Obłudne przemówienie Komorowskiego

Kraj | Publicystyka | Tacy są politycy

W dniu święta Konstytucji 3 maja Komorowski postanowił przemówić. Trzeba przyznać, że słuchało się tego z oburzeniem, gdyż za bardzo nie wiadomo do kogo właściwie przemawiał Komorowski: do społeczeństwa czy też do swoich kolesi z rządu, a jeżeli faktycznie do społeczeństwa, to w tym swoim oderwaniu od rzeczywistości, czyżby naprawdę uważał, ze ludzie łykną jego piękne słówka ?

Komorowski: "Dzisiaj nasze najważniejsze polskie pytanie brzmi: co z naszą odpowiedzialnością? Czy jako Polacy, jako naród, razem mamy tyle mądrości, co oni mieli wtedy? Czy mamy mądrość i odwagę, by zmieniać kraj i siebie samych? Czy mamy mądrość i odwagę, by zaprzestać małostkowych sporów? Czy mamy mądrość rozumienia miejsca Polski w Europie i w świecie? Czy mamy odwagę trwania przy swoich europejskich celach i marzeniach? Czy nasza scena polityczna jest dzisiaj bliżej czy dalej od doświadczenia Sejmu Wielkiego, tego sejmu, który wprowadzał Polskę w nowoczesną Europę? Czy ta scena przypomina raczej sejmik szlachecki, taki który niszczy dokonania pokoleń, ośmiesza wielkość i trwoni dziedzictwo?" - pytał prezydent.

Politycy czuja się odpowiedzialni już jedynie za rozkradanie Polski. Natomiast Polacy maja mądrość i odwagę, by zmienić kraj na lepszy. Jednak dziwi to pytanie postawione przez Komorowskiego, gdyż w swoim poprzednim przemówieniu apelował do Polaków, aby nie wychodzili na ulice i nie protestowali podczas Euro 2012, a tym samym, aby nie próbowali zmienić czegoś w swoim kraju. Jednak, nieszczęśliwie dla władz, Polacy maja w sobie mądrość, siłę i odwagę do walki o lepsze jutro i okażą swoje niezadowolenie właśnie podczas igrzysk.

Polacy już dawno zaprzestali małostkowych sporów, gdyż zbrodnicza działalność rządu postawiła przed nimi tak poważne problemy jak nędza, głód, ubóstwo czy bezdomność i muszą się z nimi borykać niemal każdego dnia.

Polacy doskonale rozumieją miejsce Polski w Europie i w świecie. To raczej rząd nie rozumie, gdyż systematycznie oddala nasz kraj od standardów życia w nowoczesnej Europie, a Polacy, o czym się oczywiście nie wspomina, są już z tej Europy wypychani i muszą wyjeżdżać za chlebem do krajów afrykańskich, gdzie nierzadko zarabiają lepiej niż w Polsce. Przy czym rozsiewana propaganda utwierdza Polaków w przekonaniu, ze powinni cieszyć się z dobrobytu jaki mamy, gdyż w Afryce jest jeszcze gorzej. Nic bardziej mylnego. Jeżeli dobrze przyjrzymy się chociażby miastom niektórych krajów tzw. Trzeciego Świata, to Polskę można spokojnie nazwać krajem Dwudziestego Świata.

Jeżeli chodzi o trwonienie dziedzictwa, to specjalizują się w tym właśnie politycy, którzy potrafią trwonić wysiłek milionów Polaków, którzy harują od rana do nocy, ledwo wiążąc koniec z końcem.

Komorowski podkreślił, że konstytucja z 1791 r. "oprócz dumy jest okazją do gorzkiej refleksji; do tego, aby przejrzeć się w lustrze polskiej wielkości, ale i zwierciadle największych polskich wad i małości". - Przecież odpowiedzią na Konstytucję 3 maja, reformy będącej wtedy jedyną nadzieją na ocalenie ojczyzny, nie był wyłącznie entuzjazm i wsparcie. Nowatorski ład prawny miał wielu wrogów. Szkodzili krajowi, ulegali wpływom obcych potęg politycznych. Do dziś Targowica to słowo, które jest i będzie synonimem zdrady" - mówił Komorowski. - "Chociaż ówcześni przeciwnicy reform swoje własne interesy polityczne skrywali pod hasłami patriotyzmu i troski o Polskę, naród dostrzegł ten fałsz. Naród wydał straszliwy werdykt: Targowica to zdrada" - podkreślił prezydent.

Właśnie, drodzy politycy. Czas przejrzeć się w lustrze i dostrzec wreszcie kto tu jest prawdziwym zdrajcą i nie liczy się z głosem narodu. To wy najbardziej szkodzicie Polsce i upadlacie obywateli, a werdykt wydany na was także będzie straszliwy, kiedy ludzie resztkami sił poderwą się do walki o swoja godność.

Komorowski ubolewał, że nadużywa się dziś "wielkich i groźnych słów". - "Hańba, "zdrada", "zbrodnia", "podłość" powszednieją w mediach i w wyobraźni Polaków. Hiperbola, przesada, patos i pompa przepełniają nasz język i deformują spojrzenie na kraj. Wielkie, groźne słowa służą dzisiaj małym propagandowym interesom partyjnym. Nie służą narodowej refleksji- zaznaczył Komorowski. - Warto więc, byśmy na skromnych, zwięzłych kartach Konstytucji 3 maja odnaleźli właściwy język i właściwą miarę do opisywania naszych współczesnych spraw, sporów i problemów - dodał.

Prezydent przypomniał, że ustanowiony 220 lat temu Order Virtuti Militari stworzyli autorzy Konstytucji 3 maja z myślą o tych, "którzy dla ocalenia ojczyzny bronili Konstytucji, szansy na modernizację państwa, dla tych, którzy często ponosili najwyższą ofiarę". Życzył Polakom "tej mądrości i tej odwagi, którą znaleźli w sobie nasi przodkowie 3 maja 1791 r."

Obywatele także ubolewają z powodu nadużyć władzy. Nie dziwi, że mocne słowa powszednieją wobec działań rządu, które doprowadzają do pogarszającej się z dnia na dzień sytuacji milionów Polaków, a oczy głodnych ludzi zawsze będą deformować ich spojrzenie na kraj.

Faktycznie warto na skromnych, zwięzłych kartach konstytucji odnaleźć właściwy język. A to właśnie politycy sami nie przestrzegają konstytucji, z której święta tak bardzo są dumni. Modyfikują przepisy przystosowując je do możliwości dożywotniego pełnienia władzy i zamieniania się tylko od czasu do czasu stanowiskami. Wg konstytucji każdy człowiek jest równy i każdy ma prawo do ochrony życia i bezpłatnego leczenia ratującego mu to życie, a tymczasem chorzy na rzadkie i nieuleczalne choroby są zdani sami na siebie, gdyż ich leczenie nie jest refundowane. Tyle jest warta wasza konstytucja. Jeżeli kogoś stać, niech się leczy sam, jeżeli nie, może sobie umrzeć zgodnie z prawem i w cieniu konstytucji. To właśnie ci chorzy ludzie są ofiarami i ponoszą najwyższą cenę za działalność polityków.

"Prezydent ocenił, że szczególnie ważne jest "znalezienie w sobie chęci i siły do radości świętowania", do okazywania wdzięczności Opatrzności, narodowi, odważnym Polakom sprzed 220 lat, a także dzisiaj, sobie nawzajem, całemu współczesnemu narodowi. - Wszyscy mamy prawo do wspólnoty radosnego świętowania - powiedział Komorowski, pozdrawiając wszystkich Polaków. "

Trafne jest stwierdzenie Komorowskiego, że ważne jest, o ile w ogóle możliwe, znalezienie w sobie chęci i siły do radości świętowania. Faktycznie ciężko jest wykrzesać z siebie siłę do świętowania harującemu dzień w dzień Polakowi, za pensję, która praktycznie wystarcza jedynie na pokrycie kosztów wyżywienia, co i niewolnicy mieli zapewnione za swoją ciężką prace. Nie sposób się cieszyć, kiedy ma się w perspektywie eksmisję na bruk i głodne dzieci. Trudno jest być wdzięcznym za los jaki zgotowali nam rządzący, ale prędzej czy później naród wyjdzie na ulice i również pozdrowi polityków, ale na pewno nie w taki sposób jakiego sobie życzą i jakiego się spodziewają.

"a tym czasem chorzy na

"a tym czasem chorzy na rzadkie i nieuleczalne choroby są zdani sami na siebie, gdyż ich leczenie nie jest refundowane"

Polecam porownanie kosztow leczenia roznych chorob, rozwazenie ograniczonosci budzetu sluzby zdrowia (niezaleznie od jego wysokosci!) i zrozumienie, ze w prawdziwym nieutopijnym swiecie powyzej pewnego progu kosztow leczenie chorego jest zwyczajnie niemoralne, bo za te pieniadze mozna wyleczyc dziesieciu innych.

Bonus za sformulowanie "leczenie nieuleczalnych chorob", btw.

Reszta w miare solidna.

Leczenie w sensie poprawy

Leczenie w sensie poprawy zycia chorego do chwili jego smierci.
Proponuje wpisac Twoje stwierdzenie o niemoralnym pokrywaniu kosztow leczenia cierpiacego na rzadkie choroby do konstytucji i bedzie po sprawie. Kazdy ma prawo do bezplatnego ratowania zycia, ale z wyjatkiem ciezko chorych, ktorych koszta leczenia mozna przeznaczyc na ratowanie wielu innych lzej chorych. Wlasciwie to mozna powiedziec, ze takie dzialanie jest od dawna realizowane, z tym ze nawet lzej chorzy nie maja zapewnionej takiej opieki medycznej jaka powinni miec i tez czesto sami placa za leczenie, a ich skladki zdrowotne sa rozkradane.
Oddzielna sprawa jest juz fakt, ze chorzy na rzadkie, kosztowne w leczeniu choroby takze placili skladke zdrowotna, wiec skoro rzad w imie "wyzszych celow" planuje ich nie leczyc, to powinien im te pieniadze zwrocic.

A tak poza tym, to czesto

A tak poza tym, to czesto slyszy sie jakie sumy sa potrzebne do leczenia ciezkich chorob i bez przesady, nie sa to jakies zawrotne sumy, oczywiscie z punktu widzenia politykow, w gre wchodza przykladowo 3 miesieczne pensje jakiegos posla. Tu nie chodzi o brak mozliwosci finansowych panstwa, ale o brak dobrej woli i napychanie sobie kont nawet za cene smierci nierzadko malych dzieci, czywiscie zwyklych obywateli, bo chore dzieci politykow maja zapenione wszystko z kieszeni podatnikow.

Wklejam swój post z forum SLD.

Wśród wielu tematów budzących niepokój społeczny, a poruszanych na tym forum, brakuje dyskusji o kondycji publicznej służby zdrowia, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji publicznych szpitali.
Truizmem jest stwierdzenie, że wszystkie rządy po 1989 roku traktowały ich sprawy "po macoszemu".
Również truizmem jest stwierdzenie, że po powołaniu Ustawą z dnia 6 lutego 1997 roku Kas Chorych, wielokrotnych jej "nowelizacjach", których celem było zapewnienie "swoim" wielu dobrze płatnych stanowisk w ich Radach Nadzorczych i kierownictwie, obecnie nazywających się Narodowy Fundusz Zdrowia, PO usilnie dąży do przekazania szpitali prywatnym właścicielom. Oczywiście za kwoty wielokrotnie mniejsze, niż kosztowałoby zbudowanie od podstaw nowych szpitali i wyposażenie ich w sprzęt.
Jednak konkurować ze szpitalami publicznymi prywatne placówki nie chcą. Lepiej "powyrywać" z placówek publicznych w pełni wyposażone oddziały przynoszące bez wielkich nakładów zyski, a pozostawić tam te wymagające dużo pracy i kosztownego leczenia, a przynoszące mały dochód.
Stworzono zatem system zmuszający szpitale do zadłużania się w bankach komercyjnych i u dostawców lekarstw, wody pitnej, energii elektrycznej i cieplnej, jedzenia dla pacjentów itd. itp.
Co prawda nie cały dług jest spowodowany tym systemem, gdyż znaczna jego część powstała na początku transformacji ustrojowej, jako efekt zderzenia się cwaniactwa spekulantów i braku doświadczenia dyrektorów szpitali w działaniu w warunkach kapitalistycznych.

Od około 8 lat długi szpitali utrzymują się w okolicach 10-11 mld zł. Świadczy to o opanowaniu przez większość kierownictw szpitali zasad działania w nowej rzeczywistości i praktycznym zmniejszaniu się ich długów Nie biorę tu pod uwagę celowego działania w celu zadłużenia szpitala, by doprowadzić do jego upadłości i "sprywatyzowania". Dlatego ogólny dług nie rośnie i nie maleje.

W roku 2011 planowany wpływ ze składek do NFZ na ubezpieczenie zdrowotne, miał wynieść 55 mld zł.
Na działalność NFZ, zgodnie z ustawą jest przeznaczany 1% wpływów., czyli w ub. r. 550 mln zł.

Ponieważ kredyt konsumpcyjny dla osób fizycznych jest oprocentowany na około 25%, to można przyjąć, że kredyty dla szpitali, jako objęte "znacznym ryzykiem", są oprocentowane minimum 30%.
Oznacza to, że szpitale z uzyskanych od NFZ pieniędzy za wykonanie określonych procedur medycznych, corocznie do banków oddają 3-3,5 mld zł.
Do tego należy dodać koszty egzekucji długów przez komorników, firmy windykacyjne, koszty z góry przegranych spraw sądowych o zapłatę należności, wydatki związane z ratowaniem ludzi w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, za które NFZ zwraca najwyżej 50% wydatków itd. itp.
Okazuje się, że w ten sposób z kas szpitali publicznych wypływa rocznie 4 mld zł, albo i więcej. Nikt tego dokładnie nie wie, gdyż część tych informacji jest objęta tajemnicą bankową lub handlową, a i same szpitale nie bardzo mają czym się chwalić.
Na utrzymanie szpitali NFZ wydaje 20-25 mld zł rocznie.

Roczne odsetki to 20% przychodów szpitali. Nic zatem dziwnego, że ich funkcjonowanie jest bardzo źle oceniane przez chorych.

Można tą sytuację odmienić bez ponoszenia żadnych kosztów.
Wystarczy znowelizować Ustawę o NFZ i zapisać w niej obowiązek wypłacania szpitalom comiesięcznych zaliczek w wysokości 75-80% wartości zawartych kontraktów oraz określić czas w jakim NFZ musi szpitalom wypłacić resztę pieniędzy np. 3 m-ce po otrzymaniu rachunku.

Gdzieś zniknęła

końcówka posta. Uzupełniam.

Nie ma zatem potrzeby podnoszenia wysokości składek na ubezpieczenie zdrowotne, ale trzeba naruszyć interesy właścicieli banków.

Czy SLD, albo jakaś inna partia zdobędzie się na taką odwagę?

cetes

Posty: 192
Rejestracja: 28 Sie 2011, 03:06

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.