"Smutek i żal" po Syrizie, czyli socjaldemokraci oszukani na własne życzenie

Świat | Blog

 syrizaParę miesięcy temu jakaś dziwna euforia ogarnęła częścią polskiej lewicy. Spowodowana była tym, że w Grecji, kraju ogarniętym od lat kryzysem, kraju, który jest bankrutem, wybory parlamentarne wygrała partia, która ma "lewica" w nazwie. Już to miało stanowić ostateczny dowód tego, że Grecja powstanie z kolan. Cóż to za wspaniałe czasy miały nadejść dla Greków: ustawami zostanie zniesiony kapitalizm, wyjdą z Unii, przepędzą zachodnie koncerny wykupujące po kawałku ich kraj... Ale przecież w przeszłości wiele razy socjaldemokracja dostawała się do władzy i za nic sobie miała wyborcze obietnice. I cóż z tego? Nic, tym razem musi się udać! A jak się z nami nie zgadzasz, to jesteś sekciarzem, rozbijaczem ruchu i malkontentem!

Minęło parę miesięcy. Co tam słychać w Atenach? Grecki rząd próbuje zaciągnąć kolejne kredyty, tym razem strasząc zachód, że wyda nielegalnym imigrantom paszporty i wyśle ich w Europę (1), przy okazji otwarcie sugerując, że pewien procent z tych imigrantów to terroryści:
"Jeśli Europa nas zostawi w kryzysie, zalejemy ją milionami imigrantów, wśród których z pewnością znajdą się dżihadyści Państwa Islamskiego" – zagroził minister obrony Grecji Panos Kammenos.
W greckich obozach dla nielegalnych imigrantów znajduje się obecnie ok. 10 tys. osób. Grecki minister zagroził, że jeśli żądania jego rządu nie zostaną spełnione, każda z tych osób dostanie papiery umożliwiające swobodne podróżowanie po całej Unii Europejskiej. Panos Kammenos nie ukrywa, że za czuły punkt UE uważa strefę Schengen, która obejmuje 26 krajów, które zniosły kontrole na granicach.

A co z wstrzymaniem sprzedawania dóbr narodowych obcym koncernom? No też nie do końca. Jak informują media (2), rząd Grecji zmienił swoją politykę odnośnie zatrzymywania procesu sprzedaży państwowych przedsiębiorstw. Jak zapewnił wicepremier Grecji Janis Dragasakis, Ateny zgodzą się na sprzedaż chińskiemu koncernowi Cosco Group udziałów w porcie w Pireusie. Do transakcji ma dojść "w ciągu najbliższych tygodni".

Dopiero parę miesięcy po zwycięstwie w wyborach, a wyborcy już mogą czuć się zdradzeni. A co mogą czuć ich "fani" z kraju nad Wisłą? Może smutek i zawód. No cóż, pozostaje zmienić zdjęcia profilowe na fejsie i czekać aż w kolejnym kraju wybory wygra partia karmiąca naiwnych hasłami o rewolucji. Może tym razem uda się ustawą znieść neoliberalny porządek? Wszyscy zapominają, że władzę zdobywa się przede wszystkim dla samej władzy, nie dla spełniania postulatów.

A nam, anarchosyndykalistom, pozostaje powiedzieć: i znów mieliśmy rację! Na naszym podwórku jest tyle rzeczy do zrobienia, rzesza pracowników nienależących do żadnego związku zawodowego, wieś i małe miasteczka niemal w ogóle nie objęte żadnym lewicowym aktywizmem. Pozostaje tylko zakasać rękawy i brać się do roboty. Jednak co się dzieje? Garstka intelektualistów woli znów pozakładać nowe partie, by całą energię kierować na kampanie wyborcze by odnieść porażkę w postaci wyniku oscylującego wokół statystycznego zera.

1) http://www.biztok.pl/biznes/grecki-minister-albo-nam-pomozecie-albo-zale...
2) http://tvn24bis.pl/ze-swiata,75/jest-zgoda-grecji-chinczycy-kupia-port-w...

Ciekawe w jaki sposób

Ciekawe w jaki sposób zachowaliby się anarchosyndykaliści gdyby przyszło im wziąć odpowiedzialność za los społeczeństwa? Zdecydowaliby się na izolację gospodarczą i polityczny ostracyzm - a tym byłoby przecież wystąpienie ze strefy euro czy UE w tej chwili, w warunkach gospodarki opartej na syntetycznej walucie wspólnotowej i imporcie znaczącej części dóbr podstawowych? Odważyliby się podążyć drogą przecieraną kilkakrotnie przez komunistów ścierając się z wewnętrzną opozycją w postaci "klasy średniej" i bezmyślnie za nią podążającymi robotnikami wierzącymi w kapitalistyczną propagandę? Zdecydowaliby się na systemowe "zrównanie w dół"? - to jedyna metoda umożliwiająca przetrwanie społeczeństwa w pierwszym okresie transformacji, na odbudowę bazy produkcyjnej i naukowej własnymi wewnętrznymi siłami... Historia nie zna chyba takiego precedensu, nigdy dotąd gospodarka europejska nie była tak zrujnowana i zależna od zewnętrznych dostaw i kaprysów wielkich korporacji jak obecnie. To bardzo trudne czasy, i nowe, stare metody "rewolucyjne" nie mają wobec tej nowości zastosowania - na pewno nie na skalę tak małą jak jedno państwo. To nie czas na prymitywne działania branżowe, klanowe czy plemienne. Konieczna jest współpraca całego społeczeństwa, przełamanie dążenia do bezmyślnej konsumpcji i gotowości do pracy, do prawdziwej pracy a nie metkowania importowanych produktów. Myślicie, że wyprane kapitalistyczną propagandą mózgi Europejczyków gotowe są na taką rewolucję???

Najciekawsze jest, że

Najciekawsze jest, że gazwybowi "anarcho"lajfstajlowcy-subkulturowcy walczący z tak poważnymi i dotyczącymi wszystkich ludzi problemami jak polski antysemityzm, nazizm, homofobia, transofobia, wegefobia, femifobia, heteronormatywność, fallocentryzm i brak żeńskich końcówek, zawsze atakują jakąkolwiek lewicę (od "hitlerowsko-stalinowskiego" Chaveza po Syrize).
Blumsztajn kazał?

To wnioski wyciągnięte z

To wnioski wyciągnięte z historii nie żaden Blumsztajn. Idiotyzmem jest pokładać całe nadzieje w jakiejś Syrizie skoro i tak na końcu to my powiemy "a nie mówiłem" a wielu ludzi nie po raz pierwszy przejedzie się na "antykapitalistycznej" partii której wychodzi jedynie kompromitowanie lewicowych postulatów.

No i co z tego skoro ten kto

No i co z tego skoro ten kto mówi "a nie mówiłem" nigdy tego nie próbował? Taka drobna różnica pomiędzy komiksem i realnym światem.

Tylko idiota próbuje

Tylko idiota próbuje nieskonczoną ilość razy tego samego i oczekuje innego efektu.

A co robi nie-idiota poza

A co robi nie-idiota poza krytykowaniem idiotów?

Utopia ma to do siebie, że jest niemożliwa do osiągnięcia. A jednak zawsze ktoś próbuje. I dobrze.

Nie wolno zapominać, że społeczeństwo to nie komputer - nie można go tak po prostu wyłączyć i zainstalować nowy system. Należy rozróżnić podniecenie manifestacją czy jakąś niby-rewoltą od faktycznej gotowości do zmian. Każda rewolucja prędzej czy później ponosi klęskę (wynika to w znacznej mierze z ludzkiej natury) ale coś po sobie pozostawia, taki ponadczasowy cykl.

Najważniejsze pytanie nie brzmi co zrobi taka niby-rewolucyjna nowa władza, tylko czego tak naprawdę domagają się ludzie? Jak na razie odpowiedź na to pytanie nie napawa optymizmem.

Tzw. ludzie (bardzo

Tzw. ludzie (bardzo nieprecyzyjny termin, nie oznaczający właściwie nic, jak i klasa czy społeczeństwo) wymagają rzeczy, które są zdecydowanie niewolnościowe. Są coraz bardziej leniwi, ciężar aktywności przypada na naukę coraz bardziej skomplikowanych urządzeń i gadżetów które trzeba mieć. Nie ma czasu ani siły na kreatywne i świadomościowe rzeczy. Chcą konsumować, być kierowani, a jednocześnie na konsumpcję nie chcą tyle pracować (i nie umieją tego w coraz większym stopniu), a w byciu kierowanym ważną rolę pełni sprzedawane im poczucie niezależności i indywidualizmu.

"Ludzie" to bardzo

"Ludzie" to bardzo precyzyjny termin - wszystkie bez wyjątku istoty należące do gatunku homo sapiens. Przynajmniej na chwilę obecną, być może kiedyś rozszerzymy to znaczenie do "wszystkich istot inteligentnych" (kosmitów, sztucznej inteligencji), na razie jest wystarczająco tak jak jest.

Myślę że

Myślę że anarchosyndykaliści nie mają żadnej, absolutnie żadnej wiedzy i umiejętności do wzięcia takiej odpowiedzialności. Ne radzą sobie na poziomie mikro i ze sobą samymi, a cóż dopiero do takiej odpowiedzialności. Co by nie mówić o dzisiejszych formacjach politycznych u władzy, to ugrupowania anarchistyczne są strasznie z tyłu. Najczęściej są daleko od realności.

Zaczyna być widoczne zmienianie podejścia europejczyków do kwestii gospodarczych, posiadania i jakości produktów, usług. Nie trzeba być anarchistą czy "ekologiem". Wystarczy być w miarę asertywnym i realistą, aby widzieć że zalewa nas chłam, i wymaga się od nas chłamowego podejścia do naszych żywotów. Ale to są marginalne postawy, do tego trzeba konsekwencji, a tu ani na nią nie ma czasu, ani siły (w najlepszym razie).

Dyskusja wpadła na bardzo

Dyskusja wpadła na bardzo szerokie tory. Ogólnie sądzisz, że to, że ludzie mają tak zajebane grafiki w robocie, że brak im sił na cokolwiek innego poza pracą jest przypadkowe? To jest celowe działanie kapitalistów, wydrenować każdego ze wszystkich sił, by nawet myśleć nie mieli czasu o swym podłym położeniu, które im owi kapitaliści serwują.

Obawiam się że twoja

Obawiam się że twoja teoria spiskowa jest nie do obronienia. Ludzie nie są zatyrani, bo trzeba ich zmęczyć i wydrenować, to raczej wynik głupiego zarządzanie i ślepych uliczek ciągniętych na siłę rozwoju/produkcji. Mnie jednak najbardziej ciekawi, co powoduje, że ludzie się coraz mniej temu opierają. Robotnicy w XIX w. zapierdol mieli o wiele większy, a knuli.

Ten XIX wieczny "zapierdol"

Ten XIX wieczny "zapierdol" był kolektywny i obecni ludzie są coraz bardziej wyalienowali - co skutkuje totalną anomią społeczną (i parciem na pop-indywidualizm) - dlatego ciężko "knuć".
Nie ma więzi społecznych - nie ma "knucia".

jebac syrize

a to co wyprawiają z głodującymi anarchistami? chuj z tą syrizą - prawdziwa lewica tak nie postępuje.

Prawdziwa lewica nie wikła

Prawdziwa lewica nie wikła się w politykę parlamentarną...

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.