Policja znowu zaatakowała uchodźców
Wczoraj o godz. 6 rano policja i straż graniczna najechała na ośrodek dla uchodźców w Mosznach pod Pruszkowem. Policjanci z karabinami i w kominiarkach wchodzili do wszystkich pokojów. Celowali do ludzi, rzucali ich na ziemię, pobili wiele osób.
Jeden z mieszkańców ośrodka, Rustam Tukaszew, przedwczoraj dostał status uchodźcy. Opowiadał, co stało się rano w ośrodku. Gdy policjanci z karabinami i w kominiarkach weszli do jego mieszkania, zatarasował im ciałem drzwi do pokoju dziecka. - Tam śpi mały chłopiec - krzyczał. Mundurowi uderzyli go kilka razy, powalili na ziemię, a później, ciągnąc za włosy, wywlekli na korytarz obok innych leżących już mężczyzn i kobiet.
Według Tukaszewa skuci kajdankami leżeli kilkadziesiąt minut, niektórzy prawie dwie godziny. Dzieci były przerażone. Czteroletni chłopiec opowiadał, jak policjant wpadł do pokoju, celując do niego z broni, a on krzyczał, by nie strzelał. Jego matce nie pozwolono się całkowicie ubrać. Według wyznawanej przez nią religii, islamu, oglądanie jej w takim stanie przez mężczyzn jest nie do pomyślenia.
- Poczułem się znowu jak w Czeczeni podczas pacyfikacji wioski przez Rosjan - mówi Tukaszew. I pokazuje ogromne siniaki na plecach.
Wielu innych mieszkańców ośrodka mówiło podobnie.