Powstanie grudniowe w Grecji (Dekemvriana)
Wystąpienia z grudnia 2008 roku, a w szczególności ich intensywności oraz skali nie spodziewała się większość obserwatorów i komentatorów. Innymi słowy: wystąpienia grudniowe całkowicie ich zaskoczyły. Mainstreamowi komentatorzy nie byli w stanie wyprodukować zadowalającej odpowiedzi na pytanie dotyczące przyczyn wystąpień młodzieży i młodych robotników w grudniu 2008 roku. Część spośród nich zwracała uwagę na rosnące napięcie pomiędzy młodzieżą a policją, część na kryzys systemu edukacji, a część dopatrywała przyczyn w wykształceniu się politycznej kultury lewicy i ruchu antyautorytarnego po upadku junty wojskowej. Żaden jednak nie potrafił przyznać, iż grudzień stanowił logiczną konsekwencję walk społecznych rozpoczętych od końcowej fazy reżimu wojskowego, rosnącej niesprawiedliwości społecznej, pogarszającej się sytuacji bytowej – zwłaszcza młodych, postępującej delegitymizacji systemu oraz – w znacznej części – negacji państwa i kapitalizmu. Innymi słowy, grudzień 2008 nie wziął się znikąd: niesprawiedliwość społeczna i wynikły z niej ogromny gniew oraz frustracja odegrały kluczową rolę w wystąpieniach, lecz to nie wszystko. Kwestie stricte ekonomiczne stanowiły wyłącznie jedną stronę medalu i nie tylko one pchnęły społeczeństwo na ulice. Nie wolno zapominać, iż grudzień stanowił spuściznę i logiczną konsekwencją wszystkich wcześniejszych walk społecznych, stając się materializację wieloletnich wyobrażeń o rebelii społecznej. Był także konsekwencją dynamiki ruchów społecznych, ich rozwoju i wystąpień, początkowo przeciwko polityce państwa oraz neoliberalnej reakcji, a następnie przeciwko państwu i kapitalizmowi w ogóle, w przeciągu ostatnich 25 lat.
Powracając jednak do czynników ekonomicznych, należy zaznaczyć, iż zasadniczo większość komentatorów nie brała w ogóle pod uwagę czynnika ekonomicznego w swych dywagacjach na temat wystąpień młodzieży. W końcu sytuacja greckiej gospodarki w grudniu 2008 roku, na papierze, wydawała się stabilna: spadało bezrobocie, Grecja odnotowywała wzrost gospodarczy - jedynie system bankowy nękały trudności, wobec czego władze dosyć szczodrze przyznały pakiet bankowcom w wysokości 28 miliardów euro. Zignorowano rosnące napięcie pomiędzy światem pracy a kapitałem, spadek płac oraz wykształcenie się tzw. prekariatu, który wówczas określano mianem "Generacji 500 Euro".
Należy stanowczo zaznaczyć, iż wbrew zalewającemu nas potokowi oficjalnej propagandy, rozpowszechniającej mit, jakoby Grecja była państwem o nad wyraz rozbudowanym systemie socjalnym, który miał pogrążyć tę jakże kwitnącą gospodarkę, Grecja posiadała jeden z najmniej rozbudowanych systemów opieki społecznej w Europie, który był systematycznie ograniczany od lat 90-tych wskutek nacisku kapitału, co powodowało, iż sytuacja ekonomiczna Grecji, a zwłaszcza Greków (a w szczególności młodych Greków) systematycznie ulegała pogorszeniu, co skrzętnie ignorowano i ukrywano. Jednakże taka retoryka miała jasny i określony cel – usprawiedliwić narzucenie „terapii szokowej” i uczynienia z Grecji laboratorium mającym opracować nowe oraz efektywniejsze, sposoby zarządzania i akumulacji kapitału, przy jednoczesnym skuteczniejszym zdyscyplinowaniu klasy robotniczej.
Oficjalna propaganda neoliberalnego sukcesu, przedstawiała Grecję – do nastania kryzysu – jako kraj o dynamicznie rozwijającej się gospodarce. Przykładowo wedle oficjalnych raportów, Grecja odnotowywała średni 4,2% wzrost gospodarczy w okresie 1998-2007, co plasowało ją jako drugie najszybciej rozwijające się państwo EU, zaraz po Irlandii. Oficjalnie w tym okresie zmalało bezrobocie (spadek z 12% do 8%), zaś w 2001 roku spełniła niemal wszystkie wymogi aby wejść do Unii Gospodarczej i Walutowej (EMU). Początkowa euforia Greków związana z wejściem do strefy Euro, szybko przemieniła się w rozgoryczenie, wraz z początkiem wyrównywania się cen do średniej europejskiej, za czym w parze nie nastąpiło dostosowanie płac do rosnących cen wielu segmentów greckiego społeczeństwa, w konsekwencji czego dosyć popularnym sloganem stało się hasło: „staliśmy się Europejczykami odnośnie kosztów życia, ale nie pod względem płac”[8].
Ponadto od początku lat 80-tych wraz z postępującą wydajnością pracy nie następował proporcjonalny wzrost płac: innymi słowy stale wzrastała wartość dodatkowa zagarniana przez pracodawcę pracownikom, czy jeszcze inaczej ujmując: pracownicy tracili udział w dochodach względem kapitału, co dotknęło właściwie wszystkie państwa UE, a co stanowiło następstwo deregulacji rynku pracy, elastycznych form zatrudnienia a zwłaszcza poddania płac negocjacjom. Oficjalne statystyki maskowały jednak istotne procesy jakie zaszły na rynku pracy. Przykładowo, bezrobocie uległo rzeczywistemu zmniejszeniu, z drugiej strony nastąpiło to na wskutek rozwoju niepewnych form zatrudnienia, za którą – głównie młodzi – otrzymywali bardzo niskie płace, bądź rozwoju systemu „staży” (czy innych programów, często finansowanych przez UE), w ramach których młodym płacono pensje w wysokości 500-600 euro, pozostawiając ich jednocześnie poza systemem ubezpieczeń społecznych. Ponadto sam system staży wykorzystywany był często do prowadzenia klientystycznej polityki. Przykładowo Nowa Demokracja tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2009 roku, zwerbowała ponad 7 tysięcy stażystów.
Następną nową formą zatrudnienia było zatrudnienie za pośrednictwem Agencji Pracy oraz upowszechnienie się umów podwykonawczych (outsourcing), z których – w celu redukcji kosztów – korzystała większość dużych spółek, ministerstwa a nawet uniwersytety. Obniżenie kosztów możliwe było poprzez wypłacanie najniższych możliwych płac, nie płacąc za nadgodziny oraz zadbanie o nieuzwiązkowienie tej dziedziny. Ostatnią formą zatrudnienia, która się upowszechniła w Grecji, było tzw. samozatrudnienie. (Nie)Zatrudnieni w ten sposób nie dość, iż muszą samodzielnie opłacać własne ubezpieczenie społeczne, to w dodatku wymuszono przez nich zaakceptowanie „elastycznych” warunków pracy[9].
Elastyczna forma zatrudnienia stała się plagą w Grecji i w 2009 roku wedle danych Eurostatu ogółem 12,1% Greków zmuszonych było do podjęcia pracy w tej formie(27% wśród młodych pracowników i 14% kobiet), skutecznie zmniejszą siłę przetargową pracowników, ograniczając zdobycze klasy robotniczej, zwiększając konkurencję na rynku pracy i prowadząc w istocie do dumpingu socjalnego polegającego na obniżaniu płac. Ponad 70% powstałych nowych miejsc pracy w 2006 było miejscami pracy w niepełnym wymiarze godzin. Ponadto oficjalne stosunki nie uwzględniają tzw. szarej strefy, która generuje około 30% greckiego PKB i która stanowi czołowy sektor nisko płatnej pracy. W konsekwencji, Grecja posiadała najniższe, bądź prawie najniższe (drugie od końca) płace wśród starych państw Unii Europejskiej. Przykładowo: ponad 1/4 pracowników pracujących na pełny etat zarabiała mniej, aniżeli 1000 euro miesięcznie. Równolegle stale rosła rozpiętość płac, na wskutek coraz lepszych zarobków pracowników najwyższego szczebla, co wywindowało Grecję na 4 miejsce pod względem nierówności płac w całej Unii Europejskiej (znalazła się zaraz za: Łotwą, Portugalią i Litwą)[10].
Wedle oficjalnych danych UE z 2006 roku (EU-SILC 2006), 21% Greków żyło poniżej poziomu ubóstwa (średnia dla całej UE wynosi 16%) stając się przedostatnim państwem w tej niechlubnej klasyfikacji (wyższy wskaźnik ubóstwa był wyłącznie na Łotwie, skądinąd państwie prezentowanym przez neoliberalne tuby jako kolejny „cud gospodarczy”), z tymże 14% posiadających zatrudnienie, żyło poniżej poziomu ubóstwa (wśród wszystkich państw UE, Grecja zajęła ostatnie miejsce pod tym względem)[11]. Nie trudno jest się więc oprzeć wrażeniu, iż wcześniejszy wzrost gospodarczy był sztucznie zawyżany. Nie pochodził on bowiem z realizacji długoterminowych planów rozwoju, rozbudowy infrastruktury, czy wdrożenia nowych technologii. Boom generowany przez: ekspansję kredytową, boom na rynku nieruchomości oraz nieustanne obniżanie płac (m.in. poprzez wcześniej opisane zmiany wynikłe z deregulacji rynku pracy, celowego stymulowania konkurencji na tym rynku i wynikającego z tego „dumpingu” socjalnego oraz stopniowej likwidacji wszystkich zdobyczy socjalnych i prawnych klasy robotniczej) – oto cała tajemnica neoliberalnego „sukcesu” ekonomicznego, który dobił greckie społeczeństwo.
W 2008 roku wedle danych przedstawionych przez Eurostat, w Grecji największy odsetek gospodarstw domowych w Europie wzięło kredyty hipoteczne i posiadało problemy z regularnym spłacaniem kredytu. Mówiąc precyzyjniej: 6 na 10 gospodarstw domowych zalegało ze spłatą hipoteki, 7 na 10 zalegała ze spłatą kredytu konsumpcyjnego, 7 na 10 nie była w stanie regularnie płacić czynszu, zaś 6 na 10 zalegało z rachunkami. Ogółem zadłużonych było 51% gospodarstw domowych. W odniesieniu do płac: ponad 50% ogółu pracowników najemnych w Grecji otrzymywało miesięcznie mniej aniżeli 1,030 euro miesięcznie, zaś płaca minimalna w Grecji stanowiła około połowy płacy minimalnej tzw. starych państw Unii Europejskiej i była wśród nich najniższa. 25,7% młodych pozostawało bez pracy (w najgorszej sytuacji znajdują się kobiety), 800 tysięcy osób przynależało do tzw. pokolenia 500 Euro, 295 tysięcy nie posiadało pełnego etatu, 180 tysięcy zarejestrowanych było w 2008 roku jako bezrobotni, zaś 80 tysięcy pracowało w programach rządowych (w zamian za szkolenia, pracownicy otrzymywali bardzo niskie płace i pozbawieni byli wszelkiej ochrony socjalnej)[12].
Sama frustracja sprzężona została także z pewnym „kryzysem niespełnionych oczekiwań”. Co prawda w przypadku Grecji nie było to tak powszechnym zjawiskiem jak w przypadku innych państw (jak np. w Polsce), co wynikało oczywiście z silnej pozycji oraz działań rewolucyjnej lewicy w środowiskach studenckich, niemniej drobna część studentów, naiwnie wierząca w istniejący ład, przystała i zawierzyła neoliberalnej „masowej produkcji oczekiwań”, których neoliberalizm nie był, ale także i nie chciał, spełnić. Neoliberalni stalinowcy obiecywali młodym, „aktywnym” i „przebojowym” wielkie kariery, dostatnie życie i zagraniczne wakacje, w zamian za spokój społeczny, poddanie się rygorowi utowarowienia i dyscypliny pracy. Tymczasem jedyne co czekało na kończących studia, to niskopłatne stanowiska na umowach śmieciowych, co w konsekwencji doprowadziło do kryzysu hierarchicznego podziału pracy oraz kryzysu legitymizacji istniejącego modelu edukacji.
Krótkiego wyjaśnienia i przybliżenia wymaga również katastrofalna sytuacja imigrantów oraz ich potomków w Grecji, którym odebrano jakąkolwiek nadzieje na zalegalizowanie swojego pobytu w Grecji, co rzecz jasna stanowi celowy zabieg ze strony państwa i kapitału, po to aby móc traktować wszystkich imigrantów i ich dzieci jako najtańszą siłę roboczą. Jeżeli już rząd zajmuje się kwestią legalizacji pobytu imigrantów, to czyni to w kategoriach nadzoru nad imigrancką siłą roboczą.
Taka sytuacja spowodowała dwojaki skutek. Po pierwsze, pozbawieni wszelkich praw, a nawet podmiotowości prawnej oraz pozbawieni jakichkolwiek szans na legalny pobyt w Grecji i wykorzystywani jako najtańsza, quasi niewolnicza siła robocza, potomkowie imigrantów oraz imigranci, w tym głównie Albańczycy, niezwykle mocno włączyli się w działalność ruchu rewolucyjnego, stając się jego ważną częścią. Po drugie, los imigrantów i ich sytuacja – mimo prób zaszczepienia antagonizmów pomiędzy Grekami a imigrantami przez burżuazyjne media - stały się jednymi z najważniejszych pól aktywności rewolucyjnej lewicy w Grecji.
Innym aspektem, który również wymaga pewnego wyjaśnienia jest znaczący sprzeciw szeroko rozumianej radykalnej lewicy, włączając w to pojęcie głównie ruch anarchistyczny i autorytarny, wobec policyjnego charakteru państwa, który to stanowi podstawowe narzędzie kapitału i państwa w dyscyplinowaniu i represjonowaniu klasy robotniczej, która dodatkowo samo postrzegana jest jako pozostałość po reżimie Czarnych Pułkowników. Można rzecz, iż w pewnym aspekcie wojna domowa w Grecji nigdy się nie skończyła, polaryzacja pomiędzy prawicą a lewicą oraz państwem a lewicą pozostawała przez cały ten okres ogromna. W konsekwencji regularnie dochodziło do starć pomiędzy aparatem bezpieczeństwa (policją) a radykalną lewicą. Policja w wielu miejscowościach, czy dzielnicach tradycyjnie zdominowanych przez radykalną lewicę (a zwłaszcza anarchistów) bywa postrzegana niczym siły okupacyjne, które traktuje się jako kontynuację faszystowskiego aparatu reżimu Czarnych Pułkowników. Sytuację polaryzują metody działania policji, której postępowanie często nie wiele się różni od postępowania skrajnie prawicowych bojówek, zwłaszcza gdy dochodzi do „najazdów” na lewicowe ośrodki społeczne, kawiarnie, squatty, etc.
Tym samym wystąpienia grudniowe nie tylko całkowicie zakwestionowały „granice protestu” narzucone przez demokratyczny reżim, ale prawdopodobnie było pierwszym, przynajmniej tak znaczącym, wystąpieniem związanym z globalnym kryzysem systemu kapitalistycznego, zwiastującym początek końca (przynajmniej) neoliberalnej wersji kapitalizmu.
Co wydaje się być istotniejsze, to fakt, iż powstanie z grudnia 2008 roku oraz wystąpienia społeczne stanowiące odpowiedź na „restrukturyzację” kapitalizmu, są wzajemnie sprzężone, przeplatają się i wskazują one na pęknięcia w systemie społeczno-ekonomicznym, a wobec tego ich wzajemna zależność nie może zostać zignorowana.
Partycypacja w Postaniu Grudniowym (Dekemvriana/ Δεκεμβριανα)
6 grudnia 2008 roku o 21:18 ateńska Indymedia poinformowała o postrzeleniu młodego chłopca, mającego nie więcej aniżeli 16 lat, przez policję w Exarcheia, co – jak się później okazało – dało impuls do największego zrywu greckiego społeczeństwa od co najmniej 35 lat. Nikt nie wówczas nie dawał wiary zapewnieniom i pokrętnym tłumaczeniom państwa, które starało się przekonać opinię publiczną, iż było to wydarzenie incydentalne – wypadek. Zresztą bardzo szybko tłumaczenia te zostały obalone dzięki relacjom świadków i nagranego materiału video, który jasno dowodził, iż 37-letni policjant z premedytacją zastrzelił Alexandrosa Grigoropoulosa, 15-letniego anarchistę, udowadniając tym samym, iż nie istnieją żadne granice ograniczające działanie policji. Zabójstwo młodego anarchisty, stanowiło kolejną część zmagań pomiędzy mieszkańcami Exarcheii, ich doświadczeniom politycznych i obronie swej autonomii przez innymi: siłami policyjnymi, państwem, władzą, stając się równocześnie iskrą podpalającą beczkę prochu społecznej frustracji wynikłej z beznadziejnej sytuacji ekonomicznej, kwestionowania oficjalnych sił politycznych, nienawiści wobec (bezkarnej) policji i jej brutalności, negacji państwa, czy kapitalizmu w ogóle. Dla wielu wydarzenia te stanowiły wręcz punkt zwrotny, w którym od aprobaty zastałego systemu społeczno-ekonomicznego z całym jego systemem represyjnym, przeszli do jego zanegowania i ostatecznie odrzucenia.
Gdy tyko potwierdzona zostało zamordowanie Grigoropoulosa, miała miejsce niekontrolowana reakcja społeczna. W ponad 13 miastach, jeszcze tego samego dnia, doszło do starć, demonstracji, marszów i innych działań, początkowo głównie wymierzonych w policję i lokalne siedziby władz, rzadziej wówczas atakowano banki czy korporacje. Jeszcze tej samej nocy, rozpoczęto okupację trzech ateńskich szkół wyższych: Politechniki, Uniwersytetu Ekonomii i Biznesu oraz Szkoły Prawniczej.
W pierwszych dniach grudniowego powstania zajęte trzy ateńskie uniwersytety, zaczęły pełnić funkcję „czerwonych baz” stając się swoistymi centrami ruchu: stamtąd planowano i organizowano działania rewolucyjne, tam również szukali schronienia rebelianci jeżeli zaszła taka konieczność. W następnych dniach, wzorem uczelni, pojawiać się zaczęły inne lokalne ośrodki, najczęściej w postaci okupowanych szkół, siedzib władz lokalnych, itd.
Media na całym świecie próbowały przedstawić walczących w niezwykle negatywnym świetle, kreując ich na zwykłych „bandytów” czy chuliganów, deprecjonując i oczerniając cały zryw. Reżimowe media greckie nie stanowiły w tym względzie wyjątku, lecz w stosowanej retoryce, poza elementami oczerniającymi powstańców, przedstawiających ich jako zwykłych „kryminalistów w kapturach”, pojawiło się pewne pozorowane oburzenie, którego zadaniem miało być odebranie protestującym – w oczach opinii publicznej – prawa do walki. Starano się wykazać, iż w istocie młodzi ludzie nie mieli przeciwko czemu występować, bo przecież są przedstawicielami „szczęśliwej generacji”, żyjącej w „wolnym społeczeństwie”, w kraju prowadzącym nowoczesną politykę. Zdaniem reakcyjnych publicystów, mieli być pierwszym greckim pokoleniem, które było bogatsze od swych rodziców.
W poniedziałek 8 grudnia większość ateńskich zakładów pracy została wcześniej, aniżeli przewidywał to normalny czas pracy, zamknięta, zaś większość szkół została zajęta przez uczniów, którzy następnie wyszli na ulice Aten, organizując demonstracje i ataki na posterunki policji. Co istotne, to wydarzenie to przełamywało pewien schemat klasowy, albowiem miało to miejsce w najróżniejszych placówkach, z najróżniejszymi proporcjami w pochodzeniu klasowym uczniów. Największe manifestacje odbyły się wówczas na alei Alexandrasa oraz pod budynkiem parlamentu. Oprócz Aten, także w innych miastach doszło do demonstracji i starć. Przykładowo w Pireneusie uczniowie, studenci i młodzi robotnicy zaatakowali siedzibę główną policji, ratusz miasta.
Około 18:00 miał rozpocząć się w Atenach największy protest na placu Propylaia, który zgromadził około 50 tysięcy uczestników. Już w godzinę po jego rozpoczęciu wybuchły w stolicy walki: splądrowano placu Omonoia sklep z bronią prowadzony przez „faszystę”, następnie podpalone zostało ministerstwo spraw zagranicznych a demonstrujący zaczęli się ścierać z próbującą spacyfikować marsz policją, wspieraną przez grupki faszystowskie. W praktyce całe centrum stolicy płonęło, podpalono lub w inny sposób uszkodzono dziesiątki budynków. Część radykałów dostała się wkrótce pod parlament dokonując symbolicznego pogrzebania normalności – spalono stojącą przed gmachem władzy ustawodawczej, wielką choinkę bożonarodzeniową. W nocy doszło do masowego wywłaszczania sklepów i supermarketów: biedni, a w szczególności osoby starsze i imigranci, wynosili ze sklepów głównie jedzenie oraz ubrania.
W ciągu najbliższych dni stało się dla wszystkich jasne, iż walki toczące się na ulicach greckich miast nie są zwykłymi zamieszkami, były czymś więcej – powstaniem. Większość społeczeństwa odmówić miała powrotu do „normalności”. Nastąpił „dynamiczny rozwój na polu społecznym”, zaś system społeczno-ekonomiczny w takim stopniu uległ destabilizacji, iż „nadzieje na zmiany stały się [wręcz] namacalne”.
Trzon powstańców stanowili uczniowie, studenci i prekariusze, zaś zdecydowaną mniejszość stanowili proletariusze, którzy w większości nie dołączyli do walk. Głównym spoiwem, które zdołało połączyć młodych z różnych grup społecznych, dla walczących w powstaniu grudniowym była niepewność zatrudnienia oraz groźba bezrobocia, która wśród młodych w 2007 roku wynosiła 22,9% i była najwyższym wskaźnikiem w całej Unii Europejskiej[13].
Szerszej analizy i prób wyjaśnienia powodów, które sprawiły, iż pracownicy najemni o względnie stabilnym zatrudnieniu nie dołączyli masowo do powstania, podjęła się grecka grupa komunistów antyautorytarnych Ta Paidia Tis Galarias (TPTG). Zdaniem greckich komunistów niska partycypacja nieprekariuszy oraz nie przeniesienie walk do zakładów pracy ze strony tych pracowników najemnych nie będących prekariuszami, którzy uczestniczyli w buncie, wynikała w dużej mierze z lęku przed sprzeciwem wobec oficjalnych central związkowych i konieczności organizowania dzikich strajków (bowiem niemal monopol na organizowanie strajków posiadają oficjalne, kompromisowe i nie posiadające szerszej legitymizacji centralne związkowe), co narażałoby proletariuszy na daleko posunięte represje ze strony pracodawców. Równolegle działania związków zawodowych w przeciągu ostatnich 20 lat wykazać miały zdaniem ugrupowania niemożność wyjścia pracowników poza tradycyjnie rozumianą działalność związkową, stworzyć nowych i autonomicznych form walki oraz wyjść poza tradycyjne (rewindykacyjne i defensywne) cele działalności związkowej. Okupacje miejsc pracy miały mieć miejsce wyłącznie, gdy szło o cele obronne (jak np. obrona przed zwolnieniami czy przeniesieniem fabryki). Nawet przy tak ograniczonych celach, reformistyczne centrale szybko szły na kompromis przegrywając większość strajków. Ponadto istotną cechą greckiego kapitalizmu, która miała utrudniać partycypację proletariuszy, jest relatywnie niska koncentracja kapitału, co powoduje, iż dominują w Grecji małe przedsiębiorstwa, niezatrudniające często nawet 10 osób, co utrudnia proces uzwiązkowienia[14].
Robotnicy mieli znacznie więcej do stracenia, gdyby aktywnie przyłączyli się do powstania. Z kolei młodzież, bezrobotni, prekariusze, imigranci (a raczej ich potomkowie) nie mieli nic do stracenia, mogli stanowić wręcz tę bakuninowską awangardę wystąpień, co pozwoliło to wystąpieniu temu nabrać szczególnego charakteru.
Z drugiej strony część klasy robotniczej starała się przełamać ten impas. W tym celu część robotników i członków Powszechnej Konfederacji Pracy (GSEE) rozpoczęła okupację siedziby związku, chcąc zmusić centralę do zaprzestanie swojej pokojowej polityki, wykazując konieczność przeniesienia walk społecznych także do zakładów pracy, a także zadać kłam burżuazyjnemu dyskursowi, próbującemu przedstawić rebelię wyłącznie jako wystąpienie młodych, którzy często występować mieli przeciwko interesom proletariatu. Sama okupacja jednak załamała się po dwóch dniach, m.in. ze względu na wielorakie postrzeganie proponowanego rozszerzenia okupacji na miejsca pracy i podjęcie działalności związkowej. Co gorsze, oficjalne związki wkrótce oficjalnie potępiły akty przemocy i zgodziły się na mediacje z władzami.
Innym powodem, który sprawił, iż walki nie przeniosły się do zakładów pracy było nastawienie prekariuszy, którzy z kolei w większości nie uważali miejsca pacy za właściwie miejsce dla mobilizacji społecznej oraz „proletariackiej siły”, nie okazując jednocześnie przywiązania do swej pracy i miejsca pracy, co – jak można przypuszczać – stanowiło główną przyczynę tego, dlaczego zakłady pracy nie stały się ważnymi miejscami konfliktu i buntu. Jednakże i ten impas część najbardziej bojowych młodych pracowników próbowało przełamać. W tym też celu w styczniu 2009 roku robotnicy zaangażowani w powstanie zajęli siedzibę ESIEA – związku zrzeszającego korporacyjnych dziennikarzy, pracujących w głównych mediach greckich (a których zadaniem było deprecjonowanie i odpychanie od mas od powstania), który równocześnie wykluczał ze swych szeregów „wolnych strzelców” czy zatrudnionych w redakcjach na tzw. śmieciowych umowach. Okupujący postawili sobie dwa cele: 1) ukazanie rozpowszechnianych kłamstw, przejęcie kontroli nad informacjami produkowanymi przez oficjalne media i równoczesne stworzenie alternatywnego systemu informacyjnego oraz 2) zwrócenie uwagi, czy też zajęcie się umowami śmieciowymi w środowisku medialnym, potępienie niepewności zatrudnienia, etc.
Po zakończeniu okupacji postały grupy robocze, a następnie związek zawodowy wszystkich pracowników mediów, składający się głównie z dziennikarzy, studentów i bezrobotnych, którzy mieli za zadanie występować przeciwko zwolnieniom i próbom zwolnienień w szeregu miejsc pracy, a także stworzyć alternatywny systemu informacyjny, wolny od oficjalnej propagandy. W konsekwencji narodził się tygodnik Eleftheros Typos.
W przeciwieństwie do największych central związkowych, takich jak GSEE, które otwarcie przyjęły antypowstańczą pozycję, aktywnie w walki włączyły się małe, syndykalistyczne i rewolucyjne związki, zrzeszające głównie prekariat, co znowu spotkało się ze stanowczą odpowiedzią kapitalistów. 22 grudnia 2008 roku brutalnie zaatakowana została, przez bandytów wynajętych przez pracodawców z ISAP (spółka kolejowa), Konstantina Kuneva, generalna sekretarz PEKOP (Panhelleński Związek Sprzątaczy/ek i Służby Domowej), w wyniku którego straciła ona oko. Wywołało to bezprecedensową mobilizację, której pierwszym efektem było utworzenie „zgromadzenia solidarności”. Przeciwko spółce ISAP rozpoczęto szereg bezpośrednich działań, sabotaży, organizowano demonstracje, próbując wymusić ukarania winnych ataku na sekretarz oraz zaprzestania praktyk outsourcingu w odniesieniu do służb sprzątających, jako takiego sprzyjającemu rozwojowi śmieciowych umów o pracę. Tym samym związkowcy otwarcie wystąpili nowej formy „niewolnictwa”, czyli prekariazytacji siły roboczej, stanowiącej podstawę dla restrukturyzacji kapitalizmu ery neoliberalizmu.
Podsumowanie i wstęp do obecnego kryzysu
W pierwszym kwartale 2009 roku zwolniono 300 tysięcy osób. W kolejnych tygodniach zaczęto zamrażać (w większości sektorów) płace, w wielu (jak np. w żegludze) zaprzestano w ogóle wypłacania płac, w niektórych branżach (jak np. włókiennictwo) skrócono tydzień pracy i zmniejszono pensje. Nawet branża turystyczna, która stanowi dominującą część greckiego PKB, rozpoczęła zwolnienia. Pomimo stale pogarszającej się sytuacji, proletariat właściwie nie stawiał początkowo oporu przeciwko „restrukturyzacji” kapitalizmu, jeżeli już to organizowano krótkotrwałe strajki przeciwko zwolnieniom, czy domagające się wypłacenia zaległych pensji, lecz nie czyniono tego w skoordynowany sposób i zamiast wystąpień preferowano raczej porozumienia z pracodawcami bądź ministerstwem pracy. Z resztą skrupulatnie starano się ukryć masowy charakter zwolnień: przykładowych starszych pracowników zachęcano do odejścia na wcześniejszą emeryturę, pragnąc w ten sposób odwlec nieuniknione: kolejne wystąpienie przeciwko państwu i kapitalizmowi.
Raptem rok po grudniowym powstaniu bańka mydlana pękła: Grecja weszła w fazę bezprecedensowego kryzysu kapitalizmu. Rząd grecki podjął próby „naprawy” systemu, w celu zwiększenia wiarygodności kredytowej, kontroli rosnącego deficytu budżetowego, czy pożyczając pieniądze na otwartym rynku. Wszystko to zawiodło. To też w maju 2010 roku, rząd podpisał „memorandum o współpracy” z UE, MFW i EBC, zgodnie z którym wyżej wspomniana „trojka” udzielić miała Grecji kredytu w wysokości 110 miliardów Euro, w zamian rząd „zobowiązał się” (w istocie został zmuszony) wdrożyć nowe środki oszczędnościowe w celu zredukowania długu publicznego oraz zreformować swoją gospodarkę, wdrażając w praktyce bezprecedensowe cięcia socjalne, deregulując gospodarkę, komercjalizując szereg usług publicznych i wdrażając plan masowej prywatyzacji. Wywołało to oburzenie. Rewolucyjna lewica i związki zawodowe wzywały do strajku generalnego i masowych protestów w celu anulowania ratyfikowania dokumentu przez grecki parlament. 5 maja 2010 roku protesty osiągnęły swoje apogeum. Było to najprawdopodobniej największe wystąpienie greckiego społeczeństwa od upadku dyktatury, zaś wśród protestujących rodziła się nadzieje, iż sprzeciw ten urośnie do rangi powstania, podobnego do tego z grudnia 2008 roku, które wciąż było żywe. Masowe protesty ogarnęły całą Grecję, na ulicach toczono regularne walki, zaś dziesiątki tysięcy osób oblegać zaczęły parlament, od szturmu którego nie wiele ich dzieliło.
Powstanie jednak nie wybuchło, pomimo bezprecedensowej skali protestów, zaostrzenia konfliktu klasowego i otwartego zamachu na wszystkie zdobycze klasy robotniczej, zamachu na płace, emerytury, system socjalny i politykę społeczną. Można byłoby przypuszczać, iż największy zamach na świat pracy od czasów powojennych winien wywołać znacznie ostrzejszą reakcję mas.
W kolejnych tygodniach rząd grecki w celu „walki z kryzysem” postanowił zaostrzyć politykę klasową oraz odebrać wszystkie zdobycze klasie robotniczej. Skutkowało to m.in. drastycznym ograniczeniem wydatków w 2010 i w 2011 na służbę zdrowia i edukację, zmniejszeniem podatku od zysków pracodawców (z 24% na 20%), zintensyfikowaniem procesu deregulacji rynku pracy, co spowodowało spadek płac w sektorze prywatnym od 10% do 40% (w zależności od branży), przy jednoczesnym wzroście (do 12,2% w sierpniu 2010 roku) osób zatrudnionych na umowy śmieciowe i wzroście bezrobocia (w 2011 roku) do 15%[15].
Oficjalnie uprawiana propaganda w odniesieniu wobec stawiających opór Greków przeciwko narzucanej im „terapii szokowej”, czy jak zwykło się oficjalnie mówić „dyscypliny fiskalnej” w celu „walki z kryzysem”, niczym właściwie się nie różniła od oficjalnej retoryki wobec grudniowego powstania. Nieustannie uprawiany jest dyskurs moralnej dezaprobaty, przedstawienie oporu jako buntu niczym rozpieszczonych dzieci, które żyły ponad stan i nie chcą poddać się „konieczności” cięć, co zakrawa to na istny żart, bowiem potępiany jest opór jednego z najuboższych społeczeństw, które dodatkowo posiadają jeden z najsłabiej rozwiniętych systemów opieki socjalnej. Burżuazyjnym komentatorom zupełnie umyka fakt, że to nie polu polityki socjalnej i społecznej grecki system jest szczodry i aktywny, lecz na polu wydatków związanych z aparatem bezpieczeństwa. Przykładowo w Grecji przypada największa liczba wojskowych (i personelu wojskowego) na cywilnych mieszkańców krajów (119 na 10 tysięcy) spośród wszystkich państw NATO, jeden policjant przypada na 303 osoby i to pomimo faktu, że Grecja posiada niemal najniższy wskaźnik przestępczości pospolitej w Europie. Wyraźnie widać to w wydatkach państwa, które ponad 5,5% swojego rocznego PKB wydaje na wojsko (prawdopodobnie suma jest znacznie większa), czy czyni Grecję najszczodrzej finansującym (relatywnie) wojsko członkiem NATO (średnia 3,1%) i nawet kryzys, konieczność cięć, nie zmieniły niczego w tej materii.
Co wydaje się być istotniejsze, to fakt, iż owa restrukturyzacja kapitalizmu, wydająca się obrońcom kapitalizmu najlepszym rozwiązaniem pociągającym za sobą: obniżenie płac, zwolnienia i wzrost niepewności zatrudnienia, zasadniczo pozbawiło istniejący system jakiejkolwiek legitymizacji społecznej. Ową legitymizację próbowano ratować na wiele sposób, m.in. postanowiono wyprodukować nowego „wroga wewnętrznego” w postaci imigrantów.
Podsumowując kwestię dotyczącą związku pomiędzy powstaniem grudniowym a buntem przeciwko „walce z kryzysem”, wydaje się możliwe aby rozpatrywać powstanie grudniowe jako preludium do rebelii w 2010 roku, integrujące w walce ze sobą rodzimych Greków oraz imigrantów (co oznacza, że w istocie nie powiodły się próby nastawienia przez burżuazję Greckich prekariuszy, studentów i robotników przeciwko ich towarzyszom pochodzącym z innym państw, co oznacza, iż nie udało się w ten sposób skanalizować rosnącego rozgoryczenia mas), ukazując zarazem nieskuteczność metod represji stosowanych przez państwo. Wobec tego zaostrzono je. Przywrócono m.in. prawa z lat 30-tych XX wieku, w tym m.in. prawo o ochronie prestiżu policji, prawo o zniesławieniu władzy, które skryminalizowały większość antypolicyjnych sloganów, za wznoszenie których grozi do 2 lat więzienia. Następnie zakazano maskowania twarzy podczas demonstracji, utworzono nowe siły policyjne, rozpoczęto także propagandową ofensywę na symbole buntu.
Z drugiej strony część obserwatorów uważa, iż powstanie grudniowe stanowiło swego rodzaju katalizator reakcyjnych działań elit politycznych i ekonomicznych, które sięgnęły po „walkę z kryzysem” i policyjne represje w ramach kampanii wymierzonej w powstanie grudniowe i jego uczestników. Z kolei w ocenie wielu zwolenników powstańczej metody walki, grudzień stanowił katalizator dla oporu wobec „dyscypliny fiskalnej”, chociażby z tego powodu, iż przygotował grunt pod kolejne powstanie poprzez doprowadzenie do całkowitej delegitymizacji istniejącego systemu, ukazania bankructwa kapitalizmu i wszystkich instytucji go wspierających (w tym związków zawodowych), scalić we wspólnej sprawie różne grupy społeczne, w tym także imigrantów a także wskazał nowe metody walki, organizowania się i ich sens, bowiem w ocenie wielu powstańców, zwycięstwo miało być na wyciągnięcie ręki.
Maciej Drabiński
[8] Y. Kaplanis – An Economy that Excludes the many and an “Accidental” Revolt, [w:] Ch. Giovanopoulos i D. Dalakoglou (edited by) – Revolt and Crisis in Greece, Oakland, Baltimore, Edinburgh, London & Athens 2011, s. 217 i 218
[9] Tamże, s. 218-220
[10] Tamże, s. 220 i 221
[11] Tamże
[12] TPTG – The Rebellious Passage of a Proletarian Minority…, [w:] Ch. Giovanopoulos i D. Dalakoglou (edited by) – Revolt and Crisis in Greece, Oakland, Baltimore, Edinburgh, London & Athens 2011, s. 127
[13] Y. Kaplanis – dz. cyt., s. 224
[14] TPTG – dz. cyt., s. 123 i 124
[15] Y. Kaplanis – dz. cyt., s. 226