Odpowiedź na wyzwania globalizacji – Immanuel Wallerstein
Globalizacja jest wyzwaniem, jest wezwaniem rzeczywistości do ponownego, gruntownego przeanalizowania naszej praktyki, jak i przeróżnych ideologii. Chlebuś pożegnał Monteskiusza: „Państwo oraz społeczeństwo oświeceniowe z jego rozumieniem obywatelstwa i demokracji, z wzajemnym ograniczaniem się trójdzielnych władz – to już mocno zużyta formuła, która przestaje właściwie regulować czy nawet nazywać rzeczy.” , Rifkin obalił pojęcie własności. Ze stron wszelkich słyszy się, że teorie które posiadamy nie potrafią już analizować rzeczywistości, że musimy znaleźć nowe mechanizmy umożliwiające uchwycenie otaczającego nas świata. Często są to okrzyki polityczne, mające rozbrajać ruchy protestu, to ich przede wszystkim pozbawiać zaplecza intelektualnego, ale i ruchy kontestujące podzielają pogląd, że trzeba na nowo odnaleźć się w rzeczywistości. Próby te są raczej dyskusyjne. Książka NoLogo okrzyknięta współczesnym Kapitałem jest jedynie zbiorem faktów podanych dość smakowicie, ale jako taka pozostaje na gruncie płaskiego empiryzmu. Jeśli zaś chodzi o wyzwanie na gruncie praktyki społecznej to mamy do czynienia z upadkiem struktur demokracji parlamentarnej, rosnąca polaryzacją społeczną, wzrastającym zagrożeniem ekologicznym…
Na wszystkie te wyzwania próbuje dać odpowiedź Wallerstein. Podziela pogląd, że nie posiadamy odpowiednich narzędzi intelektualnych, ale nie dlatego, że rzeczywistość tak bardzo się zmieniła. Raczej nigdy ich nie posiadaliśmy. Pisze wręcz: „rzeczywistość gospodarcza wcale nie jest nowa, (…)a ta rzekoma nowość ma usprawiedliwiać porzucenie historycznych ustępstw liberalnych na rzecz państwa dobrobytu.” Globalizacja jest według socjologa epoką przejściową, epoką schyłkową kapitalizmu i powolnego wyłania się nowego systemu światowego. Mówienie zaś o jej całkowitej nowości, o nagłym wyłonieniu się innej rzeczywistości społecznej zaciemnia sprawę. Jest też sposobem na zrobienie szybkiej kariery na rynku nauki.
Nim przyjrzymy się obrazowi zachodu Zachodu i wyruszymy na poszukiwanie nowego horyzontu, i innego słońca, warto zrekonstruować sposób badania świata przez Wallerstein`a, gdyż jest to podstawa na której dopiero można zacząć działać i zadawać pytania. Jest to próba nowej teorii. Na razie próba. I to chyba jest w tym wszystkim najciekawsze…
Wallerstein zajmował się kolonialną Afryką, toteż jego koncepcja kształtuje się w relacji do wcześniejszych teorii wyjaśniających sytuacje tak zwanych krajów niedorozwiniętych. Wyróżnia się tu teorie modernizacji i teorie zależności (albo uzależnienia). Pierwsza głosi, że kraje trzeciego świata są niedorozwinięte, gdyż nie weszły na drogę indiustralizacji, która to wiąże się bezpośrednio z demokratyzacją życia i postępem gospodarczym. Droga wyjścia z zacofania wiąże się z przyjęciem przez te kraje modelu rozwoju Zachodu, Zachód staje się wzorem do naśladowania. Ja pisze Goodman: „Według tej teorii siły sprawcze mają charakter wewnętrzny, więc kraje Trzeciego Świata muszą po prostu wprowadzić odpowiednią politykę. Szczególnie winny popierać rozwój szkolnictwa celem likwidacji analfabetyzmu. Powinny też przebudować instytucje gospodarcze i polityczne i stworzyć w ten sposób warunki sprzyjające inicjatywie prywatnej i osłabiające nierówności społeczne.” Jest to teoria stanowiąca zaplecze ideologiczne krajów rozwiniętych i międzynarodowych organizacji, stanowi zaplecze dla działalności Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Tego co zwie się globalizacją, że jeden, kapitalistyczny model, jest dobry dla wszystkich, i tylko on jest w stanie zapewnić godne warunki życia. Została ona wypracowana w krajach rozwiniętych. Przeciwko niej wystąpiła teoria zależności stworzona na terenach zacofanych. Wykazano przede wszystkim, że teoria modernizacji opiera się na założeniu, że kapitalizm rozwijał się w odosobnieniu, co jest błędnym założeniem. To właśnie kontakt z kapitalizmem doprowadził do upośledzenia tychże terenów. Kraje centrum o gospodarce kapitalistycznej potrzebują krajów peryferyjnych o gospodarce niekapitalistycznej jako rynku zbytku a zarazem rezerwuaru taniej siły roboczej czy też surowców naturalnych. Kapitalizm zachodni, według twórcy teorii zależności Franka, zahamował rozwój gospodarek krajów zależnych. „Tradycyjne formy produkcji zostały zniszczone przez europejską żądzę zysku, załamały się też utrwalone wzorce transakcji handlowych, rozpad polityczny następował pod wpływem zmian kulturowych i ekonomicznych lub w wyniku bezpośrednich interwencji w istniejące mechanizmy zarządzania.” Problemy Trzeciego Świata nie są problemami wewnętrznymi, ale mają charakter zewnętrzny, stąd analiza musi badać zależności pomiędzy krajami rozwiniętymi a podporządkowanymi.
Wallerstein zgadza się po części z teorią zależności, jednak ją modyfikuje. Uważa dany model za zbyt uproszczony. Oprócz krajów centrum i peryferyjnych, dodaje kraje półperyferyjne, które stabilizują system oraz rywalizują z krajami centrum. Jest to pierwsze, bezpośrednie źródło teorii systemu-świata, czy też systemu światowego. Drugim źródłem jest dorobek szkoły „Annales”, której metodę badania stosuje do analizy współczesnego kapitalizmu. Odwołuje się do pracy Braudela Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVII wieku, gdzie autor nie bada poszczególnych państw, a koncentruje się na rejonie. Jak pisze Nowak: „Wallerstein zawdzięcza tej części dorobku Braudela ujęcie jednostek analizy, jako z jednej strony analizowania gospodarki na poziomie globalnym, z drugiej zaś strony lokalnym pomijając dominujący sposób ujmowania gospodarek państwowych jako jednostek analizy.” Zrozumienie jednego zjawiska wymaga zbadania jego powiązań z innymi. Stąd też pisze raczej o różnych systemach światowych, a nie o konkretnych państwach. Jak sam pisze: „Wydaje mi się, że właściwą jednostką analizy rzeczywistości społecznej jest to, co nazywam ‘systemem historycznym’.” System światowy to pewna struktura, samo wystarczająca i odnawiająca się, w określonych granicach geograficznych, podporządkowana pewnemu sposobowi organizacji gospodarczo-politycznej. Jest to struktura zorganizowana wokół jakiegoś paradygmatu. Walerstien wyróżnia w historii trzy systemy historyczne: minisystemy, światowe imperia i światową gospodarkę. System światowy jest systemem historycznym. Świadczy to o przemijalności i względnej obowiązywalności jego praw. Charakter systemu historycznego definiuje się przez jego główne zasady. I tak system historyczny określa się jako kapitalistyczny, nie dlatego, że istnieją kapitaliści, ale dlatego, że wszelkie instytucje i cała struktura organizuje się w celu nieustannej akumulacji kapitału. Do historyczności systemu jeszcze powrócimy.
Wallerstein nie tylko jednostki analizy przejął do Braudela, ale związek jest ten znacznie silniejszy. Otwiera przecież Fernand Braudel Center, którego celem jest „(…)odkryć ‘Annales’, uczcić ‘Annales’, uczyć się do ‘Anaales’”. Brzmi to jak wyznanie wiary i nie jest to dalekie od prawdy. Szkoła ‘Annales’ wywarła silny wpływ na Wallerstina. Można powiedzieć, że po prostu przenosi ich dokonania na grunt socjologii. W miejsce historii jako królowej nauk stawia socjologie i to cały jego oryginalny wkład. Oczywiście było by to złośliwe i upraszczające spojrzenie na sprawę. To socjologizacja innych nauk wskazuje, że socjologia odegra kluczową rolę, a nie jest to jedynie deklaracja patriotyzmu branżowego.
Szkoła ‘Annales” dokonała niezłego zamieszania. Przede wszystkim zerwała z historią uprawianą jako skupiającą się na opisie poszczególnych faktów, z tak zwaną historią wydażeniową - ‘brudno-judejską’ by przywołać Marksa - nie biorącą pod uwagę powiązań pomiędzy nimi. Wiązało się z tym odrzucenie nagich faktów, jako jałowych, nic nie dających poznawczo. Naukowa praca jest możliwa dopiero na gruncie teorii przyjętej przed wszelkim badaniem. Strukturalne badanie zjawisk i powiązań między strukturami, uznanie związku wszechrzeczy, doprowadziło do odrzucenia poszukiwania jakiejś jednej zmiennej niezależnej, czegoś co w sposób prosty wyjaśnia rzeczywistość. Jest to uderzenie w fundamenty nauki oświeceniowej, determinizmu newtonowskiego. Przeciwko specjalizacji i samodzielności poszczególnych nauk, wysunęli idee nauki globalnej, totalnej. Nauki przestały być samoistne, sam podział na specjalizacje nie wydaje się uzasadniony. To dzieło będzie kontynuował, próbując zbudować nowy paradygmat wśród nauk w ogóle, jedność nauk w socjologii, Wallerstein, jako alternatywę i narzędzie pomocne w przekształceniu rzeczywistości.
Mówiąc o „Annales” i Braudelu, trzeba wspomnieć o koncepcji czasu, która jest bardzo istotna, by zrozumieć analizę Wallerstiena.
Brudel wyróżnia cztery podejścia do czasu: czas jako sekwencje zdarzeń, czyli historia wydarzeniową; czas wieczny, czyli istnieje coś pozaczasowego, co nie ulega zmianie w potoku zdarzeń i te zdarzenia tłumaczy lepiej niż one same siebie. Jest to czas mędrców i pragnienie nauk Oświeceniowych. Pozostałe dwa podejścia do czasu, to sposoby zapomniane: pierwszy to longue duree(długie trwanie), czas strukturalny, długi ale nie wieczny; oraz conjoncture, czas cykliczny, wewnątrz struktur. Pierwsze dwa podejścia to kurz i mit, to pozostanie na mieliźnie, zaś dwa następne dopiero kierują nas ku rzeczywistości społecznej. To te dwa czasy będzie brał pod uwagę Wallerstein badając współczesny system-świat. Pierwszy globalny system światowy.
Analiza systemów światowych jest pewną perspektywą, krytyką raczej niż teorią, jak mówi, oczyszczaniem pola. Ich dążeniem jest: po pierwsze, globalność. „Analiza systemów światowych kładła nacisk na to, by wszystkie części systemu światowego rozumieć jako części ‘świata’, części, których nie sposób zrozumieć czy analizować oddzielnie. Charakterystyka dowolnego państwa w czasie T2 nie była przedstawiona jako rezultat jakiejś ‘początkowej’ charakterystyki w czasie T1, lecz raczej jako wynik procesów dokonujących się w systemie, systemie światowym.” ; po drugie, historycyzm, czyli że aby zrozumieć obecny stan systemu trzeba uwzględnić jego historią i to całkowitą, a nie tylko od XIX czy XX wieku; po trzecie unidyscyplinarność, czyli wskazanie sztuczności wydzielenia autonomicznych dziedzin. Ekonomia, polityka i społeczno-kukturowa strefa są ze sobą połączone. Po czwarte, holizm, czyli zakwestionowanie podziału na naukę i humanistykę.
W tej perspektywie procesy globalizacyjne nie są niczym nowym, trwają od 500 lat. Z punktu długiego trwania, system światowy o gospodarce kapitalistycznej narodził się w długim wieku XVI, pomiędzy 1450 a 1640, następnie przeżywał okres ekspansji do 1945, w roku 1945 wkroczył w epokę schyłkową. W łonie długiego trwania dochodzi zaś do cyklicznych przemian, cyklom Kondratiewa w którym wyróżnia się fazę A – rozwoju; i fazę B - schyłku. Od drugiej wojny światowej mamy do czynienia z fazą A do roku 1967/73, natomiast czasy dzisiejsze to faza B. Faza B kończyła się zwykle zmianą układu sił w systemie światowym. Jest to cykl hegemoniczny, który trwa z reguły dłużej niż cykl Kondratiewa. Inne państwo przejmuje panowanie i odbudowuje struktury systemu. Jak o miało miejsce w przypadku upadku hegemoni Wielkiej Brytanii na rzecz Stanów Zjednoczonych. Rzuca to światło na problem zmiany społecznej. Wallerstein wyróżnia dwa zastane stanowiska w tej kwestii: zmiana jest nieustanna, istnieje postęp, ciągle doskonali się system; i nic się nie zmienia, istnieją prawa nie podlegające zmianie. Uważa, że alternatywa ta jest źle postawiona, trzeba inaczej spojrzeć na społeczeństwo. Jeśli weźmiemy pod uwagę czas cykliczny, możemy „mówić o zmianie tyle razy ile sinusoida zakręca”. Są to zmiany powtarzające się, nie wychodzące poza system, zmiany podobne do zmian między rządami prawicy a lewicy. Zarazem nie są to proste kopie. Odrodzenie zasad nie odtwarza dokładnie poprzedniego stanu systemu. Jeśli zaś chodzi o zmianę jakościową, to wiąże się ona z upadkiem systemu światowego i narodzinami nowego. „(…) zmiana jakościowa nie zachodzi, dopóki system funkcjonuje nadal za pomocą tych samych zasad.”
Historyczny system kapitalistyczny nie jest odwieczny, a teraz wkroczył w epokę schyłkową, zwaną przez niektórych globalizacją. Pojawiają się tu pytania, dlaczego system kapitalistycznych ma się skończyć, dlaczego akurat teraz, dlaczego miałby cykl się nie powtórzyć? Oraz pytanie następne, co ma zastąpić kapitalizm, czy jego zmierzch wyłoni nowe słońce, czy raczej pogrążymy się w mrokach?
Koniec kapitalizmu nie nastąpi dlatego, że historia jest po stronie uciskanych, ani też z powodów aksjologicznych. Nie zostanie również zniszczony przez zorganizowane masy. Wallerstein wskazuje raczej na obiektywne przyczyny jego nieuniknionego upadku, na strukturalne trudności, których raczej nie przezwycięży nie popełniając samobójstwa. Jest to perspektywa Róży Luksemburg. Pacjent pociągnie najwyżej 25 do 50 lat. Możliwe, że uda się wkroczyć kapitalizmowi w przyjemną fazę A, ale to tylko będzie chwilowe polepszenie przed nagłym zgonem, ostatni przebłysk świadomości u chorego.
Kapitalizm w perspektywie długookresowej trapią cztery główne zarazy, a każda z osobna śmiertelna:
Deruralizacja świata czyli zmniejszanie się typowych terenów rolniczych a tym samym rezerwatu taniej siły roboczej. Ludność rolnicza służyła kapitalistom do unikania żądań miejscowego proletariatu. Tani proletariat pozwalał im zaniżać koszty produkcji, służył też do straszenia istniejącego już, zorganizowanego proletariatu. Niestety było to tylko chwilowe. Wallerstein uważa, że robotnicy szybko organizują się i zaczynają żądać podwyżek. Poprzez kontakt z istniejącą siłą roboczą zaczynają dostrzegać, że nie muszą pracować poniżej minimum, ani na jego krawędzi. Wysuwając takie żądania uderzają w jedną z głównych zasad kapitalizmu, mianowicie w zasadę maksymalizacji zysków, to jest druga zaraza, zwana demokratyzacją.
Demokratyzacja według socjologia „przekłada się głównie na żądanie trzech rzeczy jako równych praw: godziwego dochodu (z pracy, a później emerytury), dostępu do edukacji dla własnych dzieci i dostatecznej opieki zdrowotnej.” Spełnienie tych żądań wymaga stworzenia innego systemu dystrybucji dóbr. A na takie żądania będą kapitaliści narażeni wszędzie, nie będzie miejsca gdzie będą mogli przenieść fabrykę. Jest to dość optymistyczne, biorąc pod uwagę zaniżanie świadczeń socjalnych w krajach rozwiniętych i raczej mało skuteczne protesty. Zadaje się, że system może poradzić sobie z demokratyzacją, po prostu ignorując żądania i robiąc swoje. Tylko, że tym razem nie ma już ideologii, która by tłumaczyła konieczność takiego stanu rzeczy, poza coraz bardziej się kompromitującym neoliberalizmem. Liberalizm i Stara Lewica stabilizujące system i kontrolujące niezadowolenie mas nie spełniają swoich funkcji. Upadł też mit postępu, cierpliwa wiara w lepsze jutro. Masy zaczynają pragnąć lepszego dziś, a w swoich wystąpieniach stają się antypaństwowe.
Kryzys państwa i wzrost tendencji antypaństwowych stanowi trzeci zagrożenie. Może to wywołać zdziwienie, dlaczego upadek państwa miałby być niebezpieczny dla kapitalizmu, każdy zna niechęć tej klasy do państwa, do jego podatków i biurokracji. Jest to raczej niechęć do państwa dobrobytu, niż do państwa w ogóle. Wallersein mówi wręcz, że państwo jest potrzebne, nie pracownikom, nie buntownikom, ale właśnie burżuazji. „Państwa gwarantowały porządek, lecz co równie ważne, gwarantowały funkcjonowanie monopoli, które są jedyną drogą poważnej akumulacji kapitału.” Państwo też pozwalało kapitalistą na zrzucanie kosztów na społeczeństwo. Tymczasem państwo zostało radykalnie zakwestionowane, po raz kolejny jako organ służący interesom burżuazji, ale już nie w perspektywie przemienienia go w organ służący interesom proletariatu. „Postawa antypaństwowa przejawia się nie tylko w odrzuceniu roli państwa w redystrybucji ekonomicznej, lecz także w ogólnym negatywnym poglądzie na poziom opodatkowania obywateli oraz skuteczności i motywacji państwowych sił bezpieczeństwa. Przejawia się ona także w ponownym dyskredytowaniu ekspertów/specjalistów, którzy przez tak długi czas byli pośrednikami liberalnego reformizmu, w otwartym wyszydzaniu postępowań sądowych, a nawet w łamaniu prawa jako formie protestu.”
Powyższe trzy zagrożenia są dość dyskusyjne i niektórym mogą się jawić jako lekkie przeziębienie, a nie gruźlica. Wszak rewolucja 68 została zdławiona, nie doprowadziła do jakościowej zmiany społecznej. Czwarta zaraza, to kryzys ekologiczny. Stajemy przed wyborem: albo zmusimy kapitalistów do oczyszczania zanieczyszczonych przez nich terenów, a to zmniejsza możliwość eksternalizacji kosztów; albo koniec kapitalizmu będzie końcem nas wszystkich jako gatunku ludzkiego. Brzmi to groźnie, ale wiadomo, że ekolodzy to panikarze i lubią straszyć ludzi. Zagrożenie to przypomina raczej napis na paczce papierosów niż raka zlokalizowanego przez lekarza.
Zdaje się, że to, czy zarazki te przerodzą się w śmiertelną chorobę, zależy do nas. Na pewno są to problemy, których coraz trudniej będzie ignorować, ale nie można przewidzieć, czy kapitalizm nie znajdzie na nie sposobu.
Przechodzimy do pytania, jeśli nie kapitalizm to co? Czy zbliżamy się do realizacji ideałów Rewolucji Francuskiej, do anarchistycznego społeczeństwa? Odpowiedź na to nie jest prosta. Pewne wskazówki może dać analiza rewolucji światowej 1968 roku, pierwszego zwiastunu końca systemu światowego, a nie ostatniego aktu protestu, jak chcą niektórzy. Rewolucjoniści zwrócili się wtedy przeciwko zinstytucjonalizowanej władzy, przeciwko wszelkiej biurokracji, czy to rewolucyjnej, czy burżuazyjnej. Stara Lewica stała się częścią problemu, a nie rozwiązaniem. Zmienił się sposób kreowania innego świata, poza strukturami, ale też i sposób patrzenia na kwestie społeczną, termin proletariat stał się szerszy, ogarnął wszystkich uciskanych w systemie kapitalistycznym, i to nie w ten sposób, że mniejszości, różne grupy zostały zredukowane do jednego ruchu, ale została zachowana ich różnorodność. Dyskusja zamiast dyscypliny. Pytania jakie postawiła rewolucja 68, to: czy trzeba przejmować państwo; czy istnieją inne formy władzy oprócz państwowych; czy można walczyć bez instytucjonalizacji; rewolucja czy reformy; co znaczą hasła Rewolucji Francuskiej? W pewnym sensie jesteśmy w sytuacji podobnej do tej, która miała miejsce w XIX wieku, podczas kształtowaniu się ruchu robotniczego. I tak jak wtedy w łonie protestu ścierają się liczne organizacje i ruchy, często o przeciwstawnych poglądach na drogę rewolucyjną, a nawet organizację świata po zmianie jakościowej. Pojawia się jeszcze jedno pytanie, czy jest możliwa jakaś współpraca między ruchami protestu? Ale też pytanie o rolę poszczególnych ruchów? Czy służą interesom własnym, czy rzeczywiście wyrażają wolę ludu, czy hamują, łagodzą ich żądania? Cześć tych pytań jest problemowe, chciałoby się rzecz, dla liberałów, czy to konserwatywnych, czy też czerwonawych. Wynikają one z niewiary i lęku przed ludem, że nie wolno pozwolić na spontaniczne wyrazy niezadowolenia, że protest musi być sterowany, najlepiej przez nową policję. Zasada reprezentacji została zakwestionowana. Postawiłbym tu pytanie, czy pozostawić masy same sobie, czy odgórnie je organizować, przez nowych specjalistów?
Stanowisko Wallersteina jest tutaj nie do końca jasne. Zdaje się, że oddziela on ruchy oporu, od społeczeństwa. Traktuje ich jako elitę nowego świata. Istnieją liczne protesty, potyczki, ale to pył, który dopiero uformują specjaliści od zmiany jakościowej, pewna grupa reprezentantów, otwartych na dyskusje, ale w pewnych granicach. Zdaje się, że nie do końca wyciągnął konsekwencje z rewolucji 68, wszak należał wtedy do reformatorów, a nie do młodych zadymiarzy, którzy kształtowali swój program na ulicach, w walce. Są to jednak problemy dość skomplikowane, jaką rolę pełnią intelektualiści w ruchu protestu, a nie w ruchu antysystemowym, który jest tak naprawdę ruchem systemowym, co zauważono właśnie w 68, na co wskazuje sam Wallerstein, ale dalej operuje tym pojęciem i nie dostrzega, że prawdziwy ogień płonie pod skostniałymi organizacjami, a nawet wbrew nim.
„Co więc nastąpi? Nie możemy tego wiedzieć na pewno. (…) Może to być inna struktura zasadniczo podobna do obecnej, albo struktura diametralnie różna. Może to być jedna struktura obejmująca ten sam obraz geograficzny. Może to być też wiele struktur w różnych strefach globu. Jako analitycy, nie możemy być tego pewni dopóki rzecz się nie dokona. Jako mieszkańcy rzeczywistego świata możemy jednak oczywiście robić wszystko, co uznamy za rozsądne aby zmierzać w kierunku lepszego społeczeństwa.”
Wallerstein nie daje recept, dogmatów, i to jego siła, kładzie nacisk na swobodną rozmowę. W rozmowie tej ważną rolę powinna odgrywać socjologia, ale nie stara, tylko nowa, przeformułowana. Taka która jest w stanie mądrze analizować współczesną rzeczywistość społeczną, a tym samym dawać rozsądne możliwe rozwiązania. Przechodzimy tu do problemu współczesnej nauki, jej roli. To właśnie refleksja o rolę myślicieli, ich miejsce w tym systemie, jak i o ewentualne miejsce w nowym. Stworzenie nowych sposobów myślenia o świecie, obija też daleki, upragniony, inny świat. Nauka demokratyczna i niewykluczająca, nie dominująca, nie ujednolicająca, ale szanująca wszelką inność, wszelką odmienność. Problem nowego świata i nowej nauki jest ściśle ze sobą powiązany. Inna nauka musi się kształtować wraz z kształtowaniem innego systemu. Problemy społeczne to też problemy intelektualne. „Ponieważ jednak uczeni nie chcieli być socjologami, to przestali zauważać, że to szlachetne wymaganie egalitaryzmu w nauce jest niemożliwe do spełnienia, a nawet niewiarygodne w nieegalitarnym świecie społecznym.”
Nie będziemy tutaj rekonstruować krytyki nauki zastanej oraz programu reform, czy też rewolucji, jest to problem, który wymagałby osobnej i dogłębnej analizy, na którą tu nie ma miejsca. Zaznaczymy jedynie główne punkty, problemy i perspektywy, przed którymi staniemy, jeśli będziemy chcieli dalej móc analizować rzeczywistość społeczną, a nie odgrywać służalczą rolę wobec państwa i kapitalistów. „Nauka o społeczeństwie narodziła się jako intelektualne dopełnienie liberalnej ideologii. Jeśli tym pozostanie, to umrze wraz z liberalizmem.”
Refleksja Wallersteina nad nauką koncentruje się wokół problemów socjologii, ale jako taka odnosi się do całej nauki, czy też kultury. Nauka nie spełniła własnych postulatów, bo spełnić ich nie mogła. Konieczne staje się przezwyciężenie XIX-wiecznych sposobów myślenia. Skandalem jest podział na tak zwane dwie kultury, kulturę nauki i kulturę humanistyczną, zajmującą się prawdą i dobrem. Oddzielenie takie, zasada niezaangażowania, była mitem. Musimy, mówi, odrzucić racjonalność formalną na rzecz racjonalności materialnej. Ta pierwsza nigdy nie istniała. Nie można oddzielić poszukiwania prawdy od poszukiwania dobra. Skandalem jest również specjalizacja, która jest jedynie tworem kulturowym, a nie wymogiem samej naukowości. Trzeba tutaj zmienić same podejście do nauki, sposób jej uprawiania, a także formy instytucjonalizacji jej. Zamiast badać szczegóły, proponuje zajmowanie się na przykład powstaniem kapitalizmu, albo innego systemu światowego, pytania, które stawia, przypominają pytania o początek świata, czy sens życia.
W refleksji nad nauką odwołuje się do szkoły ‘Annales” i do teorii złożoności stworzonej przez Ilię Prigogine’a, gdzie problem czasu stanowi problem centralny. W tym horyzoncie będzie krytykował między innymi koncepcje prawdy jako czegoś prostego i niezmiennego. Prawda jest czymś złożonym. „Ponieważ złożona jest rzeczywistość. A rzeczywistość jest złożona z jednego zasadniczego powodu, jakim jest strzałka czasu. Wszystko oddziałuje na wszystko, a wraz z upływem czasu wszystko nieubłaganie rozszerza się. (…)porządkiem doskonałym jest śmierć.” Prawa mają względną obowiązywalność, przemijają wraz ze zmianą systemu. Zrywa się tutaj z determinizmem newtonowskim, przyszłość jest otwarta na kreatywność, przeszłość jest wolnością, i to nie rozumianą jako podporządkowanie się konieczności. „Nauka, w swej bardziej uniwersalnej formie, musi być poszukiwaniem ‘przesmyku’ miedzy tym, co zdeterminowane tym, co arbitralne.”
Przygotowując grunt pod nową naukę, naukę bardziej demokratyczną, pozbawioną represyjności wobec innego i panująca, podporządkowująca, trzeba rozprawić się z europocentryzmem nauki, jak i z uniwersalizmem. Uniwersalnymi prawdami ogłaszały się prawdy wypracowane w Europie wliczając w to Amerykę Północną. Nie ma żadnych argumentów za tezą, że wartości świata zachodniego są jedynymi wartościami, a inne kultury po prostu są zacofane, nie przeszły jeszcze wszystkich stadiów rozwoju. Mamy raczej do czynienia z wielością uniwersalizmów.
Wallerstein nie daje odpowiedzi, a raczej stawia pytania, moment budowania dopiero nadchodzi. Jesteśmy na początku drogi, to gdzie dojdziemy zależy od nas, od wysiłku jaki włożymy w budowania nowego domu. Przyszłość jest otwarta na tworzenie, a utopia potrzebna jest nam jedynie, jak mówił Kropotkin, byśmy lepiej wiedzieli gdzie idziemy, aby rozbudzać w sobie idee, oraz, by za bardzo nie błądzić i nie dotrzeć do celu za późno…
Tekst pierwotnie wygłoszony na Warsztatach Filozoficznych poświęconych Filozofii Społecznej zorganizowanej przez Koło Naukowe Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiego w Pobierowie.