Skrajna prawica sprowokowała zamieszki w Budapeszcie
Policja przy użyciu armatek wodnych i gazu łzawiącego rozpędziła w poniedziałek kilka tysięcy skrajnie prawicowych demonstrantów w centrum Budapesztu. Zwolennicy skrajnej prawicy, m.in. Węgierskiego Ruchu Samoobrony, usiłowali dotrzeć do budynku opery, gdzie socjalistyczny premier Ferenc Gyurcsany wygłaszał przemówienie na uroczystości z okazji rocznicy rewolucji 1956 r.
Obrzucali policjantów kamieniami i koktajlami Mołotowa. Poustawiali barykady z przewróconych samochodów, a następnie podpalili je przy użyciu nasączonych benzyną szmat. W zamieszkach rannych zostało 14 policjantów i pięciu cywilów, w tym dwóch fotoreporterów. Zatrzymano 12 najbardziej agresywnych napastników.
Dokładnie rok temu w tym samym miejscu wybuchły gwałtowne protesty antyrządowe. Ich powodem było ujawnienie taśmy z nagraniem przemówienia premiera na jednym ze spotkań jego partii, w którym przyznawał on, że jego politycy oszukują społeczeństwo co do rzeczywistego stanu gospodarki. Wtedy rannych zostało kilkaset osób, a kilka tysięcy trafiło do aresztów.