Nie ma dobrych i złych antyfaszystów. Oświadczenie Porozumienia 11 Listopada
Oświadczenie Porozumienia 11 Listopada
11 Listopada w tym roku okazał się dla nas więcej niż historycznym świętem odzyskania niepodległości. Okazał się świętem oddolnej mobilizacji, świętem obywatelskiego nieposłuszeństwa, świętem sprzeciwu wobec faszyzmu i nacjonalizmu. Tego dnia blokowaliśmy bowiem nie ulice Warszawy, tylko maszerujących po nich neofaszystów.
Sukces tej inicjatywy zaskoczył nas samych. Przyszły tysiące warszawiaków, przyjechały setki osób z innych miast. Wsparło nas wiele środowisk, grup, mediów. W planowanych działaniach sprzyjała nam także „Gazeta Wyborcza”, szczególnie „Gazeta Stołeczna” kierowana zapewne głębokim poczuciem odpowiedzialności za to, co dzieje się w stolicy. „ »Gazeta « przyłącza się do tej inicjatywy. Proponujemy wszystkim: wygwiżdżmy faszystów!” - pisał (5.11.2010) redaktor naczelny „Stołecznej” Seweryn Blumsztajn.
Czyja przemoc?
Naszym jawnym, deklarowanym wszem i wobec celem była blokada marszu nacjonalistów. Słowo "blokada" odmienialiśmy przez wszystkie przypadki - na naszej stronie internetowej, w udzielanych wywiadach, przy każdym publicznym otwarciu ust. Do wyczerpania wręcz powtarzaliśmy: "Chcemy ich zablokować". Namawialiśmy i zapraszaliśmy do przyłączenia się tych, którzy podpisują się pod podstawową i łączącą nas sprawą: sprzeciwem wobec nacjonalizmu i faszyzmu. Jednocześnie nie chcieliśmy ograniczyć się do protestów symbolicznych. Naszym celem było uniemożliwienie przemarszu neofaszystów z placu Zamkowego pod pomnik Romana Dmowskiego na placu Na Rozdrożu.
Nikt z nas nie zakładał, że przy tak wielkim publicznym nagłośnieniu planowanej blokady oraz tak wielkim - przewidywanym i faktycznym - zaangażowaniu policji dojdzie do aktów przemocy. Tymczasem policja katowała naszych kolegów w więźniarkach (Łukasza z Poznania, Roberta Biedronia). Neofaszystom pozwalała nas atakować.
Ich sumiennie prowadziła Powiślem pod pomnik Dmowskiego, nas wszelkimi sposobami (w tym gazem, pałowaniem, groźbami użycia pocisków niepenetracyjnych) powstrzymywała od powstrzymania ich pochodu. Chłopaka, którego na Browarnej pięciu faszystowskich bojówkarzy skatowało do utraty przytomności, chciała zabrać do komendy! Tylko dzięki interwencji przypadkowych świadków zabrano go do szpitala.
Zajmijcie się policją
Tym bardziej zdumiewające jest, że media celują dziś w antyfaszystów, a nie w policję i władze miasta, o neofaszystach nie wspominając. Czy tylko dlatego, że jesteśmy łatwiejszym celem? "Kolorową menażerią"?
Uczestnicy blokady złożyli doniesienia na postępowanie policji. Natychmiastowej dymisji komendanta głównego policji domagają się Zieloni. Wezwali rząd do zbadania przestrzegania praw obywatelskich przez policję, określenia skali nadużyć oraz przedstawienia propozycji zmian prawnych. Chcą także debaty parlamentarnej na ten temat. Również Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz wystąpiła do komendanta głównego policji i Prokuratury Warszawa Śródmieście-Północ "w sprawie okoliczności zatrzymania Łukasza B." - skatowanego przez policjanta w prawdziwie zomowskim stylu. Rzecznik będzie też badać z urzędu okoliczności pobicia przez policję - tak jak w przypadku Łukasza - skutego i bezbronnego Roberta Biedronia.
Nie zmieniliśmy przekonań
Tym bardziej przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy w mediach pojawiały się ukłony w kierunku policji, a akty katowania zatrzymanych przedstawiano jako błędy jednostek. "11 listopada policja stanęła na wysokości zadania. Zabezpieczyła legalną demonstrację narodowców. Po raz kolejny okazało się jednak, że nie panuje nad agresją pojedynczych funkcjonariuszy" - pisała w "Gazecie" Ewa Siedlecka (17 listopada).
Jeszcze dalej posunął się - na tych samych łamach - Grzegorz Sroczyński. Tytuł jego komentarza: „Anarchistów wygwiżdżemy za rok” (!) (16 listopada). Sroczyński, widać niepocieszony po tym, jak „przez cały weekend rozmaite media jeździły sobie po »Gazecie Wyborczej «”, zapowiada, że w zagłuszaniu nas w przyszłym roku „Gazeta” gotowa jest na każdy sojusz: „Możemy to nawet zrobić wspólnie z »Rzepą «” (!). Trzeba było zatem naszej akcji antyfaszystowskiego oporu, by niektórzy dziennikarze „Gazety” zrozumieli, że bliżej im do redaktora Ziemkiewicza niż do działań antyautorytarnych.
Nasze przekonania i postawa pozostają niezmienione. Wyrażamy i dalej będziemy wyrażać stanowczy sprzeciw wobec postendeckiego porządku świata bez względu na to, czy propagują go pięścią bojówkarze skrajnej prawicy, czy piórem publicyści i politycy na pierwszych stronach gazet.
Nie ma dobrych i złych
Demonstrację przygotowaliśmy jako szeroka koalicja ruchów społecznych i wolnościowych. Zebrane w Porozumieniu 11 Listopada organizacje mają różną motywację do sprzeciwiania się neofaszyzmowi. Skandaliczna reakcja policji i władz na zabójstwo Maxwella Itoi, państwowe represje wobec migrantek i migrantów, homofobia, rasizm, islamofobia, antysemityzm, przyzwolenie na izraelską politykę apartheidu na terytoriach palestyńskich, ukrywanie prawdy o torturach w tajnych więzieniach CIA na Mazurach, narodowa i militarystyczna polityka historyczna - to tylko niektóre zjawiska, których korzenie tkwią w ideologii nacjonalistycznej, w tradycji rasistowskiej, ksenofobicznej i totalitarnej oraz autorytarnego państwa, a którym przeciwdziałają nasi koalicjanci. W Porozumieniu znalazły się także osoby, dla których same neofaszystowskie pochody są wystarczającym powodem, by protestować.
Media tymczasem dokonują prób podzielenia nas na "grzecznych" i "niegrzecznych" demonstrantów, nazywając tych ostatnich antifą. Dla nas antifa znaczy tyle co czynna postawa antyfaszystowska - w domu, pracy i na ulicy. To wszelkie zachowania zadające kłam dyskryminacji, rasizmowi, etnicznej supremacji - w tym także fizyczna obrona przed atakami na siebie i tych, którzy obronić się nie mogą. Antifa to solidarny opór przeciwko faszyzmowi.
To nie jest zabawa
Z placu Zamkowego policja sprowadziła pochód neofaszystów schodami na Trasę W-Z, a dalej uliczkami Mariensztatu i Powiśla. My tymczasem z Królewskiego Przedmieścia zbiegliśmy Oboźną na dół, by po raz kolejny stanąć im na drodze i - zgodnie z celem całej inicjatywy - powstrzymać ich przemarsz. Udało nam się to na skrzyżowaniu Oboźnej i Browarnej, po czym otoczył nas kordon policji. Wtedy właśnie najbardziej liczyliśmy na solidarność wszystkich zaangażowanych. Także tych, których gwizdy przy kościele św. Anny były pierwszym krokiem ich obywatelskiego sprzeciwu. Sprzeciwu, który swój pełny wymiar mógł znaleźć w stanięciu faszystom na drodze.
Zbiegnięcie Oboźną ma być dowodem naszego rzekomego zadymiarstwa, jak twierdził już po całej akcji redaktor Blumsztajn, a nawet dziecinady. "Dorośli" wybrali przecież spacer Traktem Królewskim. Posługując się narzucaną tu retoryką, chcemy jasno powiedzieć: zbiegliśmy na dół, bo dla nas to nie jest zabawa. Po ulicach Warszawy chodzą prawdziwi faszyści, więc my organizujemy prawdziwe blokady. Udało się to w lutym tego roku w Dreźnie, gdzie ponad 10 tysięcy osób skutecznie zablokowało przemarsz pięciu tysięcy neonazistów, uda się i w Warszawie.
Znak rzekomej równości
"To jest protest pokojowy", "Chcemy się rozejść" - krzyczeliśmy zamknięci w kordonie policyjnym na Oboźnej. Na Zamkowym: "Faszyzm nie przejdzie!". Padło tam także niefortunne, niepotrzebne sformułowanie pod adresem neofaszystów: "Poszli kanałami jak szczury". Padło dlatego, że mówiącego poniosły emocje. Nie wynika to z naszych założeń programowych - jak ma to miejsce w środowiskach neofaszystowskich, gdzie codzienna praktyka mowy nienawiści jest glebą dla aktów przemocy.
Jesteśmy środowiskiem wolnościowym, które swoim aktywistom nie nakazuje, co mają mówić, a czego nie. W przeciwieństwie do paramilitarnego środowiska ultranacjonalistów, które karnie wykonuje polecania dowódców. Tam głośnik nakazuje, co można, a co nie, i karci odstępców.
Dlatego prawdziwym skandalem są próby postawienia znaku równości między neofaszystami a antyfaszystami. Takowe próby, w wykonaniu licznych publicystów, wydają się wyrazem troski o demokratyczne pryncypia, w rzeczywistości stanowią niebezpieczną relatywizację faszyzmu i dyskredytację postaw antyfaszystowskich.
Wyrazem tego jest również przedstawianie antyfaszystów jako stalinistów. Kilku dziennikarzy, opisując zorganizowaną przez nas blokadę, wspomina o fladze z sierpem i młotem, która miała się tam pojawić. To od nich się o tym dowiedzieliśmy. Niewykluczone, że była, bo wiele osób przyszło protestować przeciwko faszyzmowi z własnymi transparentami. Porozumienie 11 Listopada odcina się od wszelkich ideologii totalitarnych.
Niemniej jednak porównanie brunatnych bojówkarzy z tęczową koalicją antyfaszystów jest formą ich waloryzacji, zestawienie nas z ONR i Młodzieżą Wszechpolską to próba delegitymizacji. Ów znak równości jest z pewnością największą przysługą, jaką media mogą wyświadczyć neofaszystom.
Dobry faszysta w garniturze
O tym, jaki jest dziś w Polsce klimat, jak bardzo bezkarna czuje się skrajna prawica, świadczy to, że w tym roku po raz pierwszy zarejestrowała swój przemarsz bez chowania się po kątach - nie jako prywatne osoby, tylko właśnie jako ONR i Młodzież Wszechpolska. W tym roku antysemicką retorykę zastąpiły hasła homofobiczne ("Kto nie skacze, jest pedałem").
Jednocześnie grupy te zaczęły być prezentowane jako niestanowiący już zagrożenia, oswojeni faszyści. Nasi faszyści. „Z roku na rok ONR-owcy ograniczają swoje faszystowskie gesty i hasła, zdając sobie sprawę, że łamanie prawa się nie opłaci. Nie łagodzą poglądów, ale przynajmniej coraz rzadziej jesteśmy narażeni na hajlowanie, a hasła »Żydzi do gazu « nie są już wypisane na transparentach” - pisze Ewa Siedlecka na łamach „Gazety” (17.10.2010). Takie właśnie zamiatanie problemu pod dywan najbardziej nas przeraża. Skoro poprzebierali się w garnitury i publicznie krzyczą tylko to, co politycznie się im opłaca - a co bardziej antysemickie, rasistowskie kawałki w domu po kryjomu - to okazuje się, że „problem jest rozwiązany”.
"Dziś musimy być karnym i zdyscyplinowanym narodem. Patrzą na nas! Skandujecie tylko hasła, które usłyszycie przez megafon" - nakazano w tym roku uczestnikom neofaszystowskiego pochodu.
11 listopada stanęliśmy na drodze tego karnego, zdyscyplinowanego, paramilitarnego "narodu". Za rok też staniemy. Tak samo jak będziemy to robić każdego dnia.