Nowa afera rządowa - wyprowadzano majątek z upadających stoczni
Aktualizacja, 11 października Z dokumentów CBA do których dotarł tygodnik "Wprost" wynika, że Agencja Rozwoju Przemysłu czyniła co mogła, aby przetarg na majątek stoczni wygrała firma wskazana przez nich - Stiching Particulier Fonds Greenrights, czyli "Katarczycy". W dokumentach pojawiają się Wojciech Dąbrowski, szef ARP i jego zastępca Jacek Goszczyński (zaufany człowiek ministra skarbu Aleksandra Grada). Z materiałami można zapoznać się na stronie tygodnika.
Ponadto okazało się, że 26 mln zł wadium, wpłacone przed przetargiem ws. sprzedaży stoczni, wniósł z własnych pieniędzy Abdul El-Assir, handlarz bronią. Z nagrań CBA wynika także, że urzędnicy państwowi nie mieli pojęcia, kto tak naprawdę stoi za Stichting Particulier Fonds Greenrights. Warunkiem wstępnym miał być także zwrot wadium w razie niesfinalizowania sprzedaży stoczni. Mimo tego faktu - niekorzystnego z punktu widzenia swojej pozycji negocjacyjnej - urzędnicy nadal faworyzowali "Katarczyków".
10 października Według Leszka Świątczaka ze związku zawodowego "Stoczniowiec" z upadających stoczni Gdynia i Szczecin wyprowadzano majątek za pomocą spółek-córek, które zostały wydzielone z majątku stoczni i zostały potem sprzedane za niską wartość. Spółki te były jednocześnie wierzycielami stoczni, która spłacała wysokie należności po wykupieniu spółek przez osoby fizyczne. Nie wiadomo jednak, kto dokładnie wykupywał spółki-córki.
Sprawą zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne na wniosek posła PiS Zbigniewa Kozaka. CBA poinformowało 5 października o tej sytuacji kancelarię Sejmu, Senatu, premiera i prezydenta. W materiałach przesłanych przez CBA pojawia się nazwisko ministra skarbu Aleksandra Grada i byłego już wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda. Premier Donald Tusk w trybie nagłym wezwał w tej sprawie ministra skarbu Aleksandra Grada. Następnie Grad podjął decyzję o zmianie zespołu prowadzącego i nadzorującego obecny proces sprzedaży aktywów stoczniowych.