Raport o znęcaniu się nad młodymi gejami i lesbijkami w szkołach
Upubliczniony w sobotę raport "Schoolmates" to efekt badań z 2006 r. na temat tego, jak społeczność szkolna postrzega homoseksualizm. Przeprowadziły je organizacje pozarządowe we Włoszech, w Hiszpanii, Austrii i Polsce (Kampania przeciw Homofobii). Przebadano 1469 osób. Trzy czwarte z nich to uczniowie w wieku 13-19 lat, jedna czwarta - nauczyciele.
W Polsce ogromna większość badanych stwierdziła, że w ich szkole nie ma gejów i lesbijek. Zdaniem prezesa KPH Roberta Biedronia świadczy to o tym, że muszą się oni ukrywać. Tylko 8 proc. ankietowanych było często świadkiem przemocy fizycznej i psychicznej wobec osób postrzeganych jako homoseksualne, a ponad połowa stwierdziła, że nigdy się z tym nie spotkała.
Pozytywnie wypadliśmy też w pytaniach o generalne opinie na temat homoseksualizmu. Ze stwierdzeniem, że powinien być potępiony, bo jest sprzeczny z naturą, nie zgodziła się aż ponad połowa badanych.
Formy znęcania się najczęściej zauważane przez polskich uczniów (co ciekawe, prawie niedostrzegane przez nauczycieli) to agresja słowna, czyli wyzywanie od "ciot" i "lesb", a także obraźliwe napisy na ścianach czy w toaletach. Uczniowie i nauczyciele nie doceniają wagi homofobicznych wyzwisk, uznając je za "żarty".
W Polsce aż 48 proc. przypadków wyzywania odbywa się w klasie, podczas zajęć. Ponadto aż 3,8 proc. (najwięcej ze wszystkich badanych krajów) sprawców przemocy na tle homofobicznym to nauczyciele. Także w Polsce najwięcej respondentów (42,5 proc.) odpowiedziało, że nigdy nie spotkało się z interwencją w przypadku znęcania się nad potencjalnym gejem lub lesbijką. Jako powód braku reakcji ankietowani wskazywali zwykle strach, że sami zostaliby posądzeni o homoseksualizm.
Także ze strachu nauczyciele nie chcą prowadzić lekcji tolerancji. - Następnego dnia miałbym tłum wściekłych rodziców w gabinecie, w kościele, w urzędzie miasta. Aby mnie zwolnić, wystarczy jeden wściekły rodzic - mówi jeden z ankietowanych dyrektorów szkół.
KPH napotkała olbrzymie trudności z badaniem w polskich szkołach. Robert Biedroń twierdzi, że wpłynęła na to "kampania Giertychowska". Przebadano zaledwie 260 osób, głównie w Warszawie. Zrezygnowano z pytania: "Jakie uczucia budzą w tobie pary tej samej płci?", do którego dołączone było zdjęcie całujących się mężczyzn, w obawie, że zostanie odebrane jako zbyt prowokacyjne.
Źródło: Gazeta Wyborcza