Pomoc wzajemna jako czynnik obciachu
Każdy, kto pracuje z młodzieżą, zna problem znieczulicy wśród nastolatków. Pokutuje wśród nich opinia, że udzielenie pomocy to nie ich rola. A powiadomienie służb to “sprzedawanie, pączkowanie i donoszenie”. Czyli hańba.
Ela: - Opisałam sytuację, której byłam świadkiem. W niedzielę przed kościołem kilku wyrostków rzuciło się na kumpla. Czekali na niego, a gdy wyszedł, strasznie go pobili. Ja byłam z młodszym bratem i sama nie dałabym im rady, ale przed kościołem stały tłumy dorosłych ludzi. Udawali, że nie widzą.
Paweł: - To norma. Moi koledzy też w takiej sytuacji nie pomogą, bo reszta nazwie ich donosicielami. Nie tylko młodzież jest obojętna, dorośli też. Ja pisałem o 10-latce, którą w parku zaatakował rój os. Nikt się nie ruszył, z płaczem wróciła do domu. Pomogli jej dopiero rodzice, gdy wrócili z pracy.
prof. Wojciech Sitek, socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego
Nie bardzo dziwi mnie postawa młodzieży, choć nad nią ubolewam. W Polsce nie ma tradycji reagowania na zagrożenie. Generalnie poziom więzi i solidarności społecznej bardzo się obniżył. Ludzie, młodsi i starsi, wykazują raczej tendencję do prywatyzacji życia, a nie działań prospołecznych.
Jak czujemy, tak widzimy. Solidarność i empatia społeczna nie istnieje. Społeczeństwo w większości wyobcowane, nie może nawet spojrzeć sobie prosto w twarz. Przemyka codziennie w strukturach obojętnej komunikacji. Spogląda na siebie ukradkiem, nie mogąc wykrztusić odrobinę ludzkiej sympatii. Mija się ze sobą na każdym kroku, robiąc za tło masowej egzystencji. Odgradza się tworząc swój własny świat wartości. Pomoc, czy nawet zwykły ludzki uśmiech jest czymś obcym. Zręcznie zachowuje społeczną grę pozorów.
Stan kooperatywności zastępuje ideami własnych elitarnych korzyści. Przelicza wszystko co można przeliczyć. Obraz sztuczności i społecznego konformizmu odbija się na tych, którzy wcześniej idąc w tym szeregu, sami potrzebują pomocy. Wolą nie ryzykować, nie nadstawiać głowy - bo w imię jakich wartości? Z podniesionymi głowami, nieziszczalnym honorem idą dalej… tylko dokąd?