Polskie plaże tylko dla bogatych
Władze Sopotu wydzierżawiły prywatnym właścicielom aż połowę z 4,5-kilometrowej plaży i to w najatrakcyjniejszym miejscu Sopotu, tuż przy molo po jego obu stronach.
Ludzie przyjeżdżający nad Bałtyk, będą musieli gnieść się na "publicznej plaży" lub zapłacić za przywilej
wypoczywania na prywatnym piasku. Zgodnie z prawem właściciele plaży nie mogą pobierać opłat za wejście na plażę, ale szefowie lokali sprytnie omijają ten przepis, każą płacić za wstęp do lokalu przy plaży.
By poopalać się na wydzielonej części plaży, trzeba kupić w barze coś do picia albo jedzenia. A ceny w nadmorskich lokalach są wygórowane. Jeśli nic nie kupimy, zostaniemy wyproszeni.
Władze Sopotu tłumaczą, że miasto musi zarabiać tłumaczy Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego magistratu.
(pap)