Pies Ratchet - Orwell czy powtórka z Jessiki Lynch?
Media alarmują, że pewna amerykańska sierżant... przygarnęła w Iraku psa. Sierżant o nazwisku Beberg przeżywa dramat, gdyż grozi jej rozłąka z czworonogiem - jemu zaś śmierć (z rąk Irakijczyków). Sprawa zyskuje coraz większy rozgłos:
W Iraku psy i koty uważane są za nosicieli chorób i zabijane. Jednak amerykańska armia się nie zgodziła na przetransportowanie psa do USA, podkreślając, że obowiązuje zakaz przygarniania zwierząt przez żołnierzy stacjonujących poza granicami kraju, i przewożenia ich później do Stanów Zjednoczonych.
Ci, którzy przecierają oczy, powinni zadać sobie pytanie: Czy należy obawiać się najgorszego? Czy ta sentymentalna historia jest czymś więcej niż jedynie kolejną szaleńczą konstrukcją medialną? Niestety wygląda na to że tak. Onet.pl pisze całkiem poważnie, iż historia amerykańskiej żołnierz i jej psa przykuła uwagę ludzi na całym świecie. Tysiące osób podpisało się pod umieszczoną w internecie petycją, wzywającą amerykańską armię by zezwoliła sierżant Beberg na zabranie swego pupila do Stanów Zjednoczonych.
Sprawa żywo przypomina legendę żołnierki Jessiki Lynch sprzed pięciu lat. Przypomnijmy, że na użytek irackiej kampanii "Szok i przerażenie" amerykański przemysł militarno-reklamowy stworzył wówczas fikcyjną narrację jej uwięzienia a następnie odbicia z rąk Irakijczyków. Doprowadziło do małego odrodzenia religijnego w USA - rolę bóstwa pełniła amerykańska flaga, a Jessika rolę Joanny d'Arc.
Tym razem w całej sprawie trudno się dopatrzeć jakiegoś konkretnego podtekstu (chyba że stworzono ją od razu na zamówienie Hollywoodu). Nie wiadomo czy to kampania PR, która ma przedstawić odpowiednio żołnierzy w Iraku, czy na odwrót - faktyczny, szczery i smutny koniec społeczeństwa obywatelskiego w USA (a może jedno i drugie). Wiadomo jedynie, że to szaleństwo dokonuje się przy współudziale międzynarodowych organizacji pozarządowych, które stawiają sobie za cel... ochronę zwierząt! Jedna z nich zamierza na przykład podjąć kolejną próbę przewiezienia Ratcheta do Stanów Zjednoczonych. Bagdadzki oddział SPCA stara się pomóc amerykańskim żołnierzom w przewiezieniu do kraju zwierząt, które przygarnęli, i z którymi zżyli się podczas służby w Iraku. Kierownik programu Terri Crisp była wczoraj gotowa zabrać Ratcheta i sześć innych psów amerykańskich żołnierzy, by przewieźć je z Bagdadu do Stanów Zjednoczonych. Według SPCA sześć psów zostało przewiezionych na lotnisko, jednak nie Ratchet, którego amerykańska armia nie wydała na tyle szybko, by mógł zostać zabrany tym samym samolotem co pozostałe zwierzęta.
Czytamy też, że według matki sierżant Beberg pies Ratchet "uratował jej zdrowie psychiczne".
Wzruszające. Trzymajmy kciuki za pieska Ratcheta. Nawet demokracja orwellowska ma swoje dobre strony, choć nie dla wszystkich.