrozumienie przeszłości i teraźniejszości, a nadzieja kształtuje nasze zrozumienie przyszłości, tego co będzie, tego co mogłoby być, tego kim możemy się stać, a kim nie jesteśmy dziś. Zarówno nadzieja, jak i pamięć nadają sens i cel naszym działaniom. To one nadają sens naszemu życiu.

W każdym społeczeństwie są konkurujące ze sobą wizje nadziei, ale są też te najbardziej dominujące. W świecie dążącym do realizacji doktryny neoliberalnej, dominującą formą nadziei jest aspiracja. To nie aspiracja w sensie heroicznego ideału Greków, nie jest to nic romantycznego i kolorowego. Aspiracja oznacza coś bardzo konkretnego: mobilność społeczną, aspirację do awansu społecznego. Oznacza lepszą pracę, większą pensję, więcej przedmiotów i wyższe miejsce na drabinie kariery. W świecie, w którym żyjemy, nadzieja jest zawsze indywidualna, nigdy zbiorowa. To nadzieja przedsiębiorców, którzy marzą o wielkości. Marzą nie tylko o wdrapywaniu się po drabinie sukcesu, ale także o wygraniu ze wszystkimi konkurentami. Mamy nadzieję na mobilność społeczną. Dominująca forma nadziei polega na marzeniu, by w życiu powodziło nam się lepiej, niż naszym rodzicom.

Nadzieja nie jest równo dystrybuowana. Twoje nadzieje zależą od tego, kim jesteś (czy jesteś biedny, czarny, niepełnosprawny, czy jesteś kobietą, młodym, czy mieszkasz na prowincji, itp...). Neoliberalna nadzieja – aspiracja – jest coraz bardziej ograniczona do coraz mniejszego grona ludzi: tych, którym wiedzie się dobrze w obecnych czasach kryzysu. Tym, którzy są ponad buforem „wypieranej klasy średniej”. Dla reszty, obowiązuje loteria. (Żeby było jasne, od dawna istnieli ludzie pozbawieni nadziei - podklasa ludzi żyjących w warunkach socjalnej śmierci bez celu w życiu, wobec których stosowano kary za aspołeczne zachowania. To stało się normą dla wielu ludzi).

Niedostatek nadziei powoduje, że coraz więcej ludzi popada w socjalną śmierć – życie bez przyszłości, a więc pozbawione znaczenia. Życie w pułapce bez drogi ucieczki. Ten kryzys nadziei może się objawić na wiele różnych sposobów. Najbardziej oczywistym sposobem jest resentyment wobec tych, którzy jeszcze zachowali nadzieję. Innym sposobem jest desperacka próba ratowania nadziej przez wspominki o przywilejach związanych z narodowością, rasą i płcią (tego typu uczucia mobilizują członków Brytyjskiej Partii Narodowej).

Obecny kryzys stanowi zmianę kursu w mieszanej ekonomii nadziei, gdzie neoliberalna polityka i subiektywność ścierają się ze starszymi formami uprawnień socjalnych i innymi ideałami sprawiedliwości i społecznej mobilności. Żyjemy w czasach bólów porodowych prawdziwie neoliberalnej epoki, gdzie sens, nadzieja i przyszłość są rzadkością i są niedostępne dla większości z nas.

Na styku nowego i starego porządku społecznego, gdzie upadają ostatnie pozostałości państwa dobrobytu, restrukturyzacja nadziei jest postrzegana jako kryzys nadziei. Wkraczamy w okres niedoboru przyszłości.

To jasne, że studenci buntują się przeciwko utracie nadziei i przyszłości. Pod ostrzałem znalazła się ich mobilność społeczna (i tak ograniczona, ale jednak). „Wypierana klasa średnia” i jej dzieci dołączą do istniejącej podklasy ludzi, którzy będą stanowić jedynie przypis do wielkich i błyszczących historii profesjonalistów odnoszących sukcesy. Rewolta studentów jest pierwszą otwartą rewoltą przeciw ekspansji socjalnej śmierci i upadkowi powszechnej dostępności aspiracji.

Utrata praw socjalnych jest rzeczywista, tak jak rzeczywisty jest bunt. Ale powinniśmy się tu zatrzymać i opowiedzieć dalszy ciąg historii z kopniakiem. Czy dzieciak kopiący szybę rzeczywiście chce żyć lepiej, niż jego rodzice? Czy rzeczywiście chce zachowania uniwersytetu w jego obecnej formie?

Wróćmy do idei, która stoi za neoliberalną aspiracją: mobilności społecznej. Mobilność społeczna oznacza bogacenie się, osiąganie lepszego statusu niż rodzice i rówieśnicy. Oznacza, że pniesz się do góry, podczas gdy inni stoją w miejscu. Mobilność społeczna oznacza, że będą wygrani i przegrani. Nadzieja - lub aspiracja – potwierdza nierówności w świecie, w którym żyjemy. Edukacja - która jest formalnym procesem różnicowania ludzi, który powoduje, że niektórzy skończą z tytułami uniwersyteckimi i cennymi kontaktami, a inni z pracą pozbawioną przyszłości – jest kluczowym elementem procesu tworzenia i utrzymywania nierówności. Taka forma edukacji wzmacnia rolę uniwersytetu, jako instytucji w nierówny sposób dystrybuującej znaczenia, możliwości, płace i inne formy bogactwa społecznego.

Jeśli ująć to w ten sposób, prawo do edukacji oznacza prawo do nierówności. Prawo do edukacji służy do wzmacniania mitu o merytokracji – mitu, który polega na wierze, że sukces można osiągnąć za pomocą ciężkiej pracy i zdolności, a nie za pomocą układów, znajomości, pochodzenia klasowego i przywilejów. Prawo do edukacji oznacza, że jeśli powiedzie ci się na standardowych testach (w czym pomaga zamożność, uczęszczanie do właściwej szkoły i stabilne życie rodzinne), będziesz mieć prawo do uczęszczania na uniwersytet, by utrwalić swoje miejsce na górze hierarchii społecznej (oczywiście, jeśli uda ci się dostać do wystarczająco dobrego uniwersytetu – nie wiadomo jednak, ile „złych” uniwersytetów pozostanie po restrukturyzacji). Zdrada prawa do edukacji, która może się objawić brakiem dostatecznej ilości miejsc pracy dla absolwentów (tak jest w przypadku jednej trzeciej absolwentów), zwiększeniem kosztów "zasług", które pozwalają zdobyć tytuł, co powoduje, że tytuły znajdą się poza zasięgiem wszystkich, oprócz tych najbardziej bogatych, to zdrada prawa, by nie być już członkiem klasy pracującej.

Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, przez pryzmat rozbitej szyby, zadyma wykroczyła poza proste aspiracje. Tak jak okupacje uniwersytetów wykroczyły poza proste żądania "prawa do edukacji". Radość uczestniczenia w rewolcie przekracza ograniczenia prozaicznej nadziei na awans społeczny.

Ale w tym momencie znajdujemy się w rozterce (zarówno ci z nas, którzy są studentami, jak i ci którzy nie są). Musimy bronić naszej mobilności w świecie takim, jakim jest. Obrona tej mobilności, to obrona naszego życia i realnej możliwości prowadzenia sensownego życia w społeczeństwie. Musimy bronić środków na utrzymanie edukacji w takiej formie, jaka istnieje obecnie. Opór przeciwko zwiększeniu opłat za edukację jest walką o utrzymanie postępów, które zostały wywalczone przez poprzednie pokolenia, m.in. minimalnego gwarantowanego dochodu. Wiele studentów (i ich zwolenników) właśnie to popiera. Ale broniąc tych postępów, bronimy najważniejszych ideałów neoliberalizmu: prawa do bycia nierównym. Obrona tego prawa oznacza obronę uniwersytetu, jako instytucji filtrującej, która dzieli ludzi na wykształconych i niewykształconych, tych, którzy mogą się spodziewać "kariery zawodowej" i tych, którzy będą jej pozbawieni, tych, którzy będą mieli życie wypełnione sensem i tych, którzy go nie będą mieli.

Musimy więc wykroczyć poza zwykłą obronę stanu obecnego. W zadymach chodzi w równym stopniu o marzenia, które jeszcze nie zostały zrealizowane, jak i o utratę istniejących praw. Nadzieje, które były uśpione lub ukryte mówią o różnych sposobach życia - o różnych rodzajach marzeń i przyszłości. Kryzys nadziei i nadchodzący niedostatek przyszłości jest dla wielu ludzi zdradą, która daje im inny rodzaj nadziei: nadzieję przeciw nadziei, przemoc skierowaną przeciw aspiracjom i chłodnemu konformizmowi.

Bunt studentów jest rysą na fasadzie. Studenci wyczuwają, że ich życie się zmienia i że mit mobilności związany z uniwersytetem w ostatnich latach rozpływa się na ich oczach. Te protesty są pierwszymi protestami w Wielkiej Brytanii, które podważyły znaczenie nadziei i zakwestionowały cięcia marzeń, które wiążą się z neoliberalną przyszłością.

Aby być wiernym wobec zadymy i obietnicy innej formy nadziei, potrzebny jest akt zdrady. Zdrady uniwersytetu i edukacji w takiej postaci, jaką znamy. I w ten sposób wracamy do punktu wyjścia.

Jeśli protesty i okupacja będą mówić tylko o wadze edukacji i konieczności obrony uniwersytetu, ludzie szybko odejdą. Zbyt jasno widać, czym uniwersytet jest w tej chwili.

Szyba została wybita. Przez nią wyraźnie widać, że uniwersytet jest machiną, która tworzy socjalną śmierć.

W końcu inspiracje wynikające z pierwszej konfrontacji i pierwszego zwycięstwa odejdą w niepamięć, a cele rewolty będą musiały świadczyć same za siebie. Jeśli celem rewolty będzie tylko przywrócenie działającej machiny i wolności, by być nierównym - możemy tylko mieć nadzieję, że ta rewolta się nie powiedzie.

Ale jeśli walka podważy samo istnienie takiej machiny i otworzy na nowo kwestię nauki w opozycji do edukacji - czyli rozwoju, badania swoich zainteresowań oraz skłonności i swobodnej gry ciekawości i pragnień, jeśli przewartościuje naukę jako sposób tworzenia nowych możliwości i znaczeń – wtedy okno może pozostać wybite na bardzo długi czas.

N, Grudzień 2010 r.

http://libcom.org/news/hope-against-hope-necessary-betrayal-15122010

bardzo ciekawy tekst

bardzo ciekawy tekst

Dla polskich studentów

Dla polskich studentów dylematy studentów brytyjskich to po prostu abstrakcja. Nasi zastanawiają się raczej dlaczego rząd Tuska jeszcze nie wprowadził opłat, które uczynią system edukacji w Polsce w końcu "sprawiedliwym", oraz dlaczego jeszcze rząd nie zlikwidował wydziałów humanistycznych, które przecież mają się nijak do budowy autostrad i stadionów.

odczarowujacy artykul.

odczarowujacy artykul. przeczytalem go pare dni temu. dzieki dla tlumacza. podaj dalej :)
moim zdaniem, najlepsza opcja w tym przypadku byl by bojkot uniwersytetow. wystarczyl by jeden rok w ktorym nie stawil by sie spory procent studentow i caly ten system by zemdlal. po co napychac kieszenie elit intelektualnych i bankow? jest zawsze obcja odmowy zakupu, ktorej w tym ukladzie nikt nie bierze pod uwage. zalozyli, ze "nadzieja" na awans jest nie do odparcia i ludzie zacisna pasa a i tak przyjda sie czegos dowiedziec na tych uniwersytetach, a dowiedza sie, ze sa niewolnikami, ktorzy maja sie za wszelka cene nauczyc byc inteligentnymi niewolnikami, by w bardziej wyrachowany sposob sluzyc systemowi, ale paradox...czasami mam wrazenie, ze jakis duch 19nasto wiecznego kapitalizmu (albo feudalizmu) bardzo chce ozyc i juz opental umysly bogatych szalencow...

bojkot?

Polskie szkoły wyższe są jeszcze formalnie bezpłatne. Są reliktem po czasach realnego socjalizmu. Dlatego ich bojkot jest niedorzeczny.

Tak drastyczne podniesienie czesnego, jak w Wielkiej Brytanii, cofnie ten kraj z kapitalizmu do feudalizmu. Feudalizmu majątkowego a nie ziemsko-tytularnego.

Potrzebny tekst, dzięki za

Potrzebny tekst, dzięki za tłumaczenie.

Cieszą mnie osobiście

Cieszą mnie osobiście wszystkie dymy. Ale czy wy myślicie ze oni walczą i wywalczą coś za was i dla was? Za tymi pięknymi słówkami kryją się zwykłe proste interesy. Interesy zwykłego współczesnego lumpenproletariatu. Tak to ta sama klasa co w Rzymie - niczemu nie służy , nic nie wytwarza ( te miliony absolwentów) walczy o utrzymanie swoich przywilejów. Jak dostanie co chce zapomni o was i o rewolucji. Ale uczcie się!!! Patrzcie jak się walczy o swoje.

Właśnie. Ta nadzieja to

Właśnie. Ta nadzieja to nadzieja na zmiany z tym, że zmiana ta prawdopodobnie oznacza tylko "nie zabranie fajnego ochłapa" i dorzucenie kolejnego do beczki z ochłapami tak aby się bezproblemowo dopasować ze swoimi aspiracjami do propagandy sukcesu i uczestniczyć w niej ciałem i duszą. To walka o większą pewność dostępu do systemu karier. Następni będą walczyć z nimi. Obłęd.

Słusznie mówisz, Rabi.

Słusznie mówisz, Rabi. ;-)

Systemu potrzebują wszyscy - Ci, którzy go wspierają, Ci, którzy z nim walczą, Ci, którzy do niego aspirują. Ale wyjście jest. Każdy z nas może wyjść poza sytem (czasem to znaczy wyjechać daleko) i budować własne życie. A Ci, co nie mają siły na emigrację wewnętrzną, czy zewnętrzną, niech spokojnie czekają. Ten system wywróci się jeszcze za naszego życia. Oczywiście trzeba będzie jeszcze to przetrwać...

Bzdura

Każda taka rewolta niesie ze sobą rozwój świadomości, oczywiście nie u wszystkich, ale jeżeli jakiś procent po krótkotrwałym buncie pozostanie świadomy problemów społecznych - to jest to jakieś zwycięstwo. Tak było w przypadku studentów brytyjskich, gdzie nagle po studenckich protestach wielu uczniów i studentów wsparło pracowników londyńskiego metra, zarówno w strajkach jak i w kampanii przeciwko zwalnianiu pracowników w transporcie publicznym. To pierwsza tego typu akcja od wielu lat. Wcześniej podążając za mediami większość studentów narzekała na strajki tych grup zawodowych, podążając za medialną propagandą; "do szkoły/pracy nie można dojechać - a te pasożyty chcą tylko więcej pieniędzy" - to się zmienia - i tego rząd boi się najbardziej...

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.