Poszkodowani przy budowie dróg i stadionu narodowego chcą go zablokować w dniu otwarcia euro
Oszukani podwykonawcy chcą zablokować stadion narodowy. W piątek do Warszawy mają przyjechać właściciele i pracownicy firm poszkodowanych przy budowach dróg ekspresowych oraz autostrad A1, A2 i A4 oraz podwykonawcy budowy stadionu narodowego, którzy nie otrzymali zapłaty za wykonaną pracę. Domagają się także powołania komisji śledczej, która ustali, kto ich oszukał.
Szykujący się do blokady stadionu narodowego nie chcą ujawniać swoich nazwisk ani kiedy i gdzie dokładnie zamierzają protestować, ponieważ obawiają się zatrzymania przez policję jeszcze przed protestem. - Boję się, żeby mnie do tej manifestacji nie zawinęli. Jeżeli mam już wyjść protestować, to chciałbym wyjść na tę ulicę, a nie żeby mnie zwinęli, jak będę tam jechał - mówi jeden z poszkodowanych podwykonawców.
Protestujący domagają się zapłaty za pracę oraz wskazania i pociągnięcia do odpowiedzialności osób, przez które wielu z nich straciło dorobek całego życia. - Nie chcemy protestować dlatego, że oszukał nas DSS, nas oszukał polski rząd. Wybrał firmę niekompetentną do wykonania autostrady, to nas interesuje. Polski rząd wybrał oszukańczą firmę i polski rząd ma za to odpowiedzieć. Teraz tłumaczy się, że już za to zapłacił, a że nie dostaliśmy tych pieniędzy, to jest nasz problem z DSS. Nasz problem jest taki, że DSS został wyłoniony z wolnej ręki - firma, która nie miała pojęcia o budowie autostrad, zaczęła budować i oszukała ludzi - twierdzi jeden z podwykonawców pracujących przy budowie odcinka C autostrady A2. - Nie wiem dlaczego do dnia dzisiejszego żadna komisja śledcza się za to nie zabrała, dlaczego nikt nic nie robi w tej sprawie? Poszkodowanych jest bardzo dużo osób, to są straty na ogromne miliony. Euro miało nam przede wszystkim rozwijać małe i średnie przedsiębiorstwa, a one po euro padną - dodaje.
Podwykonawcy nie chcą dokładnie zdradzać, jaką formę przyjmie protest. Początkowo szykowali się do zablokowania m.in. autostrady A2 i A4 oraz przejazdu z lotniska na stadion narodowy w Warszawie. - Proszę wyobrazić sobie co się stanie, jeśli wpuścimy 50 ciągników rolniczych z naszych arsenałów budowlanych na ulicę Żwirki i Wigury od strony lotniska. Nie da się ich pogonić, bo jadą 15 km/h. Nie da ich się przyspieszyć, czy usunąć z drogi, bo ważą po kilka ton. Co się stanie, jeśli taki korek wystąpi, gdy przylecą pierwsze samoloty na euro? Nie da się go rozładować do końca dnia nawet, gdyby to był godzinny strajk i policja by nas rozpędziła - mówi jeden z poszkodowanych.
Zatrudnieni przy budowie stadionu narodowego, którzy podobnie jak budujący autostrady, nie otrzymali wynagrodzenia chcą go zablokować w dniu otwarcia euro. - Dzisiaj wywieramy presję, żeby ktoś zapłacił nam pieniądze. Co my mamy powiedzieć teraz swoim rodzinom i pracownikom? Że władza, która to kontraktowała, teraz nie chce się rozliczyć? - mówi jeden z budowniczych stadionu. Swój udział w blokowaniu stadionu deklarują również oszukani przy budowie autostrad A1, A2, A4 i dróg ekspresowych. W najgorszej sytuacji są pracownicy mniejszych firm, które pracowały dla podwykonawców lub były dostawcami materiałów, bo dla nich utrata kilkuset tysięcy lub kilku milionów złotych często oznacza utratę dorobku całego życia.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz twierdzi, że protest, jeśli się odbędzie, będzie nielegalny, ponieważ nikt nie powiadamiał o zgromadzeniu. - My formalnie takiego zawiadomienia nie mamy. Jeżeli jest to zgromadzenie nielegalne, to oczywiście nie zależy to od nas, ale od sił porządkowych, czyli policji, jeśli chodzi o uporządkowanie danego terenu - wyjaśnia i straszy potencjalnych demonstrantów Gronkiewicz-Waltz.
Chętnych do blokad będzie przybywało wraz ze zwiększającą się w każdym tygodniu ilością upadłości podwykonawców budujących drogi i stadion narodowy.