Oriana Fallaci wcale nie zna anarchistów
Oriana Fallaci - znana pisarka rasistka nawołująca do oddzielenia "cywilizacji europejskiej" od "cywilizacji islamu" - wypowiedziała ostatnio dla pisma "New Yorker" następującą kwestię:
"Nie chcę widzieć tego meczetu, to bardzo blisko mojego domu w Toskanii. Nie chcę widzieć minaretu wysokości 24 metrów w miejscowości Giotta, skoro ja w krajach muzułmańskich nie mogę nosić krzyżyka ani mieć Biblii. Jeśli będę dalej żyć, pojadę do przyjaciół w Carrarze, miasta marmuru. Tam jest wielu anarchistów: razem z nimi wezmę materiały wybuchowe i wysadzę ten meczet w powietrze".
Nie wiemy, o jakich anarchistach myśli pani Fallaci i nie znamy takich. Chyba nastąpiło pomieszanie pojęć. Jeżeli już ktoś doszedł by do wniosku, że należy wysadzać budowle religijne, to czemu akurat meczety, a nie np. bazyliki? Aczkolwiek anarchiści są wrogami instytucji religijnych i władzy politycznej kościołów, meczetów i synagog, nie są wrogami zwykłych ludzi dokonujących autonomicznych wyborów o tym, w co chcą wierzyć i nie narzucających tego innym.
Gdyby Oriana Fallaci wypowiadała się wrogo wobec wszystkich rodzajów bigoterii, nie mielibyśmy problemów z jej poglądami. Ceni ona jednak jeden rodzaj bigoterii (chrześcijańsko-europejski) potępiając inny (islamski). Poglądy nacjonalistyczne, rasistowskie i etnocentryczne są obce anarchistom, dlatego śmiało można powiedzieć, że Fallaci nie ma pojęcia, o czym mówi.